wtorek, 24 czerwca 2014

32. Jesteś pijany, a ja potrzebuję pocieszenia. To nie może się dobrze skończyć.

- O mój Boże Emilie! – do moich uszu doszedł zaskoczony głos Abby. – Co się stało?
 Wyśliznęłam się niezdarnie z objęć Conora i spojrzałam załzawionym wzrokiem na blondynkę, która właśnie zatrzymała się obok nas. Chciałam jej coś odpowiedzieć, jednak nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Wciąż byłam zbyt roztrzęsiona.
Abby próbowała otrzeć łzy z moich policzków, jednak szybko dała sobie z tym spokój i po prostu przygarnęła mnie do siebie. Chciała mi w ten sposób dodać otuchy, ale to wcale nie pomogło. Wręcz przeciwnie, zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Zajmę się nią. – odezwał się Conor. – Idź się baw ze swoim chłopakiem. Jakby ktoś nas szukał, to daj znać.
Abby odsunęła się ode mnie niepewnie i spojrzała na Conora. Widziałam, że się waha, jednak w końcu pokiwała głową, uśmiechając się słabo do chłopaka.
- Opiekuj się moją dziewczynką. – powiedziała do niego, całując mnie lekko w policzek.
Czy fakt, że nie bałam się zostać sam na sam z obcym chłopakiem czyni ze mnie kompletną wariatkę? Znaczy wiem, że Conor nie jest żadnym zboczeńcem i nie zrobi mi krzywdy, ale tak naprawdę nic o nim nie wiem, oprócz tego co można przeczytać w Internecie. Powinnam czuć się, co najmniej skrępowana, ale wcale tak nie było. To pewnie dlatego, że wciąż byłam wstrząśnięta słowami Louis’a i pojawieniem się Eleanor na imprezie.
Chłopak popchnął mnie delikatnie z powrotem do łazienki i zamknął drzwi na kluczyk, tak jak zrobiłam wcześniej.  Zanim usiadłam posłusznie na sedesie, dostrzegłam swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam potwornie. Moje oczy były zaczerwienione i podpuchnięte, a na policzkach miałam rozmazany tusz do rzęs, przez co wyglądałam jak jakaś panda. Przełknęłam gulę, która pojawiła się w moim gardle i zaczęłam przyglądać się poczynaniom chłopaka.
Conor podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej nieduży zielony ręcznik, a następnie odkręcił wodę w kranie i zamoczył jego brzeg. Zmarszczyłam lekko czoło, kiedy po chwili kucnął przede mną i zaczął przemywać moją twarz mokrym materiałem. Wzięłam drżący oddech, kiedy zimna woda delikatnie zaczęła chłodzić moją rozpaloną płaczem i upokorzeniem twarz.
- Lepiej się czujesz? – spytał zmywając tusz z moich policzków.
Pokiwałam lekko głową, nie ufając swojemu głosowi. Wcale nie czułam się lepiej, ale jakie to ma niby znaczenie? I dlaczego w ogóle go to obchodzi?
- Może to zabrzmi dziwnie, bo nawet się nie znamy, ale możesz mi ufać, okej? Twoje sekrety są u mnie bezpieczne, to mogę ci obiecać już teraz.  – odezwał się po chwili. – Poza tym, jeżeli się komuś wygadasz, poczujesz się lepiej. Duszenie wszystkiego w sobie nie jest dobre.
Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam nawet, co. Wiedziałam, że ma rację, ale co z tego? Nie mogę mu nic powiedzieć i nawet nie wiem, czy chcę.
Chłopak westchnął cicho i podniósł się na równe nogi. Powiesił ręcznik na niewielkim haczyku,  a następnie usiadł na brzegu wanny, przez cały czas przyglądając mi się uważnie, jakby oczekiwał, że za chwilę jednak odważę się odezwać.
- Emilie, rozumiem, że teraz wydaje ci się to głupim pomysłem, ale proszę porozmawiaj ze mną. – poprosił cicho.
