Z jednej strony, powinnam być zadowolona, bo jego zanik pamięci oznaczał, że nie pamięta naszej rozmowy, ale z drugiej, musiałabym być kompletnie szalona, by cieszyć się z tego, że osoba, na której najbardziej mi zależy, z powodu wypadku, który był moją winą, straciła pamięć. W środku modliłam się, by okazało się, że jest to tylko chwilowe i że wszystko wróci do normy, nawet jeśli to będzie oznaczało, że moja znajomość z Louis’em całkowicie się zakończy.
- Jestem Emilie, a ty masz na imię Louis. – szepnęłam drżącym głosem. Bałam się, że za moment zacznę płakać. – My.. przyjaźnimy się. – sama ledwo słyszałam własny głos.
Chłopak milczał, po raz kolejny niespokojnie rozglądając się po sali. Mięłam między palcami brzeg swojej bluzy, nie wiedząc, co mam dalej mówić czy robić. Kompletnie nie wiedziałam, jak się zachować, byłam zdezorientowana w równym stopniu, co on. Byłam tak wycieńczona wydarzeniami ostatnich tygodni, że nie potrafiłam zrozumieć, co się dzieje. Nie umiałam nawet sknocić prostego zdania.
W tym momencie do pokoju wszedł doktor Mitchell, który od samego początku zajmował się Louis’em. Mężczyzna nie zwracając na mnie większej uwagi od razu podszedł do łóżka i zabrał się za mierzenie chłopakowi ciśnienia i tym podobne, jednocześnie zadając mu pytania, na temat jego samopoczucia. Wydawał się nie zauważać, że coś jest mocno nie tak, po prostu odwalał swoją robotę, za którą dostaje pieniądze.
Louis był zdenerwowany bardziej niż chwilę temu. Był bardzo spięty, wciąż zaciskał dłoń w pięść na wierzchu kołdry. Jego odpowiedzi na pytania mężczyzny były bardzo krótkie i nieskładne. Nie rozumiał, co się dzieje. Dlaczego znajduje się w szpitalu i dosłownie wszystko go boli. Moje serce krwawiło na widok niepokoju w jego oczach.
- Na pewno wszystko w porządku? – doktor Mitchell zmarszczył brwi, odrywając wzrok od papierów. Chyba w końcu zauważył dziwne zachowanie chłopaka.
Zanim ten zdążył się odezwać, do pomieszczenia wrócił Harry w towarzystwie matki Louis’a. Kobieta widząc, że jej syn odzyskał przytomność, momentalnie się rozpłakała i podeszła bliżej, by móc uściskać chłopaka. Natychmiast poderwałam się z krzesła i odsunęłam się na bok, aby zrobić jej trochę miejsca. Pod powiekami poczułam szczypiące łzy, widząc jak bardzo jest szczęśliwa. A kiedy w końcu z ust Louis’a wydobyły się słowa, kilka słonych kropel spłynęło po moich policzkach.
- Co się stało? Co ja tutaj robię? – spytał drżącym głosem, patrząc z przerażeniem na nas wszystkich. – Kim wy wszyscy jesteście?
- C-co? – Jay, wierzchem dłoni ocierając łzy. – Doktorze, co się dzieje?
Z całej siły przygryzłam wargę, aż poczułam metaliczny smak krwi w ustach i mocno objęłam się ramionami, kiedy niespodziewanie zrobiło mi się potwornie zimno. Byłam świadoma spojrzenia Harry’ego, które spoczywało na mojej osobie, ale nie miałam odwagi, by choćby na niego zerknąć.
- Miałeś wypadek. – mężczyzna zwrócił się do Louis’a. – W twój samochód wjechał inny. Miałeś naprawdę sporo szczęścia. Nic nie pamiętasz?
Chłopak pokręcił głową, krzywiąc się przy tym odrobinę. Poczułam się tak, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch, naprawdę mocno. Chciałam tylko, żeby to wszystko się skończyło. Żeby ten koszmar dobiegł końca. Wzdrygnęłam się, kiedy nagle poczułam, jak Harry niepewnie chwyta moją dłoń. Zerknęłam na niego, a on uśmiechnął się do mnie słabo. Głośno przełknęłam ślinę i z całych sił ignorując irracjonalny strach, splotłam nasze palce. Bałam się i jednocześnie potrzebowałam tej odrobiny bliskości.
- Dobry Boże. – szepnęła Jay, kręcąc głową. – T-te zaniki pamięci – z trudem wymawiała te słowa. – one są chwilowe? Czy… - nie potrafiła dokończyć.
- Ciężko powiedzieć. – odparł doktor Mitchell. – Amnezja może okazać się chwilowa i wspomnienia powrócą poprzez jakieś wydarzenie, które mogło mieć już miejsce w przeszłości czy choćby nawet spotkanie z jakąś osobą. Niestety może się też okazać, że zaniki pamięci są nieodwracalne. Tak czy inaczej będą musieli państwo przypominać mu o różnych wydarzeniach, opowiadać i rozmawiać z nim jak najwięcej.- zwrócił się do całej naszej trójki.
Mama Louis’a skinęła głową, spoglądając na swojego zdezorientowanego syna, a Harry mruknął pod nosem coś niezrozumiałego. Na natomiast milczałam, nie mając pojęcia, co mogłabym w takiej sytuacji zrobić. Chciałam tylko wybudzić się z tego strasznego koszmaru.
