- A może test był trefny.
Spojrzałam z politowaniem na Abby, która siedziała na moim łóżku i ze zdenerwowania obgryzała paznokcie. Dziewczyno, to ja prawdopodobnie jestem w ciąży, nie ty. Weź wyluzuj.
- Oba? – zakpiłam drżącymi rękoma wyrzucając patyczki do kosza.
- No tak. – zaśmiała się nerwowo.
Usiadłam obok niej i przytuliłam się do niej mocno, szukając odrobiny pocieszenia. Kurwa mać, czy ja naprawdę muszę mieć, aż tak wielkiego pecha?
- Co ja mam teraz zrobić do cholery? – spytałam cicho.
- Po pierwsze, powinnaś iść do lekarza, żeby upewnić się w stu procentach. – mruknęła Abby. – I na pewno nie będziesz mogła tego ukrywać. Będziesz musiała powiedzieć pani Marii prawdę.
Odsunęłam się od niej, by móc spojrzeć jej prosto w oczy. Wyglądała na naprawdę zmartwioną, a to wcale mi nie pomagało, tylko jeszcze bardziej denerwowało.
- I jak ty to sobie niby wyobrażasz? „Bzykałam się po pijaku z nawalonym w cztery dupy Louis’em i chociaż miał gumkę to mam takiego pecha, że i tak jestem w ciąży. Cieszysz się?” – powiedziałam ironicznie.
Abby skrzywiła się na moje słowa, ale nic nie odpowiedziała, najwyraźniej nie umiejąc wymyślić nic sensownego. Westchnęłam cicho i schowałam twarz w dłoniach, z całych sił starając się powstrzymać płacz.
- Jeden jedyny raz uprawiałam seks, który nawet nie sprawił mi przyjemności i od razu musiałam zajść w ciąże? – jęknęłam. – Maria w żadnym wypadku nie może się o tym dowiedzieć.
- O czym to nie mogę się dowiedzieć?
Jak poparzona zerwałam się na równe nogi i przerażona spojrzałam w stronę drzwi, gdzie właśnie stała Maria i patrzyła na mnie z uniesioną brwią. Zerknęłam spanikowana na Abby, nie wiedzą, co mam odpowiedzieć. Co, jeżeli Maria słyszała naszą rozmowę?
- Ja… um…ja…
Jąkałam się, próbując coś wymyślić na poczekaniu. Zazwyczaj nie miałam z tym problemu, ale dzisiaj nie miałam do tego głowy. Dopiero po chwili wpadłam na pewien pomysł. Właściwie to też chciałam utrzymać w tajemnicy, ale było to lepsze niż wiadomość o ciąży.
- Ja – zaczęłam i podwinęłam rękaw bluzy. – nie chciałam cię tym martwić. – szepnęłam zerkając na wciąż świeże blizny.
- Dziecko kochane! – krzyknęła podchodząc bliżej. – Kiedy ty to zrobiłaś? – spytała delikatnie chwytając mnie za nadgarstek.
- Po tym, jak dowiedziałam się, że Louis i Eleanor ją razem. – powiedziałam cicho.
Kobieta westchnęła, a następnie przytuliła mnie mocno. Na moment zbiło mnie z tropu, bo spodziewałam się sprzeczki, ale szybko się otrząsnęłam i odwzajemniłam uścisk.
- Powiedz jej prawdę. – mruknęła Abby bezgłośnie.
Wiedziałam, że powinnam to teraz zrobić, ale nie umiałam. Za bardzo bałam się jej reakcji. Chociaż, może nie tyle jej reakcji, bo Maria jest nadzwyczaj wyrozumiałą kobietą, ale nie chciałam, żeby była mną zawiedziona. Ona naprawdę we mnie wierzy i nie chcę niczego popsuć.
- Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz. – powiedziała Maria odsuwając się, by móc spojrzeć mi w oczy.