Odwróciłam wzrok, z jakiegoś powodu nie mogąc znieść jego spojrzenia. Miałam wrażenie, że może zajrzeć w głąb mojej duszy i wyczytać z niej wszystko jak z otwartej księgi. Wiem, że to głupie, ale nic na to nie poradzę.
- Chodzi o Louis’a, prawda? – odezwał się po chwili ciszy. Natychmiast na niego spojrzałam, marszcząc lekko nos. Skąd on wie? – Widziałem, jak z nim rozmawiałaś. – wyjaśnił, jakby faktycznie potrafił czytać mi w myślach czy coś. – Potem pojawiła się jego dziewczyna Elenor.. Eleanor – poprawił się szybko. – a ty uciekłaś do łazienki. Pokłóciliście się, no nie? To dlatego panuje między wami taka niezręczna atmosfera? – bardziej stwierdził niż spytał.
Zamknęłam oczy i pokiwałam głową, czując pod powiekami szczypiące łzy. Szybko otarłam oczy rękawem bluzy. Nie chcę się znowu przy nim rozkleić. Nie wiem czemu, ale nie chcę, żeby uznał mnie za słabą, rozemocjonowaną dziewczynkę, która płacze z byle powodu. Nie chcę, żeby myślał o mnie to samo, co Louis.
- Mogę ci zadać pytanie? – odezwał się, kiedy zauważył, że wciąż nie mam zamiaru nic powiedzieć. - Kochasz Louis’a? Nie tak jak przyjaciela oczywiście tylko jak chłopaka. Jesteś w nim zakochana?
Spojrzałam na niego zaskoczona. Moje serce załopotało mocno w piersi, ręce zaczęły drżeć i się pocić, a oczy na nowo wypełniły się łzami, które po chwili zaczęły spływać po mojej twarzy, tworząc nowe ślady. Conor uśmiechnął się do mnie smutno. Najwyraźniej nie potrzebował innej odpowiedzi.
- Powiedziałaś mu? – spytał po chwili.
- Nie. – odparłam dziwnie ochrypłym głosem.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Po co? – zaśmiałam się. – Jestem przecież tylko trudnym człowiekiem, który wymaga dużo uwagi, na którą jego nie stać, bo traktuje mnie jak swoją siostrę. – prychnęłam ocierając oczy. Conor wyglądał na zbitego z tropu. – Słyszałam waszą rozmowę.
Chłopak skrzywił się lekko na moje słowa i odwrócił wzrok. Chociaż nic nie powiedział, widziałam po jego postawie, że jest mu przykro, że wszystko słyszałam. Trochę tak, jakby czuł się za wszystko odpowiedzialny, chociaż to wcale nie była jego wina
- Jestem taka głupia. – szepnęłam. – Mogłam przewidzieć, że to się tak skończy, kiedy tylko powiedziałam mu prawdę o sobie.
- Prawdę o sobie? – wtrącił chłopak. -  Co to znaczy?
Westchnęłam cicho i przygryzłam wargę. Raz kozie śmierć. Gorzej już i tak nie będzie, prawda? Najwyżej Conor pomyśli o mnie dokładnie to samo, co wszyscy inni.
