poniedziałek, 17 listopada 2014

46. Umysł zapomina, ale serce nie.

Upłynęły kolejne dwa tygodnie, zanim Louis w końcu pozbył się gipsu z nogi i mniej więcej doszedł do siebie. Reszta zespołu w tym czasie załatwiała wszystkie formalności związane z trasą i tym podobne, a także dużo czasu poświęcali na rozmowy ze swoim przyjacielem. Byli bardzo podekscytowani faktem, że nadal będą mogli razem robić to, co kochają.
Natomiast ja przez ten czas postanowiłam w końcu pozbierać moje dotychczasowe życie do kupy. Przede wszystkim wróciłam do szkoły. Nie było już Lucasa, więc nie miałam się, czego bać. I chociaż robiło mi się niedobrze na samą myśl o tych wszystkich współczujących spojrzeniach rzucanych w moją stronę, wiedziałam, że moje „wakacje” dobiegły już końca.
Oprócz tego, znowu zaczęłam pracę w MilkShake City. Joe nie był z tego zbyt zadowolony, ale również nie okazywał mi zniechęcenia, jak to zwykle bywało. Zamiast tego starał się traktować mnie tak łagodnie, jak tylko potrafi. Wiedziałam, że jego zachowanie spowodowane jest tym, co mnie spotkało i co na pewno dotarło również do jego uszu i chociaż potwornie mnie irytowało mnie to, że traktował mnie jak małą pokrzywdzoną sierotkę, nic nie mówiłam. Miły Joe jest dużo lepszy od tego wiecznie wrzeszczącego faceta, którego miałam po dziurki w nosie.
Poza tym, zdecydowałam się wrócić na warsztaty z fotografii. Chociaż zapewne straciłam już swoją szansę na wyjazd do Nowego Jorku, potrzebowałam tego. W ten sposób jeszcze bardziej zapełniałam swój grafik, więc po całym dniu szkoły, pracy i dodatkowych zajęć byłam potwornie zmęczona i miałam jeszcze mniej czasu, żeby myśleć o problemach. Maria uważała, że powinnam trochę przystopować, bo to wcale mi nie pomaga, ale ja wiedziałam swoje.
Stałam za kasą w MSC, z całych sił starając się uśmiechać i wyglądać na pogodną osobę. Niestety nie wychodziło mi to zbyt dobrze, zwłaszcza, gdy klientem był jakiś młody chłopak, który szczerzył się do mnie, jakby miał szczękościsk czy coś. Przy Harry’m czy reszcie chłopaków potrafiłam się wyluzować, wyłączyć strach, bo wiedziałam, że oni nigdy by mnie nie skrzywdzili, ale tutaj nie umiałam tego zrobić. Nie, kiedy miałam do czynienia z zupełnie obcymi ludźmi.
- Emilie?
Podniosłam wzrok i spojrzałam na mojego szefa, który stanął obok mnie, w bezpiecznej odległości. Widziałam w jego oczach, że nie jest zachwycony.
- Słuchaj – zaczął. – wiem, że ostatnio miałaś dużo… problemów. – zmarszczył czoło. – Rozumiem to, naprawdę, ale musisz się skupić i przynajmniej udawać. Uśmiech to podstawa.
- Przepraszam. – wymamrotałam.
Mężczyzna westchnął cicho, pocierając dłonią czoło.
- Postaraj się, okej? – odezwał się.
Szybko pokiwałam głową, uśmiechając się nieśmiało, na co on odpowiedział tym samym. Kto by pomyślał, że Joe naprawdę potrafi być miłym człowiekiem.
Kiedy wrócił z powrotem na zaplecze, odetchnęłam z ulgą i spróbowałam wziąć się w garść. Po około godzinie miałam już wyćwiczony sztuczny uśmiech, który serwowałam klientom.
Około godziny osiemnastej do knajpki niczym burza wpadła Abby. Jej policzki i nos były zarumienione z zimna, a włosy poczochrały jej się od czapki, którą ściągnęła wchodząc do budynku. Jej usta wygięte były w szerokim, radosnym uśmiechu, który zdradzał, że jest czymś mocno podekscytowana.
