sobota, 24 stycznia 2015

50. Zrób w końcu coś dla siebie i nie myśl o tym, co powiedzą inni.

Nowy Jork.
Gigantyczne miasto.
Tysiące ludzi i samochodów.
Setki krętych dróg i uliczek.
Dziesiątki przeróżnych miejsc, placówek i możliwości.
To właśnie tutaj zacznę swoje nowe życie, robiąc to, co kocham.
Już na lotnisku byłam pod ogromnym wrażeniem i dosłownie wszystko mnie cieszyło. Byłam jak dziecko, które dostało swój wymarzony prezent gwiazdkowy. Jedynym minusem było to, że nie było tu wraz ze mną bliskich mi osób, bo nie miałam się, z kim dzielić moim szczęściem.
Z lotniska odebrał mnie Mark, który był na stażu w Nowym Jorku już od kilku miesięcy. Jego widok naprawdę mnie ucieszył. W Londynie byliśmy dość dobrymi przyjaciółmi i zawsze się dogadywaliśmy, mimo, że właściwie trochę musieliśmy ze sobą rywalizować. Jego obecność tutaj oznaczała, że będę miała, chociaż jedną przyjazną mi osobę. To dobre na sam początek nowej przygody.
- Jak ci się podoba miasto i życie tutaj? – spytałam go, kiedy jechaliśmy żółtą taksówką w nieznanym mi kierunku.
- Jest naprawdę super. – powiedział z uśmiechem. – Wszystko tutaj jest inne i na początku ciężko było się przyzwyczaić, ale teraz nie mam z tym problemu.  Oczywiście trzeba tutaj pracować dużo ciężej niż w Londynie, jednak tutaj mam własny kąt do spania i mam, co jeść, więc nie narzekam.
- Masz własne mieszkanie? – spojrzałam na niego.
- Chciałbym. – zaśmiał się. – Mieszkam z dwoma innymi chłopakami, którzy też są tutaj na stażu. – powiedział z uśmiechem. - Z tego, co wiem, ty będziesz mieszkać z June i Bonnie. – dodał, widząc, że chcę o to zapytać. – Są dużo starsze od nas. Ponoć są strasznie upierdliwe i o wszystko się czepiają, więc lepiej uważaj.
Och. Fantastycznie.
No, ale przecież nie wszystko może być piękne i kolorowe. Oczywiste było, że będzie jakiś minus w tym wszystkim. To byłoby dziwne, gdyby okazało się, że jest inaczej. Przecież w moim życiu zawsze coś nie gra.
- Dasz sobie radę. – powiedział przyjaznym tonem. – Zawsze tak było.
Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, ale nic nie odpowiedziałam. W duchu miałam cichą nadzieję, że jego słowa okażą się prawdziwe. Już od dawna nie dawałam sobie rady z tym, co działo się wokół mnie. Chyba najwyższy czas, żeby to znowu zmienić.