- Mam młodszą siostrę Allie. W tym roku skończy sześć lat. – zaczęłam tak jak wtedy, gdy mówiłam o wszystkim Louis’owi. – Ona jest… jest chora. Ma downa. Moi rodzice zawsze mieli z tym problem. Nie mogli pogodzić się z faktem, że to właśnie ich dziecko jest chore. Mnie to nigdy nie przeszkadzało. Uwielbiam ją. Zawsze była moim oczkiem w głowie. – łzy napłynęły mi do oczu, ale dzielnie starałam się je powstrzymać. – Od jej narodzin rodzice trzymali ją pod kloszem, jakby była jakimś stworem czy coś. Ukrywali jej chorobę przed wszystkimi, jakby to był powód do wstydu. Kiedy miała cztery lata, uparłam się, że trzeba ją zabrać na spacer. To był błąd, którego żałuję do dzisiaj. – szepnęłam. Conor słuchał mnie uważnie, nie odzywając się nawet słowem. – Ludzie patrzyli na nią ze wstrętem, a moi tak zwani przyjaciele, naśmiewali się z niej, traktowali jak dziwadło, które nie ma prawa żyć. Ona zawsze była taka radosne i pełna życia. Kochała wszystko i wszystkich.  Nie zasłużyła na to. Ona nawet nic nie rozumiała z tego, co się dzieje. – urwałam starając się powstrzymać szloch. Przetarłam mokre policzki i westchnęłam cicho. – Któregoś dnia w szkole, jakaś dziewczyna wyzywała moją siostrę w tak obrzydliwy sposób, że wolę nawet tego nie powtarzać. Wpadłam wtedy w prawdziwą furię i rzuciłam się na nią z pięściami. Gdyby mnie od niej w porę nie odciągnęli, byłabym w stanie ją zabić, ale skończyło się na złamanej ręce, wstrząsie mózgu, dwóch połamanych żebrach i zadrapaniach. – nie musiałam patrzeć na Conora żeby wiedzieć, że jest wstrząśnięty, ale wcale mu się nie dziwię. – Jeszcze tego samego dnia trafiłam do aresztu, a kilka dni później odbyła się rozprawa, na której moi rodzice nawet się nie pojawili, bo było im po prostu wstyd. Dopiero, kiedy trafiłam do poprawczaka, dowiedziałam się, że wynieśli się z powrotem do Holmes Chapel, gdzie wcześniej mieszkaliśmy. Nie mogli znieść tego upokorzenia. Bolało mnie to na początku, ale teraz w sumie cieszę się, że właśnie tak się stało. – zamilkłam na chwilę, przecierając oczy. – Kobieta, która była jedną z opiekunek w poprawczaku, Maria Parker, ona zobaczyła we mnie coś więcej. Pomogła mi przetrwać i po roku za zgodą sądu wzięła mnie do siebie. Gdyby nie ona, pewnie byłabym już wrakiem człowieka, a może byłabym nawet martwa, jeżeli nadal prowadziłabym taki tryb życia jak na początku mojego pobytu tam. W każdym razie uratowała mi życie i będę jej za to już zawsze wdzięczna.
Conor nic nie powiedział i nie zrobił też nic, co świadczyłoby o tym, że po tej historii czuje do mnie wstręt czy coś. Widziałam, że musi sobie wszystko poukładać w głowie. Z jednej strony chciałam wiedzieć, o czym teraz myśli, ale z drugiej, bałam się tego jak cholera. Po chwili postanowiłam, że skoro powiedziałam już tyle, to czemu nie pociągnąć tego dalej? Może, kiedy się wygadam, to naprawdę poczuję się lepiej?
- Kiedy opowiedziałam o tym Louis’owi – zaczęłam nie patrząc na Conora. – bałam się, że to będzie koniec naszej znajomości. Mimo, że znaliśmy się krótko, zdążyłam się do niego przywiązać i czułam ból na samą myśl o rozstaniu z nim. Ale on… on powiedział, że nie przeraża go moja przeszłość, bo wierzy całym sobą, że jestem dobra, a jeżeli nawet nie do końca, to on nigdy nie pozwoliłby mi zrobić nic głupiego. – powiedziałam ze ściśniętym gardłem.
To dlatego się w nim zakochałam, pomyślałam czując świeże łzy napływające mi do oczu. Pomimo wszystko widział we mnie dobrą osobę i naprawdę się o mnie troszczył. Cóż, jak widać to wszystko było jednym wielkim kłamstwem, które miało mi tylko zamydlić oczy. Po co było to wszystko? Dlaczego marnował swój cenny czas? Tego już chyba nigdy się nie dowiem.
- Kiedy zorientowałaś się, że go kochasz? – spytał Conor niepewnie.
