niedziela, 4 maja 2014

28. Po co wpierdalałeś się z butami w moje życie i wywracałeś je do góry nogami?

Po tym, jak się rozłączyłam, Louis jeszcze przez ponad godzinę próbował się do mnie dodzwonić. Kilka razy kusiło mnie, aby odebrać i przeprosić go, właściwie nie wiem, za co, jednak na szczęście bardzo szybko porzucałam ten pomysł.
W pewnej chwili, gdy pod dom podjechał jakiś samochód, bałam się, że postanowił przyjechać i sprawdzić, czy aby na pewno wszystko ze mną okej, ale okazało się, że to Maria wróciła do domu. Z jednej strony poczułam ulgę, ale z drugiej było mi jeszcze gorzej. Łudziłam się, że może Louis’owi wrócił rozum, ale jak zwykle się zawiodłam.
Nie spałam przez prawie całą noc, co sprawiło, że rano miałam opuchnięte i przekrwione oczy. Do tego wszystkiego byłam tak zmęczona, że nie miałam nawet siły wstać na śniadanie, którego pewnie i tak bym nie przełknęła.
Było już po dwunastej, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiło mnie, że dopiero teraz ktoś do mnie przyszedł, ale w sumie to może i lepiej. Nie chciałam, żeby oglądali mnie w takim stanie. Czy to nie dziwne? Wczoraj byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, a teraz czułam się, jakbym miała depresję.
- Proszę. – wychrypiałam, zakrywając się szczelniej kołdrą.
Drzwi uchyliły się powoli i do środka zajrzała Abby. Kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, słodki uśmiech, który widniał na jej twarzy, prawie natychmiast zamarł.
- Jezu, wszystko z tobą w porządku? – spytała wchodząc do środka. – Wyglądasz strasznie.
- Dzięki. – zaśmiałam się, siadając ostrożnie. Wciąż bolała mnie głowa od wypitego wczoraj alkoholu.
- Ale serio, wyglądasz jak chodzący trup. – bąknęła. Uśmiechnęłam się na jej słowa. - Louis dzwonił do mnie rano, kazał sprawdzić, co z tobą. – powiedziała siadając obok mnie. – Mówił, że pokłóciliście się o Eleanor, czy coś takiego.
Na dźwięk imienia mojego przyjaciela, albo byłego przyjaciela, sama już nie wiem, poczułam lekkie ukłucie w sercu. Jak on mógł mi to powiedzieć? Myślałam, że mnie rozumie i w pełni akceptuje, ale jak widać myliłam się, jak zawsze.
- Właściwie zaczęło się od tego, że nie podobało mu się, iż spotkałam się wczoraj z przyjaciółmi z poprawczaka. Pamiętasz, opowiadałam ci kiedyś o nich.- wymamrotałam powstrzymując ziewnięcie. Abby zamyśliła się na chwilę i pokiwała głową.  – Maria załatwiła, że możemy się widywać. Spędziliśmy cały dzień razem i było naprawdę super, nie wliczając rozmowy telefonicznej Louis’a i Fletchera, która była kompletną katastrofą. Kiedy wróciłam do domu, Louis znowu do mnie zadzwonił i powiedział mi o zdjęciach, które pojawiły się w Internecie i że nie powinnam spotykać się ze swoimi znajomymi, bo to kryminaliści i mają na mnie zły wpływ. Jako, że byłam trochę wstawiona, zaczęłam się na niego wydzierać i powiedziałam mu, że odkąd spotyka się z Eleanor ma mnie gdzieś..
- Moment, moment, moment. – Abby przerwała mój słowotok. – Coś ty powiedziała? Byłaś wstawiona? Cholera Emilie, ty piłaś!? – podniosła głos. – Zwariowałaś? Przecież jesteś w ciąży. – dodała trochę ciszej.
