środa, 16 lipca 2014

35. Jeżeli przyszedłeś tu po to, by próbować przekonać mnie, bym się z nim pogodziła, lepiej będzie, jeśli po prostu stąd pójdziesz.

Z trudem łapałam oddech, nie mogąc oderwać wzroku od dwóch białych patyczków, które leżały na stole. Mimo, że przez łzy wypełniające moje oczy nie widziałam ich zbyt dokładnie, doskonale wiedziałam, że widnieją na nich dwie czerwone kreski, które wręcz krzyczały o tym, jak wielką głupotę zrobiłam i jakie konsekwencje teraz ponoszę.
Na miękkich nogach podeszłam do stołu i opadłam na jedno z krzeseł, zakrywając usta dłonią, by powstrzymać szloch. Czułam na sobie poważne spojrzenie pani Marii, ale nie miałam dość odwagi, by odwzajemnić to spojrzenie. Było mi wstyd, że przez ten cały czas, próbowałam ukryć ciążę, o której ona i tak już wiedziała, z powodu mojej nieuwagi.
- Jak długo miałaś zamiar to przede mną ukrywać? – spytała.
Uniosłam niepewnie głowę, słysząc jej spokojny głos. Spodziewałam się, że zacznie na mnie wrzeszczeć i jakoś mnie ukarze, ale wcale się na to nie zanosiło. Maria była niespodziewanie opanowana, jak na zaistniałą sytuację. Boję się pomyśleć, jak zareagowałaby moja biologiczna matka.
- Nie wiem. – szepnęłam. – Jak długo się da.- przyznałam po chwili. – Jak.. – zaczęłam wskazując na leżące przede mną testy.
- Znalazłam je, kiedy segregowałam śmieci. – powiedziała siadając naprzeciwko mnie. – Nie należały one do mnie. Do Abby też na pewno nie, bo ona jest zbyt spokojną dziewczyną. – nie, te słwa wcale mnie nie zabolały. - Zapytałam nawet Tammy, ale ona mnie wyśmiała. – mruknęła. Głośno przełknęłam ślinę. – Nie chciałam wierzyć, że należą one do ciebie. Dopiero w szpitalu lekarz potwierdził moje przypuszczenia.
Jasna cholera. Przecież po tym, jak omal nie zginęłam pod kołami tamtego samochodu, Maria zabrała mnie do szpitala, gdzie zrobili mi mnóstwo badań, z których niewiele zrozumiałam. Jak mogłam nie wziąć pod uwagę tego, że tam moja tajemnica zostanie odkryta? Idiotka.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – spytała cicho.
- Bałam się. – wychrypiałam. – Zrobiłaś dla mnie tak wiele dobrego i ciągle we mnie wierzyłaś. Nie chciałam cię zawieźć. Chciałam jakoś zasłużyć na to wszystko, ale jak zwykle schrzaniłam. Przepraszam.
