Twoi rodzice mieli wypadek.
Oni nie żyją Emilie.
Oni nie żyją.
Nie żyją.
O mój Boże.
Z moich oczu popłynęło więcej łez, niż paręnaście sekund temu, a z gardła wydobył się bezradny szloch. Nienawidziłam moich rodziców za to, co mi zrobili i jak mnie traktowali. Powinno mi być obojętne to, co się stało, ale tak nie było. W tej chwili zapomniałam o wszystkim. Fakt faktem, byli beznadziejni, ale to nadal moi rodzice. Jak teraz będzie to wszystko wyglądać? Co ze mną? Co z domem w Homes Chapel? Co z ich majątkiem? Co z Allie? Czy ona…
- Allie! – pisnęłam, odsuwając się od Marii.
Kobieta zmarszczyła lekko czoło nie rozumiejąc, o co mi chodzi, jednak po krótkiej chwili na jej twarzy pojawił się uspokajający uśmiech. Dzięki Bogu szybko zrozumiała, do czego piję. Nie wiem, czy umiałabym teraz skleić logiczne zdanie.
- Spokojnie Emilie, Allie żyje i nic jej nie jest. – powiedziała cicho, chwytając moją twarz w dłonie i kciukami wycierając łzy, które nieustannie spływały po moich policzkach.
- Ale co będzie… co teraz z nią będzie? – wykrztusiłam. – Rodzina zastępcza? Trafi do rodziny zastępczej albo do domu dziecka? Nie może! Nie mogą jej tego zrobić! To moja siostra! Ona musi być teraz przy mnie! Ona nie zrozumie, co się dzieje!
- Kochanie uspokój się. – szepnęła do mnie.
Uspokój się? Czy ona aby na pewno dobrze się czuje? Jak mam się uspokoić do cholery jasnej, skoro najpierw odrzuciłam chłopaka, którego kocham i który prawdopodobnie kocha mnie, bo… bo jestem totalną kretynką, a chwilę później dowiaduję się, że moi rodzice zginęli w wypadku, a moja młodsza siostra zapewne trafi do jakiejś placówki opiekuńczej. Jak niby mam się uspokoić w takiej sytuacji!?
- Rozumiem, że się denerwujesz, bo właśnie dowiedziałaś się o śmierci rodziców i martwisz się o swoją siostrę, ale musisz się uspokoić, bo właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać. – powiedziała opanowanym głosem.
Odetchnęłam głęboko kilka razy i otarłam twarz rękawem. Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło i raz jeszcze mnie przytuliła. Widziałam, że Maria też z trudem panuje nad swoimi emocjami, ale nie skomentowałam tego.
Przeszłyśmy do salonu, gdzie z kolei usiadłyśmy na kanapie. Ściągnęłam z siebie kurtkę i rzuciłam ją na bok, a następnie owinęłam się ciasno puchatym kocem, czekając na to, co ma mi do powiedzenia Maria.
- Po rozmowie z adwokatem, również zaczęłam zastanawiać się nad tym, co będzie z twoją siostrą. – zaczęła, spoglądając mi w oczy. – Domyśliłam się, że nie będziesz chciała, by Allie trafiła do domu dziecka czy do jakiejś innej rodziny i Bóg mi świadkiem, że ja też tego nie chcę. – uścisnęła moją dłoń, która była niesamowicie zimna. – Miałam trochę czasu na przemyślenia i postanowiłam, że zrobię wszystko, aby Allie trafiła pod naszą opiekę, żebyście mogły być razem.
Patrzyłam na Marię, czując, że po moich policzkach spływają świeże łzy, lecz tym razem były to łzy szczęścia, a nie smutku. Ta kobieta jest istnym aniołem, który niestety gdzieś zgubił swoje skrzydła. Na chwilę zapomniałam o tym, że właśnie nieodwracalnie straciłam rodziców i skupiłam się bardziej na wciąż żyjącej siostrze.
- Naprawdę to zrobisz? – spytałam zaskoczona.
- Oczywiście skarbie.- uśmiechnęła się do mnie z troską w oczach. – Nie pozwolę, żeby ta mała trafiła do jakichś obcych ludzi. Teraz potrzebujecie siebie nawzajem.
Zrzuciłam z siebie koc i uściskałam kobietę z całej siły, na jaką było mnie teraz stać. Nie wiem, czy zasłużyłam sobie na taką osobę w swoim życiu, ale jestem ogromnie wdzięczna za to, że ktoś postawił ją na mojej drodze.