- Wykonamy jeszcze kilka dodatkowych badań. – kontynuował lekarz. – Może dowiemy się czegoś nowego..
Przestałam go słuchać. Zrobiło mi się słabo i nie potrafiłam się skupić na słowach. Czułam, jak moje nogi się uginają i gdyby Harry nie stał przy moim boku, zapewne upadłabym na podłogę.
- Dobrze się czujesz? – Harry spytał mnie cicho.
- Niedobrze mi. – szepnęłam, zakrywając usta dłonią.
Chłopak przeprosił resztę i czym prędzej wyprowadził mnie na korytarz i poprowadził do łazienki, która na całe szczęście była bardzo blisko. Harry zignorował fakt, że była to damska łazienka i wszedł razem ze mną do środka. W ostatniej chwili upadłam na kolana przed toaletą i zaczęłam wymiotować. Harry przez cały czas był tuż przy mnie, przytrzymywał mi włosy i gładził po szyi, aby choć trochę mnie uspokoić.
Kiedy w końcu napadł mdłości minął i opłukałam usta, Harry usiadł razem ze mną, opierając się plecami o chłodną ścianę i przytulił mnie z całej siły, pozwalając mi się wypłakać. Potrzebowałam tego. Potrzeba przytulenia, pocieszenia była silniejsza niż strach przed dotykiem.
- To moja wina. – wychlipałam. – Gdyby nie ja, Louis’owi nic by się nie stało. Wszystko byłoby tak, jak powinno być.
- Przestań. – powiedział chłopak, delikatnie głaszcząc mnie po ramieniu.- Ten wypadek nie był z twojej winy, a Louis dojdzie do siebie.
- Ale on stracił pamięć! – pisnęłam odsuwając się od niego. – On nas nie pamięta. Nie wie, kim on sam jest. Co, jeśli już nie odzyska wspomnień? Co stanie się wtedy z waszą przyjaźnią? Co będzie z zespołem? Pomyślałeś, jakie mogą być konsekwencje? Jak mogę być spokojna, wiedząc, że przyczyniłam się do tego wszystkiego?
Chłopak spojrzał mi prosto w oczy i wetknął zbłąkany kosmyk moich włosów z powrotem za ucho. Po kręgosłupie przeszedł mi lodowaty dreszcz, ale się nie odsunęłam ani nic nie powiedziałam. Musiałam nauczyć się radzić sobie z tym strachem, który był we mnie.
- Powiem to ostatni raz. – uśmiechnął się do mnie z troską. – To nie jest twoja wina. A o zespół się nie martw. Damy sobie radę. Wszystko będzie w porządku. Musimy w to wierzyć, okej?
Kilkakrotnie pokiwałam głową, z trudem powstrzymując kolejny łzy. Chłopak westchnął cicho i ponownie mnie przytulił, a ja znowu się rozkleiłam, mocząc jego koszulkę. Chciałam, naprawdę bardzo chciałam mu wierzyć, ale nie potrafiłam. Dopóki Louis znowu nie będzie tym zwariowanym sobą, nic nie będzie w porządku.
* * *
Jeden wyjazd.
Jeden telefon.
Wypadek.
Trzy proste rzeczy, które w szybkim czasie wywróciły do góry nogami nie tylko mój świat, ale także życie moich przyjaciół i bliskich. Myślałam, że po kłótni z Louis’em i moim porwaniu, już nic gorszego stać się nie może, ale życie jak zwykle mnie zaskoczyło. Jak zwykle w złym znaczeniu tego słowa.
Wieść o tym, że Louis stracił pamięć w wyniku wypadku, w ekspresowym tempie obiegła cały świat, gdyż chłopcy musieli powiadomić swoich fanów o tym, iż ich najbliższa trasa zostaje odwołana i woleli powiedzieć całą prawdę niż udawać, że wszystko jest w porządku. Fani na twitterze wyrażali swój smutek i żal, a także życzyli Louis’owi wszystkiego dobrego. Za każdym razem, gdy widziałam takie wiadomości, czułam, jak mój żołądek skręca się z bólu i było mi jeszcze gorzej. W takich chwilach, słowa Harry’ego całkowicie znikały z mojej głowy.
Louis spędził w szpitalu jeszcze jeden tydzień, podczas którego mógł mniej więcej dość do siebie. W tym czasie lekarze wykonali kilka dodatkowych badań, mając nadzieję, że dowiedzą się czegoś nowego, co niestety okazało się tylko życzeniem nas wszystkich. Nadal nie wiedzieliśmy kompletnie nic.
Po upływie siedmiu dni, chłopak wciąż był bardzo osłabiony i ledwo mógł się ruszać, jednak na własne życzenie opuścił szpital, by móc wrócić w końcu do domu. Do Doncaster. Tą decyzję podjął sam, po kilku rozmowach ze swoją mamą. Nie byliśmy przekonani, czy to dobry pomysł, ale nic nie mówiliśmy. Zresztą, czemu Louis miałby słuchać ludzi, których nawet nie pamięta?
