czwartek, 25 kwietnia 2013

4.Między nami już jest dobrze?

Z jękiem przewróciłam się na prawy bok i zacisnęłam mocniej powieki, kiedy na moje zamknięte oczy przez nie zaciągnięte rolety padło ostre światło zaczynającego się dnia.  Mruknęłam coś niezrozumiałego pod nosem i naciągnęłam na twarz kołdrę.  Mimo iż wciąż byłam cholernie zmęczona po wczorajszej  imprezie, wiedziałam że już nie uda mi się zasnąć. Czułam potworny pulsujący ból głowy oraz straszną suchość w gardle, co uniemożliwiało mi zaśnięcie.
W tym momencie ktoś wszedł do mojego pokoju, przy czym bezczelnie trzasnął mocno drzwiami, wywołując ostry ból w moich skroniach. Wymamrotałam pod nosem wiązankę przekleństw, nie zważając na to, że moim gościem może być pani Maria. Dzięki moim wyostrzonym zmysłom słyszałam jak osoba, która weszła do mojego pokoju, kładzie na stoliku obok łóżka szklankę oraz jakieś kartonowe pudełeczko, a po chwili spróbowała zedrzeć mi z głowy pierzynę, jednak bardzo mocno ją trzymałam.
- Zostaw mnie. – burknęłam schrypniętym głosem.
- Przyniosłem ci świeży sok pomarańczowy i tabletki. – moich uszu doszedł roześmiany głos mojego przybranego braciszka.
Materac ugiął się pod ciężarem ciała Hunter’a, który właśnie przysiadł na skraju mojego łóżka. Ponownie złapał kołdrę i jednym ruchem ściągnął mi ją z twarzy. Zmrużyłam oczy, chcąc chronić je przed światłem i spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z zatroskanym uśmiechem. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam w rękę szklankę, a następnie przełknęłam dwie tabletki przeciwbólowe.
- Dobrze się czujesz? – spytał czochrając moje i tak już potargane włosy.
- Oprócz tego, że chce mi się wymiotować i boli mnie głowa, – i ręka.. – to jest całkiem nieźle. – mruknęłam.
- Mamuśka ostrzegała, żebyś dużo nie piła. – zaśmiał się.
Mimowolnie zaczęłam chichotać pod nosem, jednak szybko przestałam ponownie czując ból w skroniach. Oh, mam nadzieję, że te tabletki szybko zaczną działać.
- No, to jak było na tej imprezie? – zagadnął. – Wczoraj byłaś strasznie milcząca i nic nie chciałaś mi powiedzieć.
Westchnęłam cicho i odwróciłam wzrok. Mimowolnie powróciłam myślami do wczorajszego wieczora i tego co się wydarzyło. Zachowałam się wtedy wobec Louis’a jak głupia niewychowana gówniara, mimo iż on mi pomógł, a może nawet uratował mi życie. Bóg jeden wie, co ten obrzydliwy facet mógłby mi zrobić, gdyby nie on. Zamiast mu podziękować, ja jeszcze na niego naskoczyłam. Mogę go nie lubić, jego i tego całego zespoliku, ale w sumie to co ma jedno do drugiego? Ugh, mam w głowie totalny mętlik, a do tego mam wrażenie, że czaszka mi za moment eksploduje.
- W porządku? – zaniepokoił się Hunter, widząc moją minę.
- Tak. – odparłam po chwili ciszy. – Po prostu kiepsko się czuję. – mruknęłam opadając z powrotem na poduszkę.
Zamknęłam oczy i wzięłam głośny wdech, wpuszczając do płuc świeżą porcję powietrza. Przewróciłam się na bok z zamiarem ponownego zaśnięcia, gdyż myślałam że mój brat zostawi mnie już w spokoju, jednak on miał chyba inne plany. Kiedy przykryłam się szczelniej kołdrą, on po chwili zdarł ją ze mnie, przez co moje ciało ogarnął chłód.
