czwartek, 12 lutego 2015

51. Chciała, żebyś był szczęśliwy nawet, jeśli ją to zabijało.

Edit >klik< Ta piosenka mocno inspirowała mnie do napisania końcowych rozdziałów i według mnie pasuje właściwie do wszystkich kolejnych części.

Louis POV
Cała czwórka zamarła na dźwięk moich słów. Chłopcy wymienili ze sobą zdziwione, zaskoczone spojrzenia. Nie wiedziałem, co one dokładnie oznaczały, ale w tamtej chwili nie miałem czasu, aby się nad tym zastanawiać.
Przez moją głowę zaczęło przelatywać milion myśli na sekundę. Były to różne wspomnienia z całego mojego życia. Dzieciństwo i czasy szkolne. Przesłuchanie w XFactorze i późniejsze bardzo szybkie rozwijanie się kariery zespołu. Poznanie Emilie i wszystkie chwile spędzone w jej towarzystwie. Było tego tak wiele, że potrafiłem się skupić na tym, co działo się w mojej głowie i wokół mnie. Miałem wrażenie, że za moment oszaleję. Jednakże dwie myśli, uderzyły we mnie najmocniej.
Po pierwsze, Emilie mnie kocha i była ze mną w ciąży.
Po drugie, Eleanor mnie okłamywała i robi to nadal.
- O mój Boże. – wydyszałem łapiąc się za głowę, czując potworne pulsowanie w skroniach. – Emilie. Ona mnie kocha. – zamrugałem kilkakrotnie i spojrzałem na chłopaków, którzy stali obok mnie. – Emilie mnie kocha i była ze mną w ciąży. Ta impreza… Przecież… - urwałem i jęknąłem cicho. – A Eleanor? Ona przez ten cały czas kłamała? Dlaczego? Nic nie rozumiem. – uniosłem głowę i zamglonym wzrokiem spojrzałem w bliżej nieokreślonym kierunku. – Chyba mi słabo. – po chwili wydukałem z trudem.
Nagle zrobiło mi się zupełnie ciemno przed oczami i gdyby nie szybka reakcja moich przyjaciół, którzy złapali mnie za ręce i pomogli usiąść, na pewno po raz kolejny leżałbym na podłodze niczym kłoda, robiąc sobie tylko więcej siniaków.
- Stary, wszystko okej? – spytał Harry, machając mi ręką przed twarzą.
Z trudem łapałem powietrze. Trochę tak, jakbym nie umiał pływać i nagle został wrzucony na głęboką wodę. Czułem się, jakbym się dusił. Brakowało mi tlenu.
W mojej głowie było tak wiele pytań, tyle niejasności. Miałem wrażenie, że za chwilę eksploduje mi mózg. Tego wszystkiego było zbyt wiele, by móc to ogarnąć w tak krótkim czasie. Po chwili przypomniały mi się słowa Emilie podczas jej kłótni z Eleanor.
Może i wygrałaś naszą wojnę. Wojnę? Wojnę, o co? O mnie?
- Gdybym wiedział, że uderzenie piłką w głowę przywróci ci pamięć, już dawno bym to zrobił. Nikt by wtedy nie cierpiał. – mruknął Niall, drapiąc się po szyi.
- Co? – wymamrotałem przenosząc wzrok na blondyna. – Wy wiedzieliście? – spytałem przyciskając dłoń do bolącego miejsca. – Wiedzieliście, co Emilie do mnie czuje? Wiedzieliście, że była w ciąży?
Kiedy po razy kolejny, wymienili ze sobą zmieszane spojrzenia, już wiedziałem, że mam rację. Poczułem się, jakbym znowu dostał mocny strzał w głowę.
- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? – spytałem z wyrzutem i syknąłem cicho.