Już jeden dzień po jego wyjeździe nie potrafiłam znaleźć dla siebie miejsca, a po upływie prawie dwóch tygodni, zaczynałam tracić rozum. Pomimo tego, że przez cały czas miałam przy sobie moich przyjaciół, wcale nie było mi łatwiej. Wręcz przeciwnie. Ich obecność przypominała mi o chłopaku, co tylko sprawiało mi większy ból, który na szczęście udało mi się przed nimi zamaskować (przynajmniej tak mi się wydaje).
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju, otoczona wszystkimi książkami i zeszytami, które należały do mnie i do Abby. Miałam dosyć bezczynnego siedzenia w domu, użalania się i nic nie robienia, dlatego postanowiłam spróbować nadrobić zaległości, jakie miałam w szkole od chwili mojego porwania. W ten sposób mogłam choćby na chwilę zająć swoje myśli i ciało. Wiedziałam, że na dłuższą metę to i tak nie zadziała, bo w końcu i tak będę musiała stawić czoło swoim problemom. Unikanie ich, jest tylko krótkotrwałym rozwiązaniem.
Słysząc pukanie do drzwi, automatycznie podniosłam głowę. Po krótkiej chwili do środka wszedł Harry. Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego widok. To z nim w ostatnich dniach spędzałam najwięcej czasu. Był dla mnie ogromnym wsparciem, chociaż pewnie nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Odsunęłam wszystkie książki i zeszyty na bok, tym samym robiąc chłopakowi miejsce obok siebie. Harry usiadł na brzegu łóżka, a po chwili opadł na poduszki, kładąc sobie ręce pod głowę, patrząc w sufit, jakby był to najpiękniejszy na świecie obraz. Poczochrałam lekko jego loki, tym samym wracając jego uwagę.
- Hej. – szepnęłam wysilając się na uśmiech. – Coś się stało? – spytałam.
- Musimy jechać do Doncaster, żeby pogadać z Louis’em. – westchnął, opierając się na łokciach, by móc spojrzeć mi w twarz.
- Jak to? – zmarszczyłam czoło. – Niby, o czym?
- Menagerowie na nas naciskają. – wyznał. – Nie możemy czekać w nieskończoność, aż odzyska pamięć. Musimy wiedzieć, czy jeśli w najbliższym czasie nic się nie zmieni, Louis zostanie w zespole.
Serce załomotało mi mocniej w piersi. Miałam wrażenie, że wszystkie moje najgorsze obawy, które trzymałam w sobie, właśnie zaczęły się sprawdzać. Czułam, że to dopiero początek i że będzie tylko gorzej. W moim życiu rzadko zdarza się, żeby było dobrze to tym, jak coś się schrzani. Zazwyczaj, chrzani się jeszcze więcej rzeczy.
- Co się stanie z One Direction, jeśli Louis nie będzie chciał zostać w zespole? – udało mi się wykrztusić.
Harry uśmiechnął się smutno, kręcąc lekko głową.
- Nie wiem. – przyznał. – Wiem za to, że jeśli będą chcieli go zastąpić kimś innym, ja nie chcę brać w tym udziału.
Na jego słowa poczułam przyjemne ciepło w środku. To, co powiedział było naprawdę urocze i pokazywało, jak wiele znaczy dla niego jego przyjaciel. Świadczyło to też o tym, jak dobre ma serce. Z każdym dniem, z każdą kolejną rozmową z tym chłopakiem, coraz bardziej żałuję tego, jak źle oceniałam go na początku. Nigdy nie ocieniaj książki po okładce, lecz po tym, co znajduje się w środku.
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie. W mojej głowie pojawiła się pewna myśl. Pomysł, z którego nie potrafiłam się i raczej nie chciałam się wycofać. Miałam cichą nadzieję, że może to coś pomoże. Lekarz mówił, że jakiś przedmiot bądź wydarzenie mogą chociażby częściowo przywrócić pamięć. Próbując i tak nic nie stracimy, prawda?
- Mogę jechać z wami? – zapytałam, zanim zdążyłam jednak zmienić zdanie.
- Jasne. – odparł zaskoczony. – Ale jesteś pewna, że chcesz i że dasz sobie radę?
- Nie. – powiedziałam szczerze. – Ale chcę czegoś spróbować. Coś mu dać. Jeżeli to nic nie da, przecież i tak nic gorszego już się nie stanie.
Chłopak patrzyła mnie przez chwilę w zupełnym milczeniu, a po paru sekundach skinął głową, uśmiechając się z troską.
- W porządku. – mruknął. – Wyjeżdżamy jutro koło dziewiątej, więc bądź gotowa.
Skinęłam głową, wypuszczając powietrze z płuc. Nagle zaczęłam odczuwać jeszcze większe zdenerwowanie niż przed chwilą. Teraz pozostaje mi już tylko przygotować się i powiadomić rodzinę o moich planach.
* * *
Chociaż trasa z Londynu do Doncaster nie jest długa, czas dłużył mi się niemiłosiernie. Ze słuchawkami w uszach wciąż wierciłam się niespokojnie na tylnym fotelu samochodu chłopców, wciśnięta między Niall’a, a Zayn’a. Nie widziałam Louis’a od ponad dwóch tygodni i szczerze mówiąc, potwornie za nim tęskniłam. Bardzo chciałam go już zobaczyć.
