wtorek, 23 grudnia 2014

48. Ból jest lepszy niż całkowity brak uczuć.

Harry's POV
Patrzyłem w ślad za dziewczyną, czując powoli ogarniającą mnie pustkę i ból w sercu. Przez ten cały czas, kiedy wokół nas działo się to wszystko, to całe gówno, próbowałem być silny i walczyłem, dla siebie i dla moich przyjaciół, ale teraz już też miałem dość.
Mój początek z Emilie był kiepski, na serio beznadziejny. Mieliśmy masę spięć i kłótni, nie zgadzaliśmy się we wszystkim, (co zostało aż do dzisiejszego dnia), ale teraz było już inaczej. Emilie była jedną z najbliższych mi osób i to, co wydarzyło się parę sekund temu, przechyliło szalę mojej cierpliwości.
Wiedziałem, że teraz to już naprawdę będzie koniec. Po tym, co zrobiła i powiedziała Eleanor, Emilie również straciła cierpliwość i nadzieję. Ona serio miała już dość, było to widać w jej oczach czy gestach. Wiem również, że jej pożegnanie nie było tylko chwilowe. Już zbyt dobrze ją znam, by móc myśleć inaczej. Świadomość, że teraz prawdopodobnie nie będzie chciała nawet z nami gadać… to boli.
Ale czy można ją za to winić? Zdecydowanie nie. To byłoby niesprawiedliwe. Na jej miejscu zapewne wiele osób postąpiłoby tak samo.
Przetarłem twarz dłońmi i odetchnąłem głęboko, zanim w końcu odwróciłem się z powrotem w stronę moich przyjaciół, co było beznadziejnym pomysłem, bo gdy tylko zobaczyłem Eleanor, która jak gdyby nigdy nic łasiła się do Louis’a, moje ciało ogarnęła potworna złość. W tamtej chwili guzik mnie obchodziło, że ta suka jest dziewczyną mojego najlepszego kumpla.
- Ty egoistyczna, zarozumiała zdziro. – warknąłem kierując się w jej stronę. Wszyscy natychmiast na mnie spojrzeli. Kątem oka dostrzegłem nikły uśmiech na twarzy Niall’a. – Gratuluję. Emilie poszła i nigdy więcej nie wróci. Jesteś z siebie zadowolona?
- Ja nic nie zrobiłam. – mruknęła dziewczyna wtulając się w Louis’a. – To ona ma jakiś problem. Chciałam pomóc, co w tym złego?
- Jesteś żałosna. – burknąłem.
Liam i Zayn stali z boku i bez słowa przyglądali się wszystkiemu, jednocześnie wciąż będąc gotowymi, by w razie potrzeby interweniować. Louis z kolei spoglądał na mnie, marszcząc przy tym czoło.
- Nic złego się przecież nie stało... – zaczął niepewnie.
- Zamknij się. – musiałem włożyć wiele wysiłku, żeby na niego nie wrzasnąć. – Miałeś wypadek i straciłeś pamięć, ale wiesz co? Nic się nie zmieniło. Wciąż jesteś zaślepionym idiotą. W ogóle nie widzisz, jaka ona jest naprawdę – wskazałem na Calder. – ale wierzysz w te wszystkie głupoty, które ci wciska o tym, jaka to niby Emilie jest zła i niedobra. Gówno prawda! – krzyknąłem tracąc cierpliwość. - Emilie jest miła i troszczy się o wszystkich, których kocha i ma więcej uroku i seksapilu w jednym zniszczonym trampku niż ta suka w całym pieprzonym ciele. – oczy dziewczyny rozszerzyły się dwukrotnie, a usta otworzyły się bezwiednie. – Jesteś dla mnie jak brat, kocham cię i zawsze jestem z tobą, ale nie teraz. Nie, kiedy znowu popełniasz błąd.
Chłopak patrzył na mnie zdezorientowany. Kilkakrotnie otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wydobyło się nawet słowo. Nie wiedział nawet, jak ma zareagować na to, co właśnie powiedziałem.
- Przykro mi stary, ale Harry ma rację. – wymamrotał Liam, na co dziewczyna skrzywiła się jeszcze bardziej.  – Jestem tego samego zdania co on.
- Jak śmiecie mnie obrażać? – pisnęła Eleanor. – Ta mała.. – zaczęła.
- Spróbuj powiedzieć choćby jeszcze jedno złe słowo o Emilie, a zapomnę, że jesteś dziewczyną. – powiedziałem ostro, na co ta się skuliła.
- Louis? – zwróciła się do swojego chłopaka, patrząc na niego maślanymi oczami.
Tomlinson zerknął na nią, chwytając dolną wargę między zęby, a po chwili jego wzrok przeniósł się na nas. Ewidentnie był skołowany i nie wiedział, co ma robić czy mówić. Wszystko wciąż było dla niego nowe i nagle został wrzucony na głęboką wodę, więc nie ma w tym nic dziwnego. Jednakże w tym momencie mało mnie to obchodziło. Nikt nie będzie wszystkiego mu odpuszczać, tłumaczyć i ciągle ratować tyłka.
- To twoja decyzja. – mruknąłem. – Zrobisz, co będziesz chciał. W każdym razie mam nadzieję, że wrócisz po rozum do głowy.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na Niall’a, który z kolei przyglądał się naszej wymianie zdań z niepewnym, smutnym uśmiechem na ustach. Posłałem mu uśmiech, a następnie bez słowa wyszedłem z sali. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, bo teraz mamy naprawdę masę roboty, ale po prostu musiałem. Jeśli zostałbym tam jeszcze trochę dłużej, mógłbym zrobić coś na serio głupiego.