- Właściwie nie tak dawno temu. – powiedziałam cicho. – Louis uczył mnie grać na pianinie. W pewnej chwili nasze palce się zetknęły, a wtedy poczułam przyjemny dreszcz i serce zaczęło mi walić jak oszalałe. – uśmiechnęłam się lekko, przypominając to sobie.  – Na początku nie potrafiłam się z tym pogodzić i byłam zła na samą siebie, bo przyrzekałam sobie i w ogóle z Louis’em złożyliśmy przysięgę, że nigdy się w sobie nie zakochamy. Chciałam go nawet unikać, żeby zdusić w sobie to niechciane uczucie, ale nie potrafiłam. – szepnęłam, a do oczu napłynęły mi łzy. – W tym samym czasie Louis zaczął znowu widywać się z Eleanor, o czym dowiedziałam się nie od niego tylko z Internetu, bo on był zbyt wielkim tchórzem by mi to powiedzieć. Zresztą twierdził, że są tylko znajomymi i że nie było potrzeby mi o tym mówić. – wzruszyłam ramionami. – Tak bardzo żałuję, że go poznałam i że dopuściłam go do siebie. A najbardziej żałuję tego, że się w nim zakochałam. Gdyby nie to, wszystko byłoby łatwiejsze.
- Hej. – szepnął Conor łapiąc mnie za rękę. Zaskoczył mnie jego gest, ale to było miłe. – Miłość to piękne uczucie. Nawet to nieodwzajemnione. Nie można żałować tego, że kiedykolwiek się kogoś kochało.
- Nic nie rozumiesz. – zaśmiałam się cicho, ocierając łzy wolną ręką.. – Podczas jednej z imprez, jakiś miesiąc temu.. Louis przez cały czas mnie olewał, bo był zbyt zajęty Eleanor. Wtedy nawet nie byli jeszcze parą, tylko zwykłymi przyjaciółmi. Bolało mnie to i.. cholera czułam się tak samotnie, że zaprzyjaźniłam się wtedy z Harry’m, chociaż wcześniej go nienawidziłam. - pokręciłam głową sama wciąż nie dowierzając w to wszystko. – W połowie imprezy siedziałam sama w kuchni, żeby trochę wytrzeźwieć, bo Harry i Niall narzucili wcześniej dość szybkie tempo i było mi trochę niedobrze. Louis wtedy do mnie przyszedł. Był zalany w trupa i ledwie trzymał się na nogach. Rozmawialiśmy, a właściwie kłóciliśmy się o Eleanor i przez przypadek wylał na mnie sok. Zaprowadził mnie wtedy do swojego pokoju, żeby dać mi coś na przebranie. Nie wiem jak do tego doszło, ale… zaczęliśmy się całować. Znaczy on zaczął mnie całować, a ja byłam na tyle samolubna, że nie potrafiłam go odepchnąć, bo wiedziałam, że tylko w ten sposób, chociaż przez chwilę będzie znowu tylko mój. ..
Urwałam i schowałam twarz w dłoniach, szlochając cicho. Wspomnienia z tamtej nocy znowu wróciły, raniąc mnie niczym nóż. Właściwie nie musiałam nic więcej mówić, bo Conor doskonale wiedział, co się wtedy wydarzyło. Chłopak nic nie powiedział, tylko ściskał lekko moje kolano, czekając, aż uspokoję się na tyle, by móc mówić dalej.
Wzięłam drżący oddech i otarłam policzki, które po chwili i tak znowu były mokre. Conor chwycił niepewnie moją dłoń i uścisnął ją pokrzepiająco. Uśmiechnęłam się do niego, ale wyszedł z tego raczej grymas.
