Gdy późnym wieczorem Abby zadzwoniła do mnie, by spytać, jak się trzymam, czułam się podle. Wiedziałam, że kiedy zobaczy nowe blizny na moim nadgarstku, będzie wściekła. Zaraz po tym, jak wyszłam z poprawczaka, Abby zobaczyła moje pamiątki z pobytu w tamtym miejscu i natychmiast kazała mi obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobię, bo to nie rozwiąże moich problemów. Obiecałam jej to, bo nawet nie przypuszczałam, że moje życie wywróci się do góry nogami.
W tej chwili potwornie żałowałam, że wpuściłam One Direction do mojego życia. Od samego początku wiedziałam, że to się źle skończy i jak zwykle miałam rację. Boże, dlaczego jestem taka głupia? Jak mogłam porzucić moje zasady dla chwili radości? Cóż, teraz będę za to słono płacić.
Siedziałam właśnie w swoim pokoju z laptopem na kolanach i kierowana nudą zaczęłam przeglądać strony plotkarskie, mając nadzieję, że to odwróci moją uwagę od tego całego gówna, ale to był mój błąd. Prawie cały Internet huczał od wspólnych zdjęć Louis’a i Eleanor z ich wspólnego spaceru, który miał miejsce wczoraj, jeżeli wierzyć nagłówkom.
Moje oczy na nowo wypełniły się łzami. Od rana nie uroniłam ani jednej łzy, aż do teraz. Cholera, a już tak dobrze mi szło. Prawie byłam z siebie dumna.
Położyłam laptopa przed sobą i wplotłam palce we włosy, jednocześnie opierając łokcie o kolana. Wpatrywałam się w jedno z wielu zdjęć, coraz bardziej zalewając się łzami. Całe moje ciało drżało ze zdenerwowania i bólu. Nie czułam się tak źle nawet wczoraj widząc jak Eleanor całuje Louis’a.
Właśnie w takim stanie zastała mnie pani Maria, całą zapłakaną i zasmarkaną. Byłam tak zdenerwowana, że ledwo łapałam oddech. Teraz już cały świat wie o ich związku.
- Emilie, dziecko kochane!
Natychmiast do mnie podbiegła i przytuliła mocno. Kiedy poczułam jej ciepło, zaczęłam płakać jeszcze bardziej, chociaż zazwyczaj to pomagało mi się uspokoić w trudnych chwilach.
- Co się dzieje? – spytała zaniepokojona, kołysząc mnie lekko jakbym była małym dzieckiem.
Po chwili jej wzrok skierował się na ekran laptopa, w który cały czas się wpatrywałam, łkając coraz głośniej. Westchnęła cicho i natychmiast zamknęła urządzenie. Pocałowała mnie delikatnie w czubek głowy, przytulając mocniej do siebie.
- Nie płacz, bo nie warto. – powiedziała. – Żaden mężczyzna nie jest wart łez.
- Dlaczego to tak strasznie boli? – wychlipałam.
- Kobiety chyba już tak są zaprogramowane. – mruknęła próbując mnie rozśmieszyć. – Tak to już jest, że nieodwzajemniona miłość boli. – szepnęła głaszcząc mnie lekko po głowie. – Ale ból niedługo minie. Tylko musisz być cierpliwa i dać samej sobie trochę czasu.
Przetarłam policzki wierzchem dłoni, pilnując przy tym, by rękawy mojej bluzy nie zsunęły się w dół. Gdyby Maria zobaczyła bandaż na moim nadgarstku, byłaby naprawdę wściekła, a może nawet obwiniałaby samą siebie, że nie potrafi się o mnie troszczyć, co oczywiście jest nie prawdą. Maria jest najwspanialszym człowiekiem na ziemi.
- A ty? – spytałam cicho. – Czy kiedykolwiek byłaś zakochana w kimś, kto kompletnie miał cię gdzieś?
- Bo to raz. – odparła. – Najważniejsze, to nie załamywać się, bo prędzej czy później i tak spotykamy tą jedyną osobę, z którą spędzimy resztę życia. A miłość do tej osoby w końcu sama minie, tylko potrzeba na to czasu.