Patrzyłam na nią przez chwilę jak na kretynkę, jednak po krótkiej chwili zamarłam, kiedy w końcu dotarło do mnie, co powiedziała i co to oznacza. Jasna cholera!
- Zapomniałam..
- Jak można zapomnieć o czymś takim? – przerwała mi dziewczyna wymachując rękoma.
Schowałam twarz w dłoniach, a po chwili odgarnęłam włosy do tyłu, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
- Nie, nie. – wymamrotałam. – Chodzi mi o to, że kiedy jestem z Tammy, Taylorem i Fletcherem zapominam o problemach, odpycham je daleko od siebie. Żyję tylko chwilą. – bąknęłam. – Boże jestem taka głupia.
Jezu, co ja narobiłam? Dlaczego zawsze wszystko muszę zjebać? Co takiego zrobiłam, że Bóg mnie tak kara? Ja pierdolę.
Byłam tak zdenerwowana, że aż zaczęłam obgryzać paznokcie. A obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię. Z trudem powstrzymywałam łzy, które już cisnęły się do oczu.
- Emilie – zaczęła Abby, ale jej przerwałam.
- Co jeśli Louis znowu miał rację? –spytałam. – Jeśli oni naprawdę mają na mnie zły wpływ?
- O nie! To jest ta chwila, kiedy obwiniasz się o całe zło na świecie. Nie ma mowy, nie tym razem. – wymamrotała Abby, przybliżając się do mnie, by następnie mnie przytulić.
Automatycznie odwzajemniłam uścisk, szukając odrobiny ciepła i zrozumienia, których w ostatnich dniach bardzo mi brakowało. To chore, że mając obok siebie bliskich, nadal czujemy się samotni.
- Posłuchaj, to co zrobiłaś było głupie i nieodpowiedzialne, ale to wcale nie oznacza, że Louis ma rację i że musisz go słuchać. Masz prawo widywać się, z kim chcesz i robić, co chcesz. Mamy dopiero szesnaście lat, to normalne, że robimy głupoty i popełniamy błędy. Louis to twój przyjaciel i nie ma prawa tobą przesądzać. Zresztą, od kiedy w ogóle słuchasz się kogoś poza sobą i dlaczego obchodzi cię zdanie innych?
Abby nieźle mnie zaskoczyła. Znamy się już od bardzo dawna, ale chyba jeszcze nigdy nie powiedziała do mnie tylu słów na raz (no chyba, że mówiła coś o One Direction, ale to zupełnie inna sprawa).
- Wiem, że liczysz się ze zdaniem Louis’a, ale to nie ono jest najważniejsze. Masz przecież swój własny rozum i potrafisz sobie radzić sama. Bez niego.
Przetarłam policzki, które jakimś cudem okazały się być mokre i odsunęłam się od dziewczyny. Wiedziałam, że ma rację, ale to wszystko było takie dziwne.
- Cieszę się, że wygarnęłam mu Eleanor.  – powiedziałam cicho.
- No, powiem ci, że był nieźle zmieszany, kiedy do mnie dzwonił. – mruknęła Abby. – W ogóle cały czas plątał się w słowach i przez pierwsze pięć minut nie rozumiałam, o czym on w ogóle do mnie mówi.
- Szkoda, że to niczego nie zmieni. – wymamrotałam.
- A może coś trafi do tej jego tępej głowy?
- Nie chcę się oszukiwać. – przyznałam. – No, a co z Niall’em?
- Zabiera mnie gdzieś w piątek, ale nie chce zdradzić gdzie. – bąknęła naburmuszona. – Nie znoszę niespodzianek. Nawet nie wiem, w co mam się ubrać!
Zaśmiałam się na jej słowa. Cieszyłam się, że między nią a Niall’em zaczyna się coś dziać, ale w głębi duszy byłam też zazdrosna. Dlaczego ja nie mogę znaleźć kogoś, kto pokocha mnie tak mocno jak ja jego? Dlaczego nie mogę być po prostu szczęśliwa?