Chłopcy również byli zdenerwowani. Ten wyjazd mógł decydować o ich przyszłości. To musi być dla nich duży stres. Ich kariera dopiero nabiera tempa i mieliby to teraz zakończyć? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Wpatrywałam się przez przednią szybę, czując coraz mocniejsze bicie serca, gdy zaczynałam rozpoznawać okolicę, w której się znajdowaliśmy. Momentalnie przypomniałam sobie dzień, w którym Louis zabrał mnie najpierw do Homes Chapel, a potem do Doncaster. To były jedne z najlepszych dni w moim życiu. To wtedy tak naprawdę staliśmy się przyjaciółmi. On poznał prawdę o mnie i mimo to nie zniknął, a ja poznałam jego historię. Już chyba zawsze będę miała miłe wspomnienia z tym miejscem, nawet jeśli prawie wpakowałam się przez to w niezłe kłopoty.
Było już południe, kiedy po około trzy godzinnej jeździe, samochód zatrzymał się w końcu przed znanym mi już budynkiem, mój żołądek zaczął skręcać się w ciasny supeł, a w moim gardle pojawiła się gula, którą z trudem udało mi się przełknąć. Teraz jest już za późno, żeby się wycofać.
Gdy stanęliśmy na chodniku przed domem Tomlinsonów, Harry podszedł do mnie i delikatnie splótł nasze dłonie, by w ten sposób spróbować dodać mi, a także samemu sobie, choć trochę odwagi. Posłałam mu zbolały uśmiech, na co on puścił mi oczko. W takich chwilach cieszę się, że jednak jest obok mnie. Rozumiem, czemu wszyscy tak bardzo go kochają.
Niall zapukał grzecznie w drewnianą powłokę, a parę sekund później w drzwiach stanęła mama Louis’a. Na nasz widok, jej twarz rozświetlił ciepły uśmiech, którym kupiła mnie w dniu, kiedy ją poznałam.
- Dzień dobry. – powiedzieliśmy jednocześnie.
- Cześć dzieciaki. – Jay odezwała się przyjaźnie. – Wejdźcie. – odsunęła się na bok, robiąc nam miejsce.
Gestem pokazała nam, abyśmy przeszli do salonu, tak więc zrobiliśmy. Zatrzymałam się na widok Louis’a leżącego na kanapie. Natychmiast puściłam dłoń Harry’ego i wcisnęłam ręce głęboko w kieszenie puchatej bluzy, którą miałam na sobie. Nie wiem, czemu było dla mnie takie ważne, aby tego nie zobaczył. Z pamięcią czy bez, nadal ma dziewczynę, a ja nadal jestem tą drugą.
Chłopak niezdarnie, z wyraźnym wysiłkiem podniósł się do pozycji siedzącej i zmierzył nas podejrzliwym, odrobinę zaskoczonym spojrzeniem. Zdecydowanie nie spodziewał się naszych odwiedzin, a przynajmniej nie w tak szybkim czasie. Kiedy nasze oczy się spotkały, momentalnie spuściłam wzrok, pozwalając włosom opaść mi na twarz i w ten sposób ukryć rumieniec.
- Masz gości. – Jay zwróciła się do syna.
Wszyscy wymruczeli jakieś słowa na przywitanie, ewidentnie skrępowani. To było naprawdę dziwne. Byliśmy paczką przyjaciół, a teraz czułam się, jakbym stała wśród zupełnie obcych ludzi. Cholernie nieprzyjemne uczucie.
- Zrobię wam coś do jedzenia i picia. Na pewno jesteście głodni po podróży. – kobieta próbowała jakoś rozładować napięcie panujące pomiędzy nami.
Dziękujemy. – odpowiedział jej Harry.
Kiedy wyszła do kuchni, usadowiliśmy na wolnych miejscach na fotelach i kanapie. Całe szczęście ja wylądowałam na fotelu, niestety dokładnie naprzeciwko Louis’a. Chłopak zdezorientowany spoglądał na każde z nas po kolei, oczekując jakichś wyjaśnień
- Wiemy, że masz teraz odpoczywać, przemyśleć wszystko i tak dalej, ale musimy porozmawiać. – zaczął Harry.
- Chodzi o zespół. – wtrącił Liam.
Chłopak w milczeniu skinął głową na znak, że rozumie. Patrzyłam na niego zza zasłony włosów, co nie uszło jego uwadze, bo posłał mi nieśmiały uśmiech.
- Musimy wiedzieć, jaka jest twoja decyzja. – westchnął Harry. – Znaczy… trasa jak na razie została wstrzymana, ale nie możemy tego tak zostawić...
- Chcecie wiedzieć, czy zostanę w zespole? – spytał. Jego głos był mocno zachrypnięty.
Wszyscy potwierdzili lekkim skinieniem.
- Nie chcemy, żeby zespół się rozpadł, a bez ciebie nie ma One Direction. – powiedział Niall. – Jeśli zrezygnujesz, żeby uratować zespół, będą chcieli zastąpić się kimś innym, co będzie jeszcze gorsze niż rozbicie. Liczymy na ciebie i nasi fani także.