* * *
Pogrzeb moich rodziców odbył się jakiś tydzień później. Nie pojawiłam się na nim. Nie potrafiłam. Ta informacja wciąż do mnie nie docierała i myśl, że miałabym zobaczyć ich trumny mnie przerażała. Zamiast tego, poprosiłam Marię, by kupiła wiązankę i postawiła ją na ich grobie w moim imieniu. Może za jakiś czas będę w stanie tam pojechać osobiście, ale nie teraz.
Przez ten tydzień, wraz z Marią i Peter’em skupiłam się na zrobieniu wszystkiego, by Allie mogła trafić do nas, pod opiekę moich opiekunów. Nie ukrywam, że naprawdę bardzo bym tego chciała. Byłabym najszczęśliwszą osobą na świecie, gdybym miała moją siostrzyczkę obok siebie, dokładnie tak jak dawniej, zanim wszystko się skomplikowało. Na całe szczęście sąd nie miał żadnych przeciwwskazań, co do całego pomysłu i jedyne, co musieli zrobić Parkerowie, to wypełnić wszystkie formalności i odczekać jakiś odstęp czasu.
W tym czasie nie miałam również żadnego kontaktu z chłopakami. A właściwie, to oni próbowali się ze mną skontaktować, jednak ja nie chciałam z nimi rozmawiać. Byłam na nich zła za to, że nic mi nie powiedzieli i potrzebowałam czasu, żeby sobie to wszystko przetrawić. Oprócz tego w Internecie huczało od zdjęć moich i Louis’a z tamtego dnia w parku. Fanki oszalały. Jedne nam kibicowały i chciały, abyśmy się dogadali, a inne z kolei groziły mi śmiercią, czym tym razem ani trochę się nie przejmowałam. Miałam zbyt wiele na głowie, aby martwić się jeszcze nimi.
Wiedziałam, że jestem trochę niesprawiedliwa wobec chłopaków, bo próbowali postąpić słusznie, (co oczywiście im nie wyszło, ale to tylko szczegół), ale ich zachowanie naprawdę mnie zabolało. Nie wierzę, że próbowali ukryć przede mną fakt, że Louis odzyskał pamięć.
No i pozostała kwestia samego Louis’a. Byłam potwornie rozdarta. Z jednej strony chciałam pobiec do niego i błagać o wybaczenie mojego dziecinnego zachowania, ale z drugiej strony czułam, że to, co robię, jest dobre. Tak będzie lepiej. Mimo, że bardzo mocno go kocham i on mnie zapewne też, jeśli wierzyć w to, co mówił, ale zbyt wiele rzeczy jest nie jasnych. Za dużo rzeczy się wydarzyło. Sama miłość nie wystarczy, żeby wszystko naprawić.
Wiem, że wiele osób by się ze mną nie zgodziło i pewnie mają sporo racji. Ale to moje życie i będę postępować tak, jak czuję, że powinnam. Jestem człowiekiem i popełniam błędy. Może to jest kolejny z nich, ale nie przekonam się o tym, jeśli tego nie zrobię.
* * *
Minął prawie miesiąc, zanim w końcu wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i nareszcie Allie mogła zamieszkać razem z nami ( w tym czasie zdążyłam skończyć siedemnaście lat i nieco zmądrzeć). Ten dzień, był najszczęśliwszym dniem w moim życiu. Allie jest dla mnie wszystkim, jest moim malutkim promyczkiem, który rozjaśnia wszystko dookoła. Świadomość, że teraz, pomimo tych tragicznych okoliczności, będziemy mogły być znowu razem, sprawia, że moje serce puchnie ze szczęścia.
Chwila, kiedy znowu ją zobaczyłam, całą i zdrową, na zawsze wyryje się w mojej pamięci. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo płakałam ze szczęścia. To uczucie wewnątrz mnie, kiedy się do mnie przytuliła i dała mi całusa. I to jak bawiła się moimi włosami, jednocześnie słuchając, jak mówię jej jak bardzo ją kocham. Tego nie da się opisać słowami. To trzeba poczuć, żeby zrozumieć. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że chwilami trudno było mi łapać oddech i bałam się, że stracę przytomność, przez co zostanę rozdzielona z moją siostrzyczką.
