piątek, 23 sierpnia 2013

11.Przyjechałem, żeby dotrzymać ci towarzystwa.

W ślimaczym tempie zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Już po chwili moja głowa opadła w dół, przez co uderzyłam się o blat. Nie przejęłam się tym jednak za bardzo. I tak, dzisiaj już mnie wszystko bolało i ogólnie czułam się okropnie. Wiedziałam, że moja wczorajsza eskapada, w tak zimny wieczór, będzie miała nieprzyjemne skutki.
- Emilie? A dlaczego ty jesteś jeszcze w piżamie? – usłyszałam nad sobą głos pani Marii.
Leniwie podniosłam głowę i spojrzałam na nią załzawionymi oczyma. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie, bo Maria krzyknęła na widok mojej twarzy.
- Dziecko kochane, przecież ty masz gorączkę. – powiedziała dotykając mojego czoła, a także policzków.  – O której ty wczoraj wróciłaś do domu? – spytała.
- Nie wiem, ale było już późno. – wychrypiałam.
Kobieta z dezaprobatą pokręciła głową. Odwróciła się i podeszła do blatu, a następnie wyciągnęła z szafki kubek i wlała do niego prawdopodobnie gorącą herbatę. Przyglądałam się jej, czując, jak co jakiś czas ciemnieje mi przed oczami.
- Trzymaj. Dobrze ci zrobi na ból gardła. – mruknęła podając mi kubek. W środku znajdowała się herbata malinowa. – A teraz wracaj do łóżka. Zaraz wyślę Huntera do apteki, bo nawet nie ma w domu nic na gorączkę. Sio!
Uśmiechnęłam się do niej słabo i poczłapałam na górę, popijając ciepły napój. Faktycznie trochę mi pomogła, ale niestety tylko trochę. Kiedy znalazłam się w swoim pokoju, od razu wśliznęłam się pod kołdrę i otuliłam się nią szczelnie. Moim ciałem raz po raz wstrząsał dreszcz, ale starałam się to ignorować. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam.

