Wpatrywałam się w swoje buty, bojąc się spojrzeć na panią Marię. Zdecydowanie bardziej wolałam przyglądać się swoim butom, niż spojrzeć Marii w oczy i zobaczyć w nich wrogość i zawód. W każdym razie, wiedziałam, że na dłuższą metę, odwracanie wzroku nic nie da. Prędzej czy później i tak będziemy musiały przeprowadzić tą rozmowę, a znając panią Marię, ona nie odpuści, dopóki nie doprowadzi tej rozmowy do końca.
- Emilie na miłość boską, mówię do ciebie! – krzyknęła zdenerwowana. – Byłaś w Holmes Chapel? Tylko nie kłam.
Zamiast odpowiedzieć, po prostu skinęłam głową. Maria wstała i zaczęła krążyć po salonie. Patrzyłam na każdy jej, nawet najmniejszy ruch. Czułam niepokój. Nie rozumiałam, dlaczego ona jest tak strasznie zła. Przecież nic się nie stało.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swojej wyprawy? – spytała.
Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że mówiła coś o adwokacie rodziców. Zamarłam, powoli przyswajając sobie tą informację.
- Emilie, twoi rodzice chcą zgłosić sprawę do sądu. – powiedziała Maria poważnym tonem. - Podobno ktoś cię tam widział i powiedział o tym twoim rodzicom. Czy rozumiesz, że jeśli ta rozprawa się odbędzie to mi cię odbiorą i wrócisz do poprawczaka?
Do moich oczu momentalnie napłynęły łzy, kiedy w końcu wszystko pojęłam. Odkąd trafiłam do poprawczaka, prawie nigdy nie płakałam. Zdarzyło mi się to może, ze dwa albo trzy razy. Teraz jednak nie potrafiłam się powstrzymać i już po chwili czułam, jak słone kropelki strumieniami spływają po moich policzkach.
- Tak strasznie przepraszam. – wykrztusiłam z trudem.
- Przeprosiny nic tu nie pomogą Emilie. Już na to za późno.
Zaczęłam szlochać, zupełnie tak samo, jak po wizycie w Holmes Chapel. Wiedziałam wtedy, że będę miała kłopoty, ale dni spędzone w rodzinnym domu Louis’a pozwoliły mi o tym zapomnieć. Teraz koszmar miał powrócić. Na samą myśl o zakładzie poprawczym poczułam mdłości. Byłam przerażona niczym mała dziewczynka, którą w głębi duszy chyba nadal jestem.
- Ja nie chcę wracać do poprawczaka. – powiedziałam niewyraźnie, ściskając w dłoni wisiorek od Louis’a. – Dlaczego moi rodzice chcą mi to zrobić? Już raz mi zrujnowali życie zostawiając mnie samą. Czy oni naprawdę, aż tak bardzo mnie nienawidzą za to, co zrobiłam? Ja tylko broniłam swoją siostrę! Czy to jest tak wielkie przestępstwo?
Maria powstrzymała mój słowotok, przytulając mnie mocno. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, wtulając się w nią jak małpka. Kobieta gładziła uspokajająco moje włosy, jednocześnie szepcząc cicho słowa pocieszenia. Mimo, iż wiedziałam, że to bzdury, cieszyłam się, że Maria tak bardzo się o mnie troszczy. Właśnie za to ją kocham.
- Emilie, wiesz przecież, że nie zostawię tak tego. – szepnęła całując mnie w czubek głowy. – Coś wymyślimy. Twoi rodzice są idiotami.
Próbowałam się roześmiać, jednak raczej kiepsko mi to wyszło. Nie było mi teraz ani trochę do śmiechu, jednak mimo to, nie potrafiłam żałować tego, co zrobiłam. Udało mi się zobaczyć moją małą siostrzyczkę, a to jest warte naprawdę wiele.
