środa, 18 czerwca 2014

31. Który normalny chłopak pokocha dziewczynę z bliznami?

- O mój Boże. – wymamrotałam nie będąc w stanie oderwać wzorku od chłopaka. – Przecież ty jesteś.. to nie możliwe.
Conor Maynard stoi przede mną we własnej osobie. Conor Maynard uratował mi życie, kiedy zrozpaczona na oślep wbiegłam na jezdnię. To jest piękny sen czy jakaś ukryta kamera? Jakie niby jest prawdopodobieństwo, że coś takiego dzieje się naprawdę?
- Zaraz, o czym ty mówisz? – spytał go zaniepokojony Louis.
Zerknęłam na niego niepewnie, z trudem łapiąc oddech. Już tak strasznie mi go brakuje. Jego dotyku, głosu, zapachu. Nawet tych nieśmiesznych i wkurzających żartów. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?
- Tydzień temu miałem spotkanie z menadżerem. Szedłem właśnie do samochodu, kiedy zobaczyłem jakąś dziewczynę, która wbiega na jezdnię tuż pod rozpędzony samochód. W ostatniej chwili udało mi się ją zepchnąć na bok. To ona była tą dziewczyną. – wskazał na mnie. – Jestem tego pewien. Nigdy nie zapomnę tych jej przerażonych, smutnych oczy.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, kiedy poczułam na sobie spojrzenie Louis’a. Skanował mnie wzrokiem, jakby szukał jakichś oznak, że to, co mówi tamten chłopak nie jest prawdą. Nagle jego oczy zatrzymał się na moich splecionych dłoniach. Natychmiast wetknęłam je do kieszeni bluzy, jednak było już za późno, bo zdążył zauważyć zadrapania, które powoli zaczęły się zabliźniać.
- Tydzień temu? – odezwał się po krótkiej chwili.
Conor potwierdził raz jeszcze skinieniem głowy. Louis zmarszczył lekko brwi, a po chwili spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Najwyraźniej połączył wszystkie fakty. Teraz pewnie będzie myślał, że próbowałam się zabić.
- Powinieneś iść pogadać z Liam’em. – powiedziałam zanim on zdążył otworzyć usta. – On i Danielle zerwali i trochę z nim kiepsko. Przyszłam tu tylko dlatego, że Danielle mnie o to poprosiła. – dodałam cicho.
Louis zawahał się przez chwilę, wyraźnie nie wiedząc, co ma robić. Po chwili jednak pokiwał głową i pobiegł na górę, do przyjaciela, mrucząc pod nosem „zaraz wracam”. Stałam przez chwilę nieruchomo, patrząc w ślad za nim, ale przypomniałam sobie o obecności drugiego chłopaka, co natychmiast sprowadziło mnie natychmiast na ziemię.
- Wszystko z tobą okej? – odezwał się Conor. - No wiesz, po tym niedoszłym wypadku. – dodał.
- Tak. – wymamrotałam niepewnie spoglądając mu w oczy. – To tylko kilka zadrapań.  – wzruszyłam ramionami odwracając wzrok.
- To dobrze. – wyczułam, że się uśmiecha. - Kiedy uciekłaś, naprawdę się martwiłem. Wyglądałaś naprawdę kiepsko i bałem się, że coś mogło ci się stać po drodze. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło.
Mimowolnie na moje policzki wpłynął rumieniec. To, co powiedział, było naprawdę miłe i chyba trochę dziwne, zwarzywszy na fakt, że nawet mnie nie zna.
- Tak w ogóle, mam na imię Conor.
- Wiem. – powiedziałam i szybko tego pożałowałam. Jeszcze trochę i zacznę się zachowywać jak typowa psychofanka. – Znaczy.. ja..- wydukałam nerwowo, co wywołało chichot u chłopaka. – Emilie. – mruknęłam w końcu.
Conor uśmiechnął się do mnie, a następnie uścisnął lekko moją dłoń. Jego skóra była szorstka i przyjemnie ciepła, a jego dotyk dawał poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowałam. Czy to normalne, że czuję się bezpiecznie w obecności chłopaka, którego znam tylko z filmów na youtube?
- Między tobą, a Louis’em jest jakieś spięcie? – spytał, kierując ku kanapie. – Jakoś nie specjalnie chcecie ze sobą rozmawiać. Chyba słyszałem w jakimś wywiadzie, że się przyjaźnicie.