* * *
Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Ślamazarnie otworzyłam oczy i nie podnosząc głowy, wymacałam komórkę, która leżała na szafce nocnej. Na wpół ślepo wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Skrzywiłam się, słysząc bardzo głośny głos mojej przyjaciółki.
- Gdzie ty się podziewasz?! Dlaczego u licha nie ma cię w pracy?!
- Pewnie dlatego, że leże w domu z gorączką. – wydukałam sennie.
- Jak to? Przecież wczoraj w szkole czułaś się dobrze. – burknęła.
- Abb, to skomplikowane. Wytłumaczę ci wszystko jak się spotkamy. – powiedziałam a po chwili zaczęłam kaszleć jak szalona.
Przez dłuższą chwilę, po drugiej stronie panowała cisza. Miałam nieprzyjemne wrażenie, że Abby nie do końca wierzy w moją chorobę. Ale niby, po co, miałabym udawać?
- Dobra, zdrowiej tam. Wytłumaczę Joe co się stało. – mruknęła w końcu. – Wpadnę do ciebie wieczorem.
- Dzięki. Kochana jesteś.
- Jasne, jasne. – zaśmiała się. – Do zobaczenia później.
Kiedy się rozłączyła, rzuciłam telefon na szafkę nocną, a on prześliznął się po blacie i z hałasem upadł na podłogę. Nie przejmując się tym za bardzo, wycieńczona opadłam na poduszkę i zamknęłam oczy, próbując jeszcze zasnąć. Czułam, że moje ciało wciąż trawi gorączka. Raz było mi okropnie gorąco, przez co byłam cała spocona, a w następnej chwili drżałam z zimna.
Och, nienawidzę być chora. Właściwie, nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy ostatnio złapało mnie chociażby zwykłe przeziębienie. Zawsze robiłam wszystko, żeby uniknąć choroby. Nigdy nie znosiłam leżeć przez cały dzień w łóżku i nic nie robić. Lubię zawsze mieć jakieś zajęcie, cieszy mnie to, odkąd skończyłam sześć albo siedem lat. No, a teraz wszystko się rypło.
Podniosłam się zaskoczona, kiedy drzwi od mojego pokoju otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Tym ktosiem okazał się Hunter. Chłopak uśmiechnął się ciepło, widząc, że nie śpię.
- Hej mała. Jak się czujesz? – spytał siadając na brzegu łóżka.
 - Jakby życie ze mnie uciekło. – burknęłam niewyraźnie.
- Mam dla ciebie leki. – uśmiechnął się i dopiero teraz zobaczyłam, że na szafce nocnej stoi tacka.. – Mama mnie po nie wysłała. Byłem u ciebie wcześniej, ale spałaś i nie chciałem cię budzić. Wiem, że musisz być wykończona.
- Dzięki. – wychrypiałam.
Hunter podał mi dwie pastylki, a następnie szklankę ze świeżo wyciśniętym sokiem pomarańczowym. Uśmiechnęłam się do niego blado i szybko połknęłam tabletki i wypiłam do końca sok. Napój pozostawiał kwaskowaty posmak, ale nie przeszkadzało mi to.
Wsunęłam się z powrotem pod kołdrę i odwróciłam na bok, twarzą do Huntera, który przez cały czas przyglądał mi się z szerokim uśmiechem. Pokazałam mu język, a on zaśmiał się cicho, serdecznie.
- Odpoczywaj. – pogłaskał mnie po policzku. – Ja muszę lecieć, mam rozmowę o pracę. – powiedział z dumą. – Mama gdzieś wyszła, ale niedługo powinna wrócić.
- W porządku. – szepnęłam. – Przecież nic mi się nie stanie, jeśli przez krótki czas zostanę sama w domu. Mam tylko gorączkę i boli mnie gardło, a nie umieram. – zaśmiałam się, a po chwili jęknęłam, czując drapanie w gardle.
- Cóż, chyba już więcej nie będziesz przesiadywać do późna na zewnątrz. – mruknął ze śmiechem. – To ja lecę. Trzymaj się siostrzyczko. – cmoknął mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się do niego blado. Miło, że się tak o mnie troszczy. Lubię to w nim. Dla niego uczucia bliskich i w ogóle uczucia innych są zawsze na pierwszym miejscu. W przyszłości na pewno będzie świetnym psychologiem.
Kiedy drzwi zamknęły się za Hunterem, wyprostowałam się gwałtownie. Nie miałam już ochoty spać, przynajmniej na razie. Nudziło mi się jak diabli. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, co mogłabym zrobić dla zabicia czasu.
Po chwili, nieświadomie, klasnęłam w dłonie, kiedy w mojej głowie pojawił się pewien pomysł. Z jękiem – gdyż bolały mnie wszystkie mięśnie – wychyliłam się za łóżko i podniosłam z podłogi swojego BlackBerry. Nie wyświetlaczu zobaczyłam godzinę. Nie było nawet trzynastej. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać. Zanim zdążyłam zmienić zdanie, wystukałam szybko wiadomość.

Do: Louis Tomlinson.
Cześć. Co tam u Ciebie? Przepraszam, jeśli przeszkadzam, ale strasznie się nudzę.

Wcisnęłam „wyślij” i czekałam na odpowiedź. Przyszła nadzwyczaj szybko.

Od: Louis Tomlinson.
Cześć. Nie przeszkadzasz. Właśnie chodzę po supermarkecie za Harry’m, który uparł się, żeby coś ugotować, zamiast zamawiać pizzę. Dlaczego się nudzisz? Nie powinnaś być teraz w pracy?

Uśmiechnęłam się cierpko, czytając wiadomość. Skąd on wie, kiedy powinnam być w Milk Shake City? Może od Joe. Ponoś dobrze się znają.

Do: Louis Tomlinson
Przez takiego jednego wariata, do późna włóczyłam się po ulicach, bo pod moim domem siedzieli paparazzi i teraz leżę w łóżku z gorączką. Wolałabym siedzieć w pracy.