* * *
Siedziałam w swoim pokoju razem z Abby, która przyszła do mnie, gdy tylko dowiedziała się, że jestem w domu. Przyniosła ze sobą zeszyty i pomagała mi odpisywać lekcje, na których mnie nie było. W między czasie opowiedziałam jej o wszystkim, co się wydarzyło, a ona zrobiła to samo.
- Boję się Abby. – powiedziałam cicho, odkładając zeszyt na bok. – Nie chcę wracać do poprawczaka. Ten czas, który tam spędziłam, to zdecydowanie za dużo.
- Wszystko się wyjaśni, zobaczysz. – Abby próbowała mnie pocieszyć. – Twoi rodzice nie mogą być, aż tak bezduszni.
- Śmiem wątpić. – mruknęłam.
Pisnęłam cicho, kiedy nagle mój telefon zaczął wibrować. Wzdychając cicho wzięłam go do ręki i sprawdziłam numer. Przygryzłam wargę, widząc na wyświetlaczu imię „Louis”. Niewiele myśląc wcisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżku, tuż obok siebie.
- Nie odbierzesz? – zdziwiła się moja przyjaciółka.
Wzruszyłam ramionami i wróciłam do przepisywania. Kątem oka widziałam, że Abby wciąż mi się przygląda, jednak starałam się ją ignorować. Nie miałam siły tłumaczyć jej, dlaczego nie chcę gadać z Louis’em.
Kiedy po jakimś czasie mój telefon znowu zaczął dzwonić, Abby nie wytrzymała i złapała urządzenie, zanim ja zdążyłam to zrobić i szybko odebrała, jednocześnie przez cały czas odpychając moją rękę.
- Cześć Louis. – powiedziała wstając z łóżka, żeby uciec ode mnie. – Emilie niedawno wyszła i zostawiła u mnie komórkę. Spróbuj zadzwonić do niej później… Nie ma sprawy… Na razie.
Wcisnęła czerwoną słuchawkę i rzuciła mi komórkę. Złapałam ją w ostatniej chwili, ratując ją przed upadkiem na podłogę. Odłożyłam ją na szafkę nocną i ponownie skupiłam się na notatkach.
- Ems, co się dzieje? – spytała. – Dlaczego nie chcesz rozmawiać z Louis’em? Mówiłaś, że było fajnie w Doncaster.
- Bo było. – szepnęłam uśmiechając się lekko. – Po prostu… muszę przemyśleć kilka spraw.
Abby zmarszczyła nos, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. Westchnęłam cicho. Wiedziałam, że tak będzie.
- To Louis wymyślił, abyśmy pojechali do Holmes Chapel. – wyjaśniłam. – Nie chcę, żeby czuł się winny, jeśli teraz coś pójdzie nie tak.
- Okej, ale nie możesz go przecież unikać przez cały czas, aż do wyjaśnienia sprawy. – zauważyła Abby.
- Wiem. – szepnęłam.
Delikatnie wzięłam w palce wisiorek i zaczęłam mu się przyglądać. Za każdym razem, gdy na niego patrzyłam, robił na mnie takie samo wrażenie, jak na początku. W sercu czułam przyjemne, rozgrzewające ciepło. Przez cały czas zastanawiałam się, dlaczego Louis mi go podarował. Czym niby sobie na to zasłużyłam? Przecież nie jestem nikim wyjątkowym.
W każdym razie, nie zależnie od tego, jaki był powód takiej hojności mojego przyjaciela, wiedziałam, że nigdy nie ściągnę tego naszyjnika. Będzie mi przypominał o najcudowniejszym weekendzie w życiu, spędzonym w towarzystwie wyjątkowych osób.
* * *
- Emilie!
Odwróciłam się na pięcie, słysząc z daleka swoje imię. Na końcu korytarza dostrzegłam swoją przyjaciółkę, która przepychała się przez tłum uczniów, chcąc się do mnie dostać. Ludzie patrzyli na nią krzywo i niektórzy rzucali w jej stronę wredne komentarze, jednak ona jakby wcale ich nie słyszała.
- Co się stało? – spytałam, kiedy stanęła przede mną oddychając ciężko.