- To trochę bardziej skomplikowane. – wymamrotałam, automatycznie idąc za nim. – Nie chcę o tym mówić.
- W porządku, nie będę naciskać. – mruknął rozsiadając się na kanapie. Od razu widać, że czuł się tu jak u siebie. – Powiedz mi coś o sobie. – poprosił.
- O sobie? – pisnęłam.
Dobry Boże, niech mnie ktoś uszczypnie błagam. To się nie może dziać naprawdę. To tylko sen, a ja wcale nie siedzę z Conorem Maynardem na kanapie w domu One Direction. Sami widzicie jak to brzmi. Nie realne.
- Nie jestem zbyt interesującą osobą. – powiedziałam w końcu.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć. – posłał mi ciepły uśmiech. – Na pewno masz jakieś hobby, zainteresowania.
- Robię zdjęcia. – wymamrotałam. – Tak trochę. Nie jestem jakoś specjalnie dobra, ale lubię to. Koleżanka mi pomaga, więc jest nawet okej.
Chłopak już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak w tej chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a następnie po całym pomieszczeniu rozniósł się charakterystyczny śmiech Niall’a i chichot Abby. Od razu poczułam się odrobinę pewniej.
Na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech, kiedy ta dwójka weszła do salonu trzymając się za ręce. Wyglądają razem naprawdę pięknie. Cieszę się, że mają siebie. Zasługują na to.
Zatrzymali się gwałtownie, kiedy dostrzegli mnie siedzącą na kanapie. Albo może jednak chodziło o Conora? Tak wiem, pochlebiam sobie.
- Conor! Emilie! – wykrzyknął podekscytowany NIall.
Puścił dłoń Abby i podszedł do nas szybkim krokiem. Najpierw uścisnął dłoń Conora, a następnie pomógł mi wstać i przytulił mnie z całej siły Z trudem powstrzymałam się przed jęknięciem, bo cholera, zabolało. Wciąż nie doszłam całkiem do siebie po tamtym upadku. Zderzenie z twardym chodnikiem musiało coś po sobie pozostawić.
- Tak strasznie się cieszę, że tu jesteś. – powiedział stawiając mnie na nogi.
- Ja też się cieszę. – odparłam uśmiechając się do niego.
 Jego entuzjazm jest strasznie zaraźliwy. To chyba właśnie dlatego lubiłam przebywać w jego towarzystwie. Patrząc na niego od razu rozumiem, czemu Abby tak strasznie go polubiła./pokochała.
Zerknęłam na Abby, a ona posłała mi ciepły uśmiech, chociaż w jej oczach dostrzegłam jakiś dystans. Zapewne niepokoiła ją moja obecność tutaj. Czyżby się bała, że pogodziłam się z Louis’em? Jestem naiwna, ale nie aż tak. Nie umiałabym mu na nowo zaufać.
- Na mój widok tak się nie ucieszyłeś. – powiedział Conor marudnym tonem.
- Cicho tam. – burknął blondyn.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać na widok naburmuszonej twarzy chłopaka. To było urocze. Brakowało jeszcze, żeby tylko zaczęli się przepychać jak na tych wszystkich filmach i tym podobne.
- Nie chcę wam przeszkadzać – zwróciłam się do chłopców. – ale powinnam już iść.
- Co? Nie! – zaprotestował Niall. – Chcieliśmy urządzić wieczorem małą imprezę dla najbliższych znajomych i ty mimo wszystko też powinnaś na niej być.
Na słowo „impreza” w mojej głowie momentalnie pojawiły się obrazy z tej poprzedniej. Alkohol, dzikie tańce z Niall’em i Harry’m, pijany Louis, utrata dziewictwa. Na samą myśl o tym wszystkim, poczułam zimny dreszcz przebiegający mi po plecach.
- Nie, naprawdę..
- Zostań! Proszę, proszę, proszę! – krzyknął skacząc dookoła mnie.
- On nie odpuści. – szepnęła mi Abby na ucho. – Zgódź się. Będę tu z tobą. Nic złego się nie stanie.
Zmarszczyłam lekko nos. Ostatnim razem też nie myślała, że może stać się coś złego no i proszę. Teraz jestem w ciąży z facetem, który nawet nie wie, że ze sobą spaliśmy.
- W porządku. – powiedziałam w końcu. – Ale dzisiaj odpuszczam sobie alkohol. – dodałam spoglądając na Abby.
-  I tak jesteś nieletnia. – burknął Niall z łobuzerskim uśmiechem na ustach.