Cóż, może to nie do końca była prawda. Jak sobie pomyślę o Joe, który na sto procent szukałby jakiegoś powodu, żeby na mnie nawrzeszczeć, to mi niedobrze. Nie rozumiem go. Skoro go denerwuje, to czemu mnie nie zwolni?
Podskoczyłam, słysząc dźwięk, oznaczający przyjście wiadomości.

Od: Louis Tomlinson
Zabiję tego wariata, przez którego musisz tak cierpieć. Właściwie, to czemu nie cieszysz się, że możesz przez cały dzień leżeć w łóżku? Chętnie bym się zamienił. Harry już robi się nie do zniesienia. Nie wie, który makaron ma wybrać.

Zaśmiałam się chrapliwie, czytając jego odpowiedź. Hmm. Chyba potrafię sobie wyobrazić tą sytuację. Wkurzony Harry, trzymający w dłoniach opakowania z makaronem i po raz setny pytający Louis’a o radę.

Do: Louis Tomlinson
Nie cieszę się, bo nie lubię siedzieć bezczynnie i nic nie robić. Co do twojej propozycji, to gdybyś nie był z tym idiotą, chętnie bym się wymieniła. Gdyby był z tobą na przykład Niall. On przynajmniej jest słodki.

Ziewnęłam cicho, czekając na wiadomość. Po tych tabletkach, które dał mi Hunter, czułam się trochę lepiej, ale zrobiłam się także senna, znowu. Z całych sił starałam się utrzymać przytomność, choć oczy zaczynały mi się kleić.

Od: Louis Tomlinson
Tak, zwłaszcza jak puszcza bąki. Wtedy jest najsłodszy. Muszę na razie kończyć, Harry patrzy na mnie podejrzliwie. Mam wrażenie, że za moment się na mnie rzuci. To chyba przez ten makaron. Do zobaczenia, mam nadzieję w niedalekiej przyszłości.

Mimowolnie zaczęłam chichotać pod nosem. Chyba powinnam czuć obrzydzenie, ale wcale tak nie było. To, co Louis napisał o Niall’u było całkiem zabawne. Niall to bardzo uroczy, dobry chłopak i nic, co ktoś o nim powie, nie zmieni mojego zdania o nim.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną, obok tacki z lekami. Kiedy ponownie przyłożyłam głowę do poduszki, poczułam, jak cała moja dotychczasowa energia opuszcza mnie. Zamknęłam oczy i już po krótkiej chwili, znowu byłam w objęciach Morfeusza.

* * *
Louis POV
Z uśmiechem pokręciłem głową i schowałem telefon do kieszeni, akurat w momencie, kiedy Harry podszedł do mnie, aby sprawdzić, z kim tak piszę. Uśmiechnąłem się do niego i wskazałem na dwa opakowania makaronu, które wciąż trzymał w rękach.
- Weź ten. Liam i Niall zawsze go biorą. – mruknąłem, mając nadzieję, że odwrócę jego uwagę.
Styles spojrzał najpierw na opakowanie, a później na mnie i uśmiechnął się niepewnie.
- Na pewno? – upewniał się.
- Tak, na pewno. – wywróciłem oczami.
Wzruszył ramionami i wrzucił makaron do wózka, który stał obok niego, wypełniony mało potrzebnymi produktami. Znaczy, mało potrzebna jak dla mnie, nie wiem co z resztą.
- Z kim pisałeś? – spytał nagle.
Prychnąłem i lekceważąco machnąłem ręką.
- A czy to ważne?
- Owszem, bo szczerzysz się do telefonu jak idiota. Jak Zayn, kiedy pisze z Perrie albo jak Liam, kiedy pisze z Danielle. – zamilkł na moment, a po chwili jego oczy zrobiły się wielkie jak spodki. – Jak ona ma na imię? – spytał podchodząc bliżej mnie. – Znam ją?
- Co? Nie, Hazz to nie tak. – zaśmiałem się. – Wszedłem na twittera i czytałem wiadomości od fanów.
Zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem, a ja w tym czasie starałem się nie wybuchnąć śmiechem, widząc jego skoncentrowaną minę. Uwielbiam tego ciołka.
- Okej. Przyjmijmy, że ci wierzę. – mruknął w końcu.
- Dziękuję. Idziemy już do kasy? – spytałem. - Głodny jestem.
Harry skinął głową i zaczął pchać wózek w stronę kasy. Kiedy odwrócił się do mnie plecami, odetchnąłem cicho. Dobrze, że nie zaczął drążyć tematu, jak on to potrafi. Co niby miałbym mu powiedzieć? Że gadam z dziewczyną, która wylała mu shake’a na głowę? Chyba nie byłby z tego zadowolony. Niall mówił mi o ich kłótni w Milk Shake City. Cóż, mogłoby się to źle skończyć, gdyby się o tym dowiedział.

