Zasnęłam dopiero nad ranem, chociaż zasnęła to raczej nie jest odpowiednie słowo, gdyż nadal słyszałam i byłam świadoma tego, co się dzieje dookoła mnie. Niestety mój „sen” nie trwał zbyt długo, bo już o siódmej zaczął dzwonić mój telefon.
Mamrocząc pod nosem wszystkie przekleństwa, jakie tylko przyszły mi do głowy, wymacałam telefon na blacie stolika i nawet nie otwierając oczu wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam denerwujące urządzenie do ucha.
- Halo? – wychrypiałam niewyraźnie.
- Cześć!
Podniosłam się gwałtownie mrugając szybko powiekami, słysząc po drugiej stronie głos, którego za nic w świecie nie spodziewała się usłyszeć.
- Harry? – spytałam z niedowierzaniem. – Skąd masz mój numer? – spytałam głupio.
Mimo, że w pewnym sensie przyjaźniłam się z całą piątką, Harry, jako jedyny nie posiadał mojego numeru, ale chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego. To chyba oczywiste.
- Spytałem Abby, czy by mi go nie dała zaraz po tym, jak tak nagle zniknęłaś, no a ona mi go dała. – w jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia.
Jasna cholera, Abby! Nie wiem teraz, czy mam się na nią o to gniewać czy nie, bo przecież ja i Harry zawarliśmy coś w rodzaju rozejmu.
Z Louis’em też zaczęło się od zwykłego rozejmu, zaszydził głosik w mojej głowie. Och zamknij się! Harry to nie Louis. Oni są jak z innych planet. To Louis’a kocham i wątpię, żeby to się szybko zmieniło.
- Obudziłem cię? – moje rozmyślenia przerwał głos chłopaka.
- Jest siódma. Normalni ludzie śpią o tej porze, Harry. – warknęłam. – Po co dzwonisz o tej porze? – spytałam ledwo powstrzymując ziewnięcie.
- Zastanawiałem się, czy może nie chciałabyś gdzieś dzisiaj wyskoczyć. – mruknął.
Prychnęłam cicho na jego słowa. Boże serio?
- I musisz mnie o to pytać właśnie teraz? – zakpiłam.
- Oj no! – burknął. – Co taka drażliwa jesteś? – zaśmiał się.
- Bo jakiś przygłup budzi mnie o siódmej rano! – powiedziałam poirytowana. – Tak chciałabym gdzieś wyskoczyć. Zadzwoń później Harry. – wymamrotałam i rozłączyłam się, ponownie opadając na poduszki. Leżałam przez chwilę w ciszy, mając nadzieję, że uda mi się jeszcze zapaść, chociaż w płytki sen, jednak nie było nawet o tym mowy. Moja głowa nadal była zbyt ciężka od niepotrzebnych myśli.
Po krótkiej chwili zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się cicho, kiedy coś do mnie dotarło. Cholera, wychodzę gdzieś dzisiaj z Harry’m. Chyba już naprawdę postradałam zmysły.
* * *
Okej, najwyraźniej znowu się pomyliłam. Wcale nie było tak źle, jak mi się na samym początku wydawało. Muszę nawet przyznać, że dobrze się bawiłam razem z Harry’m i dzięki niemu na krótką chwilę zapomniałam o wszystkich przykrych rzeczach, jakie mnie ostatnio spotkały.
Na początku czułam się przy nim trochę niepewnie, ale szybko się otworzyłam, zupełnie tak jak wczoraj i to było całkiem fajne. Tym razem nie rozmawialiśmy o Louis’ie, tylko o naszych zainteresowaniach, o tym co lubimy a czego nie. Zupełnie tak, jak dwoje młodych ludzi, którzy dopiero się poznają i próbują się zaprzyjaźnić.
Większą część dnia spędziliśmy w sklepie muzycznym, przesłuchując różne płyty, tańcząc i śpiewając, a także grając na wszystkich możliwych instrumentach. Były też fanki, które wciąż podchodziły do Harry’go, żeby zrobić sobie z nim zdjęcie czy po prostu uciąć sobie krótką pogawędkę.