Allie chyba nie rozumiała, co się tak właściwie stało z naszymi rodzicami i dlaczego już nie będzie z nimi mieszkać. Ona nigdy nie mówiła zbyt wiele i teraz też tak było, więc nie wiedzieliśmy dokładnie, co ona wie. W każdym bądź razie, zachowywała się tak jak ją pamiętałam. Była radosna, ciągle się uśmiechała i przytulała się do wszystkich. Fakt ten naprawdę mnie cieszył.
Było dość ciepłe jak na Londyn, wiosenne popołudnie i wraz z Allie wybrałam się do parku niedaleko naszego domu. Dokładnie tego samego parku, gdzie ostatni raz widziałam się z Louis’em. Brakowało mi jego i reszty chłopaków. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jest inaczej. Tęskniłam za naszymi spotkaniami i wygłupami. Byli radosną częścią mojego życia. I mimo, że wciąż byłam na nich zła i nie zmieniłam swojego zdania, naprawdę chciałabym móc się z nimi spotkać tak jak dawniej. Ale to było nie możliwe. Schrzaniłam. Znowu.
- Są śliczne. – zwróciłam się do Allie, która przytupała do mnie, trzymając w swoich malutkich rączkach bukiecik kwiatów. Dziewczynka uśmiechnęła się i wcisnęła mi je do rąk. – Nazbieraj ich jeszcze trochę, to zrobimy prezent dla Marii. Potem pójdziemy na plac zabaw. – powiedziałam i pocałowałam ją w czubek głowy.
Allie uśmiechnęła się i dała mi całusa w policzek i szybko poszła szukać kolejnych kwiatuszków. Nie mogłam powstrzymać chichotu, kiedy ją obserwowałam. Była taka radosna, że aż miło było popatrzeć.
Od niechcenia spojrzałam w bok, a uśmiech zamarł mi na ustach, kiedy zobaczyłam Louis’a, który szedł dokładnie w naszą stronę, rozmawiając przez komórkę. Łudziłam się, że jest zbyt skupiony na rozmowie i mnie nie zobaczy, jednak właśnie w tej samej chwili jego spojrzenie wylądowało na mojej osobie, przez co zatrzymał się gwałtownie. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę, nie wiedząc, jak się zachować. Czułam się dokładnie tak jak tego dnia, gdy dowiedziałam się, że odzyskał pamięć. Chłopak zamrugał zaskoczony i powiedział coś do telefonu, a następnie zakończył rozmowę i schował urządzenie do kieszeni spodni.
- Cześć. – powiedział, podchodząc do mnie niepewnie.
- Hej. – wymamrotałam..
Skinął na wolne miejsce na ławce, tuż obok mnie, a kiedy wzruszyłam ramionami, usadowił się na nim. Moje serce natychmiast zaczęło bić szybciej, kiedy do moich nozdrzy dotarł jego znajomy zapach.
- Dawno cię nie widziałem. – mruknął. Czułam na sobie jego spojrzenie. – Słyszałem o twoich rodzicach. Przykro mi.
- Mnie też. – szepnęłam.
- Jak sobie radzisz? – spytał.
Już dawno nie odbywaliśmy tak normalnej rozmowy. Brakowało mi tego.
- Jest w porządku. – powiedziałam, zerkając na niego. – Nie odczuwam ich braku, bo tak właściwie już od dawna nie było ich przy mnie. Poza tym, teraz jest ze mną Allie, więc czuję się lepiej dzięki temu. Można powiedzieć, że jestem szczęśliwa.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. – odparł patrząc mi prosto w oczy. Zapatrzyłam się w jego tęczówki, miały tak niesamowicie niebieski odcień. – Tęskniłem za tobą. – powiedział nagle.
Zamrugałam zaskoczona i odwróciłam od niego wzrok, czując, że moje policzki robią się czerwone. Musiałam odwrócić swoją uwagę od jego słów, dlatego skupiłam się na siostrze, która kawałek od nas skubała kwiatki.
- Powiedz coś. – poprosił drżącym głosem.
- Myślałam, że macie teraz trasę. – powiedziałam, że ściśniętym gardłem.