- Dowiedzieliśmy się przez przypadek, kiedy Emilie była w szpitalu. – powiedział Harry. – Zajrzałem wtedy do jej teczki i przeczytałem, że poroniła. – przeczesał włosy palcami. – Kazała nam obiecać, że nic ci nie powiemy. Nie chciała niszczyć twojego związku z Eleanor…
- Chciała, żebyś był szczęśliwy nawet, jeśli ją to zabijało. – dokończył Niall.
 Moje serce momentalnie przyspieszyło, oddech stał się nierówny, a umysł zalał się kolejną falą wspomnień, myśli i pytań, na które nie umiałem udzielić odpowiedzi. Po chwili uderzyła mnie kolejna myśl z siłą ciężarówki. Gdybym stał, zapewne z wrażenia usiadłbym z powrotem.
Kocham ją.
Kocham Emilie.
 I to nie tylko jak przyjaciółkę czy siostrę. I zależy mi na niej jak jeszcze na nikim innym. Przez ten cały czas próbowałem wmówić i sobie i jej i wszystkim wokół coś zupełnie innego, ale prawda jest taka, że ta dziewczyna zawładnęła mną i moim światem już na pierwszym naszym spotkaniu, kiedy wylała shake’a na głowę Harry’ego. Już wtedy wiedziałem, że jest wyjątkowa.
Moja złość, kiedy Emilie zbliżyła się do Harry’ego i zaczęła widywać się z Conor’em. Tu nie chodziło tylko o troskę, że zostanie skrzywdzona. Byłem najzwyczajniej w świecie zazdrosny, że mogłaby poczuć coś więcej do któregoś z nich. Myśl, że to nie ja wywoływałbym uśmiech na jej twarzy, niemal zabijała mnie od środka. Związek z Eleanor miał pomóc mi zapomnieć, ale prawda jest taka, że tylko zniszczyłem to, co łączyło mnie z Emilie.
- Muszę.. – próbowałem podnieść się na równe nogi, ale nadal kręciło mi się w głowie. – muszę coś zrobić. Muszę z nią porozmawiać. Muszę naprawić tą sytuację.
- Zaraz, co? – odezwał się Harry, który wraz z Liam’em nie pozwalali mi wstać. – Zwariowałeś prawda?
Nie rozumiałem, o co mu chodzi. Nie mogę przecież bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak ona nadal cierpi myśląc, że mi na niej nie zależy, że się nią nie przejmuję.
- Uderzenie chyba było za mocne. – mruknął Zayn.
- Nie, ja… ja muszę coś zrobić. – powiedziałem spoglądając na przyjaciół.
- Czekaj. – burknął Harry, raz jeszcze powstrzymując mnie przed wstaniem. – I niby jak ty to sobie wyobrażasz, co? Zadzwonisz teraz do Emilie i co? „Przykro mi, że bzyknąłem cię po pijaku i że zrobiłem ci dziecko, które poroniłaś, bo byłem skończonym fiutem, ale wszystko jest w porządku, nadal możemy być przyjaciółmi” – powiedział, udając mój głos. Na jego słowa po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. – Stary, ona wyjechała na ten staż do Nowego Jorku, żeby zapomnieć i zacząć życie od nowa. Nie pozwolę ci jej znowu skrzywdzić.
Spuściłem wzrok, czują jak na moje policzki wkrada się rumieniec. Było mi głupio, bo cholera zachowuję się jak bezmózgi idiota.
- Harry ma rację. – westchnął Niall. – Nie mamy prawa znowu wpieprzać się do jej życia.
- Czyli mam to wszystko tak po prostu zostawić? – spytałem cicho. – Ja… - urwałem i wziąłem głęboki wdech. – Ja ją kocham. – mój głos był ledwie słyszalny.
 Chłopcy spojrzeli po sobie, a na ich twarzach zobaczyłem smutne uśmiechy. Nie wydawali się być ani trochę zaskoczeni moimi słowami, co nieco mnie zdziwiło. Czyżby oni już wcześniej to wiedzieli? Czy tylko ja jestem jakiś niedoinformowany?
