Po naszym dziwnym pocałunku powinnam się czuć niekomfortowo w jego towarzystwie i powinnam bać się spać z nim w jednym łóżku, ale wcale tak nie było. Czułam się dużo bezpieczniej z pijanym Harry’m, niż z dość trzeźwym Louis’em, którego jeszcze nie tak dawno temu nazywałam przyjacielem.
Nagle poczułam jak dłonie chłopaka oplatają mnie w talii, by przyciągnąć mnie jeszcze bliżej jego klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się sennie, jednak ten uśmiech zamarł mi na ustach, kiedy jedna z jego dłoni zsunęła się na mój tyłek i ścisnęła go lekko. Mruknęłam niezadowolona i uszczypnęłam go w ramię.
- Łapy przy sobie Styles. – burknęłam niewyraźnie, nie mając nawet siły by zabrać jego ręce z mojego ciała.
Harry mruknął pod nosem coś niewyraźnego, ale nie zabrał rąk. Westchnęłam cicho i spróbowałam jeszcze zasnąć, jednak było to trudne zważywszy na jego lepkie rączki, które tak trochę mi przeszkadzały. To nie jest zbyt komfortowe, kiedy próbuję spać i ktoś mnie obłapia.
- Harry! – pisnęłam siadając gwałtownie, kiedy chłopak niespodziewanie uszczypnął mnie w biodro.
- Shhh. – wymruczał przytulając się do mojego brzucha. – Obudzisz wszystkich. – powiedział sennie.
- Ale z ciebie palant. – mruknęłam uderzając go w tył głowy.
- I tak mnie kochasz. – wymamrotał zadowolony z siebie szturchając nosem mój brzuch.
Wywróciłam oczami, nie mogąc powstrzymać cichego chichotu. Pijany Harry, Harry na kacu i zaspany Harry to zdecydowanie najsłodszy człowiek na ziemi. I trochę irytujący, ale to już inna historia.
Siedziałam przez chwilę zupełnie cicho, po prostu bawiąc się włosami chłopaka. Były bardzo miękkie i naprawdę ślicznie pachniały. Zaczynam rozumieć, czemu tyle dziewczyn marzy, żeby zanurzyć palce w jego włosach.
- Która w ogóle jest godzina? – spytał po chwili. Jego głos był zachrypnięty bardziej niż zwykle, ale to pewnie zasługa wypitego wczoraj alkoholu.
- Za dwadzieścia pierwsza. – powiedziałam spoglądając wcześniej na komórkę.
Chłopak jęknął głośno i przewrócił się na plecy. Leżał przez chwilę nieruchomo, a po chwili podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi, a także przeczesał włosy.
- Chyba jeszcze nigdy nie spałem tak długo po imprezie. – wymamrotał wstając z łóżka.
Harry wyciągnął do mnie rękę, a ja od razu ją chwyciłam, dzięki czemu pomógł mi wstać. Zmarszczyłam lekko nos, nadal czując on niego woń alkoholu i damskich perfum, które zdecydowanie nie były moje.
- Powinieneś iść się wykąpać. – zasugerowałam. – Strasznie cuchniesz. – dodałam krzywiąc się, co wywołało uśmiech na jego twarzy.
Chłopak ściągnął szybko koszulkę przez głowę i rzucił ją gdzieś w kąt pokoju. Uniosłam brew do góry, kiedy stanął dokładnie przede mną i zaczął dla żartów napinać muskuły.
- Próbuj dalej Styles. – zaśmiałam się. – Widzimy się na dole. – dodałam puszczając mu oczko, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
Kiedy zeszłam na dół do salonu, poczułam ulgę na widok Abby siedzącej na kanapie razem z Niall’em i Zayn’em. Chłopcy uśmiechnęli się na mnie przyjaźnie, a blondynka pomachała do mnie wesoło.
- Gdzie zgubiłaś Harry’ego? – spytał Niall. To on pomagał mi wczoraj zaprowadzić pijanego chłopaka do jego pokoju.
- Zmusiłam go, żeby wziął prysznic. – odparłam wkładając ręce do kieszeni dresowych spodni, które oczywiście należały do Harry’ego.
- Jak ci się to udało? – zdziwi się Zayn.
Wzruszyłam ramionami uśmiechając się tajemniczo. Wolę nie wiedzieć, co w tej chwili dzieje się w ich głowach. Na samą myśl mam dreszcze.