Milczałam, nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Ja już chyba spotkałam osobę, z którą chcę spędzić resztę życia, jednak ta osoba także znalazła kogoś takiego i to wcale nie jestem ja. Na samą myśl o tym, poczułam napływające do oczy świeże łzy.
- I co? Mam teraz unikać Louis’a, żeby móc się jakoś pozbierać i zapomnieć? – zapytałam. – Louis to mój przyjaciel i nie mogę tak po prostu zacząć go unikać. Mógłby zacząć się.... martwić.
Poczułam jeszcze większy ból i pustkę w sercu, gdy zorientowałam się, że od wczorajszego poranka Louis nie próbował się ze mną skontaktować. Czy to oznacza, że on już wcale się o mnie nie martwi? To wszystko było jednym wielkim kłamstwem?
- Oczywiście, że nie. – z rozmyśleń wyrwał mnie głos pani Marii. – Po prostu staraj się myśleć o nim tylko jak o przyjacielu i unikaj sytuacji, które mogą być dla ciebie trudne.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na nią niepewnie. Zmusiłam się do uśmiechu i delikatnie pokiwałam głową na znak, że rozumiem, o co jej chodzi. Gdyby tylko to wszystko było takie proste.
* * *
- A to wredna suka! – wymamrotała wściekła Abby, kiedy opowiedziałam jej o tym , co powiedziała mi Eleanor następnego dnia po imprezie.
Na samo wspomnienie mojej konfrontacji z Eleanor miałam gęsią skórkę na całym ciele i żołądek ściskał mi się z bólu. Musi być naprawdę dobrą aktorką, skoro udało jej się przekonać Louis’a i resztę, że jest słodka i miła.
- Najgorsze jest to, że ona ma rację. – powiedziałam cicho.
- Emilie.. – zaczęła dziewczyna, ale od razu jej przerwałam.
- Louis mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Przynajmniej nie w ten sposób, który bym chciała. Jestem dla niego jak młodsza siostra i to się nie zmieni. Może po prostu tak ma być.
Mimo, że bardzo się starałam, pod koniec mojej wypowiedzi, głos mi się załamał. Przygryzłam wargę z taką siłą, że już po chwili poczułam w ustach metaliczny smak.
- Ems nie myśl o tym.
Westchnęłam głośno, mrugając szybko powiekami, żeby odpędzić niechciane łzy. Wyciągnęłam spod lady ściereczkę i zaczęłam wycierać blat, starając się odwrócić jakoś swoją uwagę od przykrych spraw.
- Co to jest?
Zamarłam słysząc zdenerwowany głos mojej przyjaciółki. Spojrzałam na nią, akurat w momencie, gdy podeszła do mnie i złapała za zabandażowany nadgarstek. Jasna cholera! Nawet się nie zorientowałam, że automatycznie podciągnęłam rękawy bluzy tym samym odsłaniając dowody „zbrodni”, którą chciałam zatuszować.
Abby spoglądała na mnie wyczekująco, jednak ja uparcie milczałam. Było mi wstyd, że jestem taka słaba. Że nie daję sobie z tym wszystkim rady.
- Powiedz, że to nie jest to, co myślę. – naciskała.
Moje oczy momentalnie wypełniły się łzami, gdy zobaczyłam wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Wyrwałam się z jej uścisku i pobiegłam na zaplecze. Usiadłam na jedynym krzesełku, które tam stało i schowałam twarz w dłoniach, próbując stłumić szloch.
Po chwili poczułam na kolanach delikatny dotyk czyichś dłoni. Pociągając w najbardziej nieatrakcyjny sposób, wyjrzałam przez palce. Mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem niewinnych oczy Abby.
- Dlaczego to zrobiłaś? – spytała cicho. – Obiecałaś mi, że więcej tego nie zrobisz, pamiętasz?
- Wiem. Tak strasznie cię przepraszam. – zaszlochałam. – Po prostu już nie radzę sobie z tym wszystkim. To tak cholernie boli. Ja tego nie chciałam, ale nie wiedziałam, co robić. Boże, jestem taka głupia.