* * *
Na pewno mieliście w życiu nie jedno naprawdę wielkie marzenie i bardzo chcieliście, żeby się ono spełniło. Ale czy zdarzyło się wam, że to marzenie naprawdę się spełniło, tylko że nie wszystko wyglądało tak, jak tego oczekiwaliście? Nie chcieliście czasem, aby marzenie, które udało wam się spełnić, ponownie było tylko pięknym marzeniem?
Cóż. Ja się tak czułam.
Pierwsze dni w Nowym Jorku były dla mnie przyjemne, a zarazem bardzo ciężkie. Musiałam przyzwyczaić się do nowego miejsca zamieszkania oraz pracy, poznać nowych ludzi i spróbować się z nimi jakoś dogadać itd. To jeszcze nigdy nie było dla mnie takie trudne.  Ta sprawa z Louis’em, ciąża, porwanie, gwałt, poronienie… Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, jak bardzo się przez to wszystko zmieniłam.  Zaaklimatyzowanie się do nowego miejsca jeszcze nigdy nie było dla mnie takie trudne.
Mark starał mi się jakoś pomóc, wesprzeć mnie, ale on również miał własne zajęcia, sprawy i problemy, którymi musiał się zajmować.  Nie mógł być przy mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tak czy inaczej byłam mu wdzięczna, za wszystko, co robił.
Może to wszystko stało się za wcześnie? Może jeszcze nie byłam psychicznie gotowa na ten wyjazd i to wszystko, co się z nim wiązało. Albo po prostu ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w moim życiu sprawiły, że nie dawałam sobie teraz rady. Ale przecież właśnie tego chciałam od bardzo dawna, więc czemu teraz nic mi nie wychodzi? A może to ze mną jest coś nie tak? Co ja gadam, ze mną na sto procent jest coś nie tak.
Pozostaje pytanie, co powinnam teraz niby zrobić? Zrezygnować z marzenia, bo jest trudno? Nie wszystko w życiu jest przecież łatwe. Bardzo często musimy wspinać się pod górkę, aby coś dostać, coś osiągnąć. Mam tak po prostu uciec?
Nie. To dopiero początek. Nie mogę stchórzyć, aż tak szybko. Będzie lepiej. Musi być. Jeśli będę w to bardzo mocno wierzyć. Prawda?
Był początek lutego, a to oznacza kolejny tydzień mojego pobytu w Nowym Jorku. Myślicie, że było lepiej? Ani trochę. Nie dość, że miałam coraz większe problemy z koncentracją i ogólnym skupieniem się na swojej pracy, to na dodatek dochodziły do tego ciągłe kłótnie i nieporozumienia z June i Bonnie. Robiłam dosłownie wszystko, aby spędzać z nimi jak najmniej czasu i nie wchodzić im w drogę.
Było już dość późne popołudnie, ja jednak spacerowałam wciąż niezbyt dobrze znanymi mi ulicami miasta. Pomimo, że byłam w Nowym Jorku dość długo, wiedziałam tylko, jak mam dostać się z mieszkania do studia, kilku sklepów i central parku, gdzie spędzałam większą część wolnego czasu. Czy coś więcej było mi potrzebne do szczęścia?
Siedząc na jednej z ławek, z bólem w sercu przyglądałam się ludziom, którzy szli to w jedną, to w drugą stronę. Grupa przyjaciół, która śmiała się i dobrze bawiła w swoim towarzystwie. Młode małżeństwo z dzieckiem w wózku. Starsza pani ze swoimi wnukami. Zakochana para, która nie widziała świata poza sobą. Z każdą mijającą mnie osobą czułam coraz większą tęsknotę za Londynem, za moimi przyjaciółmi i rodziną. Coraz bardziej docierało do mnie, że może jednak popełniłam błąd i że ten wyjazd to nie był odpowiedni moment.
Odetchnęłam cicho i wierzchem dłoni otarłam łzy, które niespodziewanie zaczęły spływać po moich policzkach. Po krótkiej chwili podniosłam się na równe nogi i ruszyłam w kierunku wyjścia z parku, ponieważ zaczynało się już robić dość chłodno. Nie zaszłam jednak zbyt daleko, bo już po paru krokach zderzyłam się z kimś, kto szedł na przeciwka. Automatycznie wymamrotałam przeprosiny i spojrzałam w górę, a moje oczy rozszerzyły się na widok znajomej twarzy.
- Conor? – spytałam głupio. – Hej. Co ty tutaj robisz?
- Emilie? – on również był zaskoczony. – Cześć. Mam trochę wolnego między koncertami i jakoś tak wylądowałem tutaj. – wzruszył ramionami. – Lepsze pytanie, co ty tutaj robisz? Jesteś na tym stażu fotograficznym? – spytał.
Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko, bo kurczę pamiętał o tym, co mówiłam mu już naprawdę dawno temu. Przecież ostatni raz widzieliśmy się chyba wtedy, gdy byłam jeszcze w szpitalu.
 - Tak. – wymamrotałam, próbując wcisnąć w to słowo jak najwięcej entuzjazmu, ale chyba mi nie wyszło.
- Coś nie tak? – zdziwił się. – Nie podoba ci się?
- To nie tak.. – zaczęłam, ale urwałam i westchnęłam cicho, uznając, że i tak nie ma sensu kłamać. Przecież to Conor.  – Chyba popełniłam błąd. – szepnęłam spoglądając mu w oczy.
Chłopak przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu, jakby próbował odczytać moje myśli. Po chwili uśmiechnął się lekko i delikatnie, wręcz niepewnie chwycił moją dłoń.
- Chcesz o tym pogadać? – spytał. – Zatrzymałem się w hotelu tu niedaleko. Będziesz mogła się ogrzać i zjeść coś ciepłego.
Wahałam się przez jedną krótką chwilę, kiedy przez myśl przeszły mi June i Bonnie, które na pewno znowu będą mi robić wyrzuty o to, że późno wróciłam do domu. Szybko jednak doszłam do wniosku, że tak czy inaczej będę mieć kłopoty, a tak przynajmniej będę mogła odpocząć i pogadać z kimś, kogo znam i kto zna mnie.
- Tak. – mruknęłam, jednocześnie kiwając głową. – Tak, okej. – splotłam nasze palce razem. – Prowadź. – uśmiechnęłam się słabo.