- Musisz to zobaczyć. – wydyszała podając mi swój telefon i słuchawki.
Spojrzałam na nią marszcząc nos, jednak posłusznie założyłam słuchawki i odblokowałam komórkę. Na malutkim ekranie zobaczyłam pięciu chłopaków, z czego tylko czwórkę znałam, jeśli mogę tak powiedzieć.
Z opóźnieniem przypomniałam sobie, że Louis wspominał mi coś o wywiadzie, podczas którego miał zdemontować plotki na nasz temat. Wciąż powątpiewałam, że to cokolwiek da, ale to była jego decyzja.
Widownia klaskała, a chłopcy spoglądali na siebie, uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Zerknęłam na Abby, a ona uśmiechnęła się lekko. Ona najwyraźniej już ten wywiad oglądała. Pokręciłam głową i ponownie skupiłam się oglądaniu. Oparłam się nawet o szafkę, nie chcąc, aby coś mnie rozproszyło.
- Louis, na pewno spodziewałeś się tego pytania. – odezwała się prowadząca, kiedy brawa ucichły. – Powiedz nam, kim jest ta dziewczyna? – na wielkim ekranie pojawiło się nasze wspólne zdjęcie.- Czy coś was łączy?
-To jest Emilie, przyjaźnimy się. – powiedział Louis.
- Tylko? – spytała dziennikarka unosząc brew.
- Tak. Emilie to wspaniała dziewczyna, ale jest dla mnie jak siostra. – wyjaśnił. – Przykro mi, że nasze fanki tak okrutnie ją potraktowały.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy wyczułam czułość w jego głosie, kiedy mówił o mnie. Moja dłoń nieświadomie powędrowała do wisiorka, który dumnie wisiał na mojej szyi. Dotykałam każdego ramienia gwiazdki, jednocześnie uśmiechając się na myśl o dniu, kiedy ją dostałam.
- Zgadzam się z tym, co mówi Louis. – powiedział Niall. – Poznałem Emilie i mogę potwierdzić, że to świetna dziewczyna z lekko wybuchowym charakterem. – mruknął z uśmiechem i spojrzał na Harry’ego.
Zaczęłam się śmiać na głos, a kilka osób spojrzało na mnie krzywo, jednocześnie szepcząc coś pod nosem. Zignorowałam ich wszystkich, nie mogąc zapanować nad śmiechem. Abby próbowała mnie jakoś uciszyć, ale jej również szło to raczej kiepsko.
- Wiem, że nasze fanki czasami są bardzo zazdrosne, ale nie chcę, żeby sytuacja, która miała miejsce niedawno, znowu się powtórzyła. – mruknął. - Dacie radę dziewczyny. Wierzę w was. – kiedy to mówił patrzył prosto w kamerę, a gdy skończył, puścił oczko.
W studiu ponownie zapanował chaos. Fanki piszczały i biły brawo. Ze zdenerwowania zaczęłam zgryzać skórę z warg. Byłam pewna, że po tym wywiadzie, w mojej skrzynce e-mailowej znowu znajdzie się mnóstwo wiadomości z wyzwiskami i pogróżkami. Na samą myśl o tym poczułam skurcz żołądka.
Kiedy prowadząca program zaczęła gadać o kolejnej trasie koncertowej zespołu, oddałam telefon przyjaciółce. Jeśli Abby myślała, że zacznę piszczeć z radości, to się pomyliła. Zamiast tego, po prostu wzięłam swoją torbę i ruszyłam w stronę klasy, w której miałyśmy następną lekcję.
- Nic nie powiesz? – spytała podbiegając do mnie. – Louis i Niall stanęli w twojej obronie. – powiedziała ściszonym głosem.
- To niczego nie zmieni, nie rozumiesz? – burknęłam zatrzymując się. – Ciekawe, co powiesz, kiedy znajdziesz się na moim miejscu. Prędzej czy później media i fanki dowiedzą się o twoim romansie z Niall’em.