* * *
Kolejny nudny dzień w Milk Shake City. Pomimo, że mamy wakacje i teoretycznie wielu ludzi ma teraz wolne, ruch w knajpce wcale nie był tak wielki, jakby chciał tego Joe. Mnie w każdym razie to nie przeszkadzało, gdyż mogłam w spokoju czytać książkę, co jakiś czas tylko przerywając, by kogoś obsłużyć.
- Abby. – mruknęłam słysząc dźwięk telefonu przyjaciółki, który leżał obok mnie. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się lekko. - Niall dzwoni.
Dziewczyna wybiegła z zaplecza jak poparzona, porwała komórkę niczym polujący jastrząb i pognała z powrotem do niewielkiego pomieszczenia, gdzie mogła bezpiecznie rozmawiać ze swoim chłopakiem. Pewnie zabiłaby mnie za to określenie. Wciąż uważała, że nie są parą i że to się zmieni dopiero wtedy, gdy ją pocałuje. Jej tok rozumowania jest dziwny, ale nie chcę się z nią o to sprzeczać.
Przewróciłam kolejną stronę książki i znudzona oparłam głowę na dłoni. Zdecydowanie wybrałam nieodpowiednią książkę, biorąc pod uwagę moje obecne położenie. Główna bohaterka była szaleńczo zakochana w swoim przyjacielu, jednak on miał ją totalnie gdzieś. Bla, bla, bla. Niestety nie miałam przy sobie nic innego i byłam zmuszona dokończyć czytanie tego badziewia.
Do moich uszu doszedł dźwięk odsuwanego krzesełka barowego, jednak nie uniosłam nawet głowy. Joe by się wkurzył, gdyby zobaczył, jaka jestem „miła” dla klientów.
- Co podać? -  spytałam nie odrywając wzroku od czytanego tekstu.
- Może uśmiech?
Przestraszona odskoczyłam do tyłu i pisnęłam cicho, gdy natychmiast rozpoznałam głos. Zaskoczona uniosłam wzrok, a wtedy moje oczy spotkały się ze spojrzeniem bystrych oczu Louis’a. Kurwa mać!
- Louis? C-co ty tu robisz? – wydukałam.
- Chciałem się z tobą zobaczyć.  – odparł wciąż patrząc mi w oczy.
Serce zabiło mi mocniej ze strachu i podekscytowania. Uspokój się kretynko
- Dlaczego?
- Mamy chyba do wyjaśnienia kilka rzeczy. – mruknął.
Z trudem przełknęłam ślinę. O nie. Nie teraz, nie tu, proszę.
- To znaczy? – próbowałam grać na zwłokę.
- Emilie, przepraszam za to, co ci powiedziałem o tych kryminalistach i w ogóle. Kiedy zobaczyłem te zdjęcia… martwię się o ciebie mała. – powiedział.
- Wcale nie. Gdybyś się naprawdę o mnie martwił, przyjechałbyś do mnie do domu i normalnie pogadał, jak zawsze, ale odkąd pojawiła się Eleanor, wszystko się zmieniło.
Chłopak westchnął lekko zirytowany. Najwyraźniej nie odpowiadało mu, że znowu poruszam temat Eleanor. No to bardzo mi przykro, ale ja tak szybko nie odpuszczę. Nie, dopóki ta suka będzie stała na drodze naszej przyjaźni.
- To nie tak.. – zaczął.
- Nie tak? – przerwałam mu. – W takim razie jak? Louis, odkąd Eleanor i ty jesteście parą, w ogóle nie masz dla mnie czasu, bo albo jesteś z nią albo masz próby. Cholera, w ostatnim czasie więcej czasu spędziłam z Harry’m niż z tobą i zdążyłam go nawet polubić, ale ty o tym nie wiesz, bo masz mnie gdzieś. Po co wpierdalałeś się z butami w moje życie i wywracałeś je do góry nogami?  Jedyne, na co mogę teraz od ciebie liczyć to ochrzan za to, że widuję się z przyjaciółmi, który w twoich oczach to zwykli kryminaliści. Co? Boisz się, że prasa zacznie węszyć i dowie się prawdy o mnie i będziesz wytykany palcami czy jak?