Usiadłam na oparciu kanapy i machając nogami niczym małe dziecko, przysłuchiwałam się rozmowie moich przyjaciół. Okej, może to za dużo powiedziane, bo tak właściwie nie wiedziałam nawet, o czym oni mówią, gdyż byłam zbyt skupiona na myśleniu o wczorajszym dniu.
W głowie miałam Louis’a, Conora, Harry’ego… No po prostu jeden wielki chaos, który naprawdę trudno jest mi ogarnąć. Już nie wiem, co mam myśleć i co robić. Nie wiem, jak mam unikać Louis’a, jednocześnie nadal zadając się z resztą paczki. Nie chcę rezygnować ze znajomości z nimi, bo oni przecież nie są niczemu winni.
Boję się, że wczoraj wieczorem popełniłam ogromny błąd, zdradzając wszystko Conorowi. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy. Nawet go nie znam, a to, że był dla mnie miły nic jeszcze nie znaczy. Louis też był miły, prawda? Conor ma mnie w garści i trochę mnie to przeraża. Jeśli tylko zrobię coś nie tak, on może mnie zniszczyć w ciągu chwili. Wczoraj byłam zbyt rozemocjonowana, by brać to pod uwagę.
Co do Harry’ego. Nie chcę, żeby okazało się, że jednak pamięta o tym, że mnie pocałował. Nie chcę, żeby zrobiło się między nami jeszcze dziwniej. Dopiero co udało nam się dogadać i nie chcę tego psuć. Chcę mieć chociaż jego.
- Głodny jestem. – odezwał się Niall.
Akurat w tej chwili na dół zszedł Harry w towarzystwie Liam’a i Conora. Ci ostatni uśmiechnęli się do mnie i pomachali przyjaźnie. Odpowiedziałam im tym samym, jednocześnie próbując skupić się na tym, co dzieje się wokół mnie.
- Może zamówimy pizzę? – zaproponował Liam siadając na fotelu. Wyglądał dużo lepiej niż wtedy, gdy widziałam go ostatnio.
- Błagam, tylko nie pizza. – jęknął Harry. – Na samą myśl zbiera mi się na wymioty.
- Mogę coś ugotować. – powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Wszyscy natychmiast się wyprostowali i popatrzyli na mnie błyszczącymi oczami. Widziałam, jak Abby przygryza wargę, żeby powstrzymać chichot, a Conor kręci głową uśmiechając się pod nosem.
- Mogłabyś? – spytał podekscytowany Niall.
- Czemu nie. – wzruszyłam ramionami.
- Na pewno umiesz gotować? – zapytał Harry podejrzliwie.
- Nie bój się gwiazdeczko, nie otruję cię. – powiedziałam mierzwiąc mu włosy.
Harry pokazał mi język, a ja odwdzięczyłam mu się tym samym. Nasi przyjaciele przyglądali się nam z zaciekawieniem, ale ich zignorowaliśmy. To co jest między nami, zostaje tylko między nami i nie chcę tego zmieniać.
- Pójdę z tobą. – mruknęła Abby podnosząc się na równe nogi.
Kiedy weszłyśmy do kuchni, od razu zabrałam się za przeszukiwanie wszystkich szafek i lodówki. Abby usiadła na wyspie kuchennej, wzięła jedno jabłko z miski i wgryzła się w nie, wciąż mi się przyglądając.
- Co jest między tobą i Harry’m? – zapytała.
- Nie rozumiem. – wymamrotałam biorąc się za krojenie piersi z kurczaka, którą znalazłam w lodówce, w kostki.
- Jeszcze nie tak dawno temu skakaliście sobie do gardeł, a teraz dogadujesz się z nim tak jak kiedyś z Louis’em. – powiedziała wzruszając ramionami. – Zauważyłam to już wczoraj, kiedy siedzieliście razem na schodach i gadaliście. No i potem jeszcze zgodziłaś się na jego pijacką propozycję, że możesz przenocować u niego, zamiast poprosić Liam’a albo Conor’a, żeby odwiózł cię do domu.
Wrzuciłam kurczaka do garnka, do którego wcześniej wlałam trochę oleju. Wyciągnęłam z jednej z szuflad drewnianą łyżkę i zaczęłam mieszać zawartość garnuszka.