Blondynka momentalnie zarumieniła się na całej twarzy, na moją wzmiankę o jej rzekomym związku z Niall’em. Mimo, że niewiele chciała mi zdradzać na ten temat, ja i tak wiedziałam swoje. Wystarczyło na nią spojrzeć, wręcz promieniała radością i chociaż ja też tego nie okazywałam, to bardzo cieszyłam się jej szczęściem.
- To, co zamierzasz zrobić? Zerwiesz kontakt z Louis’em? – spytała.
Nie wiem czemu, ale na myśl, że mogłabym więcej nie zobaczyć się z tym wariatem, poczułam dziwną pustkę w sercu. Przez ten czas naprawdę przywiązałam się do tego chłopaka i teraz nie potrafię sobie wyobrazić, że mogłoby go zabraknąć w mojej przyszłości.
- Nie umiałabym. – szepnęłam i czując się jak kompletna idiotka wyminęłam przyjaciółkę, kierując się do klasy.
* * *
Louis POV
Zaraz po wywiadzie poszliśmy do przydzielonej nam garderoby. Za jakieś pół godziny mieliśmy jeszcze zaśpiewać na żywo, więc chcieliśmy się trochę odprężyć i przygotować. Niestety nie było nam to dane, bo Harry jak zwykle zaczął histeryzować.
- Naprawdę się z nią przyjaźnisz? – naskoczył na mnie Harry. – Mówiłeś, że wpadliście wtedy na siebie przypadkiem! O co tu chodzi do cholery?
Usiadłem na niewielkiej kanapie, tuż obok Niall’a, który tak jak i ja patrzył, na Stylesa z uniesionymi brwiami. Nie rozumiałem, o co tak właściwie mu chodzi. Dlaczego tak bardzo denerwuje go fakt, że przyjaźnię się z Emilie? A może chodzi mu o to, że dowiedział się o tym dopiero teraz.
- Jesteś zazdrosny? – spytałem ze śmiechem, chcąc trochę rozładować atmosferę.
Liam zachichotał pod nosem, ale w jego oczach widziałem, że też jest trochę ciekawy. Tylko Niall i Zayn wiedzieli o wszystkim. Cóż, przynajmniej oni nie będą mi prawić morałów.
- Zazdrosny? O nią? To wredna małpa! – wykrzyknął wymachując rękoma. – Nie pamiętasz jak okropnie potraktowała moje włosy?
- Przesadzasz Harry. – mruknął Zayn rzucając mi i Niall’owi po butelce wody. – Emilie naprawdę jest fajną laską, chociaż faktycznie czasami potrafi być okropnie wredna.
- Spoko, czyli tylko ja o niczym nie wiedziałem? – burknął.
- Ja też o niczym nie wiedziałem, ale jakoś nie robię z tego takiej afery jak ty. – powiedział Liam, przez cały czas wpatrując się w ekran swojego telefonu. Zapewne pisał wiadomość do Danielle.
Harry usiadł na krześle i patrzył na nas szeroko otwartymi oczami. Zerknąłem na Niall’a, który z całych siły starał się nie uśmiechać, chociaż cała sytuacja wyraźnie go bawiła, tak samo jak i nas. Tylko nie Harry’ego.
- Co jest z wami? – wymamrotał Styles.
- Raczej, co jest z tobą? – wtrącił Niall.- Stary, to przecież nic wielkiego. Powiedz po prostu, że wkurza cię to, iż dopiero dzisiaj dowiedziałeś się, że Louis przyjaźni się z Emilie.
Harry wymruczał pod nosem coś niewyraźnego i zrezygnowany chwycił za butelkę z wodą, którą wcześniej Zayn postawił na stoliku. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu, widząc jak raz po raz spogląda na Niall’a z mordem w oczach. Styles jest naprawdę słodki, kiedy się denerwuje.
Po jakimś czasie Niall podetknął mi pod nos swój telefon. Spojrzałem na niego zdziwiony, a on skinął głową na urządzenie. Wziąłem od niego komórkę i spojrzałem na wyświetlacz. Kiedy przeczytałem wiadomość, którą przysłała mu Abby, prawie zerwałem się na równe nogi.