Milczała przez chwilę, pocierając dłonią czoło, jakby odczuwała ból. Mimo, że Maria wiedziała już o ciąży, to najgorsze wciąż było przede mną i to najgorsze, właśnie miało się wydarzyć.
- Czyje jest to dziecko? – spytała, a ja zadrżałam.
Nie potrafiłam wykrztusić z siebie nawet słowa. Zamiast odpowiedzieć, po prostu zaczęłam płakać, nie mogąc znieść presji i tego całego gówna. Nie płakałam po kłótni z Louis’em, ale teraz już nie dałam rady. Te wszystkie emocje, które się we mnie nagromadziły… To było już zbyt wiele.
- To dziecko Louis’a, mam rację? – odezwała się.
Skinęłam głową, szlochając coraz głośniej. Byłam pewna, że teraz na pewno Maria na mnie nawrzeszczy, jednak zamiast tego, ona wstała, podeszła do mnie i przytuliła mocno, całując w czubek głowy. Wtuliłam się w nią, szukając odrobiny wsparcia i pocieszenia.
- Czy on wie? – spytała po chwili.
- Nie. – wychlipałam. – On nawet nie wie, że my… - urwałam łapiąc drżący oddech. – Był zbyt pijany. Pewnie nawet nie wiedział, co robi. Bałam się powiedzieć mu prawdę i w ogóle myślałam, że dam sobie radę, ale potem Eleanor… - znowu zaczęłam płakać. – Ja już tak dłużej nie mogę. Mam Abby i resztę chłopaków, ale ja…
Maria przytuliła mnie mocniej, szepcząc uspokajające słowa, których sens, tak właściwie nawet do mnie nie docierał. Wciąż byłam zbyt roztrzęsiona i przerażona.
- Dlaczego na mnie nie wrzeszczysz? – wychrypiałam po chwili, odsuwając się od niej, by móc spojrzeć jej w oczy. – Dlaczego jesteś dla mnie miła?
Pokręciła lekko głową i chwyciła moją twarz w dłonie, całując mnie lekko w nos, a potem w czoło. Mimowolnie kąciki moich ust wygięły się lekko ku górze.
- Bo jesteś moim oczkiem w głowie i kocham cię najbardziej na świecie. – szepnęła, ocierając łzy z moich policzków. – Każdy człowiek popełnia w życiu błędy i nie można go za to karać. Taka już jest nasza natura.
- A co z.. – urwałam, bojąc się, że za chwilę znowu zacznę płakać.
- Razem jakoś sobie poradzimy, okej? – uśmiechnęła się do mnie. – Wszystko się ułoży.
Pokiwałam głową, a następnie zarzuciłam jej ręce na szyję i przytuliłam się do niej z całej siły. Dlaczego to Maria nie może być moją biologiczną matką?
- Kocham cię. – szepnęłam.