- Liam ma teraz ważniejsze sprawy na głowie niż robienie za mojego kierowcę. – burknęłam zerkając na nią. – A co do Conora, to nie wiem, czy ufam mu tak w stu procentach. – bąknęłam szukając jakichś przypraw.
- Nie ufasz mu, ale opowiedziałaś mu o wszystkim. – powiedziała marszcząc brwi. Wzruszyłam ramionami z miną niewiniątka. – No a co z Harry’m?
- Zaczęło się od tej imprezy, kiedy Louis i ja… - urwałam dając jej gestem dłoni znak, że rozumie, o co chodzi. – Potem, jak Louis całkiem mnie olał, zaczęłam spędzać czas z Harry’m. Sama nawet nie wiem czemu. W każdym razie, okazało się, że całkiem dobrze się ze sobą dogadujemy i że wcale nie jest, aż tak wielkim dupkiem, za jakiego go miałam. – zaśmiałam się. – Wczoraj, kiedy gadaliśmy na schodach, był już kompletnie zalany. Mówił jak bardzo mnie lubi i w ogóle gadał coś bez sensu. No i mnie pocałował. – to ostatnie powiedziałam dużo ciszej.
- Co ty pieprzysz!? – wykrzyknęła podekscytowana Abby.
Mimowolnie zachichotałam widząc jej reakcję. Usłyszeć takie słowa z ust Abby Blacke to naprawdę rzadkość i powinno się to zapisywać w kalendarzu.
- Uspokój się. – skarciłam ją.
Dziewczyna niezadowolona wydęła wargi niczym małe dziecko. Nie wiem, czy to sprawka Niall’a czy to po prostu Abby, ale z każdym dniem zachowuje się coraz mniej poważnie. To naprawdę do niej nie podobne.
- Podobało ci się chociaż? – spytała po chwili ciszy.
- Całuje dobrze, ale to nic nie znaczy. – powiedziałam cicho skupiając się na przygotowywaniu jedzenia.
- Zapomnisz o nim. – szepnęła Abby, natychmiast wyczuwając moją zmianę nastroju. – Może jeszcze nie teraz, ale w końcu na pewno.
Tak, zwłaszcza wtedy, kiedy już urodzę jego dziecko. Dziecko, które każdego dnia będzie mi o nim przypominało, pomyślałam z goryczą.
- Na pewno. – wymamrotałam.
* * *
- Co tak smacznie pachnie? – spytał Liam, kiedy jakieś pół godziny później przyszli do kuchni.
Spojrzałam na chłopców i w duchu odetchnęłam z ulgą, że nie ma z nimi Louis’a i Eleanor. Tak, to zdecydowanie byłoby niezręczne.
- Słynny kurczak z warzywami Huntera Parkera. – wyjaśniła Abby, rozkładając talerze na stoliku. – Z tym szczegółem, że Emilie wychodzi on lepiej. – zaśmiała się.
Wszyscy usiedli przy stole i od razu zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze, kiedy ja nadal stałam przy wyspie kuchennej, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie miałam nawet gdzie usiąść, bo wszystkie stołki były już zajęte.
Nagle ktoś szarpnął mnie za biodra, na co pisnęłam cicho, a już po chwili siedziałam na kolanach Harry’ego, który uśmiechał się do mnie głupkowato. Zgromiłam go wzrokiem, ale nie ruszyłam się z miejsca ani nie rozpoczynałam kłótni, bo jaki to miałoby sens? Poza tym, było mi naprawdę wygodnie, mimo, że jego nogi są strasznie chude.
- Dobre to. – mruknął Harry, kiedy przełknął pierwszy kęs, jednocześnie oplatając rękę wokół mojej talii.
- Jak na wegetariankę robisz niezłego kurczaka. – dodał Niall.
- Jesteś wegetarianką? – spytał Conor.
- Tak, już od kilku lat. – odparłam nalewając trochę soku do szklanki.
Kątem oka dostrzegłam, jak Niall spogląda na rękę Harry’ego owiniętą wokół mnie. Po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmieszek. Pewnie tak jak Abby myśli, że między nami coś jest.
- Chcesz trochę? – zapytał Harry, dźgając mnie w bok.
- Dzięki, nie jestem głodna. – odparłam marszcząc lekko czoło. – Poza tym, to jest kurczak, którego nie jem, jeżeli nie zauważyłeś. – pokręciłam głową.