* * *
Emilie's POV
Ocknęłam się nagle, czując, że jest mi strasznie gorąco, wręcz nie miałam, czym oddychać. Od razu wiedziałam, że znowu mam gorączkę. Odkopałam się z pod kołdry i niezdarnie usiadłam. Odgarnęłam włosy ze spoconej twarzy i sięgnęłam po kartonik z tabletkami przeciw gorączce.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Przełknęłam szybko pastylkę i powiedziałam ciche „proszę”. Do pokoju wsunęła się głowa pani Marii. Uśmiechnęłam się nieśmiało na jej widok.
- Cześć słonko. Jak się czujesz? – spytała czule.
- Jest okej. – wychrypiałam. Odkaszlnęłam, czując drapanie w gardle.
Maria pokręciła głową z dezaprobatą, dokładnie tak samo jak rano. Och, czy ona naprawdę musi to robić?
- Masz gościa. – powiedziała tajemniczo.
Zmarszczyłam brwi. Gościa? Dziwne. Moim jedynym gościem od wieków była wyłącznie Abby, ale ona wchodziła do mojego pokoju jak do siebie, Maria nigdy jej przyprowadzała do mnie. Kto to w takim razie może być? Przecież nikogo się nie spodziewam.
Moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy do sypialni wszedł uśmiechnięty Louis. „Do zobaczenia, mam nadzieję w niedalekiej przyszłości.” Drań. Już wtedy planował, że do mnie wpadnie.
- Zostawię was. – mruknęła i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
- Co ty tu robisz? – spytałam schrypniętym głosem.
- Pisałaś, że strasznie ci się nudzi, więc zostawiłem chłopaków i przyjechałem, żeby dotrzymać ci towarzystwa. – wzruszył ramionami podchodząc bliżej mojego łóżka.
- To słodkie. – uśmiechnęłam się do niego.
Louis zarumienił się lekko i uśmiechnął się szeroko, jakby z dumą.
- Jak się czujesz? – spytał, siadając na brzegu łóżka, tak jak wcześniej Hunter.
- Znowu mam gorączkę i boli mnie gardło, ale nie jest tak źle.- mruknęłam.
- Powinnaś się napić gorącej herbaty z miodem. – burknął z udawanym rozdrażnieniem. – Przyniosę ci.
- Nie musisz. – zaprotestowałam, ale on już wstał.
- Zaraz wracam. – puścił mi oczko.
Kiedy wyszedł, westchnęłam cicho i wzięłam do ręki poduchę, przytulając ją mocno do piersi, a następnie oparłam na niej brodę, wpatrując się w drzwi. Minęło jakieś pięć minut i Louis już był z powrotem, z kubkiem gorącego napoju w ręce. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
- Proszę. – wymruczał podając mi naczynie. – Twoja mama musiała wyjść do pracy, więc obiecałem jej, że się tobą zaopiekuję. – dodał uśmiechając się wesoło.
Moja mama? Och! Louis myśli, że Maria jest moją matką. Cholerka. Nie poprawiłam go jednak, nie miałam odwagi tłumaczyć mu teraz wszystkiego.
- Chodź tutaj. – powiedziałam odchylając kołdrę i poklepując miejsce obok siebie. – Tylko ściągnij buty.
Chłopak zaśmiał się cicho, ale już po chwili leżał wyciągnięty obok mnie. Jako, że moje łóżko było trochę wąskie, byłam zmuszona przytulić się do niego, żeby nie spaść. Nie, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, bo tak nie było. Ślicznie pachniał, jakimiś drogimi perfumami.
- No, to… Kim jest ten koleś, przez którego musisz tu leżeć? – spytał poważnym tonem.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, ale szybko tego pożałowałam, bo prawie od razu zaczęłam kaszleć, czując drapanie w gardle. Louis patrzył na mnie z troską, czekając, aż mi przejdzie ten atak. Kiedy tak się stało, z ulgą napiłam się herbaty.
- Już dobrze?
- Tak. W porządku. – uśmiechnęłam się blado. – Kurczę, nie pamiętam, kiedy ostatni raz chorowałam.
- Naprawdę? – zdziwił się.
Potwierdziłam skinieniem głowy.
- Co chcesz robić? – spytał nagle bawiąc się moimi włosami. – W sumie mamy niewielki wybór, skoro jesteś przykuta do łóżka. Może oglądniemy jakiś film. Masz laptopa?
- Czekaj. – wychyliłam się za łóżko i wzięłam z podłogi laptop, a następnie podałam go chłopakowi. – Jaki film proponujesz? – spytałam zaciekawiona. – Może Grease? Mówiłeś, że to twój ulubiony film. Nigdy tego nie widziałam. – powiedziałam szczerze.