- Szkoda, że zrozumiałeś to dopiero teraz. – powiedział Harry. – Jedyne, co możesz teraz zrobić, to wyjaśnić sprawę z Eleanor. A Emilie… - pokręcił lekko głową, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa. – Musisz dać jej wolność.
Z trudem przełknąłem ślinę, przeczesałem włosy palcami i schowałem głowę między kolanami, aby chłopcy nie zobaczyli mojej miny. Było mi źle. Miałem ochotę po prostu się rozpłakać. Nie wierzę, że przez ten cały czas byłem takim skończonym idiotą i na własne życzenie straciłem wszystko, na czym naprawdę mi zależało. Cóż, teraz będę słono płacił za swoje błędy.

* * *
Emilie's POV
Noc spędziłam w apartamencie Conor’a, a wszystko dlatego, że rozmawialiśmy ze sobą o ty, co nas spotkało w ostatnim czasie, aż do późnej godziny i nawet nie zorientowałam się, kiedy zmorzył mnie sen.
Następnego dnia obudziłam się w nieznanym mi pokoju, w miękkim, ciepłym łóżku, szczelnie opatulona kołdrą. Jak najciszej umiałam, wygramoliłam się z pościeli i skierowałam się do salonu, gdzie zastałam Conor’a, który już również nie spał. Na mój widok na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Usiadłam przy wyspie kuchennej, tak jak poprzedniego dnia.
- Hej. – powiedział wesoło. – Wyspałaś się? – postawił przede mną kubek z parującym napojem.
- Można tak powiedzieć. – odparłam, powstrzymując się przed ziewnięciem. – Która godzina? – spytałam, przeczesując włosy palcami.
- Prawie dziesiąta. – mruknął zerkając na telefon.
- O mój Boże. – prawie wyplułam napój, który właśnie wzięłam do ust. – Powinnam już wracać. Dziewczyny przecież mnie zabiją.
- Wyluzuj. – zaśmiał się chłopak, obserwując jak zbieram swoje rzeczy. – Przecież nie może być, aż tak źle, co?
- Uwierz mi, jest dużo gorzej. – powiedziałam poważnym tonem, na co ten zmarszczył brwi. – Naprawdę cieszę się, że się spotkaliśmy i mogliśmy porozmawiać, to wiele dla mnie znaczy, ale na serio muszę iść. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy się znowu. – cmoknęłam go lekko w policzek na pożegnanie.
Dopiero, kiedy wyszłam na zewnątrz, a w moje ciało uderzyło mroźne poranne powietrze, poczułam jak całkowicie opuszcza mnie senność. Na dodatek ruch na ulicy był już dość spory i wychodząc zderzyłam się z kilkoma osobami, co jeszcze bardziej oprzytomniło mój umysł. Otuliłam się kurtką i mocniej naciągnęłam czapkę na uszy, jednocześnie kierując się w odpowiednią stronę.
Idąc, mimowolnie zaczęłam rozmyślać nad tym, co wczoraj wieczorem powiedział mi Conor. Jeśli coś nie sprawia ci przyjemności albo sprawia, że jesteś nieszczęśliwa, to dlaczego nadal masz to robić? Zrób w końcu coś dla siebie i nie myśl o tym, co powiedzą inni.
Chyba ma rację.
Co ja gadam, oczywiście, że ma.
Przez cały cholerny czas skupiam się na tym, co powiedzą lub pomyślą inni, zamiast zrobić to, co chcę. Okej, wcześniej chciałam wyjechać na ten staż, ale nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele rzeczy uległo zmianie. Jak bardzo zmieniłam się ja sama. Nie jestem już tą samą twardą Emilie, która radziła sobie ze wszystkim. Właściwie, teraz nie jestem już nawet pewna, czy wtedy też byłam na to gotowa.  