- Nie masz czasem dość? – spytałam cicho, gdy kolejne dwie dziewczyny wyszły ze sklepu.
Odłożyłam płytę Katy Perry, którą właśnie trzymałam i niepewnie spojrzałam na Harry’ego. Chłopak podszedł bliżej, marszcząc lekko brwi, jakby nie wiedział, o co mi chodzi.
- Fanów? – upewnił się. Pokiwałam głową patrząc mu prosto w oczy. – Nie. Cieszę się, że mogę sprawić komuś radość.
- No wiesz, teraz, gdy wyjdziesz nawet na głupie zakupy, za tobą ciągnie się ogon fotoreporterów i rozwrzeszczanych fanów. Ani chwili spokoju – powiedziałam przeglądając kolejne płyty. - Nie tęsknisz czasami za normalnym życiem? – drążyłam.
Harry zamyślił się na moment, przyglądając się moim poczynaniom. Czułam się nieco skrępowana jego spojrzeniem, ale zignorowałam to uczucie.
- Cóż, czasami chciałbym móc wyjść gdzieś, nie czując na sobie obcych spojrzeń, które oceniają każdy mój krok, ale sam wybrałem takie życie. Nikt mnie do tego nie zmuszał. – wymamrotał.
Teraz to ja się zamyśliłam. Niechętnie to przyznaję, ale podziwiam ich. Jak silną muszą mieś psychikę, żeby znosić to wszystko dzień na dzień? Ja pewnie wymiękłabym już po kilku dniach, a oni wytrzymują to od jakichś trzech lat.
- Gdybyś mógł cofnąć się w czasie… wybrałbyś tak samo? – spytałam niepewnie.
Chłopak uśmiechnął się lekko, myśląc nad odpowiedzią.
- Taka szansa, jaką dostaliśmy z chłopakami zdarza się naprawdę rzadko. Chociaż czasami jest naprawdę ciężko i tęsknota za domem jest nie do zniesienia, to postąpiłbym tak samo. Teraz robię to, co kocham i to jest najważniejsze. Pewnie byłoby znacznie trudniej, gdybym nie miał wsparcia w rodzinie, ale na szczęście mam je i dzięki temu daję radę. Resztę można jakoś wytrzymać. Trzeba się poświęcać dla sławy. – na koniec wzruszył ramionami. – Skąd te wszystkie pytania?
- Z ciekawości. – mruknęłam obojętnie. – I lubię słuchać innych.
Harry zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem, ale najwyraźniej nie zobaczył nic niepokojącego, bo już po chwili na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech. Gdyby tylko wiedział, jaką w tamtym momencie miałam sieczkę w głowie.
* * *
Od tygodnia nie miałam żadnego kontaktu z Louis’em. To był pierwszy taki raz, odkąd się poznaliśmy. Od kiedy się przyjaźnimy, rozmawialiśmy ze sobą codziennie, ale to wszystko uległo zmianie, gdy na scenę wkroczyła Eleanor. To z nią Louis spędzał każdą wolną chwilę. Ja poszłam w odstawkę.
Nie czułam już bólu z powodu tej straty. Zamiast tego byłam zupełnie otępiała, zupełnie jak jakieś zombie czy coś w tym rodzaju. Nie można było się ze mną normalnie porozumiewać, co prawie wszystkich doprowadzało do złości.
Czułam się nieco lepiej tylko wtedy, gdy byłam z Abby albo z… Harry’m. Chryste, naprawdę upadłam tak nisko, żeby zawierać przyjaźń z chłopakiem, którego od samego początku uważałam za zboczeńca i dupka? A może właśnie tak powinno? Co jeśli to z Harry’m powinnam się przyjaźnić, a nie z Louis’em? Kto wie, może teraz bym tak nie cierpiała?
Oprócz nich, humor poprawiał mi również Hunter, który przyjechał do domu na kilka dni. Chyba nie wspominałam, że dostał całkiem dobrą pracę w Glasgow, co było równoznaczne z jego przeprowadzką tam. To były jego pierwsze odwiedziny w rodzinnym domu, odkąd się tam przeniósł. Dopiero kiedy wrócił, zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało.
