poniedziałek, 5 stycznia 2015

49. Chyba nie myślałaś, że puścimy cię bez pożegnania.

Nie mogłam oddychać.
Nie mogłam się poruszyć.
Nie mogłam zrobić dosłownie nic, aby spróbować jakoś uratować tą sytuację.
W jednej sekundzie, przez głowę przebiegło mi milion myśli. Łudziłam się, że to jest tylko sen. Zwykły koszmar. Albo jakiś mało śmieszny żart czy chociażby ukryta kamera. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Że moja przyszłość, znowu zależy od tych pięciu chłopaków.
Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje właśnie teraz.
Serce mocno łomotało mi w piersi, kiedy patrzyłam, jak idą w towarzystwie Annie, uśmiechając się i entuzjastycznie kiwając głowami na jakieś słowa dziewczyny. Po chwili ich spojrzenia skierowały się prosto na moją osobę, a uśmiechy zamarły im na ustach, ustępując miejsca zaskoczeniu i zdezorientowaniu. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Na ucieczkę było już za późno.
Na oślep odłożyłam aparat na stolik tuż za mną, jednocześnie wciąż nie spuszczając wzroku z chłopaków, którzy wolnym krokiem zmierzali w moją stronę. Nogi miałam jak z waty i nie wiedziałam, jak powinnam się teraz zachować ani co robić.
- To jest właśnie Emilie Fitzroy, wasz fotograf. – powiedziała Annie, kiedy byli już blisko. – Ale wy się już chyba znacie. – dodała niepewnie.
Chłopcy zerkali to na mnie to na siebie, nie wiedząc, co powiedzieć ani jak się zachować. Kurczę, wciąż się dziwię, że przez tak długi czas udało mi się ukryć przed nimi moje warsztaty fotograficzne, a także prawdziwe nazwisko. Prawdopodobnie tylko Louis mógł je znać, ale on stracił pamięć. A teraz, w zaledwie kilka sekund wszystko się posypało.
Harry otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale z jego gardła nie wydobyło się nawet jedno słowo. Z trudem przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok, jednocześnie bawiąc się palcami.
- Możemy chwilę pogadać? – zwróciłam się cicho do Annie.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, a następnie przeprosiła chłopaków i razem ze mną odeszła na bok, aby nie mogli usłyszeć, o czym rozmawiamy. Czułam się, jakbym miała za moment wybuchnąć niczym granat.
- Wiedziałaś? – spytałam wprost.
- Gdybym powiedziała ci prawdę, nie zgodziłabyś się. – odparła, nie próbując nawet kłamać. – To dla ciebie ogromna szansa Emilie. Nie możesz tego zmarnować.
Moje oczy momentalnie wypełniły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach. Wiedziałam, że ta sesja to moja szansa, ale wiedziałam też, że nie dam rady zrobić tych zdjęć. Nie teraz. Nie, kiedy tak wiele rzeczy się wydarzyło.
- Nie potrafię. – wzruszyłam ramionami, równocześnie próbując otrzeć mokre policzki. – Przepraszam. – dodałam drżącym głosem.
Odsunęłam się od niej i wybiegłam ze studia, starając się nie spoglądać w stronę chłopaków.  Na zewnątrz było dość mroźnie, a ja nie miałam nawet czasu ani siły, żeby zabrać swoją kurtkę.
Wyszłam na tyły budynku i oparłam się o ścianę tuż obok śmietników. Objęłam się mocno ramionami, próbując utworzyć, choć odrobinę ciepła, jednocześnie starając się zapanować nad łzami, które wciąż uparcie wypływały z moich oczu.
W tamtej chwili, jedyną rzeczą, o jakiej marzyłam, była możliwość cofnięcia się w czasie, abym mogła postąpić inaczej. Nie poznać chłopaków, nie zaprzyjaźnić się z nimi, nie zakochać się w jednym z nich. Wszystko byłoby wtedy łatwiejsze. Zero komplikacji. Może nie zostałabym wtedy porwana i zgwałcona i nie straciłabym dziecka, którego właściwie nie powinno wtedy we mnie być. Abby nie musiałaby wyjeżdżać, bo nie miałaby problemów w szkole.
Wiem, że jestem niesprawiedliwa, bo przeżyłam także mnóstwo szczęśliwych chwil, ale… Nie. Nie ma żadnego „ale”. Jeśli chcemy zaznać, choć odrobinę szczęścia, musimy liczyć się z tym, że istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że również dostaniemy po tyłku. Poza tym, chłopcy nie byli przyczyną problemów, a przynajmniej nie wszystkich. Sama nią byłam. Ja i moje niewłaściwe, dziecinne decyzje.