- Żartujesz? – spytał autentycznie zaskoczony. – Ja w szkolnym przedstawieniu grałem główną rolę! Danny’ego Zuko. – powiedział z dumą.
Zachichotałam słysząc jego wyznanie. No nieźle.
- Dawaj ten film. – mruknęłam ze śmiechem.
Louis pokazał mi język, ale posłusznie włączył film. Wtuliłam się w tors chłopaka, jednocześnie wpatrzona w ekran komputera. Przyznam, że ciekawie oglądało się film w towarzystwie Louis’a, który od początku do końca rzucał jakieś komentarze. Okej, pod tym względem nie byłam lepsza, ale co z tego? Co kilka minut między nami rodziła się zacięta dyskusja na temat jakiejś sceny. Żadne z nas nie chciało odpuścić, próbując przekonać to drugie do swojego zdania. W efekcie końcowym kapitulowaliśmy, nie chcąc wszczynać bezsensownej kłótni.
- Danny to męski szowinista i zwykły drań.  – burknęłam kiedy film dobiegł końca. – Na początku słodki jak cukierek, później żeby nie zbłaźnić się przed kumplami traktował Sandy jak jakiegoś śmiecia, a na końcu, kiedy zobaczył ją w obcisłych spodniach, nagle zmienił zdanie, co do niej. Przez takich mężczyzn, mam ochotę zostać feministką.
- Patrzysz na to wszystko ze złej strony. – mruknął Louis.
- Z jakiej złej strony? Tu jest jedna strona, dobra strona. Wszyscy w tym filmie traktowali dziewczyny jak przedmioty, jak zabawkę, którą mogą wykorzystać, a później rzucić w kąt, kiedy zobaczą ładniejszą.
- Emilie to tylko film. – zaśmiał się.
- Ciekawie, dlaczego tak bardzo go lubisz. – mruknęłam pod nosem.
Louis wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, ale nic nie powiedział. Po chwili, wciąż bez słowa, dotknął mojego czoła, sprawdzając czy mam gorączkę. Cóż, teraz czułam się znacznie silniejsza niż rano i nie byłam otępiała przez leki, jak wcześniej. Mam nadzieję, że do jutra mi przejdzie. Spanie do późna po ciężkim tygodniu, a leżenie bezczynnie w łóżku przez dwa dni to, co innego.
- Jak tam twoja przyjaciółka?
- Całkiem dobrze, chociaż strasznie ostatnio przeżywa, bo jej kot Benjamin musiał pójść do weterynarza i został tam na kilka dni. – mruknęłam.
- Lubi koty?
- Lubi? – zaśmiałam się. - Kiedyś miała ich piętnaście, ale w końcu jej matka się wkurzyła i oddała je do jakiegoś schroniska. Został tylko Benjamin i Abby rozpieszcza go jak królewicza.
- Wiesz, wydaje mi się.. nie, jestem przekonany, że twoja przyjaciółka wpadła w oko Niall’owi. Mówił niedawno, że spotkał ją w MSC i od tamtego czasu gęba mu się nie zamyka. Cały czas nawija, jaka ona jest ładna, słodka, miła, uprzejma, nieśmiała, jak uroczo się rumieni. Lista jej zalet według niego nie ma końca. To tylko kilka epitetów.
- Naprawdę? Cóż, ona szaleje za nim, odkąd zobaczyła jego przesłuchanie w tym programie. X-factor, tak?  - upewniłam się. Chłopak skinął głową.- Wydrukowała sobie jego zdjęcia, kupowała plakaty i obklejała nimi cały pokój. W tym okresie rzadko do niej przychodziłam, a jeśli już, to w salonie oglądałyśmy jakieś filmy. – wzruszyłam ramionami. – Czekaj! A jeśli by ich spiknąć ze sobą? Na przykład, ja umówiłabym się z Abby w jakiejś kawiarni, a ty z Niall’em, tylko, że my tam nie przyjdziemy i oni wpadną tam na siebie. – nawijałam.
- Jesteś szalona. – zaśmiał się chłopak. Pokazałam mu język, a on ponownie się zaśmiał. – Okej. To, kiedy?
- W przyszły piątek? – zaproponowałam.
- Czemu nie. – mruknął po chwili namysłu.
Z nagłym ożywieniem zaczęliśmy układać plan. Cieszyłam się jak dziecko i już nie mogłam się doczekać, kiedy wcielimy nasz plan w życie. Mam szczerą nadzieję, że wszystką pójdzie dobrze. Bardzo mi zależy, aby moja przyjaciółka była szczęśliwa. Pomimo tego, że często jestem wobec niej ostra, bardzo ją kocham.
Byłam tak podekscytowana, że nawet zorientowałam się kiedy energia zaczęła mnie opuszczać, aż w końcu wykończona gorączką, zasnęłam wtulona w tors Louis’a.