- Nie jesteś głupia, tylko zakochana.
- Na jedno wychodzi. – burknęłam ocierając policzki.
- Wcale nie i dobrze o tym wiesz. – skarciła mnie lekko. – Rozumiem, że cierpisz. Każdy na twoim miejscu czułby się podobnie, ale to – wskazała na mój nadgarstek. – nigdy nie rozwiąże twoich problemów. Może i przynosi chwilową ulgę, ale poza tym nic się nie zmienia. Nigdy więcej tego nie rób, proszę cię. To cię kiedyś zniszczy, a tego nie chcę. Ty pewnie też nie.
Chwyciła moją dłoń i uścisnęła pokrzepiająco. Ten drobny gest sprawił, że od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Zazwyczaj to ja pocieszałam Abby, ale dzisiaj role się odmieniły. To jest całkiem miłe, ta świadomość, że masz kogoś, kto zawsze cię wysłucha, chociaż wciąż robisz jakieś głupie rzeczy.
- Abby?
Jednocześnie spojrzałyśmy w stronę lekko uchylonych drzwi, zza których do naszych uszu dochodził znajomy głos Niall’a. Uśmiechnęłam się blado do przyjaciółki, która z kolei zrobiła się cała czerwona na twarzy.
- Chodź. – mruknęłam podnosząc się na równe nogi i wycierając policzki wierzchem dłoni. – Nie każmy twojemu chłopakowi czekać. – dodałam chwytając jej dłoń.
Pociągnęłam ją w stronę drzwi, jednak zaparła się, zmuszając mnie tym samym, abym odwróciła się twarzą do niej.
- Emilie ja mówiłam poważnie. – szepnęła. - Martwię się o ciebie. Nie chcę, żebyś zrobiła coś, czego potem będziesz żałować.
- Nie przejmuj się. – wymamrotałam. – Większej głupoty niż pójście do łóżka z pijanym Louis’em już nie zrobię. – szepnęłam.
Abby otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, jednak natychmiast je zamknęła, najwyraźniej uznając, że to, co chciała powiedzieć, nie jest dobrym pomysłem. Uśmiechnęłam się do niej blado i raz jeszcze pociągnęłam ją w stronę drzwi.
Niall, który stał przy ladzie, uśmiechnął się szeroko na nasz widok. Miałam nadzieję, że mój uśmiech jest, choć trochę przekonujący i że nie wyglądam teraz jak blada, poryczana pokraka.
- Cześć dziewczyny. – przywitał się wesoło.
- Hej. – Abby aż się rozpływała.
Wymamrotałam pod nosem coś niezrozumiałego i zajęłam się sprzątaniem blatu, starając się zająć swoje myśli, tak jak robiłam to chwilę wcześniej.
- Dzisiaj nagrywamy piosenkę na nową płytę i pomyśleliśmy, że może chciałybyście wpaść. – powiedział chłopak bawiąc się telefonem.
- Brzmi świetnie. – mruknęła Abby uśmiechając się słodko.
- No, a ty? – chłopak zwrócił się do mnie.
Spojrzałam najpierw na Abby, błagając ją w myślach, aby jakoś mnie „ratowała”, a dopiero po chwili przeniosłam spojrzenie na blondyna.
- Dzisiaj nie mogę. – wymamrotałam. – Maria potrzebuje mojej pomocy i w ogóle. – wzruszyłam ramionami.
- Weź! – wykrzyknął chłopak. – Nie daj się prosić! Będzie fajnie!
Z trudem powstrzymałam się przed skrzywieniem. Nie czułam się jeszcze na siłach, by spotkać się z Louis’em i z… jego nową dziewczyną. Potrzebuję czasu. Bardzo dużo czasu.
- Eleanor tam nie będzie. – mruknął Niall, jakby czytał mi w myślach. – Ma być na zakupach z przyjaciółkami czy coś takiego.
Zdenerwowana przygryzłam wnętrze policzka. Wiedziałam, że chłopak nie odpuści mi tak łatwo. Nie rozumiałam tylko, dlaczego.