* * *
Emilie's POV
Każdy mój kolejny dzień wyglądał dokładnie tak samo. Rano szkoła, potem praca albo zajęcia z fotografii i raz na jakiś czas spotkania z moimi przyjaciółmi z poprawczaka, które chociaż na krótką chwilę poprawiały moje samopoczucie.
Wszystko straciło dla mnie sens. Po raz kolejny zresztą. Utraciłam dosłownie wszystko, co miało dla mnie jakikolwiek sens. Każdą rzecz, która sprawiała, że chciało mi się w ogóle żyć. Rodzinę, większą część przyjaciół, moje maleństwo, które było moją nadzieją …Wciąż zastanawiam się, skąd brałam siłę, by każdego ranka wstawać i normalnie funkcjonować pośród ludzi.
W dniu, kiedy wyszłam z tamtej przeklętej próby, czas zaczął płynąc dla mnie znacznie szybciej. Nawet się nie zorientowałam, kiedy był grudzień, a na zewnątrz zrobiło się jeszcze mroźniej i oczywiście spadł pierwszy śnieg. Dawniej nie mogłam doczekać się tego przedświątecznego okresu, a teraz marzyłam tylko o tym, by minął on jak najszybciej.
Przez ten cały czas nie miałam również żadnych wiadomości od Abby, co przygnębiało mnie jeszcze bardziej. Byłam zła na jej rodziców. Na pewno zabronili jej kontaktować się z kimkolwiek ze starych znajomych. To było niesprawiedliwe. Niby, w jaki sposób, fakt, że została sama, miał jej pomóc? Nie rozumiem tego i chyba nie chcę.
Leżałam na kanapie w salonie wraz z moim bratem Hunter’em, który przyjechał z Glasgow na święta. Opatuleni byliśmy ciepłym kocem, w dłoniach trzymaliśmy kubki wypełnione gorącą czekoladą, a nasze spojrzenia skierowane były na ekran telewizora, gdzie leciał jakiś kiepski film, którego żadne z nas nie miało siły nawet przełączyć. Upiłam łyk napoju i oparłam głowę na ramieniu brata, jednocześnie wzdychając cicho. Chłopak ucałował mnie lekko w czoło i przytulił policzek do czubka mojej głowy.
- A to, co? Kącik złamanych serc?
Równocześnie podnieśliśmy głowy i spojrzeliśmy do tyłu, na Marię, która stała za kanapą i patrzyła na nas z dezaprobatą. Ubrana była w różowy fartuszek w kolorowe kwiatki, który ubrudzony był mąką i innymi przyprawami. Od rana siedziała w kuchni i przygotowywała świąteczne przysmaki.
Poczułam na nowo ogarniający mnie smutek, spowodowany nie tylko moimi problemami, ale także tym, że mojemu brat również nie układało się wszystko tak, jakby tego chciał. Kiedy Hunter wrócił do domu, powiedział, że pokłócił się z Erin, która zerwała z nim wszelki kontakt. Nie wyjaśnił, o co dokładnie poszło, ale ja wiedziałam, że to miało coś wspólnego z jej uczuciami do niego. I Maria również przeczuwała, co się dzieje.
- Chyba nie zamierzacie spędzić tak najbliższych godzin i dni.
 - Czemu nie? – mruknął Hunter.
- Boże serio? – jęknęła, a w następnej chwili zdzieliła nas ścierką po głowach. Jej zachowanie tak mnie zaskoczyło, że omal nie wylałam czekolady. – Nie ma mowy. Nie będziecie cały czas leniuchować. Proszę w tej chwili podnieść swoje zacne tyłki. Przejdziecie się do supermarketu. Potrzebuję kilka produktów.
- Ale na zewnątrz jest zimno. – zaprotestował Hunter.
Podskoczyłam, kiedy niespodziewanie raz jeszcze zdzieliła go ścierką. Chłopak jęknął głośno, jednocześnie rozlewając odrobinę ciepłego napoju na koc, kiedy się podnosił na równe nogi. Maria spojrzała na mnie unosząc jedną brew. Natychmiast odstawiłam kubek i poderwałam się do góry.
- Ubierać się. – zarządziła kobieta, kierując się z powrotem do kuchni. – Dam wam pieniądze i listę.
- Nienawidzę, kiedy to robi. – wymamrotał Hunter.
Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Pokręciłam lekko głową, idąc do przedpokoju, żeby założyć buty i ciepłą kurtkę.
- Ubieraj się. – powiedziałam do chłopaka, nasuwając na uszy czapkę. – Pójdę po listę.
Hunter jęknął przesadnie, aby w ten sposób okazać swoje niezadowolenie, jednak zrobił to, o co go prosiłam. Cóż, innego wyjścia nie miał. Mógł albo razem ze mną odmrozić sobie tyłek, albo użerać się ze swoją mamą, która zapewne zaczęłaby wypytywać go o Erin. Wydaje mi się, że wolał już to pierwsze.