- Louis dzisiaj przyjeżdża. – pisnęła, gdy tylko znalazła się przy ladzie.
- Wiem przecież. – zaśmiałam się z jej reakcji.
- Teraz wszystko zacznie się układać. – powiedziała wesoło stukając paznokciami o blat. – Louis znowu będzie śpiewał, czyli zespół się nie rozpadnie. To fantastyczne!
Spojrzałam na nią znad przygotowywanego zamówienia, uśmiechając się krzywo. Cóż, gdyby to wszystko było takie proste, jak ona mówi.  Chociaż w sumie to fajnie, że ma takie pozytywne nastawienie.
- Nie cieszysz się? – zdziwiła się, widząc, że nie ekscytuję się razem z nią.
Rozliczyłam się z dwiema dziewczynami, które czekały na swoje zamówienie, tym samym grając na czas, a po chwili znowu skupiłam się na Abby.
- Cieszę się. – mruknęłam opierając się łokciami o blat. – Cieszę się, że Louis wraca i że chłopcy będą mogli wrócić do pracy, ale to wszystko nadal nie jest pewne. On ma tylko spróbować Abby. Jeśli w najbliższym czasie nie odzyska pamięci, będzie mógł zrezygnować, kiedy będzie chciał. Nie jest do niczego zobowiązany.
Blondynka przyglądała mi się, przechylając głowę w bok. Czułam się dziwnie pod jej bacznym spojrzeniem.
- Nadal myślisz o Doncaster, prawda? – wypaliła nagle.
Natychmiast zaczęłam protestować, co właściwie nie miało żadnego sensu, bo okej, miała rację. Cały czas myślałam o naszej wyprawie do rodzinnej miejscowości naszego przyjaciela. W głowie miałam naszą rozmowę, spojrzenia Louis’a rzucane w stronę moją i Harry’ego, a przede wszystkim wciąż myślałam o pojawieniu się Eleanor. Nie mogłam pozbyć się myśli, że ona wszystko zniszczy. Że odbierze go nam i go zniszczy, że już nigdy nie będzie tym chłopakiem, którego pokochałam.
Ale przede wszystkim, myślałam o tym, co dałam Louis’owi. Nie mogłam przestać zastanawiać się nad tym, jaka była jego reakcja, kiedy zobaczył zdjęcia i malutki wisiorek, który mi podarował. W głębi duszy, miałam malutką naiwną nadzieję, że coś sobie przypomni. Albo, chociaż coś poczuje. Umysł zapomina, ale serce nie. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Cały czas o tym myślę, okej? – poddałam się. – Wszystko było dobrze, dopóki nie pojawiła się Eleanor. – pokręciłam głową. – Wiesz, co jest najgorsze? – spytałam, na co dziewczyna skinęła, abym kontynuowała. – My byliśmy przy nim przez cały ten czas, martwiliśmy się o niego, a i tak musieliśmy zabiegać o to, by wrócił i spróbował. Eleanor nie zrobiła nic, a mimo to od razu uzyskała jego względy i zainteresowanie. To jest cholernie niesprawiedliwe! Dlaczego takie zdziry jak ona zawsze dostają to, czego chcą?
- Bo mają odwagę po to sięgnąć, w przeciwieństwie do tych normalnych osób. – Abby wzruszyła ramionami. - Louis nie jest idiotą, na pewno widzi nasze starania, a starania swojej tak zwanej dziewczyny. Przez miesiąc miała go gdzieś, bo ważniejsza była dla niej praca. To chyba coś znaczy.
Chciałam wierzyć w to, że Abby ma rację, ale nie potrafiłam. To, że Louis stracił pamięć, nie oznacza, że stał się innym człowiekiem. To wciąż on, ten sam chłopak, którego poznałam i pokochałam zaledwie kilka miesięcy temu.
- Boję się, że po raz kolejny zaangażuję się w to wszystko i potem będę cierpieć jeszcze bardziej. – wyznałam. – Za którymś razem nie uda mi się już podnieść po upadku.
- Masz osoby, które ci pomogą wstać. – odparła dziewczyna.
Uśmiechnęłam się smutno. Gdyby tylko to wszystko było takie proste.