- Mamy kilka dni wolnych. – mruknął niecierpliwie. – Emilie błagam cię spójrz na mnie. – złapał mnie za rękę. Automatycznie przeniosłam wzrok na niego, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. – Brakuje mi ciebie, rozumiesz? Wszyscy za tobą tęsknimy. Wiem, że ty również tęsknisz za nami. Nie chcę tak żyć. – szepnął. – Wiem, że schrzaniłem wiele rzeczy i ty też nie zrobiłaś wszystkiego tak jak powinnaś, ale to nie ma już znaczenia. Możemy zacząć od nowa. Wiem, że ty też tego chcesz, ale się boisz i nigdy się do tego nie przyznasz. – mówił gorączkowo.
Miał rację. Chciałam zacząć od nowa. Chciałam móc znowu spotykać się z nimi wszystkimi jak dawniej i chciałam być z Louis’em. Uczucie, którym darzyłam tego zwariowanego chłopaka, któregoś dnia zacznie niszczyć mnie od środka. No bo, jak długo można tak żyć?
- Muszę już iść. Obiecałam Allie, że pójdziemy na plac zabaw. – wykrztusiłam.
Wyrwałam dłoń z uścisku chłopaka i zerwałam się na równe nogi. Chciałam iść do siostry, która nadal zajęta była roślinkami, jednak Louis nie miał zamiaru pozwolić mi tak po prostu odejść. Złapał mnie za ramię i delikatnie zmusił mnie, aby się do niego odwróciła.
- Kocham cię Emilie. - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Moje kolana zadrżały. – Kocham cię, jak jeszcze nic innego na świecie. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy i dzięki tobie zawsze się uśmiechałem, choćby sytuacja była naprawdę do dupy. Dajesz mi siłę, by być jeszcze lepszym niż jestem. Dla ciebie chcę być dobry. Chcę być z tobą na dobre i na złe. Chcę wywoływać uśmiech na twojej twarzy, robiąc z siebie jeszcze większego debila. Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Chcę się z tobą kłócić o błahostki, żeby potem móc się godzić. Chcę móc przytulać cię i całować, gdy będę miał na to ochotę. Chcę przelatywać setki kilometrów, tylko po to by móc to zrobić. Kocham cię Emilie. Wiem, że zbyt późno zdałem sobie z tego sprawę i zbyt późno o tym mówię, ale wiem.. wiem i czuję, że ty też pomimo moich błędów nadal kochasz mnie tak samo mocno i że ty też chcesz tego, co ja.
Brakowało mi tchu, a z moich oczu płynęło mnóstwo łez. Jego słowa… To, co powiedział… Jeśli myślałam, że możliwość bycia znowu z Allie sprawiła, że jestem szczęśliwa… To nie wiem jak nazwać to, co czuję teraz. Jednakże, tak bardzo jak chciałam z nim być, tak samo bardzo nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam skazywać go na taką przyszłość.
- Ja… ja nie mogę. – szepnęłam łamiącym się głosem. – Kocham cię Louis. Naprawdę cię kocham, ale… Nigdy nie będę mogła dać ci tego, czego zawsze pragnąłeś. Mówiłeś mi kiedyś, że chcesz mieć dzieci. Dziewczynkę i chłopca, ale najpierw chłopca, by opiekował się młodszą siostrą. – uśmiechnęłam się lekko na to wspomnienie. - Jeśli jakimś cudem wytrzymalibyśmy ze sobą tak długo, by myśleć o dzieciach, nigdy nie będę mogła ci ich dać. Po tamtych wydarzeniach z porwaniem… - urwałam, czując, że za chwilę wybuchnę płaczem. Słowa o tym, że nigdy nie będę mieć swoich dzieci i nigdy nie poznam tego uczucia, gdy malutki człowiek rozwija się wewnątrz mnie, nie mogły mi przejść przez gardło. – Już nigdy nie będę mogła mieć dzieci, rozumiesz? Nie mogę ci tego zrobić.
- Jedyne, czego pragnę teraz i czego będę pragnął za kilkanaście lat, to być z tobą i móc zapewnić ci bezpieczeństwo i szczęście, na które zasługujesz. – powiedział, robiąc niepewny krok w moją stronę. Patrzyłam mu w oczy, czując, że moje serce bije coraz szybciej. – Dzieci będzie można adoptować. Jest tyle maluchów, które potrzebują domu. – wzruszył ramionami. – Nie musimy teraz o tym myśleć.