* * *
Poruszyłam się niespokojnie, mając wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jęknęłam cichutko i powoli otworzyłam oczy. Przez krótką chwilę, nie potrafiłam określić, gdzie jestem ani która jest godzina, gdyż przez okno, do pokoju wciąż wpadało światło dnia. Usiadłam zdezorientowana i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na mojej twarzy zakwitł delikatny uśmiech, kiedy obok siebie zobaczyłam śpiącego Louis’a.
Przeczesałam dłonią włosy, a następnie sięgnęłam po telefon, żeby sprawdzić, która jest godzina. Zaklęłam i to wcale nie tak cicho, kiedy zobaczyłam, że jest już po siedemnastej. To oznaczało, że Abby może tu przyjść w każdej chwili.
Louis mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, obrócił się na drugi bok i powoli otworzył zaspane oczy. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się lekko.
- Cześć. – wymamrotał sennie.- Która godzina?
- Już dawno po siedemnastej. Abby powinna niedługo przyjść.
Louis zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi. Właśnie w tym momencie, drzwi się otworzyły i do środka weszła moja przyjaciółka. Zatrzymała się gwałtownie, bardzo szybko oceniając sytuację.
- H-hej. – wyjąkała.
- Cześć. – powiedzieliśmy z Louis’em jednocześnie.
- Wpadłam zobaczyć, jak się czujesz. – bąknęła cała czerwona.
- Lepiej. Wszyscy faszerowali mnie lekami. – zaśmiałam się.
- Ja już pójdę. – odezwał się Louis. – I tak już się zasiedziałem. Chłopaki będą się o mnie „martwić”. – mruknął podnosząc się i przeciągając. Do zobaczenia niedługo. – dodał i mrugnął do mnie tak, abym tylko ja to zobaczyła.
- Odprowadzić cię do drzwi?
- Nie trzeba. Na razie.
- Na razie. – uśmiechnęłam się.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły, Abby od razu usiadła na łóżku obok mnie, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma.
- Co Louis Tomlinson, członek najsławniejszego baysbandu robił w twoim pokoju? – wyszeptała.
- To trochę skomplikowane. – mruknęłam.
Podałam jej telefon, żeby mogła przeczytać wszystkie wiadomości. W czasie, kiedy ona czytała, ja próbowałam jej wszystko jak najlepiej wytłumaczyć. Abby co chwilę na mnie zerkała z niedowierzaniem. Cóż, ja też w to wszystko nie wierzę.
- Louis to fajny koleś. Nie mówię, że polubiłam ten cały zespolik, co to, to nie. Po prostu dobrze mi się z nim gada. Jak z tobą. Mogę mu powiedzieć o wszystkim. Gadać o jakichś nie ważnych bzdetach. Śmiać się, tak jak kiedyś.  Jest dla mnie jak przyjaciel. Jak ty.
- Jesteś pewna, że wiesz, co robisz? – spytała cicho. – Nie powiedziałaś mu jeszcze wszystkiego o sobie, prawda?
- Nie, nie powiedziałam jeszcze. Ale zrobię to. I tak, jestem pewna, że wiem, co robię.
- Nie chcę, żebyś później cierpiała. – szepnęła ściskając moją dłoń.
- Nic mi nie będzie Abb. Umiem o siebie zadbać. Ale dziękuję, że się o mnie troszczysz.