- Okej. – szepnęłam zrezygnowana.
- To super! – uśmiechnął się szeroko. – Przyjedźcie do studia nagraniowego zaraz po pracy. Adres wyślę wam przez smsa.
Nachylił się nad ladą i cmoknął Abby w policzek na pożegnanie, na co ta zarumieniła się aż po końcówki włosów, a do mnie pomachał radośnie. Kiedy zniknął nam z oczu, poczułam, jak opuszcza mnie cała energia.
- Nie musisz tam iść. – mruknęła Abby widząc jak cała drżę.
- Dam radę. – wymamrotałam, nie wiedząc, kogo tak naprawdę próbuję przekonać.
* * *
- Emilie jesteś pewna..
- Dam radę. – powtórzyłam chyba po raz setny.
Abby westchnęła cicho, ale nic więcej nie powiedziała. Cieszyłam się, że się o mnie troszczy, ale ja już podjęłam decyzję. Pytanie tylko, czy nie będę jej za moment żałować.
Co jeśli Niall się mylił i Eleanor jednak przyjdzie? Jak poradzę sobie z widokiem Louis’a i tej dwulicowej suki? Boże, czy naprawdę jestem aż tak wielką masochistką, by świadomie skazywać się na ból? Chyba powinnam iść się leczyć, póki nie jest na to za późno.
Z trudem przełknęłam ślinę, gdy razem z Abby tylnymi drzwiami weszłyśmy do ogromnego budynku. Zaczynałam odczuwać coraz większy strach. Znając moje szczęście za moment coś pójdzie nie tak i wszystko się zjebie, jak zawsze.
Co ja tutaj w ogóle robię do cholery? Mogłabym siedzieć w domu i czytać jakąś świetną książkę albo robić cokolwiek innego, ale nie. Stuknięta Emilie woli patrzeć jak miłość jej życia obściskuje się z inną dziewczyną. Co jest ze mną kurwa nie tak?
- Cześć dziewczyny!
Niepewnie podniosłam głowę, słysząc dwa znajome głosy. Niall i Zayn podeszli bliżej i uściskali nas mocno, jak gdyby nigdy nic. Przy nich poczułam się nieco pewniej, ale strach i niepewność wciąż we mnie były.
- Fajnie, że jesteście. – mruknął Zayn, kiedy szliśmy do studia.
- Nie mogłabym przepuścić takiej okazji. – zaśmiała się Abby, ściskając lekko dłoń Niall’a.
Przynajmniej ona jest szczęśliwa, pomyślałam idąc powoli za całą trójką.
- Pewnie wiele dziewczyn chciałoby być na waszym miejscu. – powiedział Niall z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie pochlebiaj sobie. – dziewczyna uderzyła go lekko w ramię.
Kiedy przysłuchiwałam się ich zabawnej wymianie zdań, poczułam się jeszcze gorzej. Czułam, że z każdą mijającą sekundą pogrążam się coraz bardziej.
- Co ty taka cicha jesteś?
Spojrzałam w bok, na Zayn’a, który niespodziewanie znalazł się obok mnie i objął mnie delikatnie ramieniem. Zmusiłam się do uśmiechu.
- Jestem trochę zmęczona, to wszystko. – wymamrotałam naciągając rękawy bluzy na całe dłonie.
Chłopak patrzył na mnie podejrzliwie, ale po chwili skinął tylko głową. Kiedy odwrócił wzrok, odetchnęłam cicho z ulgą. Wiedziałam, że mi nie uwierzył, ale przynajmniej nie drążył dalej tematu i byłam mu za to ogromnie wdzięczna.
Gdy chłopcy wprowadzili nas do jednego z wielu pomieszczeń, zamarłam, widząc Louis’a siedzącego na kanapie razem z Harry’m i Liam’em. W mojej głowie natychmiast pojawiły się obrazy z tamtej imprezy, a serce załomotało mocniej w piersi. Kiedy mnie zobaczył, na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech, który rozgrzał moje zbolałe serce.
- Hej mała. – podszedł do mnie i przytulił mocno.