Podskoczyłam, kiedy niespodziewanie usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Spojrzałam w bok i zmarszczyła czoło na widok Niall’a, który właśnie rozglądał się na boki. Kiedy mnie dostrzegł, przez jego twarzy przeszedł cień uśmiechu. Chłopak oparł się o ścianę tuż obok mnie, wciskając dłonie do kieszeni kurtki.
- Emilie Fitzroy. – powiedział, a ja zadrżałam, ale bynajmniej nie z zimna. – Miło cię poznać. – dodał.
Spojrzałam na niego szklistymi oczami, nie wiedząc, jak zareagować na jego zachowanie. Blondyn spoglądał na mnie ze spokojem, jakby był właśnie na rybach czy coś.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? – spytał po chwili ciszy.
Wzruszyłam ramionami, odwracając wzrok. Chłopak westchnął cicho.
- Emilie wiem, że ostatnio jest kiepsko i że wszystko się popieprzyło, ale nadal jesteśmy przyjaciółmi, czy tego chcesz czy nie. Zawsze możesz ze mną pogadać. – chwycił niepewnie moją dłoń.
Zerknęłam najpierw na nasze dłonie, a następnie na twarz chłopaka i widząc troskę w jego błękitnych oczach, poczułam, jak coś we mnie pęka. Miałam wrażenie, że za chwilę rozpłaczę się jeszcze bardziej. Na szczęście udało mi się opanować łzy.
- Wyglądasz dużo lepiej niż wtedy, gdy cię ostatnio widziałam. – powiedziałam ochrypłym głosem.
- Pewna mądra dziewczyna powiedziała mi, że płakanie i użalanie się nad sobą mi nie pomoże i że ktoś, kogo kocham, będzie na mnie zły, jeśli zniszczę swoją przyszłość. – mruknął patrząc mi w oczy. – Uwierzyłem jej i wziąłem się w garść. I ona też powinna. Łzy nie rozwiążą naszych problemów.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, a następnie bez zastanowienia zarzuciłam chłopakowi ręce na szyję i przytuliłam go z całej siły. Blondyn bez słowa przygarnął mnie jeszcze mocniej do siebie, pozwalając mi schować twarz w zgłębieniu szyi.
- Jesteś przyjacielem, o jakim można tylko marzyć. – wymamrotałam w jego skórę.
Nie musiałam na niego patrzeć, żeby wiedzieć, że się uśmiecha. Przytulił mnie jeszcze mocniej i uniósł lekko nad ziemię, jednocześnie całując w skroń.
- Powiesz, o co chodzi z tą sesją? – spytał, kiedy w końcu odstawił mnie na ziemię.
- Och. – wetknęłam zbłąkany kosmyk włosów za ucho. Prawie zdążyłam o tym zapomnieć. – To naprawdę długa i skomplikowana historia, ale tak ogólnie chodzi o to, że jeśli ta sesja dobrze wypadnie, wyjadę na specjalny staż do Nowego Jorku. Marzyłam o tym od dawna. Nie wiem tylko, czy teraz będę umiała zrobić te zdjęcia.
- Jesteś świetna i jestem pewien, że dasz sobie radę. – powiedział Niall obejmując mnie ramieniem. – A my ci w tym pomożemy.
- Ale.. – chciałam zaprotestować.
- Chodź. – mruknął z uśmiechem, ciągnąc mnie w kierunku wejścia.
Kiedy ponownie znaleźliśmy się w studiu, spojrzenia wszystkich natychmiast skierowały się w moją stronę. Niall skierował się do chłopaków, żeby móc z nimi pogadać, z kolei ja czym prędzej poszłam na zaplecze, aby się czegoś napić. Przez płacz i mróz miałam suche gardło.
- Kurczę Emilie tak strasznie cię przepraszam! – pisnęła Annie, która nagle znalazła się obok mnie. – Powinnam była ci powiedzieć od razu. Ukrywanie tego przed tobą było kiepskim pomysłem.
- W porządku. – uśmiecham się do niej smutno. – Stało się. Czasu nie można cofnąć. A teraz musimy wziąć się do pracy.  – powiedziałam idąc do studia.
- Czyli spróbujesz? – spytała krocząc za mną.
- Jeśli nie spróbuję, nadal będę tu tkwić. – szepnęłam.
Gdy weszłyśmy do studia, mimowolnie zerknęłam na chłopaków, którzy z uwagą słuchali tego, co mówił im Niall. Z trudem przełknęłam ślinę, kiedy niespodziewanie mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem zielonych oczu Harry’ego. Poczułam się jednak lepiej, kiedy ten posłał mi delikatny uśmiech. Nie był na mnie zły? Znaczy, cieszę się, że nie jest, ale to dziwne. Dowiedzieli się, że coś przed nimi ukrywałam. Powinni mieć do mnie pretensje. Nie rozumiem.
- To co mamy robić? – spytał Liam, kiedy po krótkiej chwili do nas podeszli.
- Najpierw trochę was przypudruję i może dam wam jakieś inne ubrania. – powiedziała radośnie Annie.
Wszyscy się zgodzili i ruszyli za dziewczyną. Kiedy przechodzili obok mnie, złapałam za rękę Harry’ego, który szedł, jako ostatni. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na mnie z troską w oczach.