- Następnego dnia niczego nie pamiętał, bo był zbyt pijany. Zresztą po wszystkim uciekłam z pokoju. – wymamrotałam ochrypłym głosem. – Rano dawałam jakoś rade. Nawet się uśmiechałam. Bałam się tylko tego, jak będę się czuć w towarzystwie Louis’a. Wiedziałam, że to już nie będzie tak jak wcześniej, bo... sam rozumiesz.  -  wzruszyłam ramionami – Siedziałam z Harry’m w kuchni i nabijałam się z niego, bo miał takiego kaca, że ledwo mogłam się z nim dogadać. Wszystko było okej, dopóki nie pojawił się Louis z Eleanor. Ona miała na sobie jego koszulkę i przytulali się jak para zakochanych. Najgorsze jest to, że ona o wszystkim wiedziała. Wiedziała, o tym, co wydarzyło się między mną i Louis’em i wiedziała, że uciekłam stamtąd. Ona wykorzystała sytuację i wskoczyła mu do łóżka czy coś, nie wiem. – znowu zaczęłam płakać. – Wmówiła mu, że to z nią uprawiał seks i on nagle zrozumiał, że ją kocha. Co za ściema. – prychnęłam wydmuchując nos w chusteczkę, którą podał mi Conor. – Kiedy zostałyśmy same, zarzuciłam jej, że go okłamuje i nie gra fair, ale ona zaczęła się ze mnie śmiać i powiedziała, że mój związek z Louis’em i tak by nie wypalił, bo on mnie nie kocha i że w ogóle zrobiła mi pewnego rodzaju przysługę. Najbardziej boli mnie to, że ona ma rację. Wolę nawet nie wiedzieć, co by się stało, gdyby poznał prawdę.
Conor pokręcił głową i przygryzł lekko wargę. Czułam się dziwnie, mówiąc mu o tym wszystkim. To były moje najintymniejsze wspomnienia, a jego prawie w ogóle nie znałam. Najdziwniejsze jest jednak to, że faktycznie było mi już dużo lepiej, jakby ktoś ściągnął ze mnie ogromny ciężar, który ciążył mi od dawna.
- Eleanor to suka. – powiedział Conor. – Od razu wydała mi się dziwna, gdy tylko ją poznałem. – przyznał.
Ucieszyły mnie jego słowa. Czyli nie tylko ja miałam takie wrażenie, kiedy ją poznałam? Dobrze wiedzieć.
- Wiesz ja… ja dałabym sobie jakoś z tym wszystkim radę. Nie jestem przecież pierwszą dziewczyną, która cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości. – pokręciłam głową. Czułam, że w moim gardle pojawia się ogromna gula, która uniemożliwiała mi normalne mówienie. – Ale ja… - zamknęłam oczy czując szczypiące łzy. – Ja jestem w ciąży. Jestem w ciąży z Louis’em.
Słyszałam, jak chłopak zachłysnął się powietrzem, ale nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Było mi wstyd. Czułam się trochę jak jakaś ladacznica czy coś. Nie potrafię tego wyjaśnić.
- Mówiłaś o tym komuś? – spytał cicho.
- Wie tylko Abby i teraz ty. – szepnęłam zerkając na niego niepewnie.
- No, a twoja rodzina? Chyba nie masz zamiaru tego przed nimi ukrywać?
- Nie mogę im powiedzieć. – wymamrotałam. – Mam dopiero szesnaście lat. Maria mnie zabije, kiedy się o tym dowie.
- A kiedy się dowie, że próbowałaś ją okłamać, to będzie zadowolona, tak? – spytał sarkastycznie. Załkałam cicho, bo kurwa on ma rację. – Emilie, nie możesz ukrywać ciąży. Prędzej czy później i tak wszyscy się dowiedzą. Musisz powiedzieć prawdę.
- Jeszcze nie teraz. – szepnęłam. – Nie jestem jeszcze na to gotowa.
- Emilie.. – zaczął kręcąc głową.
- Obiecaj, że nikomu nic nie powiesz. –zażądałam słabym głosem.  – Obiecaj. – powtórzyłam, kiedy nic nie odpowiedział.
- W porządku. – mruknął. – Przecież mówiłem, że twoje sekrety będą u mnie bezpieczne. – uśmiechnął się do mnie lekko. – Po prostu uważam, że im wcześniej powiesz o wszystkim swojej rodzinie, tym lepiej. Skąd masz pewność, że się na ciebie wkurzą? Nawet nie dałaś im szansy.
Zastanawiałam się właśnie nad odpowiedzią, kiedy do naszych uszu doszło ciche pukanie do drzwi. Natychmiast spojrzałam w tamtym kierunku, czując, że moje serce omal nie wyrwało się z piersi. Na szczęście po chwili usłyszeliśmy nieśmiały głos Abby.
- Conor? Niall cię szuka. Myślę, że powinieneś do niego iść, zanim sam tu przyjdzie.