- Ale chrzanisz. – burknął i wetknął mi kawałek do ust.
Pisnęłam oburzona, co wywołało uśmiech na jego twarzy. Kiedy poczułam smak mięsa, w pierwszym odruchu chciałam wszystko wypluć Styles’owi prosto w twarz. Jednak Harry chyba zrozumiał, co chcę zrobić, bo odezwał się:
- Jeżeli to wyplujesz, zacznę cię łaskotać. – zagroził.
Wytrzeszczyłam na niego oczy niczym ryba, nie wierząc w to, co słyszę. Gdybym nie miała łaskotek, nie przejęłabym się, ale mam. I to potworne. I to był cios poniżej pasa.
- Lepiej go posłuchaj. – wtrącił Liam. – On nie zna litości.
Harry uśmiechnął się pod nosem, a po chwili spojrzał na mnie, unosząc lekko brew, jakby w ten sposób rzucał mi wyzwanie. Nie ma mowy, nie dam mu tej satysfakcji.
Czułam, że wszyscy na mnie patrzą, czekając na moją reakcję. Krzywiąc się potwornie, zaczęłam powoli przeżuwać to, co miałam w ustach. Całe szczęście, że użyłam tak dużo różnych przypraw i nie wyczuwałam smaku mięsa, aż tak bardzo. Gdy tylko przełknęłam, natychmiast wzięłam do ręki szklankę i upiłam spory łyk soku.
- Nie było tak źle, co? – zaśmiał się Harry.
Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, a po chwili, niewiele myśląc, wyplułam na niego sok, który akurat miałam w ustach. Nastała chwila ciszy, a parę sekund później wszyscy zaczęliśmy się śmiać, widząc zaskoczoną twarz chłopaka.
- Fiut z ciebie Styles. – powiedziałam odkładając szklankę.
Harry otarł twarz rękawem bluzy i spojrzał na mnie, zabawnie wydymając przy tym wargi. Uderzyłam go lekko w tors i odwróciłam się tyłem do niego i właśnie w tej chwili, niespodziewanie zaczął mnie łaskotać. Z mojego gardła natychmiast wyrwał się głośny pisk połączony ze śmiechem. Próbowałam się wyrwać, krzycząc i śmiejąc się jednocześnie, ale niestety Harry był ode mnie dużo silniejszy.
Najbardziej irytował mnie fakt, że przyjaciele zamiast mi jakoś pomóc, po prostu się ze mnie śmiali, Niall prawie spadł z krzesła, krztusząc się ze śmiechu. Jeszcze będą czegoś ode mnie chcieli, już ja im pomogę.
- Przepraszam! – pisnęłam. – Przestań, błagam cię! – krzyczałam między napadami śmiechu.
Kiedy w końcu zostawił mnie w spokoju, z trudem łapałam oddech. Okej, Liam miał rację, co do Harry’ego i jego litości i okej, gdybym wiedziała, nie oplułabym go tym przeklętym sokiem. To nie było tego warte. Chociaż… nie, jednak nie
- Jesteście nieźle walnięci. – skwitowała Abby.
- Buziaczek na zgodę? – zwrócił się do mnie układając usta w dzióbek.
- Zapomnij. – prychnęłam odpychając go, co wywołało kolejne salwy śmiechu u naszych przyjaciół.
Nagle uśmiech zamarł wszystkim na ustach, kiedy do kuchni wszedł Louis w towarzystwie swojej dziewczyny. Wzrok chłopaka prawie natychmiast zatrzymał się na mnie i Harry’m, który aktualnie nadal mnie obejmował. I tak jak myślałam, zrobiło się dość niezręcznie. Nie wiem tylko, kto z nas wszystkich czuł się najdziwniej.
- Cześć wszystkim. – odezwał się w końcu niepewnie.
Każdy wymamrotał coś niewyraźnego pod nosem i ponownie skupił się na jedzeniu. Harry trącił mnie lekko w bok, a gdy spojrzałam na niego, uśmiechnął się przyjaźnie, jakby w ten sposób próbował dodać mi otuchy.
- Co tak ładnie pachnie? – spytał podchodząc bliżej. Eleanor na szczęście wciąż stała w progu.
- Emilie zrobiła kurczaka. – wyjaśnił Harry. Jego gorący oddech połaskotał mnie w ucho.