Pokręciłam głową, a samotna łza spłynęła po moim policzku. To najcudowniejsza rzecz, jaką mógł mi powiedzieć, ale to nie to samo. Nie mogę mu tego zrobić. Zasłużył na to, by w przyszłości mieć prawdziwą rodzinę. Chłopak przygryzł wargę, widząc, że próbuję protestować i zamyślił się na moment. Wiedziałam, że nie będzie chciał się poddać. Nagle spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Cześć, mam na imię Louis. – zagruchał wesoło, jednocześnie wyciągając w moją stronę dłoń. Zmarszczyłam czoło zaskoczona, jednak uścisnęłam jego rękę. – Śpiewam w One Direction. Jestem największym wariatem jakiego nosiła ta planeta. Mam szalone pomysły i popełniam wiele błędów, a gdy się w kimś zakocham, zrobię dla tego osoby wszystko. – uśmiechnął się czarująco.
Z moich oczu wypłynęło jeszcze więcej łez, gdy zrozumiałam, co próbował zrobić. Chciał zacząć od nowa. Może nie mogliśmy wymazać naszej przeszłości, ale mogliśmy spróbować od nowa. Wszystko od zera. Nowy początek.
- Jestem Emilie. – uśmiechnęłam się do niego przez łzy. – Nie mam pracy ani nie skończyłam szkoły. Jestem totalną rozrabiaką, która przyciąga kłopoty niczym magnez. Mam głowę pełną odjechanych pomysłów, a gdy kogoś kocham, poświęcę dla tej osoby wszystko, co mam.
Chłopak uśmiechnął się, mocniej zaciskając dłoń, by następnie spleść nasze palce razem i przyciągając mnie bliżej siebie. Jego zapach, jego bliskość, jego oddech na mojej skórze… to wszystko sprawiało, że byłam bliska omdlenia.
- Kocham cię Emilie. – powiedział, wolną dłonią wycierając łzy z moich policzków. Zamknęłam oczy, rozkoszując się brzmieniem tych słów. – Już tego dnia, gdy zobaczyłem cię w Milkshake City wiedziałem, że jesteś wyjątkowa i że wywrócisz moje życie do góry nogami. – oparł czoło o moje. – Czy to będzie przegięcie, jeśli cię teraz pocałuję nieznajoma? – spytał.
Zachichotałam i rozchyliłam powieki, by móc na niego spojrzeć. Chłopak uśmiechnął się lekko, a gdy pokręciłam głową, odpowiadając w ten sposób na jego pytanie, pochylił się i złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Smakował lepiej niż to zapamiętałam, a to uczucie, gdy jego język dotknął mój, było po prostu niesamowite.
Pocałunek był dość krótki, gdyż po chwili obok nas pojawiła się moja siostra, która wtuliła się w moje nogi śmiejąc się przy tym radośnie. Oderwaliśmy się od siebie z Louis’em i kucnęliśmy, aby nie musiała patrzeć na nas z dołu.
- Chcesz iść teraz na plac zabaw? – spytałam biorąc od niej kolejny bukiecik. Alle uśmiechnęła się i skinęła głową. – A mój… chłopak może do nasz dołączyć?
Czułam na sobie spojrzenie Louis’a, gdy nazwałam go swoim chłopakiem. Widziałam, błysk w jego oczach, kiedy to zrobiłam. Ja również byłam szczęśliwa. Nie wiedziałam, czy postępuję dobrze, ale w sumie… pieprzyć to.
Allie raz jeszcze pokiwała głową, a następnie wtuliła się w zaskoczonego chłopaka, który natychmiast odwzajemnił uścisk, ukazując przy tym najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałam. Moje serce nadymało się szczęściem, na widok tej dwójki. Nie wierzę, że musiało wydarzyć się tak wiele potwornych rzeczy, żebym w końcu mogła mieć przy sobie moje dwie ukochane osoby. No, ale jak to mówią, po burzy zawsze musi być słońce, a moje słońce chyba w końcu zaświeciło.
___________________________________________
Cholera, nie wierzę, że tak szybko udało mi się napisać epilog i cholera nie wierzę, że to już naprawdę koniec. Naprawdę ogromnie przywiązałam się do tego ff i do bohaterów i czytelników i chyba dziwnie będzie mi nie pisać kolejnych losów Emilie. Przelałam do tego opowiadania tyle własnych uczuć, zmartwień, zmagań i wątpliwości, że to trochę przerażające, bo to jakby naprawdę moja historia (nie licząc gangu itp xd) Ale jak to się mówi, wszystko co dobre szybko się kończy (nie wiem czy takie dobre, ale niech będzie)
Tak jak to zawsze u mnie bywa na zakończenie, zrobimy małą statystykę. Tak więc:
Blog ma ponad 84. tys wyświetleń, 66 obserwatorów i 567 komentarzy. Może dla niektórych nie są to jakieś ogromne liczby, ale dla mnie znaczy to naprawdę wiele i jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna, że przetrwaliście tyle czasu, czytając to, co pisałam.