- Przemyśl to, co ci powiedziałem. – zwrócił się do mnie, wtykając mi zbłąkany kosmyk włosów za ucho. – Później jeszcze porozmawiamy, jeżeli oczywiście będziesz chcieć. – uśmiechnął się delikatnie.
Pokiwałam lekko głową, zanim wyszliśmy z łazienki. Abby stała tuż obok drzwi, a kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się przyjaźnie i przytuliła mnie z całej siły. Odwzajemniłam uścisk, przyglądając się, jak Conor idzie szukać swojego przyjaciela. Na pewno dobrze zrobiłam, opowiadając mu o tym wszystkim? Mogę mu ufać, prawda?
- Wszystko dobrze? – spytała Abby, kiedy odsunęłyśmy się od siebie.
- Tak. – szepnęłam. – Ja… ja powiedziałam mu o WSZYSTKIM.
- Co? – odezwała się z niedowierzaniem. – Jesteś pewna, że to był dobry pomysł? Ledwo go znasz, a poza tym to przyjaciel Louis’a.
- Nie wiem. – przyznałam. – Ale czuję się lepiej. Tak, jakby ktoś ściągnął mi z pleców jakiś ogromny kamień czy coś. Wierzę, że nikomu nic nie wygada.
- Obyś się nie myliła. – powiedziała cicho.
Skinęłam głową, chociaż to wcale nie było pytanie i raz jeszcze przetarłam twarz, zanim wróciłyśmy do salonu. Tak właściwie, wolałabym wrócić już do domu, bo nie czułam się tutaj najlepiej, ale to chyba byłaby oznaka słabości, a ja nie chcę jej okazywać.
Na moje nieszczęście, pierwszą osobą, jaką zobaczyłam, był nie kto inny, tylko Louis, który stał razem z Niall’em i Conorem. Chłopcy śmiali się z czegoś, co powiedział blondyn.  Przez myśl przeszło mi pytanie, gdzie podziała się Eleanor, ale właśnie w tej samej chwili zobaczyłam ją, jak idzie prosto do Louis’a. Abby uścisnęła lekko moją dłoń, kiedy dostrzegła to samo, co ja.
- Możesz iść do Niall’a, jak chcesz. Przecież nie jesteś moją niańką. – uśmiechnęłam się do niej słabo.
- Nie chcę cię zostawiać samej. – powiedziała cicho.
- Nie jestem dzieckiem. – burknęłam. – Abby wyluzuj. Nie zrobię nic głupiego.
- Okej. – westchnęła.
Cmoknęła mnie szybko w policzek i pobiegła do Niall’a. Chłopak uśmiechnął się radośnie na jej widok i przytulił ją mocno, jednocześnie całując w czubek głowy. Widok ich razem rozgrzał moje serce. Wyglądają razem naprawdę uroczo.
Przygryzłam lekko wargę i ruszyłam w stronę schodów, po drodze zgarniając ze stolika jakiś sok. Po mojej rozmowie z Conorem, a właściwie po moim przerywanym monologu, potwornie zaschło mi w gardle.
Usiadłam na szczycie schodów i popijając chłodny napój, przyglądałam się imprezowiczom. Jedni byli zatraceni w dzikich tańcach, inni zajęci byli rozmowami, a inni po prostu pili ile się da, jakby właśnie to był sens imprezy.
Mój wzrok oczywiście najczęściej spoczywał na grupie moich znajomych. Tak bardzo chciałam stać razem z nimi i żartować. Ale nie mogłam. Nie, kiedy był tam Louis z Eleanor. Na sam ich widok bolał mnie brzuch i miałam mdłości.
Co jakiś czas mój wzrok krzyżował się ze spojrzeniem Conora. Chłopak za każdym razem posyłał mi przyjazny uśmiech, jakby chciał mi w ten sposób przekazać, że wszystko jest okej. Raz nawet do mnie pomachał, co było miłe i sprawiało, że coraz bardziej zaczynałam mu ufać.
- Hej mała!