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. – warknął.
- Nie. Nie wiem. – odpyskowałam.  – Najgorsze jest to, że nic o niej nie wiesz. Wcale nie jest taka słodka i miła, jaką zgrywa, ale ty jesteś zbyt zaślepiony, żeby to zauważyć. Jest, aż tak dobra w łóżku, że nie potrafisz z niej zrezygnować? – spytałam chamsko.
- Przestań. – burknął. – Co w ciebie wstąpiło?
- Nic. Nie ważne. Nie powinieneś był tu przychodzić. Idź już. – mruknęłam odgarniając zbłąkany kosmyk włosów z twarzy.
- Emilie..
- Nie słyszałeś, co koleżanka powiedziała? Wyjazd!
Przygryzłam wargę, napotykając spojrzenie Fletchera, który szedł w naszym kierunku razem z Tammy i Taylorem. Kiedy zobaczyłam, że tutaj są, poczułam się trochę pewniej.
Louis spojrzał zaskoczony na moich przyjaciół. W pierwszej chwili myślałam, że zacznie się z nimi kłócić, jednak on po prostu odpuścił Powiedział mi ciche „na razie” i wyszedł. Kiedy zniknął, poczułam się gorzej. Może byłam trochę za ostra?
- Wszystko okej? – spytała Tammy siadając tam, gdzie przed chwilą znajdował się Louis.
- Tak. – powiedziałam próbując przekonać samą siebie. – Co tu robicie? – zdziwiłam się.
- Maria mówiła, że tu pracujesz, więc wpadliśmy cię odwiedzić. – wyjaśnił Taylor.
- Ems! – krzyknęła z zaplecza Abby. - Nie obrazisz się, jak wyjdę dzisiaj wcześniej?
Podeszła do mnie, jednak zamarła, kiedy dostrzegła moich przyjaciół. Na całe szczęście byli dzisiaj wyjątkowo mili i uśmiechnęli się do niej wesoło.
- Abby to są Tammy, Taylor i Fletcher. – mruknęłam pokazując na każdego po kolei. – To jest Abby, moja przyjaciółka ze szkoły.
- Hej. – pomachała do nich niepewnie. – Wiele o was słyszałam.
- My o tobie też. – powiedział Tay uśmiechając się łobuzersko.
– Usprawiedliwisz mnie przed Joe? – zwróciła się do mnie.
Widziałam, że czuła się dość niepewnie przy moich znajomych i chciała jak najszybciej się ulotnić. Nie miałam jej tego za złe. Ona jest strasznie nieśmiała, a oni onieśmielający. Kiepskie połączenie.
- Pewnie. – uśmiechnęłam się. – Idź.
- Dzięki. – odetchnęła z ulgą. – Do zobaczenia później. – mruknęła.  - Miło było was poznać. – rzuciła idąc już do drzwi.
- Ciebie również. – cała trójka odpowiedziała jednocześnie.
Taylor i Fletcher długo nie mogli oderwać wzroku od mojej przyjaciółki. Musiałam zdzielić ich ścierką, żeby w końcu się odwrócili.
- Zajebisty ma tyłek. – mruknął Tay, oblizując usta.
- Ma chłopaka. – burknęłam uśmiechając się półgębkiem.
- Dlaczego wszystkie fajne laski mają już chłopaków? – spytał wkurzony.
Spojrzałyśmy z Tammy na siebie i wzruszyłyśmy ramionami, co wywołało zrezygnowane westchnięcie u Taya. Cóż, zapowiada się kolejny ciekawy dzień. Tym razem bez picia i palenia.