* * *
- Nie mogę uwierzyć, że to już ostatni tydzień wakacji. – mruknęłam.
- Ja też. – westchnęła Abby. – Kiedy to minęło?
Oderwałam wzrok od sufitu i przekręciłam głowę w bok, by spojrzeć na dziewczynę, która leżała obok mnie na moim łóżku. Uśmiechnęłam się do niej, a ona nieśmiało odwzajemniła ten gest.
Po mojej ostatniej kłótni z Louis’em i „poważnej” rozmowie z Marią na temat ciąży, czas nagle zaczął płynąć dużo szybciej. Byłam tak pochłonięta spotkaniami z przyjaciółmi, że nawet nie zauważyłam, jak minął ostatni miesiąc wakacji. Na myśl o tym, że już niebawem będę musiała stawić czoło Amber i w ogóle szkole, miałam mdłości.
Choć wydawało mi się, że unikanie Louis’a i konfrontacji z nim będzie trudne, jednak okazało się, że wcale tak nie było. Wręcz przeciwnie. W ostatnim czasie widywałam go naprawdę rzadko. Spotykałam go głównie podczas prób i nagrań zespołu, na które chodziłam razem z Abby, ale nawet wtedy z nim nie rozmawiałam.
Najwięcej czasu spędzałam w towarzystwie Harry’ego i Conora, z którym przez ten czas zdążyłam się zaprzyjaźnić. Po tym, co zrobił mu Louis, byłam pewna, że nie powie mu o tym, czego się ode mnie dowiedział. Skoro Louis miał go za zdrajcę, dlaczego miałby mu mówić cokolwiek? To byłoby trochę bez sensu.
Cieszę się, że mam obok siebie takich przyjaciół. Dzięki tym wariatom łatwo mi było nie myśleć o tym, co utraciłam. Czasami mam nadzieję, że Louis, chociaż trochę żałuje tego, co zrobił, że przez tak długi czas zwodził mnie kłamstwami. Że jest mu przykro, że to wszystko tak się potoczyło.
- Nie mogę uwierzyć, że tak wiele rzeczy się zmieniło przez ten czas. – wymamrotałam.
- Ja nie narzekam. – mruknęła Abby. – Mam cudownego chłopaka.
- Którego fanki chcą cię pożreć żywcem. – parsknęłam. – Szkoda, że nie każdemu ułożyło się tak dobrze, jak tobie. – dodałam cicho.
- Przestań. – westchnęła odwracając się twarzą do mnie. – Okej, Louis zachowywał się jak totalny palant i wszystko spieprzył, ale to nie znaczy, że twoje wakacje nie były udane. Spotkałaś swoich przyjaciół z poprawczaka i teraz znowu możesz spędzać z nimi czas. Udało cię się dogadać z Harry;m, chociaż byłaś pewna, że to nie możliwe. No i poznałaś Conora, o czym marzyłaś, odkąd zobaczyłaś jego covery na youtube. – szturchnęła mnie palcem w policzek.
- Och, no i nie zapominaj o tym, że zaszłam w ciążę z chłopakiem, którego zdanie o mnie wolę przemilczeć. – prychnęłam podnosząc się do pozycji siedzącej.
Podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową, a następnie objęłam je mocno ramionami, opierając brodę na kolanach, jakbym w ten sposób mogła ochronić maleństwo, które znajdowało się we mnie, przed złem całego świata.
- Dziecko nie jest niczemu winne Emilie. – mruknęła Abby. – Poza tym, jestem pewna, że tak czy inaczej je pokochasz.
- Już je kocham. – przyznałam cicho uśmiechając się sama do siebie. – Nie chcę, żeby wychowywało się bez ojca. Bez świadomości, kto tak naprawdę jest jego ojcem. Jeszcze się nie urodziło, a ja już wiem, że będę musiała je okłamywać, choć wcale tego nie chcę. – szepnęłam. – Spędzę życie, jako samotna matka, bo przecież żaden normalny chłopak nie będzie chciał wychowywać nieswoje dziecko.
- Nie mów tak.
Pokręciłam głową uśmiechając się lekko. Kocham tą jej niewinność i stwierdzenie, że wszystko w życiu kiedyś musi się dobrze ułożyć.
- Ale taka jest prawda Abby. – westchnęłam. – Już się z tym pogodziłam.
- Masz nas, swoich przyjaciół. – powiedziała cicho, chwytając moją dłoń. – Nigdy nie będziesz sama.
- Wiem. – uśmiechnęłam się do niej lekko. – Okej, został nam tydzień wakacji. To co robimy?