Instynktownie wtuliłam się w jego tors, zaciągając się jego zapachem, chcąc zapamiętać go jak najdłużej. Nie widziałam go tylko kilkanaście godzin, a już tak strasznie się za nim stęskniłam.
- Wszystko okej? – spytał lekko zaniepokojony. Skinęłam tylko głową, nie ufając swojemu głosowi. – Przepraszam, że nie dzwoniłem ani nie pisałem. Byłem trochę zajęty.
Byłeś zajęty nią, przeleciało mi przez myśl, ale nie powiedziałam tego na głos.
- W porządku. – szepnęłam.
Jak na zawołanie, świeże blizny na moim nadgarstku zaczęły piec i szczypać, jakby w ten sposób przypominały o tym, jak bardzo Louis mnie skrzywdził. Nieświadomie, ale jednak. Z trudem powstrzymałam się przed jęknięciem z bólu.
Kiedy wreszcie się od niego odsunęłam, mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem mojej przyjaciółki. Abby patrzyła na mnie ze smutkiem i współczuciem. Chciało mi się płakać, ale na szczęście powstrzymałam się.
- Jesteś na mnie zła? – spytał cicho, kiedy znowu na niego spojrzałam. – No wiesz, o to, że ja i Eleanor… że jesteśmy razem.
- To twoje życie i możesz robić, co chcesz. – szepnęłam robiąc krok w tył.
Ja jestem przecież tylko nic nie wartą gówniarą, dodałam w myślach.
Pocałował mnie lekko w czoło, uśmiechając się pod nosem, a moje serce zakuło boleśnie. Proszę, przestań mnie w końcu ranić. Obiecałeś, że nie pozwolisz, by ktoś mnie skrzywdził, ale to ty ranisz mnie najbardziej, dlaczego tego nie widzisz?
- Zaczynajmy już. – odezwał się jakiś mężczyzna, wyrywając mnie z myśli.
Z krzywym uśmiechem odsunęłam się od Louis’a, a następnie usiadłam na kanapie, gdzie już siedziała moja przyjaciółka. Abby dyskretnie uścisnęła moją dłoń, chcąc w ten sposób dodać mi otuchy.
Chłopcy z ogromną radością przystali na słowa mężczyzny. Widok ich wręcz dziecięcej radości nieco poprawił mi humor, ale tylko na krótką chwilę. Na chwilę, bo teraz nie czułam się tak samo jak podczas ich prób. Coś się zmieniło.
Z bólem przysłuchiwałam się słowom wydobywającym się z ust chłopców. To wszystko było tak bardzo słodkie, miłe, romantyczne… i tak cholernie nie prawdziwe. Przynajmniej jak dla mnie. A może uważam tak tylko dlatego, że mam kiepski humor?
W trakcie śpiewania Louis wciąż unikał mojego spojrzenia. To głupie, ale nawet to mnie raniło, bo przez coś tak drobnego miałam wrażenie, że ja i Louis oddalamy się od siebie. Nie chciałam tego. Nie mogę go stracić. Nie teraz.
Jakoś dawałam sobie radę, aż do czasu, gdy niespodziewanie w studiu pojawiła się Eleanor. Jak zwykle wyglądała pięknie. I jak zwykle na jej widok poczułam się jeszcze gorzej, zwłaszcza, gdy przypomniałam sobie naszą rozmowę dzień po imprezie. Automatycznie skuliłam się, marząc tylko o tym, by zniknąć.
Dziewczyna uśmiechnęła się słodko na mój widok, ale na szczęście nie odezwała się do mnie nawet słowem. Zamiast tego podeszła prosto do Louis’a i przywitała się z nim soczystym całusem prosto w usta. Z trudem przełknęłam ślinę.
- Cześć skarbie. – powiedziała wesoło.
- Hej. – Louis posłał jej ciepły uśmiech, obejmując ją w talii. – Jak było na zakupach?
- Fantastycznie! Kupiłam dużo fajnych rzeczy. Później ci pokażę.
Louis złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który był dla mnie niczym cios prosto w serce. Przez moment nie mogłam złapać oddechu.