- Przykro mi młoda, ale nie pośpisz sobie dłużej. Mama została pilnie wezwana do poprawczaka, więc musimy posprzątać w całym domu,  przygotować obiad i tak dalej. -  powiedział przepraszająco. Za co u licha on mnie przeprasza? – Za piętnaście minut widzimy się na dole.
Jęknęłam przeciągle i zakryłam twarz poduszką. On mówi serio?
- Piętnaście minut! – krzyknął zamykając za sobą drzwi.
Docisnęłam poduszkę do twarzy i zaczęłam krzyczeć, czego szybko pożałowałam, czując potworny ból gardła. Ugh! Przeklęty alkohol, przeklęta impreza, przeklęte życie!
Leżałam tak jeszcze przez pięć minut, aż w końcu niechętnie zerwałam się z ciepłego łóżka i skierowałam się prosto do łazienki, a właściwie pod prysznic.  Kiedy na moje nagie ciało opadły krople gorącej wody, poczułam jak moje obolałe mięśnie się rozluźniają. Było mi tak dobrze, że nie miałam ochoty stamtąd wychodzić.
Ubrana w bieliznę wróciłam do sypialni, gdzie założyłam na siebie wielkie szare spodnie dresowe, obcisły niebieski top oraz moje ulubione różowe włochate skarpety.  Włosy zostawiłam rozpuszczone, by pozwolić im wyschnąć. Gdy byłam już gotowa zeszłam do kuchni, jednak nie zastałam tam Hunter’a. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam ze zmywarki plastikową miseczkę, a następnie nasypałam do niej trochę moich ulubionych czekoladowych płatków, które z kolei zalałam dużą ilością mleka.
Usadowiłam się grzecznie przy stole i jedząc śniadanie zaczęłam przeglądać czasopismo plotkarskie, które leżało tuż przed moim nosem. Kurczę, czy ludzie naprawdę nie mają nic lepszego do roboty, tylko siedzieć i czytać te wszystkie brednie, które tu wypisują?  Ludzie rzeczywiście są idiotami, nie ma co.
- Wow, myślałem że dłużej zajmie ci zwleczenie się z łóżka. – podskoczyłam na krześle słysząc nad sobą głos brata.
Odchyliłam głowę do tyłu i uśmiechnęłam się do stojącego za mną chłopaka. Może i byłam zmęczona i cholernie bolał mnie łeb od wypitych wczoraj procentów, ale nie chciałam zostawiać Hunter’a samego ze sprzątaniem. To byłoby nie fair.
- Nie chciałam, żebyś rozniósł domu. – powiedziałam z powagą.
- Bardzo śmieszne. – pokazał mi język. – Myślisz, że sam bym sobie nie poradził?
- Może. – mruknęłam tajemniczo.
Hunter pokręcił głową z dezaprobatą, jednak na jego ustach błąkał się wesoły uśmiech. Stęskniłam się za naszymi pyskówkami i dogadywaniem sobie. Mimo iż nie byliśmy biologicznym rodzeństwem to tak właściwie zachowywaliśmy się jakbyśmy byli. Więzy krwi nie miały dla nas znaczenia.
Wyszczerzyłam się do chłopaka jak idiotka, a on w odpowiedzi parsknął śmiechem. Po chwili poczochrał moje włosy i wyszedł z kuchni mrucząc coś pod nosem. Wywróciłam oczami i wpakowałam sobie do ust łyżkę pełną płatków.  
Przeżuwając kolejną porcję, zdałam sobie sprawę, że nie odpowiedziałam na zadane przez niego w moim pokoju pytanie, dotyczące wczorajszej imprezy. Ciekawe jakby zareagował, gdyby dowiedział się, że w pewnym sensie zostałam napadnięta przez jakiegoś kolesia? Pewnie jak nic by się na mnie wściekł i w sumie miałby rację. Zachowałam się naprawdę nieodpowiedzialne. Dobra, tak czy inaczej czasu nie zmienię. Trzeba żyć dalej.