* * *
Louis POV
Od dnia wyjazdu moich przyjaciół z mojego rodzinnego miasta, namiętnie odliczałem dni, kiedy w końcu lekarze zdejmą mi gips i będę mógł pojechać z powrotem do Londynu, by móc zacząć naukę i próby. Byłem cholernie podekscytowany, choć nie ukrywam, że co jakiś czas dopadały mnie wątpliwości. W tych chwilach bardzo pomagał mi ten malutki wisiorek w kształcie gwiazdki, który przez cały czas miałem przy sobie. Nie wiem, co było w nim takiego, że nie chciałem się z nim rozstać. W każdym razie, zawsze, kiedy na niego spojrzałem, przypominały mi się słowa tej Emilie i rozumiałem, że nie mogę się poddać. Muszę walczyć. A przynajmniej spróbować.
Powrót do Londynu to było coś niesamowitego. Tutaj wszystko było inne. Nawet powietrze. Ten świat to było coś zupełnie innego niż Doncaster. To miasto naprawdę tętniło życiem. Tutaj przez cały czas coś się dzieje. Na każdym kroku. Pewnie, dlatego to miasto jest tak oblegane przez ludzi.
Było już dość późno, kiedy w końcu wraz z mamą przyjechałem do Londynu, jednak nie byłem ani trochę zmęczony. Moje podekscytowanie było zbyt duże. Cieszyłem się niczym małe dziecko, które za moment miało otworzyć swój prezent gwiazdkowy.
- W porządku?
Oderwałem twarz od szyby i spojrzałem na swoją matkę, która zerkała na mnie z lekkim uśmiechem. Również się uśmiechnąłem, czując coraz mocniejsze łomotanie serca.
- Tak. – powiedziałem mimowolnie zerkając na drobną zawieszkę, która spoczywała w mojej dłoni. –Jest dobrze. Naprawdę cieszę się, że się zgodziłem.
- Na pewno nie pożałujesz. – odparła z czułością.
Moje serce zabiło mocniej, a policzki zrobiły się czerwone. Natychmiast spuściłem wzrok na swoje dłonie, w których obracałem zawieszkę. Myśl, że ta kobieta jest moją mamą nie była już dla mnie czymś dziwnym i niezrozumiały. Jednak to, jaką miłością mnie darzyła wciąż mnie szokowała. To, że między rodzicem a dzieckiem jest jakaś więź, to coś normalnego, ale to było coś zupełnie innego. I to było naprawdę przyjemne. Świadomość, że masz kogoś, kto kocha cię bezwarunkowo, troszczy się o ciebie i zawsze cię wspiera. Zwłaszcza teraz, kiedy nadal czułem się nieco zagubiony w świecie.
Było już po dwudziestej, kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przed nieznanym mi ogromnym budynkiem. Właściwie powinienem powiedzieć willą. Po wielu opowieściach chłopaków, od razu domyśliłem się, że w tym domu mieszka reszta (dowiedziałem się również, że mam własne mieszkanie, tylko że jak na razie nie wiem gdzie ono dokładnie się znajduję, więc zapewne to będzie mój dom na kilka najbliższych tygodni). Przykleiłem nos do szyby, aby móc coś dostrzec. Nie wiem, czego tak właściwie się spodziewałem, ale na pewno nie tego. To było dużo więcej, niż mój umysł mógłby ogarnąć.
- To naprawdę tutaj? – zdziwiłem się. To niesamowite.
Wysiadłem z samochodu nie mogąc oderwać wzroku od budynku. Kiedy z pomocą mamy wyciągałem swoje torby z bagażnika, na zewnątrz pojawili się moi przyjaciele. Podekscytowani krzyczeli jeden przez drugiego niczym dzieci i zabrali mi moje rzeczy „żebym się nie przemęczał”. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się ogromny uśmiech.
 - Tylko dbajcie o niego, jasne? – Jay zwróciła się do chłopaków.
- Ma się rozumieć. – zaśmiał się Harry, przytulając się z moją mamą. – Możesz być o niego spokojna.