* * *
Szliśmy ramię w ramię w zupełnej ciszy. Rozmowa nie była nam potrzebna. Sam fakt, że byliśmy razem, był dla nas dobry. Po ostatnich wydarzeniach w moim życiu, cieszyłam się towarzystwem drugiej osoby. Czułam się wtedy bezpieczna, chciana i szczęśliwa, jeżeli w ogóle mogę nazwać tak mój stan. Po wyjeździe Abby i kolejnej kłótni z chłopakami, chyba zapomniałam, co to znaczy być szczęśliwym.
Na zewnątrz było tak zimno, że po dziesięciominutowym marszu miałam wrażenie, że odpadną mi wszystkie kończyny. Mróz nieprzyjemnie szczypał w oczy oraz inne odsłonięte części ciała. Widząc czerwone policzki i uszy Hunter’a, domyślałam się, jak źle musi teraz wyglądać moja twarz. Odetchnęłam, a z moich ust wydobył się obłok pary. Hunter zachichotał, kiedy powtórzyłam tą czynności kilka razy.
- Co ty robisz? – zaśmiał się, biorąc mnie pod ramię.
- Umilam sobie czas. – mruknęłam zezując na niego. –A z tobą wszystko w porządku? – spytałam po chwili. – Wyglądasz na mocno przybitego, chociaż nieudolnie próbujesz to ukryć.
- Ja przynajmniej się staram. – wymamrotał, a ja przygryzłam wargę i spuściłam wzrok. – Przepraszam.
Milczałam przez chwilę. Sama sobie na to zasłużyłam. Nie potrzebnie poruszyłam ten drażliwy dla nas obojga temat. Idiotka.
- Nie ważne. – szepnęłam.
- Ważne. – złapał moją dłoń i uścisnął lekko. – Przepraszam, okej? Po prostu… wszystko jest nie tak. Pokłóciłem się z Erin i… - pokręcił głową. – Jestem totalnym idiotą. Straciłem dziewczynę, której naprawdę na mnie zależało, bo myślałem… sam nawet nie wiem, co sobie myślałem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jej się podobam, ale to ignorowałem, bo byłem przekonany, że tak będzie lepiej, a teraz, kiedy zrozumiałem, że ona też nie jest mi obojętna, ona spotyka się już z kimś innym, bo miała dość czekania.
Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Chciałam go jakoś pocieszyć, wesprzeć, ale nie umiałam. Jestem w tym beznadziejna. To Abby zawsze była tą, która dawała dobre rady i podnosiła ludzi na duchu.
- Strasznie mi przykro Hunter. – powiedziałam, splatając nasze palce razem. – Może nie jest jeszcze za późno? Jej naprawdę na tobie zależało, a to nie mija od tak.
- Naprawdę tak myślisz? – zaśmiał się kpiąco.
- Zawsze trzeba mieć nadzieję. – szepnęłam.
- A ty masz nadzieję? No wiesz, że Louis wreszcie zrozumie, jaka jest ta cała Elenor czy jak jej tam i że się w końcu ogarnie? – spytał.
Uśmiechnęłam się smutno.
- Pomimo, że tego nie chcę, przez cały czas łudzę się, że tak będzie. – przyznałam.  – To boli, ale… ból jest lepszy niż całkowity brak uczuć i zamknięcie się w sobie.
Chłopak patrzył na mnie w ciszy, a po chwili objął mnie ramieniem i przytulił z całej siły, niemal uniemożliwiając oddychanie.
- Jesteś znacznie silniejsza i mądrzejsza, niż się może wydawać. – mruknął.
- Dzięki… chyba. – wymamrotałam
Uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w czoło, podciągając czapkę do góry.
- Zróbmy szybko te zakupy i wracajmy do domu, zanim odmrożę sobie jaja. – burknął.