* * *
W piątek musiałam zostać dłużej w pracy, gdyż Joe miał jakiś pilny wyjazd i kazał mi zamknąć knajpkę. Właściwie to nawet nie wiem czemu się na to zgodziłam. Przecież to oczywiste, że nie dostanę podwyżki czy premii.  Mam z tego tylko tyle, że dłużej muszę użerać się z upierdliwymi bachorami i napuszonymi wrednymi nastolatkami. Jak tylko wróci Joe to mu podziękuję.
Zamiatałam właśnie podłogę, kiedy do Milk Shake City z głośnym piskiem wpadła moja najlepsza przyjaciółka. Mimowolnie zatkałam uszy dłońmi, gdy ta podbiegła prosto do mnie. Zmarszczyłam brwi na jej widok. Przecież ona o tej porze ma lekcję gry na skrzypcach i jeszcze żadnej nie opuściła.
- Emilie nie uwierzysz! – krzyknęła mi prawie do ucha.
- Cześć Abby, ciebie również miło widzieć. – burknęłam odkładając miotłę. – Co ty tu robisz tak w ogóle? Masz przecież skrzypce. – założyłam ręce na piersi.
- Pieprzyć to! – mruknęła skacząc w miejscu. – Pamiętasz, że moi starszy na szesnaste urodziny dali mi całkiem niezłą sumkę, żebym sama kupiła sobie jakiś prezent? – spytała podekscytowana.
- Pamiętam, że przez bite trzy godziny włóczyłyśmy się po sklepach poszukując idealnego prezentu, ale na nic się nie mogłaś zdecydować, więc końcowy efekt był taki, że schowałaś tą kasę. – wymamrotałam starając się ukryć frustrację.
Blondynka zaśmiała się dźwięcznie widząc moją minę. Mnie tam wcale do śmiechu nie było, kiedy na moich stopach pojawiły się odciski. 
-  Oh nie dąsaj się Emilie! – krzyknęła, a w mojej głownie niespodziewanie rozbrzmiał głos Louis’a. Cholera, on mi powiedział dokładnie to samo tydzień temu.  – Patrz! – dodała wyciągając zza pleców dwa prostokątne papierki.
W milczeniu przez kilka sekund wpatrywałam się w trzymane przez nią papierki. Kiedy zrozumiałam co to jest, skrzywiłam się, jakbym zjadła pasterek cytryny. O nie!
- Błagam, powiedz że to nie jest to co myślę. – jęknęłam układając ręce jak do modlitwy.
- Bilety na koncert One Direction! – pisnęła klaszcząc w dłonie.
- Abby! – jęknęłam poirytowana.
Ostatni klienci popatrzyli na nas z zainteresowaniem, jednak po chwili wrócili do swoich rozmów czy pisemek.  Pokręciłam głową i wróciłam za ladę, a następnie chwyciłam ściereczkę i od niechcenia zaczęłam wycierać blat. Abby usiadła na stołeczku i przyglądała mi się z szerokim  uśmiechem. No i z czego ona tak się cieszy?
- Gniewasz się na mnie o to, że kupiłam bilety na ich koncert? – spytała.
- Oczywiście, że się na ciebie nie gniewam. Po prostu cię nie rozumiem. – mruknęłam patrząc jej w oczy.
- Zrozum Ems, że ja kocham tych pięciu idiotów tak jak ty kochasz Kings of Leon czy ROOM 94. – westchnęła.
- Właśnie tego nie potrafię zrozumieć. – burknęłam pod nosem.
Abby przez chwilę mierzyła mnie smutnymi oczkami szczeniaka. Doskonale wiem do czego to prowadzi. Za chwilę poprosi mnie o coś absurdalnego, jednak ja i tak się na to zgodzę, ponieważ jest dla mnie jak siostra i ją kocham. Tak to już jest w tej naszej przyjaźni.
- Wiesz.. rodzice dali mi jeden warunek. – zaczęła wpatrując się w swoje palce. – Będę mogła iść na ten koncert, tylko wtedy, jeśli ty pójdziesz ze mną. – przygryzła wargę czekając na moją reakcję.
O nie. Nie, nie, nie! Nie ma mowy! Nie pójdę na koncert tych bęcwałów! Wolę ponowną konfrontację z Amber! Kurwa! Co ja gadam!?
- Abby.. – próbowałam się wykręcić.
- Emilie proszę! Wiesz jak bardzo chcę iść na ich koncert! W końcu będę miała okazję ich poznać! Proszę, proszę, proszę! Zgódź się! – jęczała trzepocząc rzęsami i robiąc słodką minkę.
- No dobra. – mruknęłam po kilkuminutowej ciszy.
- Dziękuję! – krzyknęła tak głośno, że aż mnie uszy rozbolały.
Objęła mnie za szyję i ścisnęła mocno. Niepewnie odwzajemniłam gest, krzywiąc się gdy ponownie zaczęła piszczeć ze szczęścia. Chyba szybko będę żałować swojej decyzji.