Przez moment czułam się, jakbym była w nieodpowiednim miejscu. To były ich sprawy i zdecydowanie byłam tu niepotrzebna. Co ja sobie myślałam przyjeżdżając tutaj? Że moja miłość do Louis’a i dobre chęci wystarczą, by odzyskał pamięć?
Idiotka.
Nagle do salonu weszła Jay, niosąc tacę z kolorowym napojem, kilkoma szklankami i przekąskami. Kiedy odstawiła to na stolik, podziękowaliśmy jej cicho, na co ona odpowiedziała uśmiechem i szybko opuściła pokój, pozwalając nam kontynuować rozmowę.
- Nie potrafię teraz dać wam odpowiedzi. – powiedział cicho Louis. – Chcę wam pomóc, naprawdę, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby przynajmniej poukładać sobie w głowie to wszystko.
- Tylko, że czas, to jest to, czego akurat nie mamy. – mruknął Zayn.
Chłopcy wyglądali na totalnie pokonanych, zupełnie stracili nadzieję. Ten widok łamał mi serce. Nawet się nie zorientowałam, kiedy otworzyłam usta i z mojego gardła wydobyło się jedno słowo.
- Spróbuj.
Spojrzenia całej piątki skupiły się na mojej osobie, przez co moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej różowe, a serce zaczęło mi łomotać w piersi jak szalone. Harry uśmiechnął się do mnie czule i znowu spojrzał na swojego przyjaciela.
- Spróbujmy wszyscy razem. – zwrócił się do Louis’a. – Siedzimy w tym razem. Lepiej przegrać próbując, niż poddać się na starcie.
Chłopak przygryzł lekko wargę i spuścił wzrok, jednocześnie pocierając dłonią kark. Wyraźnie był przytłoczony tym wszystkim.
- Nie wiem. – szepnął.
- Zgódź się. – poprosiłam równie cicho. – Pamiętasz, co mówił doktor Mitchell? Przeżycie raz jeszcze czegoś, co wydarzyło się w przeszłości, może pomóc ci odzyskać pamięć. A nawet, jeśli to nic nie da, może na nowo to pokochasz i znowu będziesz chciał to robić. Próbując nic nie tracisz.
Sama byłam zaskoczona, że udało mi się wypowiedzieć tyle słów naraz, nie jąkając się przy tym ani nie zacinając w połowie zdania. Może chodziło o to, że naprawdę chciałam pomóc?
- A jeśli coś schrzanię? – spojrzał na resztę. W jego oczach wciąż było widać wahanie. – Ja.. ja nic nie wiem. Nie pamiętam siebie, was i tego wszystkiego. – wykonał niejasny gest. – Boję się, że sobie nie poradzę z tym chaosem i wszystkich zawiodę.
- Jesteśmy przyjaciółmi. – powiedział Liam uśmiechając się lekko. – Jesteśmy tu po to, żeby cię wspierać. Jeżeli coś schrzanimy, zrobimy to razem. – wzruszył ramionami.
Wszyscy skinęli głowami na znak, że twierdzą tak samo. Louis zmarszczył czoło i oparł się plecami o kanapę, myśląc nad tym, co mu powiedzieliśmy. Przetarł twarz dłońmi, a po chwili jego usta wygięły się w niepewnym uśmiechu, który rozgrzał moje zbolałe serce.
- W porządku. – powiedział w końcu.
Chłopcy natychmiast odetchnęli z ulgą, śmiejąc się przy tym radośnie. Przyjemnie było widzieć uśmiechy na ich twarzach. Mnie samej ogromny kamień spadł z serca.
- Obawiam się jednak, że będziecie musieli nauczyć mnie wszystkiego od nowa. – dodał chłopak.
- Całe szczęście, że to jest nasz najmniejszy problem. – zaśmiał się Harry, szczerząc się jak idiota.
Nie wiem, skąd się to bierze, ale znowu poczułam się, jakbym była w nieodpowiednim miejscu. Jednak, kiedy mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem niebieskich oczu Louis’a zrozumiałam, ze wcale tak nie jest. To właśnie było miejsce, gdzie być powinnam. Przy Louis’ie. Nawet jeśli nigdy nie będziemy razem.
* * *
Później, tego samego dnia, cała nasza grupka, wraz z siostrami Louis’a, wybrała się na krótki spacer po okolicy. W tym czasie chłopcy głównie rozmawiali o przyszłych próbach zespołu i tym podobnych sprawach, o których w większości nie miałam nawet pojęcia, co tak naprawdę znaczą.
Natomiast ja w tym czasie dużo rozmawiałam z Lottie i Fizzy, jednocześnie wciąż mając na oku młodsze dziewczynki. Siostry Louis’a zadawały mi mnóstwo pytań na temat mojego samopoczucia, zwarzywszy na wydarzenia mające miejsce w ostatnim czasie. To było bardzo miłe z ich strony, że tak się tym przejmowały, bo przecież nie znałyśmy się zbyt dobrze.
- Super, że przyjechaliście. – powiedziała Fizzy chyba już po raz setny. – Fajnie, że chcecie mu pomóc. Nie wyobrażam sobie, żeby było tak cały czas. No wiesz, że mój własny brat mnie nie pamięta.
- Rozumiem, co czujesz. – uśmiechnęłam się do niej. – Mam podobnie. – dodałam z lekkim wahaniem.