- Dziękuję. – powiedziałam cicho.
- Nie masz, za co. – odparł i cmoknął mnie lekko w czoło,
Na początku, byłam nieco przerażona i wszystko szło dość sztywno i opornie. Wszystko jednak się zmieniło za sprawą chłopców, którzy widząc moje zdenerwowanie zaczęli żartować i w ogóle robić jakieś głupie rzeczy, wykorzystując do tego różne rekwizyty, które dała im Annie. Na szczęście już po krótkiej chwili udało mi się rozluźnić. Najgorzej było tylko w momencie, kiedy wykonywałam fotografię każdemu z osobna. Kiedy mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem Louis’a, niewiele brakło, abym znowu się załamała, jednak wtedy Niall pojawił się u mojego boku i zaczął się śmiać z jakichś mało śmiesznych dowcipów, które sam wymyślał, dzięki czemu udało mu się nieco odwrócić moją uwagę.
 Po około dwóch godzinach było już po wszystkim i o dziwo, byłam zadowolona z uzyskanych efektów. Zdjęcia wyszły bardzo naturalne, ponieważ chłopcy byli radośni i uśmiechnięci. Byli po prostu sobą, tak samo jak wtedy, gdy robiłam im zdjęcia na próbie.
- Wyszło świetnie. – powiedziała Annie.
Chłopcy poszli się przebrać z powrotem w swoje rzeczy, więc w tym czasie wraz z przyjaciółką oglądałyśmy na laptopie efekty naszej pracy.
- Lepiej zacznij już pakować walizki dziewczyno, bo na sto procent polecisz do Nowego Jorku! – mówiła podekscytowana.
Uśmiechnęłam się. Naprawdę się uśmiechnęłam. Im dłużej patrzyłam na ten zdjęcia, miałam coraz większe przekonanie, co do tego, że to faktycznie może się udać. Ta myśl sprawiała, że moje serce zaczynało bić szybciej z radości.
- Jak zdjęcia?
Oderwałam wzrok od ekranu i spojrzałam na Harry’ego, który stał tylko kilka metrów ode mnie wraz z resztą chłopaków. Podniosłam się na równe nogi i niepewnie do nich podeszłam, próbując nadal utrzymywać uśmiech na ustach.
- W porządku. – mruknęłam nieco unikając ich spojrzeń. – Dziękuję wam bardzo. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. I przepraszam.
- Nie przejmuj się. – powiedział Niall. – Mam nadzieję, że uda ci się z tym wyjazdem.
Chłopak uściskał mnie mocno, z kolei reszta pożegnała się zwykłym „na razie”. Kiedy wyszli, zostałam sam na sam z Harry’m, który przyglądał mi się zatroskany.
- Jak się czujesz? – spytał.
- Nic mi nie jest. Już przywykłam. – powiedziałam cicho.
- Wiem, że potrzebujesz przestrzeni i tak dalej, ale pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć. Zawsze. – mruknął.
- Wiem. – przyznałam, a następnie przytuliłam się do niego mocno.
Tkwiliśmy w takiej pozycji przez krótką chwilę, która przerwana przez głos, którego raczej nie spodziewałam się usłyszeć.
- Stary pospiesz się, bo zaraz się spóźnimy.
Odsunęłam się od Harry’ego i spojrzałam przez ramię na Louis’a, który stał nie daleko nas. Żołądek skręcił mi się z bólu, ale nie dałam tego po sobie poznać. Odwróciłam się z powrotem do Harry’ego i spojrzałam mu w oczy, uśmiechając się niepewnie. Chłopak również się uśmiechnął, a po chwili jego wzrok zjechał na moje usta. Przez parę sekund byłam przekonana, że chce mnie pocałować, ale zamiast tego cmoknął mnie tylko w policzek. Z jednej strony cieszyłam się, że nie zrobił nic więcej, ale z drugiej, brakowało mi takiej bliskości z drugą osobą. Potrzebowałam jej, żeby wiedzieć, że nie jestem do niczego.
- Powodzenia. – mruknął.
Kiedy ruszył w kierunku swojego przyjaciela, odwróciłam się w ich stronę. Patrzyłam, jak Louis mówi coś do Harry’ego, na co ten wzruszył ramionami. Gdy Styles zniknął za drzwiami, Louis raz jeszcze spojrzał prosto na mnie, marszcząc lekko czoło. Z trudem przełknęłam ślinę, ale oprócz tego nie wykonałam żadnego innego ruchu, będąc jak zahipnotyzowana jego spojrzeniem. Po chwili chłopak odwrócił wzrok i wyszedł, jak gdyby nigdy nic. Natychmiast wypuściłam powietrze z płuc, nie zdając sobie sprawy z tego, że przez cały czas je wstrzymywałam.
- Emilie, wszystko okej?
Zerknęłam na Annie, która niespodziewanie pojawiła się tuż przy moim boku. Uśmiechnęłam się do niej, co zaczynało mi już wychodzić coraz lepiej.
- Tak. – powiedziałam. – Wszystko okej.
Przynajmniej mam taką nadzieję, dodałam w myślach.