Spojrzałam w bok, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłam Harry’ego, który właśnie usadawiał się obok mnie. Chyba trochę za dużo wypił, bo zachwiał się lekko i gdybym nie przytrzymała go za ramię, na pewno pokoziołkowałby w dół schodów.
- Hej. – powiedziałam cicho, przygryzając wnętrze policzka.
- Jak się… bawisz? – spytał z przerywnikiem w postaci pijackiej czkawki.
- Wiesz, bywało lepiej. – przyznałam opierając głowę o jego ramię.
- Zrobiłem coś nie tak? – jego usta wykrzywiły się w podkówkę.
- Nie. – zaśmiałam się cicho na widok jego smutnej miny. – Z tobą wszystko jest okej. Zawsze jesteś ze mną szczery i w ogóle. – wzruszyłam ramionami.
- Z tobą też jest wszystko okej. – wybełkotał i pocałował mnie w policzek. – Mówiłem ci już, że cię lubię? Jesteś naprawdę okej. – uśmiechnęłam się lekko. – I przepraszam , że złapałem cię za tyłek i że czasem zachowuję się jak kutas, ale nie wiem jak mam ci pokazać, że cię lubię. Nie znam się na tym. – zmarszczył zabawnie brwi, myśląc nad czymś intensywnie. – Chociaż nie. Nie będę przepraszać, masz zajebisty tyłek i mógłbym go złapać jeszcze raz, bo jest zajebisty.
- Harry. – skarciłam go, uderzając lekko w ramię.
Pijani ludzie są naprawdę zabawni i fajnie się z nimi rozmawia. Cóż, przynajmniej pijany Harry jest zabawny. Lubię takiego Harry’ego. Lubię Harry’ego w ogóle. Jest naprawdę w porządku.
- No co? – niezadowolony wydął wargi. – Ty zawsze jesteś ze mną szczera i mówisz to co myślisz, więc ja też jestem. Jesteś ostrą laską, a Louis jest idiotą. – wymamrotał.
- Co?
- No bzyka się z Eleanor, a nie widzi, jaka ty jesteś zajebista. – powiedział tonem niczym jakiś profesor w college’u. – Pojebany jakiś, no nie? – trącił mnie ramieniem.
Zamrugałam zaskoczona, marszcząc czoło.
- Mogę cię pocałować? – spytał nagle.
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo jego usta naparły na moje. Jego usta były miękkie i twarde jednocześnie i smakował jak wódka i banany. Odsunęłam się od niego, zanim przyszło mi do głowy, żeby to kontynuować.
- Harry nie rób tego. – szepnęłam opierając czoło o jego ramię. – Jesteś pijany, a ja potrzebuję pocieszenia. To nie może się dobrze skończyć.
- Sorry. – mruknął ściskając lekko moje udo. – Jesteś słona. – dodał oblizując wargi.
- Dzięki. – zaśmiałam się. – Chyba. – dodałam marszcząc czoło.
Miałam nadzieję, że nikt nie widział tego pocałunku. Owszem, to było przyjemne, ale nie chcę, żebyśmy mieli jakieś problemy.
- Harry?
- Hmm? – wymruczał zanurzając nos w moich włosach.
- Obiecasz mi coś? – spytałam niepewnie, a on mruknął potakująco. – Nie zostaw mnie, tak jak on to zrobił. Nie zniosę tego.



________________________________________________
Okej, rozdział jest jakiś taki dziwny, ale w sumie nawet mi się podoba, ale to pewnie dlatego, że miałam z nim tyle problemów.
Tak w ogóle, byłby pewnie już wczoraj, gdyby nie fakt, że musiałam pisać praktycznie wszystko od początku, bo wyłączył mi się laptop z niezapisanym fragmentem. Myślałam, że się powieszę. Teraz praktycznie po napisaniu każdego nowego zdania, natychmiast zapisuję wszystko ;D
Naprawdę jestem ciekawa waszego zdania, bo czytając wasze komentarze, specjalnie zmieniłam trochę fabułę. Jak mam być szczera, tej końcówki w ogóle nie było w planach.