____________________________________
Z każdym rozdziałem obiecuję poprawę co do szybkości ich dodawania i za każdym razem kiepsko mi to wychodzi. Mam nadzieję, że nie złościcie się, iż musieliście tyle czekać. Na prawdę się starałam.
Wiem, że wiele osób, jest zawiedzionych, bo usunęłam Another World, ale byłam do tego zmuszona z tego powodu, iż nie miałam czasu na prowadzenie trzech blogów naraz. Miałam ciągle opóźnienia i nadal je mam. Przepraszam. Obiecuję, że kiedyś dokończę tamtego bloga.
Pozdrawiam
@Twinkleineye

6 komentarzy:

  1. Oh. Zaczełam już Twojego bloga czytać jakiś czas temu, ale nigdy nie miałam motywacji, żeby skomentować (pisanie komentarzy idzie mi marnie:(), ale wreszcie się zebrałam i muszę przyznać, że kocham Twoje opowiadanie! <3 Jest to chyba nawet jedyne, w którym to Louis odgrywa taką rolę. ;) Widać, że z każdym dniem czują coś więcej do siebie. Podobają się sobie nawzajem. To słodkie. ;) I mam nadzieję, że ich plan w stosunku do Abby i Nialla wypali aww!
    Już teraz czekam z niecierpliwością na następny!
    Love .x
    @barcelonasheart

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny rozdział. Naprawdę masz ogromny talent do pisania i bardzo sie cieszę z tego,ze dzielisz się nim z nami .. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Rozdział jak zawsze zajebisy, warto było trozhe poczekać,. czekam na nn<3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spotkałam się jeszcze z opowiadaniem, które przedstawiałoby Lou w taki sposób. Nie w negatywnym sensie, oczywiście. Sama nie wiem o co mi chodzi, średnio wychodzi mi komentowanie. Ogólnie styl pisania mi się podoba, nie robisz błędów, opisujesz sytuacje, a i dialogów jest trochę. Mi się podoba i teraz nie mam się do czego przyczepić. Życzę powodzenia i czekam na kolejny rozdział. :D
    http://enemies-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko super fajnie
    jedynie czego mi brakuje, to podziału na to co kto mówi :)

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