Siedziałam na kanapie w salonie i zajadałam się lodami truskawkowymi prosto z pudełka, jednocześnie wpatrując się w telewizor bez większego zainteresowania. Leciał właśnie jakiś program plotkarski, który nie za bardzo mnie interesował, jednak byłam zbyt leniwa, by sięgnąć po pilota i przełączyć kanał.
- Nie gadaj, że sama to zjadłaś.
Automatycznie uniosłam głowę i spojrzałam na Huntera, który mościł się na miejscu obok mnie. Jego oczy błyszczały wesołym blaskiem, co od razu rozgrzało moje serce.
- Co w tym takiego dziwnego? – wymamrotałam oblizując łyżeczkę.
- Masz TE dni, czy jak? – zaśmiał się.
- Nie mam okresu! – oburzyłam się, a po chwili zmarszczyłam czoło.
Coś mi nie pasowało, jednak nie mogłam się w ogóle nad tym zastanowić, bo z rozmyśleń od razu wyrwał mnie głos mojego braciszka.
- Jezu wyluzuj. – znowu zaczął się śmiać. – Przeżywasz jak mrówka pierwszą ciążę.
Że co? Jaką ciążę? Jaka mrówka? Co on chrzani do cholery? Chyba ten wyjazd do Glasgow nieźle pomieszał mu w głowie. Jego poczucie humoru jest jeszcze dziwniejsze niż przedtem.
Spojrzałam na niego jak na debila, co wywołało u niego jeszcze większy napad śmiechu. Ponownie skupiłam się na liczeniu dni, odkąd ostatnio miałam miesiączkę, jednak Hunter znowu mi przeszkodził.
- Zaraz, czy to nie jest ten twój Louis?
Przeniosłam wzrok na wielki ekran i zamarłam, widząc na nim zdjęcie Louis’a i Eleanor. Całujących się. Zaskoczona bezwiednie rozchyliłam wargi, z trudem łapiąc oddech. Jasny gwint!
- On jest w zespole? – spytał głupio Hunter. – Chyba nic mi o tym nie wspominałaś.
Zerknęłam na niego nadal osłupiała. Ja to możliwe, że przez tak długi czas, Hunter nie zorientował się, że Louis należy do najsławniejszego bandu na świecie? Rozumiem, że ktoś nie interesuje się muzyką i show biznesem, ale bez jaj.
- To wy nie jesteście razem? – zdziwił się.
Moje oczy natychmiast wypełniły się łzami. Wiem, że Hunter nie mówił tego specjalnie, ale i tak zabolało. Boże, czy my naprawdę wyglądaliśmy jak para?
Spojrzałam na Marię, która właśnie weszła do salonu, wycierając dłonie w ścierkę. Kobiecie wystarczyło jedno zerknięcie na telewizor, by od razu ocenić całą sytuację. Kiedy zobaczyłam w jej oczach troskę, poczułam się jeszcze gorzej. Odrzuciłam od siebie opakowanie lodów i bez słowa pobiegłam do swojego pokoju
Położyłam się na łóżku i szlochając cicho wtuliłam się w poduszkę. Ile to wszystko jeszcze będzie trwało? Jak długo może się goić złamane serce? A może już zawsze będę tak cierpieć? Nie, przecież Maria mówiła, że nie raz była zakochana bez wzajemności, a teraz przecież jest szczęśliwa. A może kłamała? Kurwa, o czym ja w ogóle myślę?
Nie wiem ile czasu minęło, zanim usłyszałam, jak drzwi do mojej sypialni otwierają się, a następnie zamykają z cichym trzaskiem. Wzdrygnęłam się, kiedy ktoś położył się obok mnie i przytulił mocno.
- Mała przepraszam. – powiedział cicho Hunter całując mnie w czubek głowy. – Nie wiedziałem. Przepraszam.
Milczałam, nie wiedząc, co na to powiedzieć. Nie chciałam w ogóle o tym rozmawiać, ale wiedziałam, że będę musiała.