* * *
- Sam salon jest większy niż moje całe mieszkanie. – powiedziałam rozglądając się po apartamencie Conora.
Pomieszczenie było tak duże, że spokojnie zmieściłoby się tu ze dwadzieścia osób. Dodatkowo salon połączony był z kuchnią, przez co wszystko wydawało się być jeszcze większe. Ściany były w jasnych odcieniach, a podłoga wyłożona była ciemnym drewnem. Całość, wraz z ciemnymi meblami prezentowała się naprawdę dobrze. Bardzo elegancko.
W pokoju znajdowały się dwie długie kanapy, w których można było się wręcz zatopić, cztery puchate fotele, które były po prostu urocze, szklany stolik do kawy, ogromny plazmowy telewizor, piłkarzyki, stół do bilarda i wiele więcej przydatnych do dobrej zabawy przedmiotów. Nigdy w życiu nie będzie mnie stać na coś takiego.
- Faktycznie trochę zbyt dużo wolnej przestrzeni jak dla jednej osoby. – zaśmiał się chłopak rzucając kurtkę na kanapę. – To nieco przytłaczające.
- Ja już czuję się przytłoczona, a zobaczyłam tylko salon. – powiedziałam zerkając na niego.
- Okej, okej. – zaśmiał się, przechodząc do części kuchennej. - Nie odchodźmy od głównego tematu. Mów, co się dzieje. Czemu twierdzisz, że popełniłaś błąd przyjeżdżając tutaj na ten staż? – spytał, przygotowując dla nas herbatę.
- Wydawało mi się, że to jest właśnie to, czego chcę. – powiedziałam siadając przy wyspie kuchennej. – Wręcz marzyłam o tym. Naprawdę czułam się na to gotowa. Teraz jednak, kiedy tu jestem, nic nie jest takie, jak sobie wyobrażałam. Poza tym tak wiele rzeczy wydarzyło się w moim życiu… - urwałam, zastanawiając się nad tym, co powiedzieć. – Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą dziewczyną, którą byłam wcześniej.  Zmienił się mój światopogląd, mój tok myślenia, moje uczucia. Gubię się w tym wszystkim. – mruknęłam, bawiąc się palcami.
- To zupełnie normalne. – powiedział Conor, wrzucając torebkę herbaty do kubka. – W krótkim czasie spotkało cię naprawdę sporo nieprzyjemnych rzeczy. Zdziwiłbym się, gdyby to w żaden sposób na ciebie nie wpłynęło. To nie oznacza, że masz się poddać i zrezygnować z czegoś, co przecież było twoim marzeniem. Nie jesteś tu aż tak długo, prawda? – spytał, na co skinęłam głową. – Daj sobie jeszcze trochę czasu. Może twoje nastawienie się zmieni i poczujesz się tutaj lepiej, a jeśli nie, wróć do domu.
- Wszyscy we mnie wierzyli, dali mi szansę, a ja.. – westchnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. – Nie mogę tak po prostu zrezygnować. Nie mogę wszystkich zawieźć.
- Nie robisz tego dla nich, tylko dla siebie. –skarcił mnie. – Jeśli coś nie sprawia ci przyjemności albo sprawia, że jesteś nieszczęśliwa, to dlaczego nadal masz to robić? Zrób w końcu coś dla siebie i nie myśl o tym, co powiedzą inni, okej?
Milczałam przez chwilę, analizując słowa przyjaciela. Wiedziałam, że ma rację, ale co to zmieniało? Wiele osób pomagało mi w spełnieniu tego marzenia i teraz tak po prostu mam zapomnieć o ich staraniach i rzucić wszystko w cholerę, bo jestem niezdecydowana i sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę?  Nie mogę tak postąpić.
- Może. – wydukałam w końcu. – Nie wiem. Nie mam teraz głowy, żeby o tym myśleć.
- W porządku. – uśmiechnął się lekko. – Nie pospieszam cię ani nic. Po prostu pomyśl o tym, okej? Nie chcę, żebyś się męczyła. Nie zasługujesz na to.
Również się do niego uśmiechnęłam. To naprawdę urocze, że tak się o mnie martwi. Doceniam to.
- To co? Zamawiamy pizzę? – spytał.
- Już myślałam, że tego nie zaproponujesz. – zaśmiałam się.