Czułam, że Louis na mnie patrzy, ale nie odważyłam się odwzajemnić spojrzenia. Zamiast tego wgapiałam się w szklankę soku, która teraz wydawała mi się niesamowicie interesująca. I pomyśleć, że chwilę temu wszyscy byli wyluzowani i radośni.
- Nic nie zostało?
- Sorry stary. – wymamrotał Niall z pełnymi ustami. – Myśleliśmy, że was nie będzie.
- Och. – wyrwało mu się. – To my… taa. Zjemy na mieście.
Kiedy w końcu odważyłam się podnieść głowę, okazało się, że naszych gołąbeczków już nie było. Westchnęłam cicho. To nie powinno tak wyglądać. Mnie nawet nie powinno tu być.
- Nic mi nie jest. – bąknęłam widząc, że wszyscy na mnie patrzą.
- Na pewno? – spytał Harry.
- Tak. – odparłam. – Po prostu czuję się głupio. Nie chcę, żebyście mieli mu za złe czy coś. To wasz przyjaciel, a mnie tak naprawdę nawet dobrze nie znacie.
- Tu nie chodzi o to, czy mamy mu coś za złe. – zaczął Zayn. – Chodzi o to, że jest idiotą. To, że spał z Eleanor po pijaku, nie oznacza, że musi z nią być.
- Zresztą to zwykła suka i dziwie się, że jest nią tak zaślepiony, by tego nie widzieć. – dodał Harry.
- Ma prawo być szczęśliwy. – powiedziałam cicho.
Harry prychnął pod nosem, więc spiorunowałam go wzrokiem, a co tylko wywrócił oczami.
- Z nią? – odezwał się Liam. – Nie sądzę. Prędzej czy później może zrozumie, że popełnił błąd.
- Raczej później. – wtrącił Conor, na co wszyscy pokiwali głowami.
- Możemy zakończyć już ten temat? – spytałam. – Nie koniecznie chcę rozmawiać o Louis’ie, Eleanor i tak dalej.
Wszyscy byli zgodni, co do tego, by zakończyć ten temat. Kiedy skończyliśmy jeść swoje śniadanie/obiad, przenieśliśmy się do salonu.
- Właściwie powinnam już.. – zaczęłam, kiedy chłopcy wybierali film, który powinniśmy obejrzeć.
- Nie wracasz do domu. – burknął Harry, po raz kolejny sadzając mnie na swoich kolanach. – Odwiozę cię, kiedy wytrzeźwieję do końca.
Wywróciłam oczami na jego słowa, a po chwili mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Conora. Chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie i puścił mi oczko, na co również się uśmiechnęłam. Wciąż nie byłam pewna, czy ufam mu w stu procentach, ale nie wygadał nikomu o tym, co mu mówiłam, więc chyba jest okej, prawda?
Byliśmy gdzieś w połowie filmu z serii Marvela, kiedy do domu wrócił Louis. Na całe szczęście był już sam. Nie wiem, czy dałabym radę znieść towarzystwo Eleanor, zwłaszcza po tym, co powiedziała mi po tamtej imprezie. Chłopak przywitał się ze wszystkimi skinieniem głowy i bez słowa poszedł do siebie, przez co czułam się jeszcze dziwniej.
W pewnej chwili zachciało mi się pić, więc poszłam do kuchni po jakiś napój. Nalałam do szklanki trochę soku pomarańczowego i miałam wrócić do salonu. Kiedy się odwróciłam, z mojego gardła wydobył się zduszony okrzyk, gdy ujrzałam stojącego przede mną Louis’a. Serce natychmiast zabiło mi mocniej, a szklanka omal nie wyśliznęła mi się z dłoni.
- Przepraszam. – wymamrotałam speszona i chciałam go wyminąć, jednak on najwyraźniej nie miał zamiaru pozwolić mi przejść. – Przesuń się Louis. - powiedziałam cicho, próbując przecisnąć się obok niego, jednak ten skutecznie zagradzał mi drogę.
- Nie. – odparł, próbując zmusić mnie, abym na niego spojrzała. – Musimy porozmawiać.
- Ty i ja nie mamy już, o czym rozmawiać. – parsknęła. – A teraz odsuń się, bo chcę przejść.