* * *
Był wczesny sobotni poranek, dokładnie tydzień później, kiedy zostałam obudzona przez dźwięk mojego telefonu. Nie otwierając oczu, wymacałam urządzenie na stoliku, a następnie na oślep przycisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha. Nie zdążyłam powiedzieć nawet słowa, kiedy usłyszałam po drugiej stronie radosny krzyk Annie.
- AAaaa!
Natychmiast otworzyłam oczy i gwałtownie usiadłam, jednocześnie odsuwając komórkę jak najdalej od siebie. Dopiero, kiedy się uspokoiła, ponownie przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Co się dzieje? – spytałam wciąż zaspana.
- Twoje zdjęcia! – pisnęła. – Spodobały się i wiszą w połowie miasta! Za trzy dni lecisz do Nowego Jorku dziewczyno!
Potrzebowałam kilku sekund, żeby w ogóle zrozumieć, o czym do mnie mówi. A kiedy w końcu zrozumiałam, z wrażenia, omal nie upuściłam telefonu na podłogę.
- Jesteś tam jeszcze? – zapytała.
- Tak, tak. – powiedziałam nerwowo. – Ale mówisz poważnie? Naprawdę się spodobały?
- Tak! – pisnęła jeszcze głośniej niż chwilę temu. – To miałby być zdjęcia do jakiejś reklamy i bilbordy z nimi wiszą w prawie całym Nowym Jorku! Za trzy dni masz samolot. Wszystko będzie opłacone i dostaniesz również jakieś zakwaterowanie! Gratuluję ci z całego serca!
Zaczęłam się śmiać i płakać jednocześnie. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Wyjeżdżam do pieprzonego Nowego Jorku, żeby w końcu spełniać swoje marzenia!
W momencie, kiedy skakałam po łóżku i piszczałam jak szalona, ściskając w dłoniach telefon, do pokoju weszli zaspani Parkerowie, którzy przyszli sprawdzić, o co chodzi. Zrobiło mi się trochę głupio, że ich obudziłam, ale byłam tak bardzo szczęśliwa, że szybko mi przeszło.
- Dlaczego tak krzyczysz? Co się stało? – spytali równocześnie.
- Jadę do Nowego Jorku na staż! – krzyknęłam.