* * *
Nowy rok powinien być nowym początkiem, ale to jest jedna wielka ściema. Tak naprawdę nowy rok jest tak samo beznadziejny jak poprzedni, z tym wyjątkiem, że gdzieś w środku łudzimy się, że jednak będzie inaczej. Że coś się w końcu zmieni.
W moim życiu kompletnie nic się nie zmienia. Chyba, że na gorsze, ale to już żadna nowość. Właściwie powinnam się już do tego przyzwyczaić.
Kiedy święta pełne udawanej radości wreszcie dobiegły końca, wszystko wróciło do starego trybu. Szkoła, praca i zajęcia z fotografii, dzięki którym mogłam, choć na chwilę oderwać się od myślenia o przykrych rzeczach.
Lawirowałam właśnie korytarzem między tłumami uczniów, aby dostać się do swojej szafki, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wygrzebałam go z torby i w ostatniej chwili zdążyłam wcisnąć zieloną słuchawkę, nie patrząc nawet, kto dzwoni.
- Halo?
- Nareszcie! – krzyknęła Annie po drugiej stronie. – Mam dla ciebie bombową wiadomość! – kontynuowała nie dopuszczając mnie do głosu.
- O co chodzi? – spytałam, próbując coś usłyszeć.
- Jutro musisz wykonać sesję zdjęciową. – powiedziała, a ja zmarszczyłam czoło. – I jeżeli zdjęcia będą dobre, polecisz na ten twój staż do Nowego Jorku!
Jej słowa tak mnie zaskoczyły, że aż stanęłam w miejscu, przez co jakiś chłopak zderzył się z moimi plecami. Speszona automatycznie zaczęłam go przepraszać, na co odpowiedział mi wystawieniem środkowego palca. Fiut.
- Ale… ale jak to? – wymamrotałam. – Przecież było tylko jedno miejsce..
- No tak, ale ktoś zrezygnował i szukają nowej osoby. – mruknęła. – Czy to nie super!?
Nie mogłam w to uwierzyć. To nie możliwe, że wreszcie coś się układa. Aż musiałam się uszczypnąć, żeby przekonać się, że to nie jest sen.
- Okej, muszę kończyć, bo już się umówiłam. – powiedziała radośnie. – Przyjdź jutro do studia koło piętnastej i błagam, nie spóźnij się. – dodała.
Kiedy się rozłączyła, jeszcze przez krótką chwilę stałam zupełnie nieruchomo, ściskając w dłoniach telefon i ciesząc się do siebie jak głupi do sera. To było niesamowite. Nareszcie coś się zmieniło. Mój nowy początek właśnie się rozpoczynał. A przynajmniej tak sądziłam.