Kurczę, opuściłam Londyn, moje ukochane miasto, moją rodzinę i przyjaciół. Pytanie, po co? Żeby spełnić marzenie, które może nawet wcale nie było moim marzeniem, tylko chwilowym kaprysem, ucieczką od tego całego gówna, które mnie otaczało? Szczerze mówiąc, już wolę ten cały syf, wśród bliskich mi osób niż „cudowne” samotne życie w Nowym Jorku. Chyba już najwyższa pora, by wziąć dupę w troki i zrobić wreszcie coś ze swoim życiem Emilie.

* * *
Zapukałam lekko w drewnianą powłokę, a gdy usłyszałam przytłumione „proszę”, niepewnie nacisnęłam klamkę i popchnęłam drzwi, aby następnie powoli wejść do pomieszczenia. Starsza kobieta siedząca przy ogromnym biurku oderwała wzrok od jakichś papierów i spojrzała wprost na mnie. Jej usta wygięły się w przyjaznym uśmiechu na mój widok.
- W czym mogę ci pomóc? – spytała z uśmiechem.
- Dzień dobry. – zaczęłam nieśmiało. – Nazywam się Emilie Fitzroy..
- Och, to ty jesteś tą dziewczyną z Londynu, która dostała się na nasz staż. – jej oczy rozbłysły radośnie.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok, czując się coraz mniej pewnie. A jeszcze chwilę temu byłam pełna entuzjazmu i siły, by zrobić to, co chcę i muszę.
- Właśnie o tym chcę porozmawiać. - przyznałam cicho.
Kobieta zmarszczyła lekko czoło, jednocześnie gestem pokazując mi, abym usiadła na jednym z foteli, co automatycznie zrobiłam.
- Czy coś się stało? – zapytała, siadając prosto. – Masz jakiś problem, z którym sobie nie radzisz? Nie dogadujesz się z innymi osobami.
Sylvia Nolan, bo tak nazywa się ta kobieta, wydawał się być naprawdę przejęta. Westchnęłam cicho, zastanawiając się, jak ująć to, co czuję w słowa, by jednocześnie nikogo nie urazić i nie wyjść na niewdzięczną dziewuchę.
- To nie o to chodzi. – zaczęłam. – Staż jest naprawdę wspaniały, a wszyscy są tutaj bardzo mili. – trochę przesadziłam z tą uprzejmością wszystkich, ale niech będzie. - Jestem ogromnie wdzięczna za szansę, jaką mi dano, ale po prostu, wydaje mi się, że to nie jest mój czas. Nie jestem psychicznie gotowa na to wszystko. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że to jest to, ale teraz, kiedy już tu jestem zrozumiałam, że to za wcześnie.
- Dobrze zrozumiałam? – zamrugała zaskoczona. – Chcesz zrezygnować?
Pokiwałam głową i spuściłam na chwilę wzrok na swoje dłonie, które spoczywały na kolanach. Odetchnęłam głęboko i ponownie spojrzałam na kobietę, która spoglądała na mnie, kręcąc lekko głową.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że drugi raz możesz już nie dostać takiej szansy? – spytała.
W tej chwili powinno mi być smutno, prawda? No, bo przecież ten staż od bardzo dawna był moim marzeniem i w ogóle, ale tak szczerze? Ulżyło mi. Kompletnie tego nie rozumiem, ale tak właśnie jest. Świadomość, że to koniec sprawiła, że poczułam się lepiej. Chyba już całkiem oszalałam.
- Tak. – powiedziałam patrząc kobiecie prosto w oczy. – Podjęłam już decyzję. Poza tym, na pewno są osoby, które bardziej niż ja, zasługują, by tu być.
- W porządku. – skinęła lekko. – Naprawdę szkoda, że chcesz zrezygnować, bo jesteś świetną dziewczyną, jednakże nie będę próbowała namawiać cię do zmiany zdania, bo ewidentnie widać, że podjęłaś już ostateczną decyzję. – uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. – Postaram się jeszcze dzisiaj załatwić wszystkie formalności, abyś już jutro mogła wrócić do domu. W tym czasie możesz się spakować i przygotować.