* * *
Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu, postanowiłam spędzić trochę czas w ogrodzie za domem. Zaraz po tym, jak się tu przeprowadziłam, gdy jeszcze się nie zaaklimatyzowałam, spędzałam tu dużo czasu. Głównie leżałam na huśtawce i słuchając ulubionej muzyki, czytałam różnego rodzaju książki.
Dzisiaj, korzystając z tego, że była naprawdę ładna pogoda i nie miałam żadnych planów, postanowiłam trochę poleniuchować, tak jak kiedyś miałam w zwyczaju.
Rozsiadłam się wygodnie na już dość wysłużonej huśtawce, włożyłam do uszu słuchawki i podkręcając muzykę najgłośniej jak się dało, zabrałam się za czytanie książki pod tytułem „Papierowe miasto”. Czytałam już ze dwie inne książki tego samego autora, więc byłam pewna, że i tym razem się nie zawiodę.
Byłam już gdzieś w połowie książki, kiedy kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. Niechętnie oderwałam wzrok od kartki i spojrzałam w górę. Z mojego gardła wydobył się pisk, kiedy zobaczyłam górującą nade mną postać. Na szczęście szybko się uspokoiłam, gdy dostrzegłam, że tym kimś jest Harry.
- Przestraszyłeś mnie. – mruknęłam ściągając słuchawki.
- Przepraszam. – uśmiechnął się i usiadł obok mnie. – Pukałem, ale nikt nie otwierał, a drzwi były otwarte, więc wszedłem.
- Cholera, miałam je zamknąć. – pacnęłam się w czoło. – Zawsze wchodzisz komuś do domu, gdy ma otwarte drzwi?
- Takie mam hobby, okej? – powiedział poważnym tonem.
Patrzyłam na niego przez kilka sekund, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. Ten człowiek czasami naprawdę mnie przeraża.
- Masz ostatni dzień wakacji i zamiast robić coś szalonego, bujasz się na huśtawce w ogrodzie? – spytał, przekładając moje nogi przez swoje, by następnie objąć je rękoma.
Zrobiłam już wiele szalonych rzeczy w te wakacje i wystarczy mi do końca życia, pomyślałam w duchu uśmiechając się krzywo.
- Właśnie dlatego, że to ostatni dzień, nie mam zamiaru robić nic szalonego. – parsknęłam. – Muszę mieć siłę, by stawić czoło idiotom.
- Szkoła nie jest taka zła. – powiedział ściskając lekko moje udo.
- Powiedział koleś, który zrezygnował z niej, by byś gwiazdą. – burknęłam.
- Okej, wygrałaś. – wymamrotał.
Uśmiechnęłam się lekko, ale szybko spoważniałam, dostrzegając niewielką bliznę tuż nad jego prawą brwią. Przybliżyłam się do niego nieznacznie i przejechałam po niej opuszkiem palca. Chłopak zadrżał, przyglądając mi się uważnie.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że ci to zrobił. – szepnęłam.
- Nie myśl już o tym. – odparł równie cicho.
- To się stało przeze mnie. Jak niby mam o tym nie myśleć? – bąknęłam opierając głowę o jego ramię.
Harry objął mnie ramieniem i pocałował lekko w czubek głowy. W takich chwilach, czułam się przy nim naprawdę dobrze i przede wszystkim bezpiecznie. Tak, jak kiedyś z Louis’em.
- Normalnie. – mruknął w moje włosy. – Nic się takiego nie stało. Zapomnij o tym.
Nie no, oczywiście, że nic się nie stało. Louis przecież tylko wpadł w jakiś pieprzony szał i gdyby nie fakt, że reszta była w domu, leżałbyś teraz pewnie w szpitalu albo gorzej.
- On teraz potrzebuje naszego wsparcia. – powiedział cicho Harry.
Skinęłam głową, czując napływające do oczu łzy. Emilie, ty kretynko skończona, przestań wreszcie płakać, bo to ci w niczym nie pomoże.
- Co u niego? – spytałam zanim zdążyłam się powstrzymać.