* * *
Następne trzy dni minęły mi naprawdę szybko. W tym czasie musiałam załatwić wszystkie formalności związane ze szkołą i moją pracą w MilkShake City, a także spakować się i ewentualnie dokupić potrzebne rzeczy. Nie miałam nawet czasu, żeby móc to wszystko na spokojnie ogarnąć. Nadal nie pojmowałam tego, że wyjeżdżam. Wszystko działo się tak szybko.
Trzy dni później, późnym popołudniem wraz z Marią i Petere’em siedzieliśmy na lotnisku i czekaliśmy na mój lot. Każdą upływającą sekundą czułam coraz większe zdenerwowanie i podekscytowanie. To było właśnie to, o czym marzyłam.
- Jestem z ciebie dumna kochanie. – powiedziała Maria po raz kolejny, przytulając mnie już setny raz tego dnia.
Również ją przytuliłam, wtulając się w nią najmocniej, jak tylko umiałam, bo przecież nie wiem, kiedy zobaczę ją znowu. Jeszcze nie wyjechałam, a już za nią tęskniłam. Za Peter’em również, chociaż on nie okazywał swoich uczuć w ten sam sposób, co jego żona.
- Kto w Nowy Jorku będzie mnie budził i wydzierał się na mnie, kiedy nie będzie chciało mi się wstać? – spytała, na co oboje się zaśmiali. - Będzie mi was brakowało. – wymamrotałam czując napływające do oczu łzy.
- A nam ciebie kochanie. – mruknęła kobieta, całując mnie w czubek głowy.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a kiedy się od niej odsunęłam, mój uśmiech stał się jeszcze większy, kiedy zobaczyłam zmierzające w naszą stronę trzy znajome postaci. Nie zdążyłam zrobić nic więcej, bo już w następnej sekundzie zostałam zamknięta w mocnym uścisku całej trójki.
- Co wy tu robicie? – spytałam spoglądając na każde po kolei.
- Chyba nie myślałaś, że puścimy cię bez pożegnania. – powiedział Fletcher.
Uśmiechnęłam się i ponownie się do nich przytuliłam, co skwitowali głośnym „awwww”, przez co kilka osób spojrzało na nas ze zmarszczonymi brwiami.
- Skop im wszystkim tyłki. – mruknął Tay, lekko czochrając moje włosy przez czapkę.
- I uważaj tam na siebie. – dodała Tammy, śmiejąc się ze słów swojego chłopaka. – Przeraża mnie fakt, że będziesz tam sama. Nowy Jork to ogromne miasto, a ty jesteś taka kruchutka. – przytuliła mnie z całej siły, niemal uniemożliwiając mi oddychanie.
- Dam sobie radę. – wykrztusiłam.
- Oczywiście, że dasz. – powiedział Fletcher, obejmując mnie w pasie. – Jesteś najsilniejszą laską, jaką znam. Nowy Jork to dla ciebie pikuś. – cmoknął mnie w czoło.
W tym momencie zapowiedzieli mój lot, przez co moje serce omal nie wyskoczyło z piersi. Spojrzałam na moich bliskich, uśmiechając się niepewnie.
 - Powodzenia mała. – mruknął Taylor.
Wszyscy odprowadzili mnie do bramek i raz jeszcze przytulili, jednocześnie życząc szczęśliwego lotu. W chwili, kiedy pokazywałam kobiecie swój bilet, po raz ostatni obejrzałam się za siebie. Gdzieś w środku łudziłam się, że chłopcy również się pojawią. Że jakimś cudem dowiedzieli się o moim wyjeździe i pomimo tego wszystkiego, co jest między nami przyjdą mnie pożegnać. Ale to były tylko moje marzenie.
Nie pojawili się.
To w jakimś sensie sprawiło mi ból, ale tak jest lepiej. Tak musi być. To ja się od nich odsunęłam i zabroniłam im kontaktować się ze mną. Mam, czego chciałam.
W chwili, kiedy weszłam na pokład samolotu, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech. No to jest. Mój nowy początek.