- To, że mieszkam gdzie indziej, nie oznacza, że nie możesz do mnie zadzwonić i powiedzieć mi o swoich problemach.
- Wiem. – szepnęłam.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś, tylko dusisz to w sobie? – spytał. – To źle na ciebie wpływa. Cierpisz jeszcze bardziej.
- W poprawczaku… przywykłam do tego… że muszę radzić sobie sama. – wymamrotałam.
- Ale już dawno nie jesteś w poprawczaku. Masz rodzinę i przyjaciół, którzy cię kochają i wspierają. – powiedział. – On wie?
- Nie. – mój głos był cichszy od szeptu. – I lepiej żeby tak zostało.
- Ty mała masochistko. – westchnął. - Świadomie skazujesz się na ból, byle tylko nie powiedzieć mu o swoich uczuciach.
- To niczego nie zmieni. –powiedziała odwracając się do niego. – Już i tak go straciłam, a gdybym powiedziała mu o ty, że go kocham… to byłoby niepoważne z mojej strony. Wymusiłam na nim szczeniacką obietnicę, że między nami nie pojawią się głębsze uczucia i to właśnie ja się w nim zakochałam.
- Nie. To co teraz robisz jest niepoważne. – burknął Hunter. – Milczysz, bo boisz się odrzucenia. Nie dopuszczasz nawet do siebie myśli, że może on czuje to, co ty.
- Błagam cię Hunter! – krzyknęłam zrywając się na równe nogi. – Louis jest zaślepiony miłością do Eleanor. Gdyby tak nie było, już dawno zauważyłby, co do niego czuję i nie raniłby mnie swoim zachowaniem.
Chłopak wstał bez słowa, a następnie przytulił mnie mocno. Gdy poczułam jego ciepło, znowu się rozpłakałam jak małe dziecko.
- Prędzej czy później, będziesz musiała mu powiedzieć, bo inaczej to uczucie cię zniszczy.
* * *
Rozmowa z Hunterem niewiele mi pomogła. Zamiast tego po głowie chodziło mi coś zupełnie innego. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale po słowach chłopaka zorientowałam się, że miesiączka spóźnia mi się już ponad tydzień.
Ktoś by powiedział, że to normalnie, bo przecież jestem jeszcze młoda, ale to nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Moje cykle od samego początku były wyjątkowo unormowane.
Im więcej o tym myślałam, tym większe czułam zdenerwowanie. Jasna cholera przecież ja nie mogę być ciąży. Jeden raz uprawiałam seks, który nawet nie sprawił mi żadnej przyjemności i od razu mam być w ciąży? No bez jaj!
Nie mogąc znieść tej niepewności, jeszcze tego samego dnia poszłam do najbliższej apteki po dwa testy ciążowe. Musiałam się upewnić, bo inaczej bym zwariowała. A jeżeli okaże się, że jednak jestem w ciąży? Co ja wtedy zrobię?
* * *
Abby's POV
Robiłam właśnie porządku w pokoju, kiedy do moich uszu doszedł dźwięk dzwoniącego telefonu. Wzięłam go ze stolika, spodziewając się, że to Nall dzwoni, ale ku mojemu zdziwieniu, była to Emilie. Od razu wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Halo? – mruknęłam marszcząc brwi.
- Abby musisz do mnie przyjść. – powiedziała zdenerwowana Emilie. - Natychmiast. – dodała.
- Ale Ems.. – zaczęłam, jednak ona już zdążyła się rozłączyć. – Super. – burknęłam rzucając komórkę na łóżko.
Przyznam, że telefon Emilie strasznie mnie zaskoczył i zaniepokoił jednocześnie. Chyba jeszcze nigdy, odkąd się poznałyśmy, tak się nie zachowywała.
Natychmiast wszystko rzuciłam i czym prędzej skierowałam się do domu mojej przyjaciółki. W głowie miałam same czarne scenariusze. Bałam się, że znowu zrobiła coś głupiego. Przecież ona jest do tego zdolna, zwłaszcza teraz.
Kiedy dotarłam na miejsce, zostałam przywitana smutnym uśmiechem pani Marii, co zaniepokoiło mnie jeszcze bardziej. Od razu pobiegłam do pokoju Emilie, czując, że moje serce bije coraz szybciej.