- Właściwie, od tamtego incydentu, to on niewiele z nami rozmawia. Chyba wciąż jest strasznie przybity tym, co się stało. Próbowałem z nim gadać, przekonać go, że wszystko między nami nadal jest okej, ale Louis to Louis. Uparł się.- wzruszył ramionami.
- To wszystko na pewno stało się przez to, co mu wtedy powiedziałam. – jęknęłam zaciskając mocno powieki. – Jeszcze wtedy ty przyszedłeś i mnie przytuliłeś. I wcześniej przy obiedzie siedziałam ci na kolanach. To musiało kiepsko wyglądać. Jednak i tak nie rozumiem, czemu tak bardzo się wkurzył. Jeżeli nawet między nami by coś było, to tylko nasza sprawa. Dlaczego jemu miałoby to przeszkadzać?
- Bo mu na tobie zależy. – powiedział cicho Harry.
- Nie chrzań. – szepnęłam.
Ściągnęłam z niego nogi i próbowałam się podnieść z huśtawki, jednak powstrzymała mnie dłoń Harry’ego, która niespodziewanie znalazła się na moim udzie, uniemożliwiając mi ucieczkę od niego i od tego rozmowy. Spojrzałam na niego i zmarszczyłam czoło, widząc jak wyciąga coś z kieszeni.
- Znalazłem to niedawno. – wymamrotał wciskając mi coś w dłoń.
Zamrugałam zaskoczona, a następnie zerknęłam na to, co podał mi chłopak. Serce załomotało mi mocniej w piersi, kiedy ujrzałam, wisiorek w kształcie gwiazdki, która na każdym ramieniu miała malutkie brylanciki. To był ten sam łańcuszek, który dał mi Louis.
- Po co mi to pokazujesz? – spytałam łamiącym się głosem.
Oddałam Harry’emu wisiorek z powrotem, a on ścisnął go lekko w dłoni.
- Louis próbował się go pozbyć. – powiedział cały czas na mnie patrząc. – Wiesz, co to oznacza?
- Że nienawidzi mnie bardziej niż myślałam. – parsknęłam.
- Raczej to, że tęskni za tobą i próbuje się pozbyć wszystkiego, co mu o tobie przypomina. – odparł.
- Wcale nie. – zaprotestowałam odgarniając włosy z twarzy. – Nie słyszałeś co mówił o mnie Conorowi, dlatego tak mówisz.
- Nie przyszło ci do głowy, że może zrobił to dlatego, żeby Conor trzymał się od ciebie z daleka? – spytał.
- Właśnie o to chodzi! – krzyknęłam zrywając się na równe nogi, by być dalej od Harry’ego. – Louis próbuje kierować moim życiem, tym, co robię i z kim się spotykam. To jest chore, a ja mam już serdecznie dość. Jeżeli przyszedłeś tu po to, by próbować przekonać mnie, bym się z nim pogodziła, lepiej będzie, jeśli po prostu stąd pójdziesz.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę, zaskoczony moim wybuchem, a po chwili również wstał i stanął dokładnie naprzeciwko mnie. Czułam, że moje serce powoli się uspokaja.
- Nigdzie się stąd nie ruszam, bo nie po to tu przyszedłem. – powiedział cicho, wtykając zbłąkany kosmyk moich włosów za ucho. – Chyba, że nie chcesz mnie tutaj.
- Chcę, ale mam już dość gadania o Louis’ie. – westchnęłam. – Chcę o tym zapomnieć i ten temat jest dla mnie skończony.
- W porządku. – uśmiechnął się i cmoknął mnie w nos. – Ostatni dzień wakacji. Niall zabrał Abby na piknik. – szybko zmienił temat. -Ty, co chcesz robić?
- Proponujesz mi randkę Styles? – spytałam z uśmiechem.
Chłopak poruszał zabawnie brwiami, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. Tak, on jest w stu procentach normalny.
- A tak serio, najpierw możemy iść coś zjeść, a potem coś się wymyśli. – wzruszył ramionami.
- A więc prowadź wodzu. – powiedziałam poważnym tonem.
- I mówisz, że to ja mam nierówno pod sufitem. – wywrócił oczami.