- Dziękuję. – mruknęłam cicho, wstając równocześnie. – Strasznie przepraszam za kłopot i…
- Nie przejmuj się. – machnęła ręką, również wstając. – Tak czy inaczej, życzę ci powodzenia w dalszym życiu. – wyciągnęła do mnie dłoń, a ja automatycznie ją uścisnęłam.
- Dziękuję. – powtórzyłam, uśmiechając się naprawdę szczerze.
Kiedy po kilku minutach opuściłam gabinet, odetchnęłam pełną piersią, a na mojej twarzy zakwitł ogromny uśmiech. Poczułam się naprawdę wolna, silna, pewna siebie. W końcu robiłam to, co chciałam, a nie to, co wypadało robić. Już się nie mogę doczekać, kiedy wrócę do Londynu. Do domu. Do przyjaciół. Do Louis’a.

* * *
Louis POV
Zapukałem kilkakrotnie w drewnianą powłokę i odczekałem kilka sekund, a kiedy nie uzyskałem żadnego odzewu, powtórzyłem ten gest, ale znacznie mocniej, agresywniej.  Byłem naprawdę zdenerwowany i chciałem załatwić tą sprawę jak najszybciej.
Już miałem zapukać po raz kolejny, kiedy usłyszałem jakieś szuranie po drugiej stronie. Chwilę później drzwi się otworzyły, a w progu stanęła moja tak zwana dziewczyna. Wyglądała pięknie jak zwykle w pełnym makijażu, idealnej fryzurze i drogich ciuchach. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się słodki uśmiech. Jeszcze kilka dni temu łyknąłbym to. Jednak nie dzisiaj.
- Hej. – przywitała się słodko. – Chodź. – odsunęła się na bok, aby zrobić mi miejsce.
Wiedziałem, że wejście do jej mieszkania nie jest dobrym pomysłem, ale wiedziałem też, że ta rozmowa nie może zostać poprowadzona przez próg drzwi. Tak więc zrobiłem krok do przodu i wszedłem do środka. Kiedy usłyszałem trzask zamykanych drzwi, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Gdy się odwróciłem, dziewczyna chciała się do mnie przytulić i mnie pocałować, jednak w porę udało mi się zrobić unik, na co zmarszczyła czoło.
- Coś nie tak? – spytała.
- Musimy pogadać. – powiedziałem.
- Okej. – zaśmiała się nerwowo.
Spojrzała na mnie przelotnie i skierowała się do salonu, a ja automatycznie ruszyłem za nią. Kiedy usiadła na kanapie i zachęcająco poklepała miejsce obok siebie, nie wykonałem żadnego ruchu. Po prostu na nią patrzyłem, jednocześnie zastanawiając się, co powinienem powiedzieć. Poprzedniego dnia przez dobrych kilka godzin myślałem o tym, jak przeprowadzić tą rozmowę. Do teraz tego nie wiem.
- Jesteś jakiś dziwny. – mruknęła spoglądając w moją stronę. – Wszystko okej? Co ci się stało w oko? – zdziwiła się.- Och, później mi powiesz. O czym chcesz porozmawiać?
- Okłamałaś mnie. – powiedziałem cicho.
- Ja?- udawała zdziwioną. – Nigdy bym cię nie okłamała. Nie ufasz mi?
Przygryzłem wargę i odwróciłem wzrok, po raz kolejny przypominając sobie moją rozmowę z Emilie tuż przed wypadkiem. Miałem ochotę roześmiać się Eleanor prosto w twarz.
- Ja pamiętam. – znowu na nią spojrzałem.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona.
- Co? – moje słowa zbiły ją z tropu.
- Pamiętam. – powtórzyłem. – Pamiętam wszystko, co wydarzyło się przed wypadkiem. Każdy najdrobniejszy szczegół z życia. – dodałem, na co ona zmarszczyła brwi. – Pamiętam moją rozmowę z Emilie tuż przed wypadkiem. Powiedziała mi, co wydarzyło się na imprezie, po której staliśmy się parą. – dziewczyna poruszyła się niespokojnie. – Wiedziałaś o wszystkim.