Uśmiechnąłem się widząc ich ciepłą relację. To pokazywało mi, jak blisko wszyscy byli i dawało do myślenia.
- Zadzwonię do ciebie niedługo, żeby posłuchać nowinek.- zwróciła się do mnie posłała mi całusa, zanim wsiadła z powrotem do samochodu.
Machaliśmy jej, dopóki samochód nie zniknął za zakrętem. Wtedy odetchnąłem cicho i odwróciłem się do reszty chłopaków, którzy wpatrywali się we mnie niczym w święty obrazek lub w coś takiego. Poczułem się dość głupio.
- Coś nie tak? – spytałem spoglądając na każdego z osobna.
- Wszystko okej. – zaśmiał się Liam.
- Chodź. – Harry poklepał mnie po ramieniu.
Uśmiechnąłem się niepewnie i ruszyłem za nimi, cały czas zaciskając dłoń ma wisiorku, który dodawał mi odwagi. Wiedziałem, że nie mam się, czego bać, bo to przecież głupie, ale i tak… Tak naprawdę przecież wciąż nie wiem, czego mogę się po nich spodziewać. Nie ma nic gorszego niż wątpliwości.
- Wow.
Tylko tyle powiedziałem, kiedy weszliśmy do naprawdę przestronnego korytarza, który prowadził do wielkiego salonu, gdzie było wszystko, czego można sobie tylko zamarzyć. Miałem wrażenie, że naprawdę umarłem i trafiłem do jakiegoś pieprzonego raju, na który zdecydowanie nie zasługuję. Musiałem się uszczypnąć, żeby uwierzyć, że to się dzieje na serio.
- Na pewno jesteś zmęczony, więc dzisiaj damy ci spokój. – powiedział ze śmiechem Niall. – Ale jutro nie będzie już tak łatwo.
- Dzięki chłopaki. – mruknąłem, kiedy przestaliśmy się śmiać. – Naprawdę cieszę się, że jestem tu z wami.
- Zobaczymy, co powiesz za kilka dni. – odparł Harry uśmiechając się wesoło. Po chwili skinął na mnie, jednocześnie chwytając moje torby. – Pokaże ci, gdzie jest twój pokój.
Życzyłem reszcie dobrej nocy i poszedłem za Harry’m na piętro. Z mocno bijącym sercem przyglądałem się wszystkiemu, co mnie otaczało. To wszystko było zbyt piękny, by mogło być prawdziwe. Naprawdę czułem się, jakbym śnił. Tylko, że chyba nigdy nie miałem tak pięknego i realnego snu.
 Mój pokój tutaj, był znacznie większy niż ten w Doncaster. Na tej powierzchni spokojnie mogłyby żyć jeszcze ze dwie osoby, jeżeli nie więcej. To było nieco przytłaczające. Chyba, że to ja jestem taki dziwny. Ciekawe, czy wcześniej, przed wypadkiem, też mi to przeszkadzało .
- Wszystko w porządku? – spytał Harry, odstawiając torby tuż obok szafy.
- Tak, chyba tak. – odparłem spoglądając na niego.
Chłopak uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a po chwili jego wzrok skierował się na moją dłoń. Zorientowałem się, że nadal ściskał wisiorek. Natychmiast rozluźniłem palce, niespodziewanie czując, jak bardzo są już zesztywniałe od ciągłego zaciskania ich.
- To wisiorek Emilie? – zdziwił się. – Skąd go masz? – spytał.
- Od niej. – powiedziałem siadając na brzegu łóżka.
- Kiedy ci go dała?
- Tego dnia, gdy byliście u mnie. A właściwie, kiedy już pojechaliście, mama dała mi kopertę od niej, gdzie były zdjęcia i ten wisiorek. – wyjaśniłem. Chłopak zmarszczył czoło. – Może to głupie, ale ten łańcuszek pomógł mi się nie załamać w ciągu tych ostatnich dwóch tygodni. Kilka razy wydawało mi się, że nie dam rady, no wiesz, że to wszystko – wskazałem dłonią pokój. – że sobie nie poradzę. Chciałem nawet odpuścić, ale ten mały wisiorek mi na to nie pozwalał. Nie rozumiem tego, ale tak było.