* * *
Naciągnęłam na oczy fullcapa z logo supermena, dokładnie w tym samym momencie, gdy Abby zaczęła mnie ciągnąć za rękę, przedzierając się przez tłum rozwrzeszczanych dziewczyn.  Pamiętacie jak mówiłam, że szybko będę żałować tego, iż zgodziłam się iść z nią na ten koncert? To jest właśnie ten moment. Mam wrażenie, że ten pisk napalonych nastolatek zaraz rozsadzi mi bębenki w uszach.
Przez kilka niemiłosiernie ciągnących się minut przepychałyśmy się wśród tłumu, aż w końcu przedarłyśmy się na sam przód, aż pod samą scenę, a właściwie pod metalowe bramki pod sceną. Cholera, myślałam że będziemy gdzieś z tyłu, z daleka od spojrzeń tej piątki chłopaków, gdzieś gdzie będę mogła spokojnie słuchać muzyki na słuchawkach. Fuck!
Uniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła, marszcząc brwi. Przecież ja tutaj zwariuję! Ponownie opuściłam głowę i jeszcze bardziej pociągnęłam daszek czapki w dół.  Abby była tak podekscytowana oczekiwaniem na rozpoczęcie koncertu swoich idoli, że po chwili całkowicie zapomniała o mojej obecności.
Niespiesznie wyciągnęłam słuchawki z kieszeni dżinsów i powoli zaczęłam je rozplątywać. Już po krótkiej chwili rozkoszowałam się brzmieniem klasycznego rocka w mojej głowie. Właśnie w ten sposób chciałam spędzić ten koncert.
Nawet nie zauważyłam, kiedy rozpoczęło się to całe show. Po prostu w pewnym momencie zauważyłam jak wszystkie dziewczyny wokół mnie podskakują, wymachują rękoma i krzyczą głośno, tak że słyszałam je mimo iż dźwięk miałam podkręcony na maksa.
Wciąż ochraniając twarz, powoli podniosłam głowę i spojrzałam w kierunku sceny. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zobaczyłam na niej piątkę wydurniających się chłopaków. Moją uwagę skupiłam oczywiście na Louis’ie, Zayn’ie i Niall’u, bo to ich ”znałam”. Co do tamtej dwójki, to nawet nie wiedziałam jak mają na imię.
Niechętnie, ale muszę przyznać, że wiedzą jak rozruszać towarzystwo i rozkręcić imprezę. To jednak nie zmienia faktu, że ich nie lubię i to się nigdy nie zmieni, nie ma mowy.