Eleanor oblizała usta i spuściła wzrok. Kiedy po krótkiej chwili ponownie na mnie spojrzała, na jej twarzy już nie było typowej dla niej maski miłej, uroczej dziewczyny. Wyglądała na rozbawioną, znudzoną, a na jej ustach widniał kpiący uśmiech. Poczułem się, jakby dostał mocnego kopniaka.
- Oczywiście, że wiedziałam. – zaśmiała się. – To nie moja wina, że ta mała się przestraszyła i zwiała. Wykorzystałam sytuację i wzięłam to, co mi się należało.
Zrobiło mi się niedobrze. Nie mogę uwierzyć, że byłem z kimś takim. Nie mogę uwierzyć, że przez ten cały czas stawałem po jej stronie i broniłem jej, kiedy tak naprawdę była zwykłą, zimną suką. Skrzywdziłem najważniejszą osobę w moim życiu, ślepo wierząc, że ona jest dobra. Jak mogłem być takim idiotą?
- Jak mogłaś? – spytałem patrząc na nią z obrzydzeniem. – Czemu to zrobiłaś?
- To jest ten moment, kiedy powinnam powiedzieć, że jest mi bardzo przykro? – znowu zaczęła się śmiać. -  Czemu? Bo jesteś słodki, bogaty, sławny i dzięki tobie ja też dużo zyskałam. – wzruszyła ramionami.
Pokręciłem głową, nie wierząc własnym uszom. Jak można być taką pustą, egoistyczną ździrą? Ukryłem twarz w dłoniach, biorąc kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić.
- Twoja sława dobiegła końca. – mruknąłem i ruszyłem do wyjścia.
Byłem już przy drzwiach, kiedy zatrzymał mnie głos dziewczyny.
- Ona i tak cię nienawidzi.
Stałem jak skończony kretyn z ręką na klamce i tępo wpatrywałem się w drewnianą powłokę. Trafiła w mój czuły punkt i doskonale to wiedziała. Parę sekund później zorientowałem się, że Eleanor stoi tuż za mną.
- Może i poznałeś prawdę, ale to już nie zmieni faktu, że przez ten cały czas wybierałeś mnie zamiast niej.– powiedziała spokojnie. - Zraniłeś ją zbyt wiele razy, kiedy ona próbowała powiedzieć ci prawdę o mnie. Nie ufałeś jej. – zaśmiała się. – Ona nigdy ci tego nie wybaczy.
Zamknąłem oczy, próbując odsunąć od siebie ból, który celowo zadawała mi Eleanor. Dlaczego ona to robiła? Czy nie wystarczyło jej to, że zniszczyła nie tylko moje życie, ale także życie Emilie?
- To nie ma znaczenia. – wymamrotałem.
- Oczywiście. – zakpiła. – Wmawiaj to sobie, jeśli przez to poczujesz się lepiej.
- Jesteś zwykłą szmatą. – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. – Emilie miała rację co do ciebie. Żałuję, że wybrałem ciebie, zamiast niej.
Nie czekając na jej odpowiedź wyszedłem z mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi z taką siłą, że echo rozniosło się po wąskim korytarzu. Kiedy zostałem sam, poczułem szczypiące łzy w kącikach oczu. Boże, spraw, żeby nie było jeszcze za późno. Pozwól mi naprawić i wynagrodzić całe zło, jakie wyrządziłem Emilie.


___________________________________________
Jest beznadziejny, krótki, nijaki i w ogóle musieliście na niego czekać bardzo długo. Jak na tak długi czas oczekiwania powinien być duuuużo lepszy, a tu dupa.
To chyba mój taki trochę nieudany prezent dla was ode mnie z okazji walentynek xd
Strasznie, strasznie, strasznie was przepraszam.