Odepchnęłam go na bok i ruszyłam do drzwi, jednak nie udało mi się nawet do nich dotrzeć, gdyż Louis złapał mnie za nadgarstek i odwrócił z powrotem twarzą ku sobie. W pierwszym odruchu chciałam go uderzyć, jednak w porę się powstrzymałam. To nie był najlepszy pomysł.
- Nie powinnaś spotykać się z Conorem ani tym bardziej z Harry’m. – powiedział.
Kompletnie mnie zatkało. Jeżeli mam być szczera, to nie tego się spodziewałam. Okej, nie wiem nawet, czego tak dokładnie od niego oczekiwałam, ale na pewno nie tego.
- Dlaczego w ogóle cię to obchodzi? – spytałam opryskliwie.
- Bo… - zawahał się. – Byliśmy przyjaciółmi i zależy mi na tobie i na twoim szczęściu. Poza tym, oni nie są odpowiedni dla ciebie.
- Wybacz, ale sama będę decydować, z kim i kiedy się spotykam. – burknęłam.
- Emilie posłuchaj mnie.. – zaczął.
Pokręciłam lekko głową i zaczęłam się śmiać. W tej całej sytuacji nie było nic zabawnego, ale teraz to był mój jedyny sposób, by bronić się przed kolejnymi, niechcianymi łzami. On robił to wszystko celowo. Perfidnie bawił się moimi uczuciami.
- Przestań. – wymamrotałam odwracając wzrok.
- Nie rozumiem.
- Przestań wreszcie mydlić mi oczy. – syknęłam. – Skończ już tą swoją chorą gierkę. Mam już serdecznie dość twoich ciągłych kłamstw Louis.
- Nie wiem, o co ci chodzi. – zmarszczył czoło.
Krew momentalnie się we mnie zagotowała. Miałam już po dziurki w nosie jego prostackiego zachowania. Odłożyłam trzymaną przez siebie szklankę na blat i popchnęłam Louis’a z całej siły, przez co zderzył się plecami z wyspą kuchenną. Jęknął cicho i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Skończy zgrywać większego debila niż jesteś w rzeczywistości! – warknęłam. – Przestań w końcu wpieprzać się w moje życie, bo już do niego nie należysz. Pozwól, że sama będę o sobie decydować. Jeżeli będę chciała spotykać się z Conorem albo z Harry’m i na przykład pieprzyć się z którymś z nich, to to zrobię, a tobie nic do tego, jasne? – powiedziałam słodkim głosem. – Zresztą, dlaczego masz marnować swój cenny czas na kogoś takiego jak ja? Jestem w końcu naprawdę trudnym człowiekiem i wymagam dużo uwagi, na którą ciebie przecież nie stać. – mruknęłam zakładając ręce na piersiach. – Masz swoją cudowną Eleanor, nieprawdaż? Tak więc radzę ci, lepiej nią się zajmij, a ode mnie się odpieprz. – splunęłam. – Moje życie i moje problemy to już nie jest twoja sprawa
Chłopak stał zupełnie nieruchomo i patrzył na mnie zszokowany. Jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, a palce tak kurczowo zaciskał na brzegu wyspy kuchennej, że aż pobladły mu knykcie. W jego oczach oprócz szoku, zobaczyłam też coś, co sprawiło, że pożałowałam swojego wybuchu, ale nie umiałam określić, co to tak właściwie jest. Po chwili jednak przypomniałam sobie to, co powiedział o mnie do Conora i moja złość natychmiast powróciła, a po żalu nie było już śladu.
- Nie mówisz tego poważnie. – szepnął Louis. – Jesteś po prostu zła..
- No co ty Sherlocku. – zaśmiałam się. – Chcesz nagrodę za spostrzegawczość, czy jak?
- Nie, ja.. – zaczął Louis.
- Hej Emilie, co tak..
Odwróciłam się i zobaczyłam Harry’ego, który stał w progu i spoglądał niepewnie to na mnie, to na Louis’a. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nasi przyjaciele mogli usłyszeć mój podniesiony ton głosu. Mam nadzieję, że niewiele w mojej wypowiedzi do nich dotarło.
- Co się dzieje? – zapytał podejrzliwie.
Spojrzałam z powrotem na Louis’a, ale on spuścił wzrok. Przygryzłam wargę, zaciskając mocno powieki. Nie byłam pewna, jak długo jeszcze uda mi się powstrzymywać łzy.
- Nic. – odparłam. – Ucięliśmy sobie krótką rozmowę. Nic wielkiego. Jak zwykle.