- Pójdę po coś do picia. – wymamrotałam zerkając na Abby i jak najszybciej wyszłam z pomieszczenia.
Kiedy znalazłam się na korytarzu, kilka łez spłynęło po moich policzkach, a z gardła wydobył się cichy szloch. Z ogromnym trudem udało mi się zapanować nad własnymi emocjami.
Podeszłam do automatu z napojami, wrzuciłam kilka monet i wcisnęłam odpowiedni guzik, jednak nic się nie działo. Zdenerwowana uderzyłam dłonią w bok maszyny, jednak efekt był taki, że tylko bolała mnie rękę.
Zaklęłam pod nosem jednocześnie kopiąc w automat, czując jak wszystkie negatywne uczucia wychodzą na wierzch.
- Kurwa mać! – warknęłam uderzając z całej siły pięścią w maszynę.
Syknęłam z bólu i oparłam czoło o chłodną fakturę urządzenia. Mocno zaciskałam zęby, w ten sposób powstrzymując kolejne łzy.
Nagle czyjaś pięść uderzyła w maszynę, a moje serce zamarło na moment. Oddychając ciężko patrzyłam, jak czyjaś dłoń wyciąga butelkę z napojem, która wyleciała z urządzenia.
Niepewnie podniosłam wzrok, a moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, gdy zobaczyłam stojącego obok Harry’ego. Chłopak spoglądał na mnie z niepokojem. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem widział mój wybuch.
- Wszystko w porządku? – spytał podając mi butelkę.
- Czy wyglądam, jakby wszystko było w porządku? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, mocno zaciskając palce na butelce.
- Nie i to mnie właśnie martwi. – odparł.
Zmarszczyłam czoło i spuściłam wzrok. Harry się o mnie martwi? Myślałam, że mnie nienawidzi tak samo jak ja nienawidziłam jego.
- Chodzi o Eleanor?
Odsunęłam się od niego i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o chłodną ścianę. Kątem oka widziałam, jak chłopak siada obok mnie.
- Louis wciąż mnie okłamuje. – powiedziałam cicho. – Najpierw mówił, że jego i Elanor nic nie łączy, że są tylko przyjaciółmi tak jak ja i on, a kilka dni później idzie z nią do łóżka i stają się słodką parką. Do tego ma jeszcze czelność pytać mnie czy jestem o to zła. Tak kurwa jestem zła, ale nie powiem mu tego, bo to i tak niczego nie zmieni. Nie mam prawa mówić mu, co ma robić. – mówiłam coraz szybciej, jednak nadal tak samo cicho, bojąc się, że ktoś może podsłuchiwać. – Ale najbardziej boję się, że jeśli zostawię to tak jak jest, to go stracę. Już czuję, że oddalamy się od siebie. Nic już nie jest takie jak kiedyś.
- Spokojnie. – Harry poklepał mnie po udzie. – Louis’owi naprawdę na tobie zależy i wątpię, że cokolwiek was rozdzieli. Nawet Eleanor nie ma takie mocy, uwierz mi.
- Naprawdę chciałabym w to wierzyć Harry. – wymamrotałam, obracając butelkę w dłoniach. – Od początku wiedziałam, że to wszystko źle się skończy, ta cała przyjaźni i w ogóle, a i tak się w to wpakowałam. Boże, jestem taka głupia. Nie wierzę, że tak łatwo porzuciłam wszystko to, w co wierzyłam.
- Nie mów tak. – skarcił mnie Harry. – Nigdy nie żałuj tego, co sprawiło, że choć przez moment byłaś szczęśliwa. Bo byłaś szczęśliwa, prawda?
Energicznie pokiwałam głową, czując jak moja dolna warga zaczyna niebezpiecznie drżeć. Każda chwila spędzona z Louis’em, była dla mnie cenna, bo byłam wtedy naprawdę szczęśliwa, nawet jeśli się wtedy kłóciliśmy.
- Wszystko będzie dobrze, tylko musisz w to uwierzyć. – powiedział chłopak uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
- Dziękuję Harry. – szepnęłam. – Od początku byłam dla ciebie wredna, a ty..