 * * *
Louis POV
Wszystko jest nie tak.
Coś się we mnie zmieniło.
Moje uczucia, mój tok myślenia i przede wszystkim ja sam.
Najgorsze jest to, że kompletnie nic z tego nie rozumiem. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Cały czas myślę o Emilie. Odkąd wyjechała na ten staż fotograficzny do Nowego Jorku, wszystko jest jakieś inne. Smutne i ponure. To trochę tak, jakby ta jedna mała dziewczyna miała wpływ na całe otoczenie. Znikając zabrała ze sobą całą radość.
Zastanawiałem się również nad wydarzeniami z przed kilku tygodni, kiedy Emilie pokłóciła się z Eleanor. Myślałem o tym, co one wtedy do siebie mówiły, jak zachowywały się względem siebie, a także o tym, co powiedział mi wtedy Harry. Nic z tego nie rozumiałem. Dalej nie rozumiem i nie wiem, co robić. Próbowałem rozmawiać o tym z Eleanor, ale ona za każdym razem zbywała mnie, twierdząc, że moi przyjaciele są do niej uprzedzeni. Harry, tak jak i reszta chłopaków również zaczęli unikać tego tematu.
Mieliśmy właśnie kolejną próbę przed trasą, która miała rozpocząć się już niebawem. Im bliżej było tego wydarzenia, tym większe podekscytowanie odczuwałem. Miałem nadzieję, że to pomoże mi, chociaż na chwilę zapomnieć o problemach, pozbierać myśli.
Podniosłem wzrok znad kartek ze słowami wszystkich piosenek, które mamy śpiewać na koncertach i spojrzałem na chłopaków, którzy zrobili sobie przerwę, aby pograć w piłkę. Przygryzłam wargę i zacisnąłem palce mocniej na papierze, przyglądając się, jak śmieją się do siebie, kopiąc między sobą piłką.
Zerknąłem na Harry’ego i wtedy przypomniałem sobie dzień, w którym odbyła się sesja zdjęciowa, którą zrobiła Emilie. Pamiętam, jak ci dwoje na siebie patrzyli, jak odnosili się do siebie. Nie wiem czemu, ale widząc ich razem, czułem coś dziwnego. Jakiś ból w klatce piersiowej i jednocześnie coś w rodzaju złości.  Nie byłem zazdrosny. To nie o to chodziło. To nie możliwe, jestem z Eleanor. Nie kocham Emilie. Jednakże myśl, że Harry’ego i ją mogło coś łączyć…  że Emilie mogło łączyć cokolwiek z jakimkolwiek chłopakiem… nie rozumiem tego. Nie rozumiem własnych uczuć. Sam się w tym już plączę. Nie wiem już, co robić.
Westchnąłem cicho i ponownie skupiłem się na trzymanych kartkach. Nie minęło jednak nawet pięć minut, kiedy usłyszałem krzyk jednego z chłopaków. Prawdopodobnie Niall’a, ale trudno było mi to stwierdzić, gdyż wszystko działo się naprawdę szybko.
- Uwaga!
Automatycznie uniosłem głowę i spojrzałem za siebie. Właśnie w tym momencie dostałem w twarz piłką. Uderzenie było tak mocne, że straciłem równowagę i runąłem na ziemię, wypuszczając trzymane kartki. Jęknąłem głośno, kiedy moje ciało zderzyło się z twardą podłogą.
- Louis! – momentalnie obok mnie znaleźli się przyjaciele.
Usiadłem niezdarnie, czując potwornie pulsujący ból w całym ciele. Najgorzej oczywiście było z głową. Miałem wrażenie, jakby ktoś uderzył mnie w czoło młotkiem. Przycisnąłem dłoń do oka, krzywiąc się lekko, jak po zjedzeniu cytryny.
Niespodziewanie przez moją głowę zaczęły przelatywać dziesiątki myśli i wspomnień, niczym w jakimś filmie. Zmarszczyłem czoło, czując jak z każdą mijającą sekundą mój oddech staje się szybszy, bardziej urwany.
To byłam ja, nie Eleanor.
Wszystko wróciło.
- Wszystko w porządku? – spytał Liam, pomagając mi wstać.
- Cholera strasznie cię przepraszam stary. – wyjąkał Niall. – Zeszła mi i..
- Emilie. – wydyszałem zbolałym głosem.
Wszyscy spojrzeli po sobie, nie rozumiejąc, o co chodzi.
- O czym ty mówisz? – spytał Harry. – Co z Emilie?
Patrzyłem niezrozumiałym spojrzeniem wszędzie dookoła, próbując wszystko poskładać do kupy.
- Ona była ze mną w ciąży. – wymamrotałem. – Emilie mnie kocha i była ze mną w ciąży.