Od: Abby
Louis powinien porozmawiać z Emilie, i to szybko. Twarzą w twarz, a nie telefonicznie, bo pewnie i tak nie odbierze.
Najchętniej poszedłbym do niej od razu, bo naprawdę zaczynałem się martwić, jednak teraz nie było o tym nawet mowy. Jeszcze przez jakiś czasu musieliśmy zostać w studiu, a później mieliśmy próbę. Jak na złość, pewnie dopiero wieczorem będę miał czas, chyba, że próby się przedłużą.
Wiedziałem, że coś jest nie tak już wczoraj, kiedy zamiast Emilie, telefon odebrała Abby. Nie rozumiałem tylko, o co chodzi. Oczywiście nie uwierzyłem, że Emilie zostawiła telefon u swojej przyjaciółki. Znałem ją już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że pilnowała swojej komórki lepiej niż oka w głowie.
Zrezygnowany spojrzałem na zegar, który wisiał na ścianie. Z trudem powstrzymałem się przed westchnięciem. Emilie, co się dzieje?
* * *
Emilie's POV
Kiedy w końcu rozbrzmiał dzwonek ogłaszający zakończenie ostatniej lekcji, uszczęśliwiona opuściłam budynek szkolny w towarzystwie swojej przyjaciółki, która wciąż szczebiotała na temat porannego wywiadu One Direction. Szczerze mówiąc, nie mogłam już tego słuchać. Odkąd Maria powiedziała mi o tym, co chcąc zrobić moi rodzice, próbowałam być twarda tak jak dotychczas, jednak paplanina Abby wcale mi w tym nie pomagała. Tak naprawdę, przez nią miałam ochotę schować się gdzieś w kącie i płakać, jednak nie potrafiłam jej tego powiedzieć.
Myślałam, że dzisiejszy dzień nie może już być gorszy, jednak naprawdę bardzo się pomyliłam. Tuż obok głównej bramy stała Amber King, która wyraźnie czekała właśnie na mnie. Na mój widok na jej twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Zacisnęłam mocno zęby i skupiłam się na tym, aby nie zrobić nic głupiego.
- Proszę, proszę. Kogóż my tu mamy? Naszą gwiazdeczkę. – odezwała się, kiedy byłam już dostatecznie blisko, by ją usłyszeć.
Kiedy próbowałam przejść obok niej, ta odepchnęła mnie z powrotem do tyłu. Zmierzyłam ją beznamiętnym spojrzeniem, jednak nie zrobiłam nic więcej. Nie wiedziałam w ogóle, do czego ona pije.
- Czego chcesz King? – warknęłam.
- Podobno zaczęłaś prowadzać się z gwiazdami. – mruknęła. – Zachciało ci się być sławną? – zakpiła.
Wokół nas zebrała się całkiem spora grupka uczniów. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na Abby.
- A nie mówiłam. – powiedziałam do niej bezgłośnie.
- Jesteś taka żałosna Fitzroy. Naprawdę myślisz, że takie gwiazdy, jak chłopaki z One Direction zwrócą na ciebie uwagę? – zaśmiała się.
- Skoro jestem taka żałosna, to, po jaką cholerę ze mną gadasz? – spytałam, jednocześnie odwracając uwagę od głównego wątku. – Wiesz, podziwiam cię. Musisz być naprawdę odważna, skoro pojawiasz się na teranie szkoły, będąc zawieszoną za to, jak ostatnim razem rzuciłaś się na mnie.
Amber zmrużyła gniewnie oczy, jednak jej policzki zrobiły się całe czerwone. Widziałam, jak zaciska dłonie w pięść, ale byłą zbyt tchórzliwą myszą, żeby zrobić coś więcej.
Jak na zawołanie, przez tłum przedarł się dyrektor Collins, który właśnie szedł do swojego samochodu. Widząc go, poczułam ulgę. Nie miałam najmniejszej ochoty dłużej prowadzić tej bezsensownej rozmowy. Miałam już wystarczająco dużo problemów.