_________________________________________
Przepraszam.
Rozdział jest dużo krótszy niż początkowo planowałam, ale to dlatego, że chciałam dodać go wcześniej, abyście nie musieli już tyle czekać.
Nie mam dobrego wytłumaczenia. Było dużo wolnego, a mi się po prostu nie chciało pisać. Chyba potrzebowałam odpoczynku.
Ode mnie tyle ;)
Zapraszam również na arabella-fanfic.blogspot.com
Buziaki ;*

13 komentarzy:

  1. O Boziu... Chyba jestem pierwsza :D
    Chcę pozdrowić moją Mamę :D ♥
    A co do rozdziału, to świetny...
    Tylko... za mało momentów Emily + Louis...
    Mam nadzieję, że już w następnym rozdziale MOŻEE... coś się rozwinie między nimi ;)
    No nic... Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne jak zawsze ♥
    Jestem ciekawa o co chodziło Louis'owi :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww <3
    Wreszcie spotkało ją coś dobrego ;)

    Jesten tutaj nowa, a twojego bloga przeczytałam w jeden dzień. Bardzo wciąga.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka ja jestem szczęśliwa że dodałaś rozdział, jest cudny. Harry chciał pocałować Emily? O.O Miałam taką cichą nadzieje że chłopcu się pojawią na tym lotnisku. Ale nie może być tak kolorowo egh... Czekam na następny

    Ily ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Nareszcie Emilie przeżyła coś radosnego :3 Jestem ciekawa, co Louis chciał od Harry'ego... I przez chwile miałam wrażenie, że Hazza ją pocałuje, a to by było dziwne... o.O
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę duuuużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne! !!! Czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. awh, tak długo wyczekiwany przeze mnie rozdział już jest! :')
    czytałam to z tak bijącym sercem, że masakra.
    kocham to opowiadanie.
    kocham harry'ego. jejciu, kto by przypuszczał jakieś 30 rozdziałów temu że to on będzie miał najlepszy kontakt z emilie? no nikt! bardzo się cieszę, że jej nie pocałował, bo wtedy zrobiłby się z tego typowy zbyt nierealny fanfic. emillie jest przypisana w gwiazdach louisowi, a on jej. właśnie! kiedy on się w końcu otrząśnie i przypomni parę istotnych rzeczy? ech, ufam Ci i wiem, że wymyśliłaś już jakiś supi genialny plan na to, jak tomlinson jakimś wspomnieniem przypomni sobie ABSOLUTNIE WSZYSTKO...tylko na to czekam. wtedy będę spełniona, będę mogła umierać. niestety, teraz nie mogę bo czytam po raz 692837439 fragment z niallem oraz próbuję rozszyfrować o co chodziło louehowi, o co zapytał się stylesa w studio? dgbdshdshszsdgw. a co do ostatniego zdania, hm. kto wie co masz na myśli? "W chwili, kiedy weszłam na pokład samolotu, na mojej twarzy mimowolnie pojawił się lekki uśmiech" chwila, stop... czyżby w samolocie byli nieproszeni goście? no mam nadzieję, bo dupki na lotnisku się nawet z nią nie pożegnali... może przyleci nawet abby? ok, za dużo fantazji z mojej strony, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    dużo buziaków, weny i wszystkiego czego potrzebujesz od mojej skromnej duszyczki! Xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale chłopców nie będzie w samolocie.
      Co do Louis'a, mam dla Cb spoiler, jeśli wszystko pójdzie jak planuję, to w następnym rozdziale w końcu coś ruszy do przodu i dowiecie się co nieco ;D

      Usuń
  8. Yhh szkoda, że Harry jej nie pocałował! No i że nie przyszli jej pożegnać.. no ale rozdział cudowny jak zawsze i czekam na next z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiecie co by wstrząsnęło Louis'em wiadomość o tym ,że to Emilie wtedy z nim na imprezie spała i ,że była z nim w ciąży może wtedy odzyskał by pamięć *.*
    KOCHAM <3 justine

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie chcę naciskać, czy coś, ale muszę się zapytać kiedy dodasz kolejny? Xd bo wiesz.. tak jakoś nie mam co czytać, a ten blog jest boski :D

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