________________________________________
Strasznie was przepraszam.
Jak na tak długi czas oczekiwania rozdział jest zdecydowanie za krótki, ale nie miałam go nawet jak wydłużyć, bo nie chciałam już dodawać żadnych nowych scen. Poza tym powoli zbliżamy się już do końca.
Mam nadzieję, że następnym razem będzie lepiej i rozdział będzie szybciej, chociaż nie wydaje mi się, żeby tak było, bo teraz muszę się wziąć ostro do nauki, żeby pod koniec roku mieć spokój.
Zapraszam również na mojego drugiego bloga Arabella. Może wam się spodoba. Pojawił się już drugi rozdział.
Tyle ode mnie. Całuski!

18 komentarzy:

  1. świetny. Uwielbiam i czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. nie w takim momencie :( jak zwykle wspaniały i wgl afsklafnskdf ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej! Niesamowity :3 i to zakończenie <3 Super!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo po prostu !! ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze rano jak odświeżałam bloga to nic nie było, i teraz kilka minut przed północą tal z ciekawości zajrzałam i BAM. Opłacało się tyle czekać. Nie spodziewałam się, że Em będzie niezadowolona ze stażu, ale to nawet lepiej teraz. Nie mogłam na początku zgadnąć, z jakiej perspektywy piszesz drugą część rozdziału, ale pamiętam że obiecałaś mi Louisa! :) za końcówkę to ja zabiję i udusze. Nie dam rady do następnego rozdzialu, to bedzie katorga. Chyba dzisiaj pomodle się za Nialla i podziękuję mu za to kopnięcie tej pilki w doskonalym kierunku.

    Trzymaj sie, duzo weny i wszystkiego co najlepsze :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie! Tak sie nie moglam doczekac kiedy Louis zacznie ogarniac ;) rozdzial super czekam niecierpliwie na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ło panie w takim momęcie ?
    To jest takie hdbdhhbshsvsjdvxj
    Ily

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeden z lepszych rozdziałów, czekam na kolejny :3
    I zapraszam serdecznie do mnie:
    http://twojanazawszeopowiadanie.blogspot.com/

    Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Boski ^^ Czekam na next'a *o*
    Kocham ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. NARESZCIE SOBIE COŚ PRZYPOMNIAŁ! :)
    Mam nadzieję, że Emily z nim porozmawia i może będą razem. Może Lou się zorientuje, że ją kocha. ^^
    Czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej, trafiłam tu przypadkowo jednak w ciągu 1,5 dni przeczytałam 50 rozdziałów, gdyż twoja historia niezwykle mnie zaciekawiła. Zrobiłaś duże postępy, zauważam mniej błędów niż przy np. 1 rozdziale. Tak trzymaj! :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. O mój boże ohgxdibcsonvssjb

    OdpowiedzUsuń
  13. O boze cudowny sjdbdjdbjddb !!!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Nareszcie wróciła mu pamięć! Boże! Boże czy ty to widzisz?! Yhhyhghb teraz nie będę mogła się doczekać kolejnego! To jest takie wciągające.. życzę weny i czekam na next x niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń
  15. jak zawsze świetne :* <3
    Zapraszam na mojego bloga:
    http://www.love-is-blind-as-rose-colored-glasses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. jak zawsze świetne :* <3
    Zapraszam na mojego bloga:
    http://www.love-is-blind-as-rose-colored-glasses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Odpowiedzi
    1. Dopiero skończyłam pisać drugi fragment, a zostały mi jeszcze dwa ;(((

      Usuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