Tak na zwykle, chciałabym również, aby każdy kto czytał zostawił po sobie ślad pod tym postem. Może to być zwykła kropka. Chcę po prostu wiedzieć, że byliście.
Od teraz na Arabelli częściej będą pojawiać się rozdziały, jeśli kogoś to interesuje (częściej o ile pozwoli mi na to szkoła i nauka).
Ode mnie już chyba tyle. Raz jeszcze dziękuję wam za wszystko, jesteście niesamowici. To co robię, robię przede wszystkim dla was. Jesteście moją motywacją, by ciągle szlifować swój styl itd.
Kocham was!
:) Szkoda, że to koniec <3
OdpowiedzUsuńO matko jaka jestem podekscytowana.
OdpowiedzUsuńPowinnam sobie przygotować jakieś przemówienie, ale nie mam teraz do tego głowy po tym epilogu. Chciałam ci po prostu podziękować za to opowiadanie, tak jak za każde inne. Jesteś autorką moich pierwszych ff. Dzięki tobie pokochałam ten zespół i jestem już w fandomie od ponad roku. Dziękuję ci za twój wkład pracy i życzę weny w dalszych sukcesach.
Co do opowiadania...brak mi słów. Jestem pod wrażeniem twojego talentu pisarskiego.
Po prostu dziękuję.
Czytam tego bloga nie od początku, ale już bardzo długo. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. To stało się częścią mojej rutyny i nie wyobrażam sobie, że więcej nie poznam losów Emilie. Chciałam Ci bardzo podziękować za te kilka miesięcy, za to że doprowadziłaś to ff do końca. Jest mi przykro, że to koniec i czas się już pożegnać, ale kiedyś to się w końcu musiało stać.
OdpowiedzUsuńDziękuje za wszystko.
Ps. Jeśli miałabyś ochotę, to zapraszam do mnie: feellikeafailure.blogspot.com. Chciałabym poznać Twoją opinie, jest do dla mnie bardzo ważne, bo spędzłam z Tobą chyba najwięcej czasu, jako z autorką ff.
Wzruszyłam się, ale nie tylko fabułą, będę tęsknić za tym opowiadaniem :c Bardzo się przywiązałam do niego ;3
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci powodzenia i nie mogę doczekać się nowego rozdziału Arabelli ;)
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Strasznie zżyłam się z tym opowiadaniem, było moim pierwszym, i jak dotąd jedynym, ff o 1D. Będę za nim ogromnie tęsknić, ale mimo wszystko cieszę się, że jest szczęśliwe zakończenie, nie wybaczyłabym Ci innego. Emily na nie zasłużyła :) Dziękuję Ci za to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńO Boże to opowiedanie było takie uhrhcijbyn że poprostu brak słów . Tak cholernie mi przykro że to już koniec. Te emocje kiedy dodałaś rozdział >>>>>>. Bardzo mocno będę tęsknić za tym opowiadaniem. Będę je polecała każdemu bo serio warto je przeczytać. Dziękuję za to opowaiadanie będę tęsknić x
OdpowiedzUsuńnie wierze ze to juz koniec:( bardzo sie przywiazalam do tego ff :( kocham historie Lou i Emily calym serduchem i jest to jedno z moich ulubionych ff ❤
OdpowiedzUsuńJa chcę drugą część ❤❤❤
OdpowiedzUsuńOj nie wiem, czy wykrzesałabym z siebie jakieś pomysły na drugą część ;)