* * *
Przez cały następny poranek byłam cała w skowronkach. Marię bardzo cieszył ten fakt, bo już dawno nie widziała mnie w takim stanie. Cieszyło ją również, że dostałam taką szansę i ona wraz z Peter’em trzymali za mnie kciuki.
Zaraz po wczorajszej rozmowie z Annie zaczęłam się psychicznie oraz fizycznie przygotowywać do tego wydarzenia. Wydawało mi się, że jestem gotowa, no bo przecież tak właściwie przygotowywałam się do tego już od bardzo dawna, jednak kiedy zmierzałam do studia, odczuwałam niemałe zdenerwowanie. Co jeśli zdjęcia nie wyjdą dobrze? Nadal będę tu tkwić? Ten wyjazd może mi naprawdę wiele dać. I nie chodzi tu tylko o moją karierę.
- Mówiłam, żebyś się nie spóźniła!
Właśnie tymi słowami zostałam przywitana przez moją przyjaciółkę. Przygryzłam lekko wargę, spoglądając na Annie, która stała tuż obok całego sprzętu, z rękoma założonymi na piersiach, tupiąc przy tym nogą, niczym te kobietki w durnych filmach.
- Jestem przed czasem. – powiedziałam zerkając na zegarek.
- Och serio? – zaśmiała się. – W tej chwili jest równo piętnasta. Przygotuj się.
Skinęłam głową, a następnie odeszłam na bok, żeby odłożyć swoją torbę i ściągnąć kurtkę. Annie przez cały czas utrzymywała w tajemnicy to, komu będę robić zdjęcia, więc nie wiedziałam, czego się spodziewać. Nie żeby jakoś specjalnie mnie to obchodziło, co było błędem.
Przygotowywałam właśnie aparat, kiedy do moich uszu doszedł dźwięk wielu kroków. Automatycznie spojrzałam przez ramię i znowu wróciłam do sprzętu, a sekundę później coś sobie uświadomiłam i raz jeszcze się odwróciłam. Poczułam się, jakbym dostałam ciężkim przedmiotem w głowę, kiedy zobaczyłam zmierzających w moją stronę chłopaków z One Direction.


_________________________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale ostatnio naprawdę kiepsko u mnie z czasem i w ogóle dziwię się, że dodaję ten rozdział w tym roku. To chyba taki trochę prezent ode mnie dla was na święta ;D
A co do świąt. Z tej okazji chciałabym wam życzyć wszystkiego co najlepsze, żeby wasze marzenia wreszcie się spełniły, udanego sylwestra no i również tego, aby przyszły rok był jeszcze lepszy niż ten.
Oraz na marginesie, chciałabym zaprosić was na http://arabella-fanfic.blogspot.com/ gdzie pojawił się już pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i sprawi, że zostaniecie tam na dłużej ;)
Ode mnie tyle na dzisiaj.
Raz jeszcze wszystkiego dobrego kochani! <3