* * *
Chwyciłam torbę, którą rzuciłam na tył samochodu, a następnie wyskoczyłam na zewnątrz, zatrzaskując za sobą drzwi. Stanęłam na chodniku tuż obok Abby, która stała kawałem dalej i wpatrywała się w teren szkoły, który powoli stawał się pełen uczniaków.
- Nie stęskniłam się za szkołą. – mruknęła zerkając na mnie.
- Ja też. – westchnęłam. – Mimo, że te wakacje nie należały do najlepszych to i tak były lepsze od tego. – skinęłam w stronę placu.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zrobić sobie wolnego od szkoły? – spytała Abby. – No wiesz..
Doskonale wiedziałam, o czym mówi. Maria zaproponowała mi, że w tym roku, zamiast normalnie chodzić do szkoły, mogę mieć nauczanie indywidualne, ze względu na moją ciążę. Jeszcze dziś rano próbowała mnie przekonać do tego pomysłu. Była już przygotowana, by zadzwonić do dyrekcji i wszystko załatwić, ale ja nie chciałam tego robić. Wiedziałam, że trudno będzie mi ukryć ciążę przed wszystkimi, ale byłam gotowa zaryzykować.
- Tak, jestem pewna. – powiedziałam uśmiechając się do niej. – Będzie dobrze. – złapałam jej dłoń i uścisnęłam lekko.
Wciąż trzymając się za ręce i śmiejąc się radośnie ruszyłyśmy w kierunku budynku szkolnego, jednak uśmiechy szybko zamarły nam na ustach, gdy dostrzegłyśmy, że jesteśmy pod ostrzałem spojrzeń. Ludzie patrzyli na nas i szeptali między sobą. Przez chwilę miałam ochotę zawrócić i uciec, gdzie pieprz rośnie.
- Wszyscy się gapią, prawda? – szepnęła Abby.
- Tak. – wymamrotałam.
- Też czujesz się dziwnie? – pisnęła.
- Yup. – przytaknęłam.
- Chodź. – burknęła, a następnie popchnęła mnie do najbliższej łazienki.
Omal nie zabiłam się na własnych nogach, wpadając do niewielkiego pomieszczenia. Abby upewniła się, że jesteśmy same, a następnie oparła się o umywalkę, spoglądając na nasze odbicie.
- O co im chodzi? – jęknęła poprawiając włosy. – Czemu wszyscy się tak na nas gapią?
- Może dlatego, że wszędzie w Internecie są nasze zdjęcia. – burknęłam.
- Nie robiłyśmy nic złego. – prychnęła.
- Powiedz to im. – parsknęłam wymachując rękoma. – Abby wyluzuj. Szybko im przejdzie. Damy sobie radę.
- Chyba masz rację. – mruknęła. – Zaraz zaczynają się lekcje.
Skinęłam na nią i razem wyszłyśmy z powrotem na korytarz. Kilka osób spojrzało na nas, ale szybko skupili się na rozmowie. W duchu odetchnęłam z ulgą. Podeszłyśmy pod „naszą” salę, a ja momentalnie zesztywniałam, gdy dostrzegłam Amber stojącą kilka metrów dalej w towarzystwie jakiegoś ciemnowłosego chłopaka. Trudno mi było stwierdzić, kim on jest, gdyż stał do mnie tyłem.
- Hej, czy to nie jest Luck? –spytała Abby, kiwając w stronę Amber i tamtego chłopaka.
- Przecież on już nie chodzi do tej szkoły. – powiedziałam. – Ponoć go wyrzucili.
W tej chwili chłopak odwrócił się i spojrzał prosto na nas. Zachłysnęłam się powietrzem, kiedy zobaczyłam dobrze znaną twarz. Usta chłopaka wygięły się w łobuzerskim, kpiącym uśmiechu, gdy mnie zobaczył. Lucas cmoknął w moją stronę, a mnie przeszedł dreszcz. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno temu, szalałam za tym chłopakiem.
- Albo ma brata bliźniaka, albo jednak go nie wyrzucili. – wymamrotała Abby.
- Coś czuję, że to będzie długi rok szkolny. – szepnęłam.


___________________________________________
Tak, wiem, że rozdział jest krótki i właściwie niewiele się dzieje, ale w żaden sposób nie mogłam tego zmienić. Za to mogę wam obiecać, że od następnego rozdziału, będzie się działo znacznie więcej niż teraz.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać, dlatego na tym poprzestanę.
Buziaczki!

8 komentarzy:

  1. Jest dobry, ja nie wiem co ty od niego chcesz :D
    Rozdział mi się podoba ;p
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na rozwój akcji z Lucasem ^^
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo ale się bd działo w koljnych rozdziałach

    OdpowiedzUsuń
  4. Już sobie wyobrażam jak intensywne będą dalsze rozdziały :D
    Czekam z zaciekawieniem!

    Pozdraiwm
    Ola : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Czekam na następny! ! :*
    *@*

    OdpowiedzUsuń
  6. *o* ja zrezygnowałabym z szkoły :) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudownuu! :) kocham te ff.
    Moglabys informowac mnie o rozdzialach przez tt?? :D
    @luvmyniallers

    OdpowiedzUsuń
  8. Błakam o jakiś słodki rozdział z Louisem... Błagam!

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