UsuńChyba jeszcze nie dotarło do mnie, że to już koniec. Tak jak przez te wszystkie rozdziały miałam tyle do powiedzenia, do pochwalenia, tak teraz po prostu milczę. Nie jestem od początku, ale kocham to opowiadanie jakbym sama je normalnie pisała. Rozdział jest idealny, nie spodziewałam się że aż tak to wszystko się potoczy. Przez tą końcówkę jeszcze bardziej mam ochotę na przeczytanie następnego rozdziału, chociaż wiem że się go nie doczekam bo to naprawdę koniec. Zostało mi tyle znaków zapytania, z kim rozmawiał Louis w parku przez telefon albo jestem ciekawa jej rozmowy z Harrym po tym wszystkim. No kurcze, no. Odkąd zajrzałam całkowitym przypadkiem na tego bloga, od wtedy jesteś moją największą inspiracją. Przywróciłaś mi wiarę w to, jak cudowny jest Louis i dzięki Tobie powstało moje opowiadanie, również o Louisie, ale już trochę inna tematyka. Mam nadzieję, znaczy się proszę o to Ciebie, błagam na kolanach czy nie zechciałabyś zajrzeć na moje opowiadanie, jutro (poniedziałek) pojawia się pierwszy rozdział, ale mam już prolog, bohaterów czy zwiastun. Jest też pewna zakładka, w których polecam blogi, które czytam nawet ja... i na pierwszym miejscu znajduje się Twój blog i jeden z moich ulubionych cytatów, mam nadzieję że nie jesteś zła i nie zjesz mnie za prawa autorskie, ale podałam link do tego cuda. Także... dziękuję Ci za wszystkie te rozdziały, powinnaś być z siebie strasznie dumna, bo... bo wiesz dlaczego, każde słowo które tutaj napisałaś jest święte.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia (?) u mnie, strasznie Cię kocham i to opowiadanie...
teraz Zazza, ale jeszcze niedawno Harriana (pamiętasz mnie może?) Xxxxx
moje gówienko: www.littlewhiteliespl.blogspot.com
Jedno z lepszych opowiadań w sieci :3
OdpowiedzUsuńO kurcze.. popłakałam sie dosłownie! Tak mocbo pokochałam to opowiadanie i tak strasznie się z nim związałam, ża aż poczułam ukłucie, gdy zobaczyłam napis "epilog".. idealna historia, idealnie napisana idealnie przekazana... tak bardzo nie chce, zebys to konczyla. Zyczze powodzenia w pisaniu kolejnego bloga i obucuje.. sobie i tobie, ze kiedys tu wroce, przyczytam cala opowiesc od poczatku i znowu sie poplacze. Kocham i pozdrawiam. xx
OdpowiedzUsuńCzytalam wszystko, cudowne! <3
OdpowiedzUsuńUm... kropka?
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga. Piszę ff o Lou.
OdpowiedzUsuńlouisxtomlinsonxff.blogspot.com :))
https://www.wattpad.com/myworks/47702945-spaces
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania ff o Luke'u Hemmingsie :)
No spójrz, minęło trochę czasu, a tu wpadłam i cóż XD ŚMIEJĘ SIĘ JAK JAKAŚ NIEZRÓWNOWAŻONA PSYCHICZNIE OSOBA XD Pochłonęłam to opowiadanie w kilka dni, zdążyłam się przywiązać do bohaterów <3 Dosłownie, na przerwach w szkole, zamiast iść spać, uparcie czytałam :') Cóż, jak prosiłaś, zostawiam ślad po sobie :> Nie umiem pisać komentarzy, więc po prostu podziękuję za twoja pracę i dopowiem, że daję takie 11/10 8)
OdpowiedzUsuńNiedawno znalazłam twojego bloga. Zupełnie przypadkiem. Z ciekawości przeczytałam prolog i odrazu pokochałam tego bloga. Jest cudny. Dziękuję ci za to że go napisałaś. Kocham cie! <3 Strasznie się przywiązałam do Emily w tym czasie i strasznie jej współczułam widząc ile cierpienia napotkała na swojej drodze. Od momentu kiedy Abby sie przeprowadziła łzy same cisnęły się do oczy. Strasznie ciekawi mnie co się stało z nią w dalszym zyciu. Mam nadzieje ze odbudowala swój związek z Niallem i są teraz szczęśli. *-* szkoda ze to juz koniec ale wszystko co dobre kiedys się konczy. Będzie mi brakować Ems. Tak strasznie się cieszę że w końcu może być szczęśliwa. :)
OdpowiedzUsuńTo było świetne tak mnie wciągnęło czytanie tego że straciłam rachubę czasu
OdpowiedzUsuńCzytając to byłam tak wzruszona ze aż się popłakałam naprawdę a to rzadkość jak dla mnie to było świetne