- Zapomnij o tym. – trącił mnie lekko ramieniem. – Zawsze, kiedy będziesz miała jakiś problem, pamiętaj, że możesz przyjść do mnie. Choćby nie wiem co, ja cię wysłucham, a twoje sekrety będą u mnie bezpieczne.
Uśmiechnęłam się lekko i niewiele myśląc pocałowałam go w policzek, zaskakując tym nas oboje. Chłopak również się uśmiechnął, ukazując urocze dołeczki w policzkach.
- Mimo, że jesteś dupkiem, to w sumie fajny z ciebie gość. – powiedziałam marszcząc brwi.
- Dziękuję? – odparł niepewnie. – Powinniśmy już wracać. – dodał po chwili.
- Tak, masz rację. – wymamrotałam podnosząc się niezdarnie. – Harry? – chłopak spojrzał mi prosto w oczy. – Jeszcze raz dziękuję za rozmowę. To wiele dla mnie znaczy.
Chłopak pokiwał głową, a po chwili przytulił mnie delikatnie. To dziwne, ale… naprawdę zaczynam lubić Harry’ego. Może wcale nie jest, aż tak zły, jak na początku myślałam?
__________________________________
Kochani strasznie was przepraszam. Rozdział miał być w sobotę, ale miałam imprezę urodzinową i w ogóle nie miałam kiedy pisać, a do tego kiedy już próbowałam coś pisać, nie mogłam sklecić nic dobrego.
Nie jestem w pełni zadowolona z tego co napisałam. Końcówka miała być zupełnie inna, ale jak zwykle wyszło coś innego. W każdym razie mam nadzieję, że się wam podoba.
Następny rozdział zacznę pisać, gdy pod tym będzie 15 komentarzy,
Tyle ode mnie na dzisiaj.
Pozdrawiam xxx
Wspaniały ♥ Nie wiem, czemu, ale się wzruszyłam. No cóż, najwidoczniej taka już jestem... Czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńA może jakiś romansik z Harrym? :D
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ;3
Doczekalam sie! No, ale coz.. warto bylo. Czekam na kolejny i bede Ci spamowala tym na asku <3
OdpowiedzUsuńRozdzial naprawdę świetny. Tylko mi tu nie serwuj żadnego romansu z Harrym, bo zrobi się wtedy zapewne jeszcze więcej problemów ;> hmmm chyba wszyscy wokoło zauważają o co chodzi z Emilly ale nie Louis...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co do romansu z Harrym, popieram. :D Ale niewinna przyjaźń o którą Louis byłby zazdrosny brzmi ciekawie :p
Usuń15 komentarzy i nowy rozdział? Czyli trochę poczekamy :/ Ja sama nie przepadam za dodawaniem komentarzy i nie znoszę kiedy ktoś mnie do tego wręcz "zmusza", ale co poradzić kiedy tak lubię to opowiadanie??
OdpowiedzUsuńWszystko nieźle się skomplikowało... Ciekawa jestem kiedy Louis wreszcie przejrzy na oczy.
Czekam co dalej.
Pozdrawiam :)
Ja też tego nie lubię. Nie chcę nikogo do niczego zmuszać, ale denerwuje mnie to, że coraz mniej osób szanuje czas i energię osób, które piszą. Przecież nie piszemy tego dla siebie.
UsuńWszystko się teraz pokomplikowało..Mam nadzieję,ze Em nie wpadnie na pomysł zemsty czy coś w tym stylu i będzie z Harrym.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dziś wszystkie rozdziały. Opowiadanie naprawdę cudowne i dziwię się, że tak mało komentarzy zbierasz :(
OdpowiedzUsuńCóż, pomimo tych drobnych sprzeczek z Harrym, to i tak bardzo lubię jego postać :))
Z wielką radością dodam Cię do obserwowanych :P
rozdział meggaaa :D
OdpowiedzUsuńpisz jak najszybciej
dużo weny życzę :D
Jak dla mnie super, ale czekam aż Louis dowie się o tym, że spał z Emilie :3
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńKiedy next? :D
OdpowiedzUsuń