Zerknęłam przez ramię na Harry’ego, który w tym momencie był wyraźnie zdezorientowany. Postanowiłam uratować go z opresji.
- Naprawdę powinnam już wracać do domu. – oznajmiłam. – Proszę.
- No dobra. – westchnął, nadal skacząc wzrokiem ze mnie na Louis’a i na odwrót. – Odwiozę cię.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i chciałam iść w jego kierunku, jednak powstrzymała mnie dłoń Louis’a, która niespodziewanie pojawiła się na moim ramieniu. Z trudem przełknęłam ślinę.
- Emilie poczekaj. – poprosił szeptem.
- Stary odpuść. – powiedział spokojnie Harry, który momentalnie znalazł się pomiędzy nami. – Po prostu odpuść, okej?
Stałam zupełnie nieruchomo, czując jak dłoń Louis’a mocniej zaciska się na moim ramieniu. Byłam pewna, że zostaną po tym ślady w postaci brzydkich siniaków, ale nie potrafiłam nic zrobić. Jego dotyk… Wszystko dzieje się zbyt szybko. I jest tego zdecydowanie zbyt wiele.
Nagle jego uścisk puścił, a on sam odsunął się do tyłu, uderzając plecami o wyspę kuchenną, dokładnie jak kilka minut temu. Zachłysnęłam się powietrzem i natychmiast przysunęłam się do Harry’ego.
- Pogadamy, jak wrócę. – Styles zwrócił się do przyjaciela.
Louis nic nie odpowiedział, tylko skinął głową na znak zgody. Harry objął mnie ramieniem i wyprowadził z kuchni. Wszyscy obecni w salonie spojrzeli na nas zdezorientowani, ale Harry uśmiechnął się do nich wesoło, chcąc pokazać, że wszystko jest w porządku.
- Odwiozę Emilie do domu. Zaraz będę z powrotem. – oznajmił biorąc kluczyki do samochodu.
Pożegnałam się ze wszystkimi cichym „cześć” i wyszliśmy na zewnątrz. Zmarszczyłam lekko czoło, kiedy podeszliśmy do białego Forda Escape. Skądś go już kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd. Dopiero, kiedy wgramoliłam się do środka, mój umysł się rozjaśnił.
- Jechałam tym samochodem kiedyś z Louis’em. – powiedziałam do Harry’ego, kiedy ten wsiadł na miejsce kierowcy.
Chłopak spojrzał na mnie i zmarszczył lekko brwi, kiedy zaczęłam grzebać w schowku. Po chwili uśmiechnęłam się szeroko, kiedy znalazłam to, czego szukałam, a mianowicie czarne Ray-Bany.
- Hej, hej! Nie zapędzaj się. – burknął i ściągnął mi je z nosa. – To moje ulubione.
- No weź!
Zamrugałam kilkakrotnie powiekami nie spuszczając z niego wzroku, jednocześnie wydymając wargi. Harry przez chwilę próbował postawić na swoim, hardo patrząc na jezdnię przed nami, ale kilka minut później westchnął zrezygnowany i oddał mi okulary.
- Możesz je zatrzymać. – powiedział marudnym tonem.
- Dziękuję! – pisnęłam i cmoknęłam go w policzek.
Chłopak pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem, kiedy ja cieszyłam się ze swojej nowej zdobyczy.
- Co tak właściwie stało się w kuchni? – spytał poważnym już tonem.
Przygryzłam lekko wargę i natychmiast ją puściłam, zsuwając się w dół na fotelu. Miałam ochotę zniknąć.
- Louis pojawił się tam nagle i nie chciał mnie wypuścić, dopóki z nim nie pogadam. – westchnęłam. – Powiedziałam, że nie mamy ze sobą, o czym rozmawiać, a on na to, że nie powinnam się spotykać ani z Conorem ani tym bardziej z tobą, bo żaden z was nie jest dla mnie odpowiedni. Wściekłam się na niego i powiedziałam kilka głupich rzeczy. – wzruszyłam ramionami.
- To znaczy? – naciskał Harry.