- Wiem. Przepraszam. – szepnęłam. – To było głupie.
- Głupie to za mało powiedziane. – pokręciła głową. – Dobra, zapomnijmy o tym. – westchnęła, najwyraźniej chcąc się w ten sposób uspokoić. – Hunter jedzie do miasta i pyta czy chcecie jechać z nim. Wyjście z domu dobrze ci zrobi. – dodała gładząc mnie po policzku.
- Czemu nie. – uśmiechnęłam się słabo.
Kobieta raz jeszcze mnie przytuliła, jednocześnie całując w czubek głowy.
- Weźcie, co wam będzie potrzebne, a ja mu powiem, że zaraz zejdziecie na dół.
Posłałam jej blady uśmiech, kiwając lekko głową. Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z bezpiecznego domu, ale nie chciałam jej jeszcze bardziej martwić.
Kiedy drzwi zamknęły się z cichym trzaskiem, bezwiednie usiadłam na brzegu łóżka, zakrywając twarz rękoma.
- Powinnaś jej była powiedzieć. – skarciła mnie Abby.
- Najpierw muszę się przekonać, że naprawdę jestem w ciąży.
- Jak masz zamiar to zrobić? Do lekarza chyba musisz iść z osobą dorosłą. – dziewczyna zmarszczyła czoło.
- Coś wymyślę. – westchnęłam ciężko, jednocześnie podnosząc się na równe nogi. – Chodźmy już lepiej. Hunter nie należy do osób cierpliwych.
* * *
Hunter zabrał nas na krótką przejażdżkę swoim nowym samochodem po mieście, a w następnej kolejności wylądowaliśmy w jakiejś knajpce, dość niedaleko od naszego domu.
Mimo, że mój braciszek starał się jak mógł, by, choć trochę poprawić mi humor, nic a nic to nie dało. Czasami wyginałam usta w uśmiechu, gdy opowiadał jakiś dowcip, żeby nie sprawić mu przykrości, ale głównie siedziałam ze spuszczoną głową i grzebałam widelcem w sałatce owocowej, którą mi zamówili.
Odkąd tylko wyszliśmy z domu, próbowałam skupić swoje myśli na czymś innym, czymkolwiek miałoby to być, jednak obraz dwóch czerwonych kresek na tym pieprzonym patyczku za nic nie chciał zniknąć z mojej głowy.
Jasna cholera. Ledwie kilka miesięcy temu skończyłam szesnaście lat i już miałam zostać matką? Dodajmy, samotną matką. Kurwa, co ja robię ze swoim życiem? Jak mogłam się, aż tak stoczyć?
- Emilie?
Uniosłam głowę i spojrzałam na Huntera, który przyglądał mi się z dziwnym grymasem na twarzy. Zmarszczyłam lekko czoło, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
- Co?
- Na pewno wszystko w porządku? – spytał, a po chwili zmartwiony zerknął na Abby. – Niby jesteś tu z nami, ale czuję tak, jakby wcale cię tu nie było.
- Przepraszam. – wymamrotałam nabijając na widelec kawałek kiwi.
Czułam na sobie natarczywe spojrzenie mojej przyjaciółki, ale uparcie spoglądałam w innym kierunku. Wiedziałam, co sobie teraz myślała i to mi wystarczyło.
Wmusiłam w siebie trochę sałatki, jednocześnie starając skupić się na rozmowie moich towarzyszy. Z urywków, które do mnie docierały, zrozumiałam, że gadają o pracy Huntera. Niestety, moje myśli wciąż były zbyt rozproszone, bym mogła doszukać się jakiegoś głębszego sensu, jeżeli mogę to tak nazwać.
W pewnym momencie, spojrzałam od niechcenia w stronę drzwi i zamarłam, gdy do knajpki wszedł nie kto inny, tylko Louis w towarzystwie Eleanor. Dziewczyna szła wtulona w niego, mówiąc mu do ucha coś zabawnego, bo na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, który tak bardzo lubiłam.