Chłopak usiadł obok mnie, opierając łokcie na kolanach. Spojrzał na mnie, uśmiechając się smutno.
- To, co mówisz nie jest ani dziwne ani głupie. – powiedział. – Ten wisiorek – skinął na biżuterię – dałeś go Emilie kilka miesięcy temu, jako dowód waszej przyjaźni. Od tamtej pory wiele rzeczy się wydarzyło. – wzruszył ramionami. – A łańcuszek skakał między waszą dwójką.
Jego słowa natychmiast rozbudziły moją ciekawość. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się czegoś więcej. Mój umysł wciąż pożądał nowych informacji, by w ten sposób zapełnić te luki w mojej pamięci.
- To znaczy?
- To naprawdę długa historia. – wymamrotał chłopak. – I dość skomplikowana.
- Naprawdę chcę wiedzieć. – powiedziałem cicho.
Harry spuścił wzrok i przeczesał włosy dłonią, jednocześnie biorąc głęboki oddech. Po chwili znowu na mnie spojrzał.
- Okej.

* * *
Emilie's POV
Było już po szesnastej, kiedy w końcu wróciłam do domu ze szkoły.  Przez korki panujące o tej godzinie, byłam potwornie spóźniona na sesję zdjęciową, na którą umówiłam się z Annie równo o szesnastej. Pech chciał, że rano również odrobinę zaspałam, przez co zapomniałam od razu zabrać potrzebny sprzęt i musiałam stracić jeszcze więcej czasu, aby po niego przyjechać. Dziewczyna prawdopodobnie będzie chciała mnie zabić, kiedy nareszcie dojadę do studia.
Miałam właśnie wyjść z pokoju, kiedy do środka jak gdyby nigdy nic wszedł Harry. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie byłam zaskoczona jego wizytą, bo byłam i to bardzo. To ja miałam przyjść do nich wieczorem, bo oni cały dzień mieli poświęcić swojemu przyjacielowi. Wprowadzić go w nowy dla niego świat. Co więc robi tutaj?
- Harry nie wiem, po co przyszedłeś, ale naprawdę się śpieszę. – powiedziałam zakładając ciepłą bluzę i beanie.
- To zajmie tylko chwilę. – mruknął wciskając dłonie do kieszeni płaszcza.
- Okej, ale tylko chwilę, bo jestem już spóźnio.. – nie zdążyłam dokończyć zdania.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że dałaś Louis’owi ten wisiorek z gwiazdką? – spytał.
Z jakiegoś powodu serce zaczęło mi bić szybciej. Przecież nie zrobiłam nic złego, prawda? W czym więc problem?
- Nie myślałam, że to ważne. – wymamrotałam. – Poza tym, wrzuciłam go do tej koperty pod wpływem impulsu. – skłamałam.
To tylko niewinne kłamstewko, które nikomu nie wyrządzi krzywdy.
Harry najwyraźniej nic nie zauważył albo się tym nie przejął, bo po chwili znowu się odezwał, jak gdyby nigdy nic.
- On coś poczuł. – powiedział.
Zakręciło mi się w głowie.
Natychmiast opadłam na brzeg łóżka czując drżenie nóg. Trzy słowa, które w ułamku sekundy sprawiły, że mój umysł stał się pusty. W ogóle z trudem mogłam oddychać, a jeszcze nawet nie wiedziałam, o co dokładnie chodzi.
- O czym ty mówisz? – spytałam cicho. Czas przestał mieć dla mnie znaczenie.
- Rozmawiałem z nim wczoraj. – zaczął. – Zobaczyłem, jak ściska w dłoni ten łańcuszek. Zapytałem go, skąd go ma, a on odpowiedział, że znalazł go w kopercie ze zdjęciami od ciebie. Powiedział, że ten wisiorek daje mu siłę.. On przypomina mu o tym, jak poprosiłaś go, żeby spróbował. Pomaga mu walczyć. Nie rozumie czemu, ale nie potrafi się z nim rozstać. – powiedział, a ja poczułam przyjemne ciepło w sercu. – Opowiedziałem mu waszą historię. – dodał.