- Wiemy, że ostatnio między wami nie układało się zbyt dobrze – wtrąciła Lottie, na co zamrugałam zaskoczona - dlatego tym bardziej doceniamy fakt, że tu jesteś
Spuściłam wzrok, nie wiedząc na mam na to odpowiedzieć. Przecież nie powiem im, że robię to, bo kocham go najbardziej na świecie i że dla niego mogłabym zrobić nawet więcej.
- Czego się nie robi dla przyjaciół. – powiedziałam tylko.
Jakiś czas później, wszyscy wylądowaliśmy w parku, do którego kiedyś zabrał mnie Louis. Wyglądał trochę inaczej niż wtedy, gdy byłam tu ostatnio, ale nadal doskonale rozpoznawałam to miejsce. Rozsiedliśmy się na dwóch stojących naprzeciwko siebie ławkach, ciesząc się ostatnimi promieniami, ciepłymi promieniami słońca.
- Czyli kiedy ściągną ci gips z nogi, wrócisz do Londynu i zabieramy się do roboty. – odezwał się Harry, wciągając mnie na swoje kolana. Zamarłam, jednak udało mi się przełknąć strach.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze tak, jak mówicie. – Louis uśmiechnął się nieśmiało. – Chcę, żeby to wypaliło. Chcę spróbować. – powiedział spoglądając na mnie niepewnie.
Uśmiechnęłam się, niespodziewanie czując stado motyli w moim brzuchu. Wiem, że nie powinnam tego czuć, powinnam wyłączyć uczucia, ale czy w ogóle można zapanować nad czymś takim? To się dzieje samo.
- Wy jesteście razem? – spytała Charlotte wskazując na mnie i Harry’ego.
Omal nie zakrztusiłam się własną śliną, co wszystkich rozbawiło, a najbardziej samego Harry’ego, który nie mógł przestać się śmiać z mojej reakcji. Dobrze chociaż, że wszyscy już mają lepsze humory.
- Tylko się przyjaźnimy. – wyjaśniłam, kiedy w końcu odzyskałam głos. – Nie wyobrażam sobie, że mogłabym z nim być.
- Hej, dzięki. – burknął Harry z krzywym uśmiechem.
- Uroczo razem wyglądacie. – wtrąciła Félicité.
Zaśmiałam się cicho, czując jak moje policzki po raz kolejny już dzisiaj, nabierają rumieńców. A poczułam się jeszcze dziwniej, kiedy kątem oka dostrzegłam, jak Louis mierzy nas dziwnym spojrzeniem. Zupełnie tak, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Zadrżałam, jednak mój strach szybko zniknął, kiedy na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
Przez około godzinę siedzieliśmy tak, po prostu rozmawiając i żartując. Miło było móc trochę wyluzować, wyłączyć myślenie zanim znowu będziemy musieli wziąć się do roboty. I wszystko było dobrze aż do chwili, gdy gdzieś koło godziny siedemnastej wróciliśmy do domu Tomlinsonów. Wiedziałam, że nasza sielanka dobiegła końca w momencie, kiedy zobaczyliśmy stojący przed domem jeszcze jeden samochód. Nie potrzebowałam żadnych wskazówek, żeby wiedzieć, do kogo on należy. Spojrzenie Harry’ego dodatkowo utwierdziło mnie w tym, że mam rację.
Gdy tylko chłopcy pomogli Louis’owi wejść do środka, z salonu wyszła Jay, uśmiechając się do nas niepewnie. Chłopak widząc jej wyraz twarzy od razu zapytał, o co chodzi.
- Masz gościa. – powiedziała.
W tej chwili z salonu wyszła Eleanor. Na jej widok zaparło mi dech w piersi Była jeszcze ładniejsza niż wtedy, gdy widziałam ją po raz ostatni. Jak zwykle miała nienaganną fryzurę, drogie ciuchy oraz drogie perfumy, które można wyczuć z kilometra. I oczywiście ten wyraz twarzy, którego nienawidziłam najbardziej na świecie. Jakby uważała się za kogoś lepszego.
- Kochanie! – pisnęła i rzuciła się na zaskoczonego chłopaka.Gdyby nie szybka interwencja Harry’ego i Liama, zapewne wylądowaliby na podłodze.
Louis spojrzał na nas zszokowany, oczekując jakichś wyjaśnień. Zapewne każdy na jego miejscu byłby zdziwiony.
- To Eleanor. – wyjaśnił Niall.
- Twoja dziewczyna. – dodał Harry, z lekko wyczuwalnym jadem w głosie.
Louis zamrugał zaskoczony, a potem spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się niepewnie. Poczułam, jak mój żołądek skręca się z bólu.
- Och, faktycznie. – zaśmiała się dziewczyna. – Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że nic nie pamiętasz.
- Gdzie byłaś przez ten cały czas? – spytałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Bardzo chciałam wrócić, ale nie mogłam. Miałam dużo spraw na głowie. – powiedziała mierząc mnie zimnym spojrzeniem. Nie podobało jej się to, że tu jestem. – Nie mogłam wyrwać się z pracy. Muszę mieć, z czego żyć.
Och no tak, bo pieniądze Louis’a ci już nie wystarczają suko.
- Bardzo się cieszymy, że tu jesteś kochanie. – Jay próbowała załagodzić sytuację.