- Panno King, co pani tutaj robi? – odezwał się dyrektor, gdy tylko zobaczył Amber. – Dopiero od przyszłego tygodnia może pani ponownie uczęszczać na zajęcia. Nie zrozumiałaś tego? – powiedział mierząc ją wzrokiem. – Proszę natychmiast się rozejść!
Wszyscy posłusznie, w całkiem szybkim tempie zaczęli kierować się ku bramie. Amber spojrzała na mnie wściekłym spojrzeniem mówiącym: „I tak w końcu cię dopadnę.”, a następnie odwróciła się na pięcie i zarzucając włosami opuściła teren szkoły.
Poprawiłam pasek od torby i spuściłam wzrok, przez cały czas czując na sobie spojrzenia uczniów, a także słyszałam ich szepty skierowane na moją osobę. Tym razem względnie mi się upiekło, ale wiedziałam, że prędzej czy później Amber naprawdę mnie dopadnie. Chyba, że dzięki moim rodzicom, nie będzie żadnego następnego razu.
* * *
Resztę dnia spędziłam zamknięta we własnym pokoju z laptopem i kubkiem gorącej, owocowej herbaty. Chcąc, choć na moment zapomnieć o wszystkich problemach, postanowiłam w końcu zrobić porządek na swoim komputerze, co w praktyce oznaczało wyrzucenie starych i niepotrzebnych zdjęć i dokumentów, a także muzyki, co muszę przyznać, robiłam raczej niechętnie. Strasznie kocham wszystkie piosenki, które znajdują się na moim laptopie i kasowałam je z ciężkim sercem.
Było już grubo po dwudziestej, a właściwie mogę powiedzieć, że zbliżała się już dziewiąta, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Byłam pewna, że to Maria przyszła zapytać, czy czegoś mi nie trzeba, więc powiedziałam „proszę” nie podnosząc nawet wzrok znad ekranu laptopa.
- Cześć.
Podniosłam gwałtownie głowę, słysząc znajomy, ciepły głos. Zamarłam, widząc wpatrzonego we mnie Louis’a. Co on tu u licha robi? Byłam strasznie rozdarta. Z jednej strony cieszyłam się, że przyszedł, ale z drugiej, po tym całym dniu, okropnie potrzebowałam teraz samotności.
- Hej. – wymamrotałam odwracając wzrok.
- Mogę? – spytał.
- Jasne. – wydukałam po chwili milczenia, odkładając laptopa.
Chłopak powoli wszedł do środka, jednocześnie zamykając za sobą drzwi. Kiedy usiadł na brzegu łóżka, nieśmiało przeniosłam na niego spojrzenie. Widziałam po jego oczach, że jest zmartwiony.
- Dzwoniłem wczoraj do ciebie, ale to Abby odebrała. – powiedział patrząc mi w oczy.
- Wiem. Zostawiłam u niej telefon. – szepnęłam.
- Wiem, że mnie okłamujesz, ale nie rozumiem, dlaczego. – odparł, chwytając moją dłoń. – Myślałem, że się przyjaźnimy i że możemy mówić sobie o wszystkim.
- Bo tak jest. – powiedziałam drżącym głosem.
Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić. Nie chciałam rozpłakać się przy Louis’ie. Przez cały dzień dzielnie się trzymałam, więc czemu miałabym teraz wymięknąć?
- Ale? – uniósł brew. - Emilie, proszę powiedz, co się dzieje. Martwię się o ciebie i to nie tylko ja. Abby też. Gdyby nie ona, pewnie o niczym bym nie wiedział. – mruknął patrząc na mnie z wyrzutem.
Zacisnęłam mocno powieki, jednocześnie splatając nasze palce. Louis, kciukiem delikatnie potarł moje knykcie, chcąc w ten sposób dodać mi otuchy.