- Wy też. – odpyskowałam. – Poza tym, ostatnio nie powstrzymało to was przed wlaniem ze mnie dość sporej ilości alkoholu. O ile dobrze pamiętam, to ty wymieniałeś mi puste butelki po piwie na pełne.
Abby i Conor zaczęli się śmiać, a Niall wzruszył tylko ramionami, jak gdyby nigdy nic. To się nazywa mieć wyjebane na wszystko. No nie do końca, ale jednak.

* * *
Nie wierzę, że znowu dałam się wrobić. Mogłam siedzieć teraz w swoim pokoju z laptopem na kolanach i popijając ulubioną owocową herbatę, oglądać po raz setny Iron Mana albo Piratów z Karaibów, a zamiast tego utknęłam na cholernej imprezie w domu one direction.
 Siedziałam samotnie na kanapie i od godziny popijałam sok pomarańczowy, który dał mi Harry, obserwując bawiących się ludzi. Czułam się trochę samotnie i nieco dziwnie, bo byłam jedyną osobą, która nie piła ani nie tańczyła.
Jedyny plus był taki, że już od dłuższego czasu nie widziałam Louis’a. Właściwie, widziałam go tylko raz, jak rozmawiał z Zayn’em, a potem gdzieś zniknął. Ale to dobrze. Nie czułam się komfortowo w jego towarzystwie. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno uważałam go za przyjaciela, ufałam mu i uwielbiałam spędzać z nim czas. Kretynka.
Podniosłam szklankę do ust, jednak od razu zauważyłam, że skończył mi się już napój. Westchnęłam pod nosem i zrezygnowana podniosłam się na równe nogi, kierując się ku kuchni, co było dość trudne, zważywszy na tłum roztańczonych ludzi.
Miałam właśnie przekroczyć próg kuchni, jednak zatrzymałam się gwałtownie i cofnęłam się odrobinę, słysząc dochodzące z pomieszczenia dwa męskie głosy, które natychmiast rozpoznałam. Jeden należał do Louis’a, drugi do Conora. Wiedziałam, że powinnam się wycofać, jednak chęć dowiedzenia się, o czym rozmawiają, była znacznie silniejsza.
- Jak Liam? Trzyma się? – spytał Conor.
- Nie jest z nim aż tak źle. – mruknął Louis. – Jest oczywiście trochę podłamany, ale myślałem, że będzie z nim znacznie gorzej, bo przecież tak strasznie kocha Danielle. Wydaje mi się, że za kilka dni albo tygodniu znowu będą razem.
- Obyś miał rację. – odparł tamten. – No, a ty i Emilie?
Wstrzymałam oddech. O mój Boże.
- Nie rozumiem. – nie musiałam go widzieć, by wiedzieć, że marszczy teraz czoło.
- Między wami coś jest albo było? Między wami panuje taka niezręczna atmosfera. – zauważył Conor.
- Nie, między nami nic nie było i nie ma. – powiedział Louis. – Nie mógłbym zakochać się w Emilie.
Z trudem przełknęłam ślinę. Poczułam się, jakbym właśnie dostała naprawdę mocnego kopniaka w brzuch. Chociaż pewnie tak kopniak i tak bolałby znacznie mniej.
- Dlaczego nie? To śliczna i miła dziewczyna. – mruknął Conor.
- Emilie przeżyła naprawdę wiele w tak młodym wieku i bardzo szybko musiała dorosnąć, ale pod względem emocjonalnym to wciąż dziecko. Jest naprawdę trudnym człowiekiem. Jest roztrzepana, nierozważna i odrobinę szalona. Potrzebuje non stop uwagi drugiej osoby.  Jest mi bardzo bliska i kocham ją jak siostrę, ale nic poza tym.  Bycie z nią to byłby spory wysiłek i przede wszystkim wielka odpowiedzialność. Mam nadzieję, że kiedyś znajdzie chłopaka, który pokocha ją tak, jak na to zasługuje. Ale to nigdy nie będę ja.
Nie potrafiłam już dłużej powstrzymywać łez, które teraz zaczęły spływać po moich policzkach. Nie jestem trudna i nie potrzebuję niczyjej uwagi, a już na pewno nie z jego strony. Przez cały życie radziłam sobie sama i jak widać nadal muszę. Cóż, teraz przynajmniej wiem, co Louis tak naprawdę o mnie myślał.