- Słucham!? – wykrzyknęłam zrywając się na równe nogi.
Serce biło mi ekstremalnie szybko, dłonie i nogi drżały, a oczy zrobiły się wilgotne od łez. Pomimo, że naprawdę ufałam Harry’emu, natychmiast pomyślałam o tym, jak opowiada Louis’owi o tych wszystkich rzeczach, o których on miał się nigdy nie dowiedzieć. Okej, dowiedział się, czego szybko zaczęłam żałować, ale potem miał wypadek i stracił pamięć i… ugh. Boże, niech to nie będzie to, o czym myślę.
- Wyluzuj. – poprosił stając obok mnie. – Nie powiedziałem mu nic, czego nie chciałabyś my mówić. Zrobisz to sama albo on sam w końcu sobie o tym przypomni. – wzruszył ramionami.
Moje policzki natychmiast zrobiły się czerwone ze wstydu. Może i Harry często zachowywał się jak dupek, ale przecież nie zrobiłby czegoś takiego. Wiedział, jak zależało mi na tym, aby Louis się nie dowiedział. Przynajmniej nie teraz. On potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie i ja również. A jeśli w między czasie odzyska pamięć, trochę ułatwi i utrudni mi zadanie.
- Przeprasza. – szepnęłam.
- W porządku. – uśmiechnął się do mnie lekko. – Pogadamy o tym później. Trochę się śpieszyłaś.
- Tak! – pacnęłam się w czoło, zbierając potrzebne rzeczy. - Tak, tak. – znowu zaczęłam panikować. - Widzimy się później?
- Jasne. – zaśmiał się. – Chodź. – dodał obejmując mnie ramieniem.

* * *
Kiedy sesja zdjęciowa z jakimiś mało znanymi piosenkarzami (przynajmniej ja ich nie kojarzyłam) w końcu dobiegła końca, było już dość późno. I chociaż wręcz padałam na twarz ze zmęczenia, nie mogłam wystawić moich przyjaciół. Obiecałam, że do nich przyjdę. I tak właściwie, to sama chciałam do nich iść. Stęskniłam się za Louis’em. Bardzo chciałam go zobaczyć.
Gdy około godziny dwudziestej pierwszej zatrzymałam się pod willą chłopaków, czułam ogromne podekscytowanie i strach, trochę tak jak wtedy, gdy pojechaliśmy do Doncaster, ale tym razem wszystko było dużo bardziej wyraźne. Odczuwałam to dwa razy bardziej niż tamtego dnia.
Stanęłam przed drzwiami i wcisnęłam dzwonek, a po chwili dookoła mnie rozniosła się przyjemna melodia. Minęło zaledwie kilkanaście sekund, kiedy drewniana powłoka uchyliła się i zobaczyłam rozczochraną grzywę Harry’ego. Chłopak rozpromienił się jeszcze bardziej na mój widok. Przywitał mnie wesołym „hej” i gestem zaprosił do środka.
Ramię w ramię przeszliśmy do salonu, gdzie była reszta chłopaków oraz moja przyjaciółka (tak, zdecydowanie unikałam spojrzenia niebieskich oczu Louis’a). Siedzieli rozrzuceni po kanapach i fotelach w otoczeniu ogromnej ilości jedzenia i picia oraz jakichś papierów. Wszyscy wyraźnie ucieszyli się na mój widok, co wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie. Nie znoszę być w centrum uwagi.
- Cześć. – Niall podszedł do mnie, jako pierwszy i uściskał mocno, co było naprawdę urocze, bo on przytula najlepiej na świecie.
Zayn i Liam pomachali do mnie radośnie, co oczywiście odwzajemniłam. Z tą dwójką nie byłam tak, blisko, ale ich również bardzo lubiłam. Są naprawdę okej.
Kiedy po chwili stanęłam twarzą w twarz (jest ode mnie znacznie wyższy, więc powiedzmy, że tak właśnie było), nie mogłam złapać powietrza. Nie byłam przygotowana na taką bliskość z nim. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, spróbowałam się uśmiechnąć, co było dość trudne. Miałam wrażenie, że za moment zza kanapy wyskoczy Eleanor i rzuci się na mnie z pazurami za to, że ośmielam się patrzeć na coś, co należy do niej.