Harry najwyraźniej musiał zauważyć, że jestem już na skraju. Spojrzał na zegarek i podrapał się po głowie, krzywiąc się odrobinę.
- Chyba będziemy musieli się już zbierać. – powiedział z żalem w głosie.
- Nie, zostańcie jeszcze. – poprosił Louis, pozwalając Eleanor przytulić się do siebie.
- Chcielibyśmy, ale musimy jutro rano pogadać z menagerami. – wtrącił się Niall, szybko załapując, o co chodzi. – Sam rozumiesz.
Louis skinął głową, uśmiechając się smutno. Naprawdę chciałam wierzyć, że chce, abyśmy jeszcze zostali.
- Nie przemęczaj więcej nogi, to niebawem zobaczymy się w Londynie. – dodał Zayn.
Chłopcy uściskali go na pożegnanie, życząc mu przy okazji powrotu do zdrowia. Kiedy przyszła moja kolej, by się pożegnać, powiedziałam tylko ciche „ na razie”, będąc całkowicie świadomą morderczego spojrzenia Eleanor. Chłopak odpowiedział mi tym samym, uśmiechając się do mnie ciepło.
Jay odprowadziła nas zewnątrz i gdy staliśmy pod samochodem, uściskała nas wszystkich, dziękując nam za to, że przyjechaliśmy. Jej oczy lśniły od łez, co sprawiło, że również chciało mi się płakać.
- To nic takiego. – powiedział Harry z uśmiechem. – Również chcemy, żeby wszystko wróciło do normy i dokonamy wszelkich starań, żeby tak było.
Chłopaki zaczęli pakować się do samochodu, jednak zanim sama zrobiłam to samo, wyciągnęłam ze swojej torby dużą brązową kopertę i podałam ją Jay. Spojrzała na mnie pytająco.
- Mogłaby pani dać to Louis’owi?
- Co to takiego? – spytała zaciekawiona.
- Zdjęcia. – odparłam nieśmiało. – Robiliśmy je kiedyś i pomyślałam, że.. – wzruszyłam ramionami.
- Jesteś dobrą dziewczyną. – powiedziała i przytuliła mnie raz jeszcze, całując w czubek głowy. – Jedźcie ostrożnie.
Kiedy byliśmy w drodze powrotnej, z ogromnym trudem powstrzymywałam się od płaczu. Wszystko to, co udało mi się dzisiaj odbudować, legło niczym domek z kart. Chociaż to nie była żadna wojna, czułam, że wraz z pojawieniem się Eleanor, po prostu przegrałam. Teraz nie ma mowy o próbie odbudowania relacji z Louis’em. Nie ma nawet mowy o walce. Ona już wygrała. A ja nadal będę tą drugą. Znowu. W sumie powinnam się już do tego przyzwyczaić, ale do bólu i samotności, chyba nigdy nie można się przyzwyczaić.
* * *
Louis POV
- Nie idziesz jeszcze spać?
Oderwałem wzrok od ekranu laptopa i spojrzałem na moją mamę, która weszła właśnie do salonu. Ubrana była w piżamę, a w jednej ręce trzymała kubek z jakimś parującym napojem, natomiast w drugiej jakąś kopertę.
- Nie mam ochoty. – przyznałem cicho.
Od chwili, gdy moi przyjaciele pojechali z powrotem do Londynu, a moja dziewczyna Eleanor poszła się przespać, oglądałem w Internecie różne filmiki i zdjęcia, ze samym sobą. Po wizycie chłopaków i tej dziewczyny Emilie, miałem niemały mętlik w głowie i próbowałem na własną rękę, przypomnieć sobie cokolwiek. Niestety efekt był dość kiepski. Od tego wszystkiego bolała mnie tylko głowa.
- Co ja widzę. – zaśmiała się, gdy usiadła obok mnie. – Cieszę się, że chcesz wrócić do zespołu.
- Zależy im na tym, a ja w środku czuję, że chcę im pomóc. – powiedziałem.
Jay uśmiechnęła się do mnie ciepło i poczochrała moje włosy, co było naprawdę fajne, chociaż wciąż czułem, jakby była dla mnie kimś obcym.
- Mam coś dla ciebie. – powiedziała nagle, podając mi kopertę, którą trzymała. Była znacznie grubsza niż mi się wydawało.
- Co to? – spytałem odkładając laptop na stolik.
- Emilie kazała ci to przekazać. – wyjaśniła kobieta.
Na dźwięk imienia tej dziewczyny, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Ona wydawała się być taka krucha i delikatna. Sprawiała, że człowiek od razu chciał się o nią troszczyć, nie pozwolić, by ktoś ją skrzywdził.
- Nie siedź za długo. – poprosiła, a następnie pocałowała w czoło, życząc mi dobrej nocy.
Odpowiedziałem jej tym samym, a kiedy wyszła z pomieszczenia, delikatnie zabrałem się za otwieranie koperty. Byłem naprawdę ciekawy, co znajduje się w środku. Czułem się trochę jak dziecko podczas gwiazdki.