Nie mogłam już tego dłużej słuchać. Nie chciałam nawet poznać odpowiedzi Conora. Otarłam policzki rękawami bluzy, a następnie ruszyłam z powrotem na swoje miejsce na kanapie, po drodze odstawiając kubek na pierwszy lepszy stolik. Z wielkim trudem powstrzymywałam się przed ucieknięciem do domu, by móc tam w spokoju płakać w poduszkę.
Nie minęło nawet kilka minut, a obok mnie pojawił się Harry. Tak bardzo cuchnęło od niego alkoholem, że aż poczułam, jak cały obiad cofa mi się z powrotem do gardła.
- Hej mała. – uśmiechnął się do mnie wesoło. – Czemu siedzisz tutaj sama? Jest impreza! Trzeba się bawić!
- Nie mam nastroju. – powiedziałam opierając głowę na jego ramieniu.  – Za to ty świetnie się bawisz. – zauważyłam.
- I ty też powinnaś. – powiedział lekko bełkotliwie. – Chodź. – wstał, jednocześnie łapiąc mnie za rękę.
- Harry nie. – zaprotestowałam. Na całe szczęście po pijaku nie miał tyle siły. – Naprawdę nie mam dzisiaj nastroju. Nie przeszkadza mi siedzenie tutaj. 
Prychnął cicho, wydymając przy tym wargi. Jest naprawdę uroczy, kiedy się opije. Czemu to w nim nie mogłam się zakochać? Może wtedy wszystko byłoby łatwiejsze, pomimo tych wszystkich dziewczyn, które szaleją na jego punkcie?
- To może, chociaż piwo ci przyniosę? – zaproponował.
- Dzięki, ale nie. Dzisiaj sobie odpuszczam. – uśmiechnęłam się do niego.
Chłopak pokręcił głową, a po chwili odszedł w tłum ludzi chwiejnym krokiem. Westchnęłam cicho pod nosem, kiedy tylko zniknął mi z oczu. Dobrze, że był zbyt pijany, by zauważyć ślady łez na moich policzkach. Nie umiałabym mu tego wytłumaczyć.
Zaczęłam bez większego zainteresowania rozglądać się po całym salonie, mając nadzieję, że znajdę w końcu Abby, jednak zamiast tego, zauważyłam Louis’a wychodzącego z kuchni. Chwilę po nim wyszedł również Conor. Chłopak prawie od razu posłał mi uśmiech i pomachał radośnie.
Dlaczego Louis nie może być taki jak on? Dlaczego Louis musi być takim popapranym sukinsynem (nie obrażając jego cudownej mamy) bez uczuć? Dlaczego musiałam zakochać się właśnie w nim? Kurczę, na świecie jest tylu fantastycznych facetów! Albo, czemu nie mogę być lesbijką? Życie byłoby wtedy o wiele łatwiejsze. Co z tego, że ludzie nie tolerowaliby mojej orientacji? To byłoby zdecydowanie łatwiejsze do zniesienia. Chyba powoli zaczynam tracić rozum.
Nagle poczułam, jak zaczyna mi burczeć w brzuchu. Nie jadłam nic od dobrych kilku godzin, więc prędzej czy później mój żołądek musiał zacząć domagać się jedzenia.
Podniosłam się na równe nogi i kierując się węchem, ruszyłam do stolika, gdzie chłopcy przygotowali różnorodne przekąski dla swoich gości. Niestety nawet tam nie dotarłam, gdyż w połowie drogi wpadłam na kogoś. Na moje nieszczęście, tym kimś był Louis. Jego dotyk sprawił, że zadrżałam.
- Hej. – odezwał się niepewnie.
Z trudem przełknęłam ślinę. Czułam, jak w moim ciele powoli budzi się gniew, co w tym momencie nie było dość dobre. Kiedy jestem naprawdę zła, wręcz wściekła, zaczynam płakać. Nie mogę przy nim płakać. Nie chcę mu pokazać, że mnie zniszczył, że nie radzę sobie bez niego i przez niego.
Już otworzyłam usta, żeby coś odpowiedzieć, jednak w tej chwili przez szum muzyki przedarł się piskliwy, dziewczęcy głos, który jeśli mam być szczera, zmroził mi krew w żyłach.
- Louis!
Eleanor Calder. Odwróciłam głowę, by dostrzec w oddali jej wysoką, szczupłą i piękną sylwetkę. Chłopcy zarzekali się, że jej nie będzie, bo będzie na kolacji z rodzicami czy coś takiego. Kłamali albo po prostu ona zmieniła zdanie. Skłonna jestem uwierzyć raczej w to drugie.