* * *
- Nie Abby, idź sama. To twój dzień, ja ci wszystko zniszczę. – mruknęłam próbując wyrwać dłoń z jej uścisku, który był całkiem mocny jak na nią.
- Nic mi nie zepsujesz. Chcę, żebyś tam poszła ze mną. Boję się, że zrobię lub powiem coś głupiego. – burknęła odwracając się do mnie.
- Możesz zrobić coś głupiego ze mną czy beze mnie.  To nie ma znaczenia. – wymamrotałam. – Abby naprawdę, to nie jest dobry pomysł. – jęknęłam. Nie chcę spotkać Louis’a po tym co się stało na tamtej imprezie.
Zatrzymała się gwałtownie, przez co prawie na nią wpadłam. Odwróciła się twarzą do mnie i spojrzała na mnie tymi swoimi niebieskimi maślanymi oczyskami. Przygryzłam wargę wahając się przez chwilę. Kurwa, czemu ona zawsze mi to robi? W końcu westchnęłam zrezygnowana, a ona pisnęła głośno.
Spuściłam głowę i daszkiem zakryłam twarz, kiedy Abby pociągnęła mnie do garderoby 1D w której fanki miały się z nimi spotkać po koncercie. Kiedy my wchodziłyśmy, inne dziewczyny wychodziły, ściskając w rękach jakieś karteczki.
Odwróciłam się szybko tyłem do chłopaków i przyjaciółki, by z udawanym zainteresowaniem zacząć oglądać wiszące na ścianach zdjęcia i obrazy.  Za nic w świecie nie chciałam, żeby Louis, Zayn albo którykolwiek z nich mnie rozpoznał.
- Hej! Jestem Abby, a to moja przyjaciółka.. Emilie. – nie musiałam się odwracać, by zobaczyć jej zdezorientowaną minę. – Świetny koncert. Naprawdę bardzo mi się podobał. – powiedziała udawanym spokojnym głosem.
Chłopcy wydali radosne okrzyki, a jak skurczyłam się w środku, rozpoznając głos Louis’a. Kurde, dlaczego ja tak na niego reaguję? To nie jest normalne i szczerze mówiąc nie podoba mi się to. Przecież ja się go kurna nie boję ani nic z tych rzeczy.
- Fajnie, że ci się podobało. – usłyszałam irlandzki akcent.
Niall. Abby chyba zaraz zacznie się rozpływać z radości. Oby tylko nie zemdlała albo co, bo będziemy miały przerąbane, a właściwie to ja będę mieć. Wciąż się nie odwracając przesunęłam się lekko w prawo, dalej oglądając zdjęcia, ale teraz już naprawdę. Byłam ciekawa ich wykonania.
- Ej, z twoją koleżanką wszystko w porządku? – usłyszałam nagle.
- Sama nie wiem. – mruknęła zdenerwowana Abb.
Zanim zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, poczułam dużą dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłam się gwałtownie, przez co czapka spadła mi z głowy i w ostatniej chwili ją złapałam. Kiedy podniosłam głowę stałam twarzą w twarz z tym kolesiem, który obmacywał mnie wtedy w MSC.  Odsunęłam się do tyłu, prawie potykając się na własnych nogach. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że wszyscy mi się przyglądają. Cholera! Nie myśląc długo wybiegłam z pomieszczenia, nie oglądając się za siebie. 