Przez szkołę i naukę nie mam w ogóle czasu na pisanie. Na pewno to rozumiecie. Chciałabym wam obiecać, że kolejny rozdział będzie szybciej, ale nie mogę tego zrobić, bo bym skłamała. Musicie uzbroić się w cierpliwość.
Jeśli są jakieś błędy, to przepraszam, ale nie miałam już nawet siły sprawdzać.
Przy okazji na Arabella pojawił się nowy rozdział. Liczę na to, że zajrzycie tam i powiecie, co sądzicie.
Tyle ode mnie na dzisiaj.
Pozdrawiam
PS. Niech dzisiejsze zjedzone pączki pójdą wam w cycki, zamiast w boczki ;)

11 komentarzy:

  1. No cóż krótki..
    Ale piękny :) cieszę się że Louis poznał się na tej szmacie :)
    Mam nadzieję że Emilie mu wybaczy :) Kiedy nn . Czekam z niecierpliwością <3 <3
    Jesteś cudowna :*
    Kocham
    /Al cia *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny jak zawsze. Nie mogę się doczekać końca tego opowiadania. Kocham twoje wszystkie ff x

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj juz tak nie narzekaj na ten rozdział.. dla mnie był bardzo dobry :) i rozumiem, że każdy ma swoje sprawy i nie zawsze ma czas ;) całe szczęście, że Lou juz wszystko pamięta i zerwał z El.. teraz tylko czekam aż Emilie wróci do Londynu i powodzi się z Louisem :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie prawda, jest naprawde fajny! Milo mi sie go czytalo i ciesze sie ze Louisowi wrocila pamiec i wygarnal wszystko tej suce :) nie mg sie doczekac jego spotkania z Emily, czekam na nexta ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Weszłam tu z przypadku. I szczerze to pokochałam tego bloga. Piszesz bardzo dobrze i przyjemnie do czytania. Życzę ci weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski rozdział ♥ Czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział z resztą jak zawsze. W końcu Louis odzyskał pamięć i tteraz musi być tylko lepiej ona musi mu wybaczyć i będzie super pięknie zajebiście xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://fromtwodifferentwords.blogspot.com/2015/02/liebster-award-2.html :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże dziewczyno uwielbiam Cię. Tak bardzo płakałam jak Lou się o wszystkim dowiedział. Błagam, żeby Emilie mu wybaczyła, za dużo tych łez nie uważasz? Może teraz trochę uśmiechów ;)
    Uwielbiam!
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  10. Nareszcie pozytywne rozwinięcie akcji. Czekam na więcej <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wyobrażasz sobie, jak długo czekałam na ten rozdział! Nie ze względu, że długo go pisałas, bo na te kilka słów od Ciebie mogę czekać codziennie przez 149 miesięcy, ale cieszę się że Louis nareszcie zrozumiał. Odetchnęłam z ulgą po rozdziale, wszystko zmierza w dobrym kierunku ale znając Ciebie jeszcze coś nakręcisz nam tutaj! Mam cholernie mieszane uczucia, bo ja kocham El Jane Calder, ale ta tutaj w opowiadaniu to po prostu zimna suka i oplułam kilkukrotnie mój ekran prychajc z dezaprobatą przy scenach z nią. Ugh, powinnam jeszcze kilka linijek poświęcić jak bardzo tęskniłam za "tym" Louisem. Ty wiesz, o co chodzi. Nie mogę się strasznie doczekać nowego rozdziału, bo chcę więcej tego Tomlinsona. Zabiła mnie też ostatnia linijka z perspektywy Emillie: "Do domu. Do przyjaciół. Do Louisa" jejciu, idealnie tak bardzo idealnie! Mam nadzieję, że od jej perspektywy właśnie zaczniesz następny rozdział.

    Co do tych bzdur całkiem na końcu: jesteś idealna, opłacało się czekać, nie śpiesz się, wszyscy Cię tutaj kochamy! Xxxx

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