Louis słysząc, że ktoś woła go po imieniu spojrzał w tym samym kierunku, w którym ja patrzyłam. Na jego twarzy natychmiast pojawił się czarujący, chłopięcy uśmiech, kiedy zauważył swoją dziewczynę, zbliżającą się do nas z wdziękiem.
Korzystając z jego rozproszenia umknęłam w bok, w tłum imprezowiczów. Spojrzałam za siebie dopiero w chwili, gdy znajdowałam się w bezpiecznej odległości. Moje serce zabiło mocno, z bólem, kiedy zobaczyłam, jak Louis obejmuje ją w talii i przyciąga bliżej siebie, by móc dosięgnąć ustami jej warg. Nawet z tej odległości mogłam dostrzec, że ich pocałunek był bardzo namiętny.
Do moich oczu niespodziewanie napłynęło mnóstwo łez. Nie mogłam znieść ich widoku. To było dla mnie zbyt wiele. Pomimo, że Louis był dupkiem, wciąż go kochałam najmocniej na świecie i sama świadomość, że on nigdy nie będzie czuł do mnie tego samego, raniła mnie niczym nóż wbity w brzuch.
Przecież Louis nigdy nie mógłby mnie pokochać. Nie byłam nawet w jednym procencie tak idealna jak Eleanor. Nie jestem ani tak śliczna, ani tak wysoka. Nie mam nawet idealnej figury modelki. Jestem zwykłą popapraną, poranioną dziewczyną z kryminalną przeszłością. Który normalny chłopak pokocha dziewczynę z bliznami? Chyba jakiś skończony kretyn i masochista w jednym.
Odwróciłam się na pięcie i na oślep pobiegłam do najbliższej łazienki, gdzie natychmiast przekręciłam kluczyk w zamku. Oparłam się plecami o drewnianą powłokę, a po chwili zsunęłam się po niej, zanosząc się szlochem, który chyba nie był tak cichy, jakbym tego chciała.
- Emilie? Emilie co się stało?
To była Abby. Na pewno widziała jak płakałam i że się tutaj zamknęłam. Nie chcę zepsuć jej wieczoru. Gdyby mnie tu nie było, pewnie nadal dobrze by się bawiła razem z Niall’em, a tak, musi mnie niańczyć.
- Idź sobie Abby. – powiedziałam zdławionym przez płacz głosem.
- Emilie co się dzieje? – zapukała. – Proszę, otwórz drzwi. – poprosiła szarpiąc za klamkę.
- Zostaw mnie, chcę być sama. – wymamrotałam uderzając głową o drzwi.
- Emilie..
- Zostaw mnie Abby! – krzyknęłam, płacząc coraz mocniej.
Byłam pewna, że nadal będzie się dobijać, jednak już jej nie usłyszałam. Schowałam twarz w dłoniach, chcąc stłumić swój płacz i jednocześnie spróbować się uspokoić. W ostatnim czasie zbyt emocjonalnie na wszystko reaguję. Proste rzeczy, niepowodzenia od razu doprowadzają mnie do płaczu. Nienawidzę Louis’a za to, co mi zrobił.
- Emilie?
Zamarłam, słysząc po drugiej stronie męski głos, który zdecydowanie nie należał do Louis’a czy na przykład Harry’ego. Dlaczego Conor miałby się mną przejmować? To bez sensu.
- Emilie otwórz drzwi, proszę. – jego głos był bardzo spokojny. - Chcę z tobą porozmawiać.
Wahałam się przez chwilę, jednak po krótkiej chwili niezdarnie podniosłam się na równe nogi, przetarłam mokre policzki i drżącą dłonią przekręciłam kluczyk. Kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam stojącego w progu Conora, który patrzył na mnie z troską, wszystko wróciło ze zdwojoną siłą i ponownie się rozpłakałam.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, zamykając w bezpiecznym cieple swoich silnych ramion. Wtuliłam się w niego niczym małpka, niemo prosząc, żeby mnie nie puszczał.
- Ciii. – szepnął w moje włosy. – Uspokój się. Wszystko będzie dobrze, tylko pozwól sobie pomóc.


_______________________________________
Znowu zawaliłam, ale hej, rozdział jest wcześniej niż poprzedni, chociaż zdecydowanie krótszy.
Nie poszłam dzisiaj do szkoły, więc wzięłam się w końcu w garść i dokończyłam ten rozdział. Jak zwykle nie jest idealny i pewnie mnóstwo w nim błędów i literówek, ale co tam. Może nie jest, aż tak źle.