Chyba tyle ode mnie na dzisiaj. Nie wiem, na kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział, bo już w tym tygodniu praktycznie nie będę miała kiedy pisać tak więc sami rozumiecie.
Buziaczki!

9 komentarzy:

  1. To dziwne, że Emilie tak szybko zaufałam Conorowi. Oby się na nim nie zawiodła, to ostatnie czego potrzebuje. Conor jest przyjacielem Louisa i myślę, że przyjdzie taki moment w którym wszystko mu powie.
    Uwielbiam wątki z Harrym i Emilie! Nie zaczęli zbyt dobrze ale myślę, że mogliby się nieźle dogadać. Czyżby ta pijana rozmowa miała przekazać, że on czuje coś do Em?
    To by było słodkie! Teraz czas, żeby Louis zrozumiał co stracił! To jak mówił o Emilie rozmawiając z Conorem było okropne i wredne.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wena cię "dopadnie" ;))
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie wkroczyłaś do akcji z Harrym! Błagam Cię niech coś z tego będzie i niech Louis wreszcie otworzy oczy! Rozdział jest mega, czekam na następny..mam nadzieję że nie długo ^.^
    la gajosica ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczery Harry najlepszy ♥
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham pijanego Harrego jest the best. Oczywiście trzeźwy też jest super. Mam nadzieję że Lou wreszcie zrozumie że kocha Em ale ona będzie z Harrym... Tylko bie wiem co z dzieckiem...
    Czekam na next
    Kocham Emilka <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Teraz sama już nie wiem czy wolę Louisa czy Harrego. Każdy z nich ma dobry moment i zły. Jestem ciekawa jak to rozegrasz. Może Conor wkroczy do akcji?
    Życzę weny <33
    HILY

    OdpowiedzUsuń
  6. Co cudowna ja zrobiła czytając ten rozdział po godzinie 7??Prawie spóźniła się na busa. :D Dzięki! :P
    Nareszcie trochę bardziej "pozytywny" rozdział. O ile za pozytywne można uznać płaczącą Em oczywiście. ;) Podobała mi się końcówka z Harrym, ale jakoś nie wyobrażam sobie żeby Emily i Harry mogli być razem. :o To zepsułoby wszystko co już wydedukowałam na temat zakończenia! :D Jako wierna czytelniczka radzę Ci tylko jedną rzecz. Spróbuj pokazać też Louisa z trochę lepszej strony niż przydupas Eleanor. Zaczyna się z niego robić niezły dupek. :/ No i mam prośbę co do zakończenia... Niech Eleanor cieeerpi 3:) Może wpaść po tramwaj, może ją zjeść dziki kot w ZOO, może ją porwać jakiś arab (choć osobiście ich lubię) i zrobić z niej niewolnice... Niech ma za swoje! :D
    Powodzenia w pisaniu i obyś jak najszybciej znalazła czas! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeny, jeny, jeny! Jak zwykle wspaniały rozdział! Powtarzam się, czego nie lubię, ale inaczej się nie da. Doskonale rozumiem jak czuła się Emilie będąc w łazience z Conorem. Szczerze powiedziawszy czasem mnie przerażasz, bo czuję się tak jakbyś pokrótce opisywała moje życie dodając mu jedynie więcej szczegółów. Wiem, jak to jest wyżalić się osobie, którą ledwo się zna. Zdobyłam w ten sposób przyjaciela : )
    Bardzo ciekawi mnie to, jak rozwinie się sprawa zarówno między Emilie a Conorem jak i Harrym i Emilie. Taki pocałunek po pijaku, któremu towarzyszyły TAKIE słowa.. Wow.. Ale powolutku, nie wyciągajmy pochopnych wniosków.
    Co prawda ciekawość zżera od środka, ale będę dzielnie czekać na dalsze losy bohaterów.
    Weny kochana i do przeczytania!

    Pozdrawiam
    Ola :*

    ps. szykuje się u mnie nowy rozdział, więc będzie mi niezmiernie miło jeśli niedługo mnie odwiedzisz ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Cholera, Emillie i Harry, Awwwwww. Rozdział świetny, czekam na next. ~Camilla x

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