- Emilie? – odezwałam się niepewnie, gdy nie zastałam jej w pokoju.
- Tutaj! – jej głos dobiegał z łazienki.
Wzięłam głęboki wdech i weszłam do łazienki i prawie natychmiast stanęłam jak wryta. Emilie siedziała na sedesie i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w jakiś biały patyczek. Przez chwilę nie rozumiałam, na co tak naprawdę patrzę, ale już po krótkiej chwili prawda uderzyła we mnie niczym rozpędzona ciężarówka.
- O kurwa.
_______________________________________
Rozdział miał być później, ale mam teraz trochę czasu, więc wzięłam się za pisanie. Dodaję go dzisiaj, bo nie chcę was dłużej trzymać w niepewności.
Mam nadzieję, że się wam podoba, bo ja jakoś nie specjalnie jestem zadowolona. W głowie wyglądało to wszystko dużo lepiej.
Nowy = 10 komentarzy
Tyle ode mnie ;)
Pozdrawiam xxx
No i gratulacje! Teraz aż się skręcam nie mogąc się doczekać dalszej części!!
OdpowiedzUsuńW sumie nie spodziewałam się tego. Ale, o ile wszystko się nie pogmatwa jeszcze bardziej, to już widzę pytanie Louisa: " Emilie kto ci zrobił dziecko?" xd
W tym rozdziale wszystko kręciło się wokół tego tematu, a więc nie mam zbyt wiele do napisania. Jak na razie jest po prostu wielkie WOW!
Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybko, bo chyba zbyt długo nie wytrzymam bez dalszego opisu losów Ems ;)
Pozdrawiam
Jeju ona jest w ciąży?! O matko, o matko.. Jezuu umrę z tej niepewności. Rozdział święty.. czekam na następny.! :)
OdpowiedzUsuńJeju ona jest w ciąży?! O matko, o matko.. Jezuu umrę z tej niepewności. Rozdział święty.. czekam na następny.! :)
OdpowiedzUsuńLol, jak ona będzie w ciąży to nie czytam dalej :( ej, ale przecież się zabezpieczyli...
OdpowiedzUsuńPęknięta prezerwatywa?
UsuńA do czytania cię nie zmuszam, to przecież twój wybór ;)
Pęknięta prezerwatywa to przypadek raz na tysiąc, no ale ok, to Twoje opowiadanie, zrobisz z nim co chcesz. ;) Ja jednak uważam, że ciąża to jednak trochę mało oryginalny i przereklamowany pomysł, przez który opowiadanie traci na wartości ;)
UsuńAle o to właśnie chodzi. Emilie jest pechową dziewczyną i przytrafia jej się coś, co zdarza się rzadko.
UsuńTemat ciąży faktycznie jest oklepany, ale to nie oznacza, że teraz zakończę to "I żyli długo i szczęśliwie z gromadką dzieci".
Tak jak wspominałam wcześniej, to czy będziesz czytać to twój wybór ;)
Heeej! Nominowałam cię do Liebster Adward
OdpowiedzUsuńWięcej na -----------------------> http://one-direction-and-me-and-you-niall.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdziala. Wiecej moemtow Lou :))
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem super, czekam na więcej! :3
OdpowiedzUsuńoby Louis niedługo się dowiedział :D
OdpowiedzUsuńbłagam cię dodaj kolejny rozdział!!! :3
OdpowiedzUsuńJejku cudny rozdzial :') <3
OdpowiedzUsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Emilie jednak nie będzie w ciąży, to wszystko pokomplikuje :c
OdpowiedzUsuńbłagam cię, dodaj już kolejny rozdział! ;*
Hej, wlasnie skonczylam czytac Twoj blog:) przepraszam, ze nie komentowalam, ale jestem w tym kiepska:/ blog jest naprawde swietny:) jak bys mogla mnie inforomowac o rozdzialach bylabym Ci bardzo wdzieczna to jest moj tt @Patricia_Nekre z gory dziekuje:*
OdpowiedzUsuń