- Moi rodzice dowiedzieli się, że byłam w Holmes Chapel. Ich adwokat już dzwonił do Marii w tej sprawie. Prawdopodobnie w najbliższym czasie będę musiała wrócić do poprawczaka i zostanę tam, aż do ukończenia osiemnastu lat.
- Emilie tak strasznie mi przykro. To moja wina. – wymruczał chłopak.
- Właśnie dlatego nic ci nie mówiłam. – powiedziałam. – Nie chciałam, żebyś brał winę na siebie.
- Ale to jest moja wina. To ja nalegałem, żeby tam pojechać.
- To już nie ma znaczenia. – szepnęłam, a po moim policzku spłynęła samotna łza. – Maria powiedziała, że spróbuje jakoś załagodzić sprawę, ale wątpię, że to cokolwiek da. Adwokat rodziców jest po prostu świetny. Jeszcze nigdy nie przegrał żadnej sprawy. – kiedy mówiłam, głos ciągle mi się załamywał.
Nie zdążyłam już nic więcej powiedzieć, bo z mojego gardła wyrwał się szloch. Louis przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno. Czując jego ciepło i troskę w tym geście, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Wtuliłam twarz w tors chłopaka, a on przez cały czas przeczesywał palcami moje włosy. Ta delikatna pieszczota pozwalała mi się uspokoić.
- Nie płacz. – szepnął całując mnie w czubek głowy. – Razem jakoś sobie poradzimy. Nie zostawię cię z tym wszystkim samej, wiesz przecież.
- Wiem. – wychrypiałam. – Cieszę się, że cię mam Louis.
___________________________________
Kurczę, niesamowite, że udało mi się napisać ten rozdział w tak krótkim czasie. Chyba robię postępy.
Jestem w miarę zadowolona z tego, co napisałam, chociaż pewnie pozmieniałabym jeszcze parę rzeczy, albo może coś bym jeszcze dopisała.
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.
Zapraszam również na 4 rozdział na http://my-life-is-suck.blogspot.com/ oraz 1 rozdział na http://another-wworld.blogspot.com/ (dawniej but-everything-you-do-is-magic.blogspot.com)
To tyle na dzisiaj. Biorę się za pisanie dalszych rozdziałów.
Pozdrawiam
@Twinkleineye
Cudowny. Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńBoski xxx
OdpowiedzUsuńJezu boskie *.*
OdpowiedzUsuńA nagłówek jezuu, kocham! <3333
Będę tu wpadać, na pewno!
Pozdrawiam i wpadnij do mnie, byłoby mi miło .;D http://liisiialy.blogspot.com/
Super blog ;) zapraszam na mój ^^
OdpowiedzUsuńhttp://wafelek1.blogspot.com/
Powtórzę po raz kolejny: jak to wspaniale mieć takiego przyjaciela jakim jest własnie Louis. Doskonale wie, że to wszystko co może się wydarzyć może wpłynąć źle na jego karierę, ale przyjaźń stawia ponad to i to jest właśnie cudowne. :) Mam nadzieję, że jednak albo rodzice Emillie się opamiętają, albo coś uda się zrobić, aby dziewczyna nie musiała wracać do tego strasznego miejsca.. Przecież nic nie zrobiła, Holmes Chapel nie jest 'zakazanym miejscem' i nie ma zakazu wstępu do miasta.. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały, aby zobaczyć co się wydarzy!
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam, że tak późno komentuję, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, szkoła. :( Oczywiście czytam na bieżąco, ale po prostu komentuję jak znajdę chociaż chwilkę czasu. ;)
Love .x
@barcelonasheart
<3
OdpowiedzUsuńTylko tyle mam do powiedzenia.
Pozdrawiam i czekam na następny
Ola :*
Kiedy następny? ;>
OdpowiedzUsuńOd tygodnia próbuje go napisać, ale nie wiem kiedy uda mi się go skończyć
UsuńJak zawsze genialny rozdział.. Piszesz jedno z najlepszych opowiadań o 1D jakie kiedykolwiek czytałam.
OdpowiedzUsuń