Jeżeli mam być szczera, to opowiadanie zaczyna mnie już powoli męczyć. Coraz trudniej jest mi pisać kolejne rozdziały, chociaż mam już zaplanowane wszystko od początku do końca. W każdym razie nie mam zamiaru znowu się poddać. Wiem po sobie, co czuję kiedy ktoś przerywa pisanie w połowie i zostawia z niedokończoną historią i nie chcę tego znowu robić.
Mam nadzieję, że przez wakacje wróci mi wena i chęć do pisania, bo to powoli zaczyna się robić nudne.
Chyba tyle ode mnie na dzisiaj.
Buziaczki!
Nowy rozdział = 10 komentarzy

14 komentarzy:

  1. Jest świetny (znowu), szczerze mówiąc myślałam, że tym chłopakiem będzie Ed Sheeran, ale Connor też mi pasuje ;) Czyżby pocieszenia Connora doprowadziły do jakichś "uczuć"? Czy Louis zakocha się w Em? Co z dzieckiem? Tyle pytań! I ty chcesz nas męczyć jeszcze przez 30 rozdziałów? Ja nie wytrzymam...BŁAGAM! ZLITUJ SIĘ!
    PS:Zrób coś z Eleanor, bo ją wysadzę w powietrze
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA! JA CHCĘ WIĘCEJ! -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na więcej, jak zawsze <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. mam pytanko: mniej więcej za ile rozdziałów Louis ma się dowiedzieć o ciąży i całym "wydarzeniu"? przewidujesz coś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trudno mi powiedzieć dokładnie, za ile rozdziałów Louis dowie się o wszystkim, ale raczej będzie to później niż wcześniej, możliwe że nawet dopiero pod sam koniec

      Usuń
  5. Wspaniały rozdział! Nie trać weny :< Czekam na następny słońce :D

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu <3
    Chociaż oczywiście zawsze shipowałam Louisa i Emily, to po tym, co Louis powiedział w tym rozdziale, chyba przestanę. Trochę mnie tym zdenerwował, trochę szanuje jego uczucia...
    Hmm... Conor?
    Wydaje się tu naprawdę fajny, chociaż jeszcze za wcześnie na wymyślanie jego i Emily związku xd
    Za to stwierdzam, że chętnie poczytałabym rozwinięcie wątku Harry-Ems :D
    Oczywiście cały czas czekam na to, gdy będzie wielkie BUUUUM- tj wszyscy dowiedzą się o ciąży Emily, a jeszcze bardziej wyczekuję momentu AAAAUUUUUUUUUUBUUUUUUUUUUAAAAAAA, kiedy to ludzie- głównie Louis- dowiedzą się, kto jest ojcem dziecka :D
    Wiem, że łatwo się zniechęcić po jakimś czasie do pisania tej samej historii, ale dobrze wiesz, że nie możesz nam tego zrobić, bo ja cię wtedy jakoś znajdę. Znajdę i wyduszę dalszą część tej historii ^_^ A tak poważnie mówiąc, to co robisz jest naprawdę wspaniałe. Tworzysz nowy świat i udostępniasz nam poznawanie go, a my zżywamy się z bohaterami, a więc nie waż się ich uśmiercać swoim odejściem
    Czekam na więcej i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (spoiler) Związku Emilie i Conora jako takiego nie będzie, ale romans... kto wie? ;)

      Usuń
  7. Rozdział jest... sympatyczny. ;)
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Megaaa ^^ <3 Jezu nie ręcze za siebie jeśli El jeszcze raz sie wpierdoli w nieodpowiedniej sytuacji dosłownie xd Boże nie moge sie doczekać kolejnego ^^ tyleee pytań :D
    Wenyyy <3 do nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja nie cierpię Elki w tym opowiadaniu. Zróbmy coś jej. Coś bolesnego. A Louis to pieprzony idiota i tyle w tym temacie. Jeśli Em i Conor będą mieli romans albo Em i Harry (osobiście jestem za tym drugim) to może Lou zrobi sie zazdrosny... Fajnie by było. A rozdział jest super szkoda tylko ze tak rzadko dodajesz :-(
    Kocham i czekam na next <3
    Emilka :-*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jesteś MEGA ! <3 Pisz dalej :* i częściej :D a lepiej pisać się już chyba nie da *.*
    Czekam :*

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