9 komentarzy:

  1. ROZDZIAŁ JAK ZAWSZENIALNY
    ALE BŁAGAM SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMĘCIE CHCESZ NAS WYKOŃCZYĆ CZY CO ? HSBDUDJD NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO


    A WIĘC TAK KOCHANIE WSZYYSTKIEGO CO NAJLEPSZE ABYŚ ZAWSZE BYŁA UŚMIECHNIĘTA BY TWOJE NAJSKRYTSZE MARZENIA SIĘ SPEŁNIŁY ORAZ WYNY WENY I JESZCZE RAZ WENY WYESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. KOOOOOOCHAM i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Jak zwykle, czekałam i się nie zawiodłam! C:

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie!!!!!!!!!!!! Nie moge doczekac sie nexta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Początek i sam koniec tego rozdziału - nieziemski ♥ :D Czekam na więcej i także życzę Ci wszystkiego co najlepsze w te Święta i w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niesamowite! Kocham to! Czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został nominowany do Liebster Award! Gratuluje i zapraszam na mojego bloga, gdzie są wszystkie informacje: www.never--let-you-go.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Trafiłam na to opowiadanie całkowitym przypadkiem przypadków, ale jak to mówią - "nic nie dzieje się przez przypadek". Uwierzysz, że przeczytałam te 48 rozdziałów, bardzo długich rozdziałów przez jedną noc? Nie? To uwierz. Przysięgam, że o 5 nad ranem dzwonił budzik mojego taty do pracy, a ja chowałam się z komórką pod kocem i czytałam rozdział o ich pobycie w Doncaster.

    Chciałabym Cię poinformować, że wisisz mi przemoczoną od łez poduszkę, rozdartą kołdrę przez kopanie ją z nerwów oraz z jakiś kg moich uczuć, które ze mnie wypuściłaś. Mija kilka dni od wyżej wspomnianego incydentu, a ja wciąż żyję życiem Emilie! Dzisiaj rano, jak otwierałam słoik z masłem orzechowym, na chwile mnie zemdliło. Nie mogę też patrzeć na zdjęcia Louisa, bo widzę w nim tego chłopaka, co skrzywdził Emilie. Nie, trochę inaczej. Nie mogę przeżyć tego, że zrobiłaś z El taką zołzę. Kurcze, tak jak kocham Calder w realu, tak samo nienawidzę jej tutaj. Dlaczego?

    Ciągle myślę nad tym, jak to się teraz potoczy. Myślę, że jakieś wydarzenie z Ellie przywróci mu pamięć. Na tym polega amnezja. Myślę, że Ellie (albo w sumie ktokolwiek) zrobi albo powie coś, co mu przywróci. A wtedy przypomni sobie też słowa, które usłyszał bezpośrednio przed wypadkiem. O tamtej imprezie, o Eleanor, o tamtej nocy, o dziecku. O wszystkim.

    Mam nadzieję, że jesteś świadoma tego, jak cudowne dzieło tworzysz i jak zmieniłaś moje życie dzięki temu. Mam nadzieję, że doczekam się nowego rozdziału, ale nie chcę pospieszać, bo wiem ile czasu zajmuje takie coś. Pozdrawiam, ściskam mocno, życzę dużo weny i szczęśliwego nowego roku! :) ♡ x

    OdpowiedzUsuń
  8. Woah. Zacznijmy od tego, że piszesz genialnie. Masz niebanalny pomysł "na siebie". Według mnie Harry bardzo dobrze zareagował i nie wiedzieć czemu - tak jak Niall - też uśmiechnęłam się na jego słowa. Widać, że Emilie zależy na Louisie, a szkoda. Jak dla mnie, w lepszych barwach malowałaby się wspólna przyszłość Harrego i Emilie. Ciekawi mnie, co wydarzy się na sesji zdjęciowej. Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny ale w takim momęcie hxnxjx

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