* * *
Leżałam już w łóżku i pomimo, że było już naprawdę późno, wciąż nie mogłam zasnąć. Mam wrażenie, że jeszcze trochę i naprawdę przemienię się w chodzące zombie. Długo przecież nie można tak funkcjonować.
Przewróciłam się na bok i właśnie w tej chwili mój telefon zaczął wydawać dźwięki, tym samym oznajmiając mi nadejście nowej wiadomości. Usiadłam niezdarnie i wzięłam urządzenie do ręki.
Jęknęłam cicho i przymrużyłam oczy, kiedy w moje oczy uderzyło jasne światło z wyświetlacza. Zamrugałam kilkakrotnie i dopiero wtedy byłam w stanie odczytać wiadomość.

Od: Louis
Zejdź na dół.

Powiedzieć, że byłam zaskoczona, to trochę za mało. Po tym, co wydarzyło się dzisiaj w Milk Shake City ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam, była wiadomość od Louis’a. Do tego taka wiadomość.
Niewiele myśląc wstałam z łóżka i jak najciszej potrafiłam zeszłam na dół. Zawahałam się dopiero, kiedy stanęłam przed drzwiami. To na pewno jest dobry pomysł? Co jeśli znowu się pokłócimy i będzie tylko gorzej? Och walić to.
Przekręciłam klucz w drzwiach i powoli je otworzyłam. Moje oczy rozszerzyły się dwukrotnie, kiedy zobaczyłam stojącego na zewnątrz Louis’a, trzymającego w rękach reklamówkę, w której mimo ciemności, dostrzegłam słodycze.
- Co ty tu robisz? – spytałam cicho. Ostatnie czego teraz chciałam to obudzić Marię i Petera.
- Chciałem cię przeprosić. – mruknął.
- O drugiej nad ranem?
Niepewnie pokiwał głową, robiąc przy tym minę niewiniątka. Serce zabiło mi mocniej na ten widok i jedyne, o czym marzyłam, to móc przytulić się do niego z nadzieją, że już nigdy mnie nie zostawi.
Może mi się przywidziało, ale moje zawahanie sprawiło, że przez krótką chwilę dostrzegłam ból w oczach Louis’a. Ale zapewne coś sobie uroiłam, bo po chwili nie widziałam już nic.
- Wiem, że ostatnio zachowuję się jak kompletny fiut, ale… sam nie wiem. – wymamrotał. - Cholera głupio mi. Obiecałem sobie, że będę cię wspierać i pomagać ci, a zamiast tego ranię cię i prawię kazania niczym ojciec.
- Louis.. – zaczęłam kręcąc głową.  – Nie o to mi chodziło dzisiaj rano. Jedna twoja wizyta nic nie zmieni.
- Wiem. Przepraszam. – szepnął. – Pozwól mi naprawić to, co zepsułem.
Okej, możecie nazwać mnie naiwną, zakochaną kretynką, ale mam to gdzieś. Wiem, że pewnie za kilka dni znowu będę płakać przez niego w poduszkę, ale teraz go potrzebuję i nic innego się dla mnie nie liczy.
Bez słowa rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam mocno. W pierwszej chwili Louis był zaskoczony moim zachowaniem, ale szybko oprzytomniał i odwzajemnił uścisk, który prawie zabierał mi oddech.
- Nie ignoruj mnie więcej. – wykrztusiłam walcząc z łzami.
Nigdy więcej nie zostawiaj mnie dla niej.
- Obiecuję.


______________________________________
Okej, może znowu rozdział nie jest zbyt długi (najwyraźniej wyszłam z wprawy do pisania długich rozdziałów), ale za to jest zdecydowanie szybciej od poprzedniego. 
Znowu nie wszystko wyszło tak, jak początkowo planowałam, ale nie jest najgorzej. W każdym razie fabuła dalej idzie tak, jak powinna.
Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż trochę. 
Tyle ode mnie na dzisiaj.
Pozdrawiam xxx
Nowy rozdział = 10 komentarzy 

18 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoboa. Jestem ceikawa jak to się wszystko potoczy dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No i w końcu konfrontacja Louisa i Emilie :D Pogodzili się, a więc powinno być dobrze... Chociaż nie wydaje mi się, żeby taka relacja i ciągła zazdrość o Eleanor były dobre dla Ems. I kiedy ona w końcu upewni się co z ciążą?! xd Jej jednorazowy "występek" z paleniem i piciem mógł coś zmienić w tej sprawie przecież... No cóż, kiedyś jednak i Maria, i Louis, i cała reszta się o tym będą musieli dowiedzieć ;)
    Nie mogą się doczekać następnego rozdziału! <3 Piszesz świetnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. super, super, super, czekam na więcej!!! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle cudowny :) Nie mogę doczekać się jak Louis dowie się o dziecku. Masz talent, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajebisteeee :D nie ma słów do opisania nareszcie Lou wrócił ;D czekam na ten moment kiedy Ems powie mu o ciąży *.* Czekam na next'a ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. ja już chcę żeby Louis dowiedział się o ciąży-to będzie najlepsze :D Albo niech Fletcher/Harry się dowie i wygarnie to Louisowi c;

    OdpowiedzUsuń
  7. mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się tak szybko jak ostatni, a nawet wcześniej ;) ten to cudo *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wątpię że pojawi się wcześniej bo pracuję jeszcze nad nowym projektem ale mam nadzieję że uda mi się dodać tak wcześnie jak ten ;)

      Usuń
  8. Super rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, nie każ nam tyle czekać! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy w koncu louis sie dowie o ciazy? naprawde super piszesz :3

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy nowy rozdział? ten jest super :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nareszcie jakis promy nadziei <3 Czekam na następny rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham tego bloga! <3
    Dziewczyno jesteś genialna i z każdym rozdziałem piszesz lepiej, zaskakując mnie coraz bardziej. Uwielbiam twoje pomysły, czytając twoje opowiadanie nie można się nudzić ;)
    Życzę ci duużo weny, że następny rozdział pisało ci się łatwo i przyjemnie!
    Snowflake

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Ciekawość zżera mnie od środka, ale muszę wytrzymać. Twoje rozdziały nawet wtedy kiedy są krótkie zapierają dech w piersiach <3
    Czekam na następny

    Pozdrawiam
    Ola :*

    ps. Zapraszam do mnie na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