- Powiedziałam, żeby nie wpieprzał się do mojego życia, bo już do niego nie należy i żeby zajął się swoją dziewczyną. I że jeżeli będę chciała pieprzyć się z którymś z was, to zrobię to, i że to nie jest jego sprawa. – powiedziałam cicho, czując, że na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
Harry milczał przez chwilę, co spowodowało, że moje serce biło ze sto razy szybciej niż powinno. Co mi odbiło, żeby mu o tym mówić, kiedy jesteśmy zamknięci w małej przestrzeni? Do tego po tym, co wydarzyło się wczoraj.
-Hej, jeżeli chcesz się ze mną pieprzyć, wystarczyło mi powiedzieć. – zaśmiał się, próbując rozładować atmosferę.
Zachichotałam i uderzyłam go w ramię, na co syknął cicho. W duchu odetchnęłam z ulgą.
- Jesteś beznadziejny.
- Dzięki. – prychnął.
- Ale i tak cię lubię. – dodałam, a on uśmiechnął się wesoło.
Odpowiedziałam mu tym samym i ściskając lekko jego dłoń, oparłam czoło o chłodną szybę. Dlaczego nie mogłam zakochać się w nim? Wtedy na pewno wszystko byłoby dużo prostsze. Cóż, nie zawsze dostajemy to, czego chcemy.
_____________________________________
Strasznie was przepraszam i z ręką na sercu przyznaję, że totalnie zawaliłam ten rozdział, pod względem treści i czasu, kiedy go dodaję
W ogóle nic się tu nie dzieje, ale mam nadzieję, że w następnym rozdziale to naprawię. Trudno mi określić, kiedy on będzie, ale mam nadzieję, że dość szybko.
Tyle ode mnie na dzisiaj.
Buziaczki!
kocham Twoje opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że szybko dodasz nowy.
życzę Ci weny! <3/Kate
<3
OdpowiedzUsuńWitam ;D Tutaj nowe/stare (zależy jak na to patrzeć) konto Butterfly :D Pewnie średnio kojarzysz, ale czytam tego bloga już od dawnaa ;p
OdpowiedzUsuńA mi się rozdział podobał :3 W pewnym sensie posłuchałaś mojej rady (choć pewnie miałaś to już w planach zanim Ci o tym napisałam) i pokazałaś Louisa w innym świetle. :) Nareszcie jakieś uczucia <3 Co do Harrego to coraz bardziej go lubię, ale nie widzę go jako chłopaka Ems ;)
Kurde dziewczyno! :D Mam nadzieję, że znajdziesz w wakacje czas, by częściej dodawać rozdziały ;D Bo mnie tutaj już skręca! :D Mogłabym to czytać i czytać... ;)
Moja rada: Przeczytaj rozdział jeszcze raz i sprawdź CZAS w jakim jest on pisany (kilka razy pozmieniałaś) ;) np. "oznajmia biorąc kluczyki do samochodu." zamiast "oznajmił biorąc kluczyki do samochodu"
Powodzenia w pisaniu :*
domyślał się, że jest sporo błędów, bo chciałam szybko dokończyć rozdział i w końcu go dodać ;)
UsuńNiedawno (4 dni temu) znalazłam tego bloga i zachwycił mnie. Piszesz cudnie i oby tak dalej. Nie mogę sie doczekac co będzie dalej, ale mam nadzieję, że ona będzie z Harrym (ale to tylko moje zdanie). Czekam na następny rozdział ;)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńPozwolisz, że zacytuję- Co ty pieprzysz!?
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę dobry, mimo tego, jak bardzo różni się od tego, co miałaś zamiar napisać. Podoba mi się to, co jest między Emilie i Harrym. Nie mogę zrozumieć co miał na myśli Louis 'rozmawiając' z Em w kuchni. Wkurzyłam się na niego.. Kiedy Emilie miała mu za złe to, że spotyka się z Eleanor to on jej jeszcze o to awanturę zrobił a teraz postąpił identycznie, a nawet gorzej. Ja bym mu walnęła, serio.. No ale nie ważne :D
Jaki gest ze strony Harry'ego, oddał Ems swoje ulubione okulary ^^
Czekam na następny!
Pozdrawiam
Ola :*
Cholera, kocham tego bloga. Awwww Harry i Emilie! <3 Oni są taaaacy słodcy. Kurczę, nie mogę się zdecydować kto lepiej pasuje do Ems.( Tak w mojej wyobraźni) Czekam na nn. Love ya ~Camilla x
OdpowiedzUsuńSuuper! Czekam na nn :D!
OdpowiedzUsuń