* * *
Niall's POV
To była Emilie? Co ona robiła na naszym koncercie? Przecież podobno nas nie lubi. Czegoś tu nie rozumiem. Razem z Zayn'em spojrzeliśmy na Louis'a, który wpatrywał się w drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna. Tommo spojrzał na każdego z nas, a następnie ruszył w stronę drzwi.
- Znajdę ją. - mruknął tylko i już go nie było. 
Abby stała jak sparaliżowana na środku naszej garderoby i nerwowo, jakby zażenowana bawiła się palcami. Wyglądała naprawdę uroczo z lekko zaróżowionymi policzkami. Przyznam, że spodobała mi się. Nawet bardzo. Chyba jeszcze nigdy nie czułem się tak jak teraz.
Malik objął ją ramieniem, a ona spojrzała na niego i uśmiechnęła się nieśmiało, ukazując dołeczki w policzkach. 
- Nie przejmuj się. Louis złapie twoją przyjaciółkę. - powiedział pocieszającym tonem. - Może powiesz nam czym się interesujesz? - spytał.


* * *
Emilie's POV
Wypadłam przez drzwi na świeże powietrze (chociaż może nie tak do końca świeże, gdyż wokół były same śmietniki, jak to na tyłach budynku), jednak niefortunnie potknęłam się na własnych nogach i telefon, który trzymałam w dłoni, wypadł z niej i rozbił się na chodniku. Zaklęłam głośno, wkurzona na samą siebie za swoją nieuwagę. 
Przykucnęłam i zaczęłam zbierać to co zostało z mojego BlackBerry. Kiedy miałam podnieść plastikową obudowę z flagą Wielkiej Brytanii, na mojej dłoni wylądowały czyjeś palce. Przestraszona uniosłam głowę i daszek mojej czapki uderzył kogoś w nos. Straciłam równowagę i po chwili siedziałam już na zimnym chodniku. 
Szybko ściągnęłam czapkę, która teraz całkowicie zasłaniała mi widok, by móc zobaczyć kogo znokautowałam. Moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy ujrzałam siedzącego przede mną Louis'a. Chłopak trzymał się za nos, jednak widać było, że próbuje powstrzymać uśmiech.
- Wiem, że mnie nie lubisz, ale żeby od razu chcieć złamać mi nos. - zaśmiał się, a po chwili jęknął cicho.
- Cholera przepraszam. Przestraszyłeś mnie. - mruknęłam przygryzając wargę, by nie wybuchnąć śmiechem. Louis wyglądał w tym momencie przekomicznie. 
Podniosłam się niezdarnie, a następnie wyciągnęłam dłoń do chłopaka i pomogłam mu wstać. 
- W porządku? - spytałam cicho widząc jego lekko zamglony wzrok.
- Taa. - mruknął mrugając kilkakrotnie. - Dlaczego uciekłaś? - spytał po chwili. 
Zamurowało mnie. No tak, z jakiegoś powodu musiał pójść za mną. Pewnie Abby się martwiła czy coś. Spuściłam wzrok i przygryzłam wargę Co mam mu niby powiedzieć? Że to przez niego? Co on sobie wtedy pomyśli?
- Jak mam być szczera to.. z twojego powodu. - wydusiłam w końcu patrząc mu w oczy. - Przez to co się stało na tamtej imprezie i po niej, było mi głupio. Ty wtedy naprawdę mi pomogłeś. Wolę nie myśleć co by się stało, gdybyś nie stanął w mojej obranie. Zachowałam się jak rozwydrzona gówniara. Przepraszam. No i oczywiście.. dziękuję. - ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. 
- Nie ma za co. Pewnie każdy by tak postąpił. - wzruszył ramionami.
- Cóż, wątpię. Tylko ty zauważyłeś tą akcję. - burknęłam obracając w rękach pozostałości mojego telefonu. 
- Dobra, koniec tego temat. - nie patrząc na niego wyczułam że się uśmiecha. - Co robiłaś na naszym koncercie? Mówiłaś, że nas nie lubisz. 
- Bo to prawda. - powiedziałam szczerze. - Przyszłam tu tylko ze względu na Abby. To ona za wami szaleje, a zwłaszcza za tym blondaskiem. - mimowolnie się uśmiechnęłam. - Te bilety to był jej prezent urodzinowy. A tak w ogóle to.. fajne show. - mruknęłam speszona. 
- Dzięki. - Louis uśmiechnął się szeroko niczym mały chłopczyk. - Między nami już jest dobrze? - spytał po chwili wyciągając do mnie dłoń.
Przez chwilę patrzyłam na niego zdziwiona. Co to za dziwne pytanie? My się przecież nawet nie znamy, więc jakim cudem ma być między nami dobrze? Mimo to chwyciłam jego dłoń i potrząsnęłam nią lekko, jednocześnie kiwając głową. Chłopak wyglądał na zadowolonego. 
- Chyba powinieneś już.. - zaczęłam pokazując na drzwi. 
- Fakt. - zaśmiał się. - Idziesz? - spytał, kiedy zauważył, że ja wciąż stoję w miejscu.
- Nie. Lepiej będzie dla wszystkich, jak zostanę tutaj. - uśmiechnęłam się. - Mógłbyś przekazać Abby, że czekam tu na nią?
- Pewnie.
Uśmiechnęłam się szerzej, a on odwzajemnił gest i już po chwili zniknął za drzwiami. Dobra, to wszystko było dziwne. Bardzo dziwne. 


________________________
Miałam dzisiaj luźniejszy dzień w szkole, tak więc udało mi się W KOŃCU napisać kolejny rozdział.
Trochę dłużyło mi się pisanie, ale rozumiecie: szkoła, koniec roku się zbliża oceny trzeba poprawić.
Takie pytanie.. Czyta ktoś w ogóle?
Tak że tegoo..
Postaram się jak najszybciej dodać rozdziały na pozostałe blogi.
Pozdrawiam ;)
@Twinkleineye

7 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten blog. Nie mg się doczekać nn rozdziału. Dodawaj szybko. Pozdrawiam, @hideanemptyface

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo! *o* czekam na następny! wenyy! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne!Ja czytam więc pisz dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam przecież ja ;D.
    Hmmm się rozkręca trochę nasza Em. Czyżby to pojednanie było pierwszym kroczkiem do powiedzmy przyjaźni?! No i Abby, chyba coś z tego wyjdzie ;]. Cóż chyba czekam na kolejny ;P !

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany! Jestem podjarana tym co dzieje się między Em i Lou! Pasowali by do siebie. A Abby i Niall?! Kurde! Oni muszą ze sobą być!
    Czekam na następny i zapraszam do mnie ;)
    Pozdrawiam
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie spotkałam się z takim opowiadaniem. Szczerze, to bardzo przypadło mi do gustu :D Lou 'uganiający się' za rozrabiaką mnie rozwala :)Weny życzę ;333

    @luvmylarreh

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