Ostrożnie wyciągnąłem ze środka plik błyszczących kartek, po chwili orientując się, że są to zdjęcia. Przełknąłem ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od kolorowych obrazów, na których byłem wraz z przyjaciółmi. Zdęcia wykonane były podczas naszych prób i nie tylko. Na każdym zdjęciu śmialiśmy się i skakaliśmy, jakby jutro nie miało dla nas znaczenia.
Ale tylko jedno zdjęcie szczególnie przykuło moją uwagę. Byłem na nim ja, wraz z tą dziewczyną Emilie. Fotografia była niewyraźna, zapewne wykonana telefonem, ale miała w sobie coś, co sprawiło, że mi się podobała. Nie umiem tego wyjaśnić. Szczerzyliśmy zęby do kamery, a nasze głowy były tuż obok siebie. Zdjęcie przypominało trochę te, które widziałem w Internecie. Takie same fani robili sobie ze mną.
Przypomniałem sobie słowa dziewczyny chwilę po tym, jak odzyskałem przytomność w szpitalu. „Jestem Emilie, a ty masz na imię Louis. My.. przyjaźnimy się.” Patrząc na tą fotografię, nie miałem wątpliwości, że tak jest.
Kiedy chwyciłem kopertę, żeby schować zdjęcia, coś wypadło z jej wnętrza na podłogę. Odłożyłem wszystko na bok i schyliłem się, żeby podnieść srebrny wisiorek. Oczarowany wpatrywałem się w malutką zawieszkę w kształcie gwiazdki. Nie wiem czemu, ale nagle poczułem dziwną pustkę w środku, jakby czegoś mi brakowało. Pytanie tylko, czego? To był już kolejny element układanki, którego mi brakowało w tym całym chaosie. Ten mały łańcuszek sprawił, że miałem jeszcze więcej pytań niż parę minut wcześniej.
___________________________________________
Znowu musieliście długo czekać na rozdział, za co strasznie was przepraszam. Znowu.
Zapewne będzie to już moja rutyna. Choćbym nie wiem, jak bardzo się starała, nie potrafię podkręcić mojego tempa pisania.
Rozdział nie należy do moich ulubionych. Poza tym, w mojej głowie wszystko wyglądało zupełnie inaczej, ale jak zwykle wyszło coś innego.
Z innej beczki... zamierzam zacząć pisać następnego bloga. Tym razem nie o One Direction, chociaż dwie osoby i tak się pojawią. Na blogu opublikowałam już prolog i byłoby mi bardzo miło, gdybyście powiedzieć, co o nim sądzicie. Wasze zdanie jest dla mnie naprawdę ważne. Bez was nie miałabym nawet po co tego robić.
Tak więc serdecznie zapraszam was na FF "Arabella" z Ash'em z 5SOS w roli głównej http://arabella-fanfic.blogspot.com/, mam nadzieję, że się wam spodoba i zechcecie czekać na pierwszy rozdział.
Ode mnie tyle na dzisiaj.
Pozdrawiam xx
jcbjcxcjdjichJXbcudb to jest genialne mam nadzieje że louis zacznie odzyskiwać pamięć do następnego xx
OdpowiedzUsuńNie wiem nawet dlaczego i jak możesz tak bardzo narzekać na swoją twórczość. Dziewczyno! To co piszesz jest niesamowite, genialne, tak świetne, że nie potrafię znaleźć słów by to określić. Czytając kolejne i kolejne rozdziały coraz bardziej zagłębiam się w tę lekturę i coraz bardziej nie mogę doczekać się dalszych wydarzeń. Zdecydowanie powinnaś bardziej wierzyć w siebie i we własne możliwości. Jesteś wspaniała, że pozwalasz nam czytać SWOJE opowiadanie i żadne z nas (twoich czytelników) nie ma za złe i tym bardziej nawet nie ma prawa mieć to jak często wstawiasz kolejne rozdziały, bo tak jak Ty również mamy szkołę i naukę i własne życie. Potrafimy Cię zrozumieć, przecież nie są to 3 miesiące, 4 czy pół roku.
OdpowiedzUsuńI uważam, że powinnam Cię przeprosić, ponieważ pomimo tego iż Twojego blog czytam od dość dawna jest to mój być może 5 komentarz, więc przepraszam i życzę weny, bo już nie mogę usiedzieć w miejscu w niewiedzy co będzie się działo dalej! x
Genialne! Mam nadzieję, że Louis za niedługo przypomni sobie wszystko :) Czekam na kolejny i życzę weny!
OdpowiedzUsuńJest juz 00:00 i moj mozg juz nie kontaktuje zbyt dobrze. Tak wiec napisze tylko tyle ze strasznie mi sie podoba to.co tworzysz. Pozdrawiam ! :*
OdpowiedzUsuń@luvmyniallers
Świetne, świetne, świetne :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Louis zakocha się w Emily ♥
Fajnie by było :*
Czekam na nn i życzę weny :3
Rozdział jest niesamowity, chociaż, szczerze mówiąc, nie lubię, gdy bohaterowie tracą pamięć. Ale to tylko taki mój kaprys ;) Mam nadzieję, że Louis przypomni sobie o zespole, o tym wszystkim, czego doświadczył, no i oczywiście o Emilie!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Zapraszam również do siebie na www.never--let-you-go.blogspot.com
*_* TO. JEST. ŚWIETNE!!! *_*
OdpowiedzUsuń