- Ja muszę...- zaczęłam podnosząc się na równe nogi. Na widok tej dwójki żołądek skręcał mi się z bólu, a oczy piekły od powstrzymywanych łez. – Zaraz wracam. – wykrztusiłam i szybko skierowałam się w stronę łazienki, zanim którekolwiek z moich towarzyszy zorientowało się, o co w ogóle chodzi.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moje zachowanie jest dziecinne, ale nie chciałam ryzykować, że Louis mnie zobaczy i przyjdzie tam razem ze swoją dziewczyną, żeby się przywitać czy coś w tym rodzaju. Nie zniosłabym tego. Nie dzisiaj.
* * *
Abby's POV
W pierwszej chwili chciałam pobiec za Emilie, żeby sprawdzić, co się stało. Po dzisiejszych nowościach pewnie już nic by mnie nie zaskoczyło, ale to nie zmienia faktu, że bardzo się o nią martwię. Wolę nie myśleć, co teraz dzieje się w jej głowie.
Powstrzymałam się, gdy zobaczyłam Louis’a i Eleanor, którzy stali zaledwie kilka metrów od naszego stolika. Boże, czy ze wszystkich knajp w Londynie, musieli przyjść właśnie tutaj? Jezu, nic dziwnego, że Emilie czasami czuła się śledzona przez Louis’a.
Spojrzałam na Huntera, żeby przekonać się, czy on również dostrzegł powód dziwnego zachowania Emilie. Chłopak siedział sztywno i wpatrywał się w Tomlinsona z lekko przymrużonymi powiekami. Cóż, cała sympatia, jaką dotychczas do niego czuł (jeżeli w ogóle go lubił), w tym momencie całkowicie wyparowała.
- Cześć Abby.
Podskoczyłam gwałtownie, kiedy nagle usłyszałam nad sobą znajomy głos. Przeniosłam wzrok na Louis’a i uśmiechnęłam się przyjaźnie. Eleanor uśmiechnęła się słodko, jednak po tym, co powiedziała mi o niej Emilie, natychmiast doszukałam się w jej zachowaniu drugiego, cholernie nieprzyjemnego dna.
- Hej. – wydukałam skrępowana.
Chłopak skinął w stronę Huntera, na co ten zacisnął dłonie w pięści. Dyskretnie zgromiłam go wzrokiem, ale na szczęście nic nie powiedział.
- Nie ma z wami Emilie? – spytał marszcząc czoło.
Już otworzyłam usta, żeby mu odpowiedzieć, ale na moje (albo Louis’a) nieszczęście, Hunter był szybszy.
- Dlaczego w ogóle cię to interesuje? – zapytał przyglądając mu się uważnie.
Louis był wyraźnie zaskoczony i zmieszany agresywną postawą Huntera. Nic dziwnego, przecież nie miał o niczym pojęcia, a to dlatego, że Emilie tak chciała. Ona to naprawdę lubi komplikować sobie życie.
- Jesteśmy przyjaciółmi, to chyba normalne. – wymamrotał zerkając na mnie.
- Taa. – zaśmiał się. - Chyba, że ten rzekomy przyjaciel zachowuje się jak totalna ślepa łajza. – warknął Hunter.
Kopnęłam go z całej siły w nogę, jednak on jakby w ogóle tego nie poczuł. Hunter to naprawdę słodki koleś i bardzo go lubię, ale często potrafi być wredny, a nawet okrutny, zwłaszcza, gdy ktoś krzywdzi jego bliskich. Dokładnie tak jak teraz.
Louis aż otworzył usta ze zdziwienia. Zdecydowanie nie był przygotowany na ten atak ze strony Huntera. Nie wiedział, co ma na to odpowiedzieć.
- Uspokój się. – wymamrotałam cicho, patrząc na niego błagalnie. Czy on nie rozumie, że takim gadaniem, wcale nie pomaga Emilie, a jedynie ją wkurzy?