- Chciałem podziękować. – odezwał się cicho, abym tylko ja go usłyszała. – Za to co mówiłaś wtedy w Doncaster i za wisiorek. – uśmiechnął się lekko.
- Nie masz, za co mi dziękować. – wydukałam. -To nic takiego. – wzruszyłam ramionami.
Zamarłam, kiedy nagle jego ramiona oplotły się wokół mojego ciała. Na to zdecydowanie nie byłam przygotowana. W mojej głowie natychmiast pojawiły się nieprzyjemne obrazy, ale szybko starałam się zastąpić je czymś przyjemniejszym, jednocześnie próbując się rozluźnić. Po chwili odważyłam się również na to, by go objąć i wtulić się w niego mocno, by na nowo poczuć się bezpiecznie, tak jak zawsze, kiedy Louis był przy mnie. Prawdopodobnie to będzie moja jedyna taka okazja. Kiedy pojawi się tu Eleanor, będę mogła o tym tylko poważyć.
Kiedy odsunęliśmy się od siebie, byłam naprawdę szczęśliwa i to było cudowne uczucie, które niestety zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Stało się tak, gdy kątem oka dostrzegłam łzy w oczach mojej przyjaciółki. Łzy, które zdecydowanie nie były łzami szczęścia. Znałam ją zbyt dobrze, żeby tego nie wiedzieć.
Najwyraźniej zorientowała się, że widzę, bo natychmiast spuściła wzrok i szybko otarła oczy wierzchem dłoni. Coś było z nią mocno nie tak, a ja jeszcze dziś muszę się dowiedzieć, co. Tak więc, kiedy jakiś czas później, kiedy Abby przeprosiłam nas i wyszła, ja poszłam za nią. Znalazłam ją w łazience, gdzie właśnie opłukiwała twarz wodą. Od razu weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi, aby przypadkiem nikt nas nie podsłuchiwał.
- Abby co się dzieje? – spytałam wprost.
- Nic się nie dzieje. – próbowała się uśmiechać, ale szło jej to jeszcze gorzej niż mnie.
- Abby? – powiedziałam z większym naciskiem.
Dziewczyna westchnęła cicho, odpychając się od umywalki. Kiedy spojrzała mi w oczy, jej własne znowu wypełniły się łzami.
- Wyprowadzam się z Londynu.


___________________________________________
Nie wierzę, że tak szybko udało mi się napisać nowy rozdział. Sama się sobie dziwię, ale właściwie nie narzekam. Wy pewnie też nie będziecie.
W ostatniej chwili musiałam zmienić bieg wydarzeń, bo prawie zapomniałam o pewnym nowym wątku. W innym wypadku wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej.
I tak, może to nudne, ale raz jeszcze zapraszam was na moje nowe ff z Ashton'em z 5SOS w roli głównej. Pierwszy raz będę pisać coś takiego i mam nadzieję, że się nie zbłaźnię.
http://arabella-fanfic.blogspot.com/
Tyle ode mnie ;)
 Do następnego xxx

8 komentarzy:

  1. Czy ty.. Co... Jak... Ale.. Że co?! Nie nie nie nie, ja się nie zgadzam. Kocham twoje opowiadanie, zwłaszcza, że strasznie przypomina mi to co się teraz dzieje w moim życiu. No może oprócz akcji na pierwszej imprezie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam opowiadanie za jednym razem i bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że strasznie przypomina mi moją obecną sytuację. I love it.

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny nastepny dodawaj jak najszybciej jestem ciekawa co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku.....
    Ten rozdział jest taki świetny! <3
    A Ty piszesz to wszystko tak zajebiście!
    Już nie raz spotkałam się z utratą pamięci jakiegoś bohatera, ale Ty opisujesz te nowe-stare przeżycia i to jest takie świetne!
    '(...) co było naprawdę urocze, bo on przytula najlepiej na świecie.' Tak bardzo megaaaa....:3
    Albo jak Louis przytulił Emily... Po prostu uhgggg..... ♥ Słodkooo... *.*
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ♥
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