Hunter zacisnął zęby i odwrócił wzrok od Louis’a, który z każdą mijającą sekundą czuł się coraz bardziej niepewnie.
- Chyba powinniśmy już iść. – wtrąciła Eleanor, krzywiąc się lekko. – Najwyraźniej nie jesteśmy tu mile widziani.
- Posłuchaj lepiej swojej dziewczyny. – burknął Hunter, wyraźnie podkreślając ostatnie słowo.
Z trudem powstrzymałam się przed westchnięciem. Emilie naprawdę się wścieknie, kiedy się o tym dowie.
- Chodź. – mruknęła Eleanor, ciągnąc chłopaka w stronę wyjścia.
Mój wzrok, na krótką chwilę spotkał się ze spojrzeniem Louis’a. Widziałam w jego oczach, że kompletnie nic nie rozumie i że chciałby dowiedzieć się, o czym mówił Hunter, ale ja nie mogłam udzielić mu tych odpowiedzi. Mam nadzieję, że któregoś dnia Emilie wyjaśni mu wszystko, bo on naprawdę zasługuje na to, by poznać prawdę.
- Naprawdę nie mogłeś się powstrzymać, co? – warknęłam, gdy zostaliśmy sami.
- Sam się o to prosił. – burknął w odpowiedzi.
- Jezu, ty i Ems nie jesteście ze sobą spokrewnieni, a i tak jesteście dokładnie tak samo uparci. – wymamrotałam. – Pójdę sprawdzić, co z nią. – bąknęłam podnosząc się na równe nogi.
Kiedy tylko weszłam do łazienki, od razu zauważyłam Emilie, która stała przy umywalkach i niewidzącym wzrokiem wpatrywała się w swoje odbicie w wielkim lustrze.
Podeszłam do niej niepewnie i położyłam dłoń na jej ramieniu. Wzdrygnęła się lekko i spojrzała na mnie wystraszona. Na mój widok, odetchnęła z ulgą.
- Poszedł już? – spytała cicho.
- Taa. Hunter go przepędził. – wymamrotałam. – Wolę nie wiedzieć, co on sobie teraz myśli.
Usta dziewczyny na moment wygięły się w delikatnym uśmiechu, gdyż była pewna, że przesadzam jednak, kiedy zobaczyła moją poważną minę, natychmiast się uspokoiła, marszcząc czoło.
- Żartujesz, prawda?
- Chciałabym. – mruknęłam drapiąc się po karku.
Emilie otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak z jej gardła nie wydobyło się ani jedno słowo. Na pewno była przerażona na myśl o tym, co Hunter mógł powiedzieć Louis’owi.
W skrócie opowiedziałam jej, co się działo zaraz po tym, jak uciekła, jednak to wcale jej nie uspokoiło, co w sumie mnie nie dziwi. Louis na sto procent będzie chciał dowiedzieć się, o czym mówił Hunter.
- Chryste! – jęknęła opierając się o jedną ze ścian. – Jak ja mu to wytłumaczę? – zaczęła panikować.
Podeszłam do niej i najnormalniej w świecie ją przytuliłam. Prawie natychmiast odwzajemniła uścisk, niemal miażdżąc mi żebra.
- Razem coś wymyślimy, jak zawsze. – powiedziałam.
- Niby to wykształcony człowiek, a jednak idiota. – warknęła.
Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem.
- Po prostu się o ciebie troszczy. Nic w tym dziwnego. – szepnęłam. Mruknęła coś pod nosem, na co ja się zaśmiałam. – Wracajmy do niego, bo jeszcze zrobi coś naprawdę głupiego.
- Taa. Masz rację. Lepiej chodźmy. – uśmiechnęła się słabo.
* * *
Emilie's POV
Od naszego wypadu do tamtej knajpki minęły zaledwie dwa dni, ale Louis przez ten czas nie próbował się ze mną skontaktować. Z jednej strony czułam ulgę z tego powodu, bo nadal nie wiedziałam, jak wytłumaczyć mu zachowanie Huntera, ale z drugiej… ta cisza z jego strony potwornie bolała.
Tak właściwie, to zaczynam się zastanawiać, czy my w ogóle nadal jesteśmy przyjaciółmi. Dlaczego tak jest, że gdy jedno z przyjaciół znajdzie sobie drugą połówkę, prawie natychmiast zapomina o swoim przyjacielu? Cholera, gdyby ten pieprzony związek teraz się rozleciał, ja zapewne byłabym pierwszą osobą, do jakiej przyszedłby Louis’a, żeby się wyżalić. To upokarzające.
Siedziałam przy stole w kuchni i czytałam jakiś kryminał, który znalazłam w małej biblioteczce Marii, jednocześnie pijąc owocową herbatę, którą przygotowała mi moja opiekunka. Miałam nadzieję, że w ten sposób jakoś zajmę swoje myśli, bo zazwyczaj to mi pomagało, ale niestety nie dzisiaj. Zbyt wiele działo się w moim życiu.
Kończyłam właśnie czytać stronę, kiedy usłyszałam, jak ktoś dobija się do drzwi. Zdezorientowana spojrzałam na panią Marię, która właśnie wkładała do piekarnika ciastka, które miała zanieść na jakieś spotkanie z przyjaciółkami dzisiaj wieczorem. To pewnie ktoś do niej, bo ja się nikogo nie spodziewałam. Chyba, że to był Louis. O kurwa.
- Otworzysz? – zwróciła się do mnie.
- Jasne. – wydukałam.
Podniosłam się na równe nogi, czując, jak moje ciało zaczyna drżeć ze zdenerwowania, a dłonie pocić się. Proszę, proszę niech to nie będzie Louis. Co ja mu powiem do cholery? Dzięki Hunter, że mnie w to wpakowałeś.
Stukanie w drewno stało się coraz bardziej niecierpliwe, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Zanim pociągnęłam za klamkę, wzięłam głęboki oczyszczający wdech, który niestety niewiele mi pomógł. W każdym razie próbowałam.
Przygryzłam wargę i powoli otworzyłam drzwi. To, co zobaczyłam, zszokowało mnie tak bardzo, jak chyba jeszcze nic w życiu.
__________________________________
Naprawdę strasznie was przepraszam, że rozdział tak późno, ale ostatnio w ogóle nie mam głowy do pisania. Niby w głowie mam już cały scenariusz, ale cały czas coś odciąga mnie od pisania -.-
Mam nadzieję, że nadal tu jesteście i nie zniechęcacie się tymi przerwami między rozdziałami.
Naprawdę postaram się, aby następny był szybciej, ale zobaczymy co z tego wyniknie.
Chyba tyle ode mnie.
Pozdrawiam xxx
Jejku świetny rozdział :-* Next, next next już teraz zaraz. Nie możesz tak trzymać nas w niepewności
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział..! Jeju kto to był? nie wytrzymam z tej niepewności.. :)
OdpowiedzUsuńto na 100% będzie eleanor :D
UsuńJak mogłaś zakończyć to w takim momencie?? :o
OdpowiedzUsuńNa początku nie miałam pojęcia, kto to taki może być, no oprócz Louisa w jakimś nieokreślonym stanie, ale tą opcje odrzuciłam, i do głowy przyszli mi rodzice Ems.. Ale zanim się dowiem pewnie przemyślę też milion innych opcji xd
Pozdrawiam i życzę weny (pisz,pisz,pisz! xd )
Genialna akcja, czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ola ; )
Ps. Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale kompletnie nie mam na to czasu przez szkołę : /
Genialne! Zapraszam do mnie http://only-hope-fanfiction.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń