środa, 5 lutego 2014

21. Twoje przeprosiny są nic nie warte, jeżeli nie stoi za nimi szczera obietnica.

- O mamusiu to takie niesamowite! – pisnęła Abby.
Dziewczyna siedziała po turecku na moim łóżku i podskakiwała radośnie, jednocześnie klaszcząc w dłonie. Jej oczy świeciły się z podekscytowania niczym dwa małe diamenciki.
Z jednej strony jej radość była naprawdę słodka, jednak z drugiej, ani trochę nie podzielałam jej entuzjazmu. Wcale nie cieszyłam się z tego, że jestem zakochana w Louis’ie. Czułam się po prostu zdołowana.
Nie tak dawno temu wymusiłam na nim, by obiecał mi, że nie zniszczymy naszej przyjaźni miłością, a teraz jak na ironię to ja się w nim zakochałam. Ktoś tam na górze ma ze mnie niezły ubaw.
- Nie Abby, to nie jest ani trochę niesamowite. – burknęłam chodząc w tę i z powrotem po pokoju. – Obiecaliśmy sobie w Doncaster… - szepnęłam słabym głosem.
- Emilie, miłości nie da się zaplanować. – bąknęła moja przyjaciółka. – Ona po prostu się pojawia, czy tego chcemy czy nie. Nie mamy na nią wpływu i żadna obietnica tego nie zmieni.
Mimo, że miała stuprocentową rację, jakaś część mojego umysłu zaczęła się buntować przeciwko jej słowom. Czy miłości naprawdę nie można zaplanować? Czy na pewno nie mamy żadnego wpływu na swoje uczucia? Przecież to chore.
- Abb, musisz mi obiecać, że nikomu nie piśniesz o tym słowem. – wymamrotałam siadając na brzegu łóżka. - Nawet Niall’owi. Zwłaszcza jemu.
- Zaraz. – dziewczyna zmarszczyła brwi. – Nie powiesz Louis’owi o swoich uczuciach?
Przygryzłam wargę i spuściłam wzrok, nie mogąc wytrzymać jej natarczywego spojrzenia. Gdzie u licha podziewa się moja pewność siebie, gdy jest potrzebna?
- Nie mogę mu powiedzieć. – powiedziałam. – Nie mogę stracić jego przyjaźni.
- Ale..
- Abby proszę. Nie drążmy tego tematu. – szepnęłam. – Po prostu obiecaj mi, że będziesz milczeć. Naprawdę mi na tym zależy.
Dziewczyna długo milczała, nie mogąc się zdecydować. Przyznam, że było mi przykro, iż wahała się w tak ważnej dla mnie sprawie. Cholera, ja przecież nie poleciałam do Niall’a i nie wypaplałam mu, że one leci na niego jak pszczoła do miodu.
- W porządku. – mruknęła w końcu. – Wiesz przecież, że jestem po twojej stronie, jednak nadal uważam, że powinnaś powiedzieć Louis’owi o swoich uczuciach.
- Nie. – zaprotestowałam. – Nie mogę.
- Ale jeśli nic z tym nie zrobisz, będziesz cierpieć.
Zacisnęłam mocno powieki, mimowolnie wyobrażając sobie, jak wielki zadam sobie ból. Cóż, może jestem masochistką, ale wiedziałam, że ten ból będzie mniejszy niż ten, gdy stracę przyjaźń Louis’a. Za bardzo go potrzebowałam, aby tak ryzykować.
- Poradzę sobie. – wymamrotałam.
Abby westchnęła zrezygnowana, ale nic już nie powiedziała na ten temat, za co byłam jej w sumie wdzięczna. Położyłam się na łóżku, podkładając sobie ręce pod głowę i kątem oka obserwowałam, jak dziewczyna bierze mojego laptopa, z zamiarem przeszukania stron plotkarskich, czy nie pojawiły się jakieś newsy o One Direction.
Właściwie, nie rozumiem po co ona nadal wyszykuje o nich informacji w internecie, skoro się z nimi przyjaźni. To trochę bez sensu. Nie musi czytać tych głupot, które ludzie wymyślają, może po prostu iść do nich i zapytać, jaka jest prawda. Chyba nigdy jej nie zrozumiem.
- Eee… Emilie?
Spojrzałam na dziewczynę, która z kolei wpatrywała się wielkimi oczami w ekran komputera. Aż usiadłam zaniepokojona jej zachowaniem.
- Co się stało? –spytałam marszcząc czoło.
- Chyba… - urwała i spojrzała na mnie. – Chyba powinnaś to zobaczyć. – mruknęła w końcu, odwracając laptopa w moją stronę.
Przez krótką chwilę nie rozumiałam, na co tak właściwie patrzę. Była to oczywiście strona plotkarska, a na niej zdjęcie, które przedstawiało chłopaka i dziewczynę, spacerujących ulicą. Para spoglądała na siebie z uśmiechami, a w ich oczach dało się zauważyć wesołe iskierki.
Dopiero w chwili, gdy mój wzrok zjechał na nagłówek artykułu, zrozumiałam. Chłopakiem na zdjęciu był nie kto inny, tylko mój przyjaciel Louis. Pozostawało tylko pytanie, kim jest ta dziewczyna.
- „Czy Louis Tomlinson z One Direction w końcu jest zakochany?" – przeczytałam cicho.
Spojrzałam na Abby, która z kolei przyglądała mi się smutnym wzrokiem, tak jakby to ona była temu wszystkiemu winna. Czasami się zastanawiam, czy aby na pewno zasługuję na taką przyjaciółkę jak ona.
- Wszystko w porządku? – spytała cicho?
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową, bojąc się, że mój głos się załamie, tym samym zdradzając mój prawdziwy nastrój. Nie chciałam martwić Abby. Ona czasami strasznie wszystko przeżywała, chociaż, chyba właśnie za to ją kocham.
- Może i jesteś dobrą kłamczuchą, ale ja zbyt dobrze cię znam Emilie. – mruknęła unosząc brew.
Spuściłam wzrok, czując że na moje policzki wkrada się rumieniec. Tutaj Abby miała rację. Znałyśmy się zbyt dobrze, by coś przed sobą ukrywać. Czasami to się nam udawało, ale nie zawsze.
- Nie jest w porządku, okej? – burknęłam w końcu. – Tu nie chodzi o to, że go kocham. Po prostu czuję się oszukana, rozumiesz? Louis nic mi nie powiedział o tej dziewczynie, a przyjaciele mówią sobie o takich rzeczach, to przecież jasne, choć pewnie nie dla wszystkich. Gdybym ja poznała jakiegoś chłopaka, chciałabym poznać jego zdanie. Na tym polega przyjaźń.
Abby długo milczała przygryzając wnętrze policzka. Patrzyłam na nią, czując się, jakby kamień spadł mi z serca po tym wyznaniu.
- Wy dwoje zdecydowanie powinniście ze sobą poważnie porozmawiać. – mruknęła, a ja wywróciłam oczami. – Nie rób takiej miny! Niby spędzacie ze sobą tyle czasu i w ogóle, ale tak naprawdę nic o sobie nie wiecie. On nie powiedział ci o Eleanor, a ty..
- Eleanor? – przerwałam jej zdziwiona.
- Eleanor Calder to ta dziewczyna ze zdjęcia. – wyjaśniła. – Znają się od jakichś dwóch lat.
- Co takiego? – krzyknęłam.
Poczułam jak cały obiad cofa mi się do gardła. Przez chwilę próbowałam sobie wmócić, że poznał ją, gdy byli w Nowym Jorku i że może nie zdążył powiedzieć mi o tej znajomości. Naprawdę chciałam w to wierzyć, ale teraz już nie było o tym mowy.
- Chryste. Kurwa mać. – syknęłam starając się powstrzymać łzy. – Co za… - urwałam przeczesując dłonią włosy. – Jak mógł mi nie powiedzieć?
- Ale Emilie, nigdy nie wyglądało na to, żeby tych dwoje ciągnęło do siebie.
W moim gardle pojawiła się gula, która uniemożliwiała mi powiedzenie czegokolwiek. Byłam wdzięczna Abby, że próbowała załagodzić sytuację i pocieszyć mnie jakoś, ale to nie pomagało.
- Nie miej mi tego za złe, ale chcę teraz zostać sama. – szepnęłam.
Abby pokiwała głową, rozumiejąc, że jestem teraz zbyt zdenerwowana, by dalej prowadzić tę rozmowę.
- Nie rób nic głupiego. – poprosiła.
- Masz to jak w banku. – uśmiechnęłam się blado.
Dziewczyna przytuliła mnie lekko na pożegnanie i już po chwili jej nie było. Gdy tylko zostałam sama, po mojej twarzy zaczęły płynąć słone łzy. Mimo, że bardzo się starałam, nie umiałam już dłużej ich powstrzymywać.
Niepewnie spojrzałam na kolarz zdjęć za swoimi plecami i kiedy zobaczyłam na nich uśmiechniętą buźkę Louis’a z mojego gardła wydobył się cichy, bezradny szloch.
- Dlaczego u diabła musiałam pokochać cię, aż tak mocno? – spytałam na głos, lecz oczywiście nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.

* * *
Następnego dnia czułam się tak fatalnie, że prawie cały dzień spędziłam w łóżku, co jakiś czas chodząc do łazienki, gdzie wyrzygiwałam wnętrzności.
Wciąż miałam przed oczami zdjęcie Louis’a z tamtą dziewczyną, a jakiś natrętny głosik w mojej głowie wciąż powtarzał mi, że mój przyjaciel mnie oszukuje, przez co czułam się jeszcze gorzej.
Maria, gdy nie poszłam do pracy, od razu zwęszyła, że coś jest mocno nie tak i wcale nie chodziło o moją chorobę, jednak widząc w jakim jestem stanie, nie zadawała żadnych pytań, tylko poprosiła Abby, by wytłumaczyła mnie przed szefem.
Zdziwiło mnie, że Louis przez cały dzień nie zainteresował się moim milczeniem i wyłączonym telefonem. Mimo, iż byłam na niego zła, że mnie okłamał, zrobiło mi się potwornie przykro z tego powodu. Gdy ostatnim razem byłam chora, specjalnie przyjechał, abym nie była samotna, a teraz? Nic Zero. To bolało.
Dopiero późnym wieczorem poczułam się na tyle dobrze, by zejść do kuchni i samej zrobić sobie herbatę. Niestety szybko okazało się, że wyjście z pokoju nie było dobrym pomysłem.
W kuchni zastałam Marię, która najwyraźniej spodziewała się, że prędzej czy później zejdę na dół. Wystarczyło mi jedno spojrzenie w jej oczy, by wiedzieć, że teraz nie odpuści.
Bez słowa usiadłam przed nią, z kubkiem wcześniej przygotowanego, gorącego napoju. Ciepłe naczynie przyjemnie rozgrzewało moje zmarznięte dłonie.
- Kochanie co się dzieje? Coś cię gryzie? – spytała bez wstępów.
Pokręciłam głową, nie zdolna wypowiedzieć choćby jedno słowo. Nie chciałam o tym rozmawiać. Nie teraz.
- Chodzi o Louis’a? – spróbowała ponownie. Słysząc imię chłopaka spuściłam głowę i mocniej zacisnęłam palce na trzymanym kubku. – Pokłóciliście się?
Znowu pokręciłam głową, modląc się w duchu, by się teraz nie rozpłakać. Było to trudne zważywszy na fakt, że w tym momencie miałam ochotę zamknąć się w pokoju i właśnie płakać.
- Mogę już iść do siebie? – wychrypiałam bez przekonania.
- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki nie powiesz mi, co się z tobą do jasnej Anielki dzieje. – powiedziała.
Milczałam, uparcie wpatrując się w obłoki pary, która unosiła się nad kubkiem. Kochałam Marię z całego serca i byłam jej potwornie wdzięczna za wszystko, co dla mnie do tej pory zrobiła, ale ciężko było mi rozmawiać z nią o moich uczuciach. Właściwie, to jakby się nad tym zastanowić, to z nikim nigdy nie umiałam rozmawiać o swoich uczuciach.
- Emilie skarbie, wiesz przecież, że możesz ze mną porozmawiać o wszystkim. – odezwała się łagodnie, jednocześnie kładąc dłoń na mojej. – Martwię się o ciebie. Od jakiegoś czasu jesteś inna. Zrobiłaś się dziwnie cicha i spokojna. Często płaczesz i jesteś smutna.- westchnęła. - Powoli zaczynam tęsknić za tamtą pyskatą dziewczyną, która wciąż sprawiała problemy wychowawcze.
Poczułam łzy cisnące się do oczu. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że się zmieniam. Ja również tęskniłam za tą dziewczyną, którą byłam nie tak dawno temu. Kiedyś nie pozwalałam sobie na łzy, bo uważałam je za słabość, a teraz? Boże, co się ze mną dzieje? Czy naprawdę tak bardzo utraciłam samą siebie?
- Zakochałam się. – wykrztusiłam z trudem.
- W Louis’ie?
Mimo, że było to bardziej stwierdzenie niż pytanie i tak w odpowiedzi skinęłam głową.
 - Powiedziałaś mu o tym? – spytała.
- Gdybym mu o tym powiedziała, to był by koniec naszej przyjaźni. – szepnęłam. – Poza tym, on spotyka się z jakąś dziewczyną. – wymamrotałam, a po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. – Dlaczego to musi tak bardzo boleć? – spytałam ze szlochem.
Maria bez słowa podniosła się na równe nogi, podeszła do mnie i przytuliła z całej siły. Czując jej bliskość i troskę rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Nie płacz kochanie. – szepnęła głaszcząc mnie po głowie. – Miłość, zwłaszcza ta pierwsza, często boli. Tak już jest i nie mamy na to wpływu, chociaż nie wiem, jakbyśmy się starali.
- Miłość jest do bani. – mruknęłam pociągając nosem.
- Jesteś młoda, jeszcze spotkasz tego jedynego. – pocałowała mnie w czubek głowy.
- Albo jak dopisze mi szczęście już nigdy w nikim się nie zakocham. – wymamrotałam, starając się zapanować nad drżeniem ciała i łzami, które wciąż uparcie płynęły.
Maria nic już więcej nie mówiła, tylko tuliła mnie do siebie, niczym małe dziecko, czekając, aż w końcu się uspokoję. W tym momencie byłam jej cholernie wdzięczna za to, że po prostu jest.

* * *
Siedziałam w salonie na kanapie i od jakichś dobrych dwóch godzin zagłębiałam się w treść książki, którą Maria kupiła mi już jakiś czas temu. Odkąd poznałam Louis’a, miałam bardzo mało czasu na czytanie i teraz, gdy on najwyraźniej nie miał czasu dla mnie, ja postanowiłam przeznaczyć go w końcu na coś pożytecznego.
 Byłam już w połowie książki, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Jako, że byłam sama w domu, postanowiłam zignorować tą osobę, jednak z każdą mijającą sekundą pukanie stawało się coraz bardziej nie do zniesienia.
Zdenerwowana rzuciłam książkę na stolik i poszłam otworzyć, jednocześnie cały czas mamrocząc pod nosem najgorsze wyzwiska, jakie tylko przyszły mi do głowy.
Zamarłam, gdy ujrzałam stojącego w progu Louis’a. Chłopak stał lekko pochylony w moją stronę i opierał przedramię na framudze drzwi. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, poczułam nieprzyjemny ucisk w żołądku.
- Czego chcesz Louis? – spytałam zanim chłopak zdążył choćby otworzyć usta.
- Cóż za miłe powitanie. Spodziewałem się porządnego przytulasa tak jak kiedyś. – zaśmiał się.
Uśmiech zamarł mu na usta, gdy zobaczył, że wcale nie bawią mnie jego dowcipy. Zarumienił się lekko, co zdecydowanie do niego nie pasowało.
- Yym. – chrząknął zawstydzony. – Mogę wejść?
- Jak chcesz. – burknęłam.
Zostawiłam otwarte drzwi, a sama skierowałam się do kuchni. Z jakiegoś powodu uważałam, że będzie to najlepsze miejsce na tą rozmowę. Serce mocno łomotało mi w piersi, gdy usłyszałam jego kroki tuż za sobą.
Chcąc grać na zwłokę, zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki i szuflady, poszukując czegoś do zjedzenia. Wszystko robiłam bardzo powoli i dokładnie, aby zajęło to jak najwięcej czasu.
- Abby mówiła, że jesteś chora. – zaczął chłopak, opierając się biodrem o jedną z szafek. – Lepiej się już czujesz? – spytał.
- Jak widać. – bąknęłam nawet na niego nie patrząc.
Louis milczał przez chwilę i przez ten cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Było to okropnie dekoncentrujące. Z nerwów zaczęły mi się trząść ręce.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał.
- Czemu pytasz?
Gdy w końcu przejrzałam wszystkie szafki, wyciągnęłam z ostatniej plastikowe opakowanie z jakimś kremem do kanapek i zaczęłam sparować nim pieczywo, które wyciągnęłam z chlebaka.
- Jesteś na mnie zła. – bardziej stwierdził niż spytał.
- Kto tak powiedział? – spojrzałam na niego przelotnie.
- Przecież widzę. – burknął. – Zachowujesz się dziwnie. – mruknął i zamilkł. – Wiesz, że wzięłaś masło orzechowe?
Z trudem powstrzymałam się przed wzdrygnięciem, gdy to usłyszałam. Nienawidzę masła orzechowego, a Louis dobrze o tym wie.
- Co z tego? – wymamrotałam, wyciągając z lodówki dżem.
- Nie lubisz go. Sama mi to mówiłaś.
- Ciebie też nie lubiłam i co? – burknęłam oblizując z czubka palca dżem.
Louis znowu zamilkł. Wiedziałam, że ta rozmowa coraz bardziej go denerwuje. Ja czułam dokładnie to samo.
- Powiesz mi wreszcie o co chodzi? Widzę, że jesteś na mnie zła, ale w ogóle nie rozumiem dlaczego. Co takiego zrobiłem?
- Jesteś zwykłym tchórzem i kłamcą, o to chodzi. – wyrzuciłam z siebie. – Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o Eleanor? Przyjaciele mówią sobie o takich rzeczach, ale najwyraźniej ciebie obowiązują inne zasady niż resztę ludzi. – zaskoczony moimi słowami otworzył usta, jednak nie dopuściłam go do słowa. – Gdybym to ja poznała jakiegoś chłopaka powiedziałabym ci o nim i pewnie nawet pokazałabym ci jego zdjęcie. Wiesz czemu? Bo liczę się z twoim zdaniem i lubię wiedzieć, co ty myślisz na dany temat. No, ale co ja tam mogę wiedzieć, jestem tylko głupią szesnastoletnią dziewczyną. – wzruszyłam ramionami, oblizując nóż, który następnie wrzuciłam do zlewu.
Dobra, wiem, że sama naginałam trochę prawdę, ale to co innego. Przecież nie mogłam tak po prostu powiedzieć mu, że go kocham, kiedy on traktował mnie jak swoją młodszą siostrę.
Nie mam pojęcia, jakim cudem udało mi się tak długo zachować względny spokój, bo w środku wszystko we mnie wrzeszczało i płakało.
- Nie mów tak. – wymamrotał. – Dobrze wiesz, że ja też liczę się z twoim zdaniem. Mnie i Eleanor nic nie łączy, więc nie widziałem potrzeby, by ci o niej mówić.
- Mam wrażenie, że mi nie ufasz. – szepnęłam czując napływające do oczu łzy. A tak długo byłam twarda. – I że to właśnie z tego powodu o niczym mi nie mówisz. To nie jest przyjemne dowiedzieć się czegoś o swoim przyjacielu z Internetu. – burknęłam.
- Wiem. – szepnął . - Przepraszam.
- Twoje przeprosiny są nic nie warte, jeżeli nie stoi za nimi szczera obietnica. – wychrypiałam, a pojedyncze łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Przepraszam. – powtórzył. – Jestem idiotą, okej? Nie pomyślałem o tym w ten sposób. Dopiero teraz, gdy ty o tym wspomniałaś. – zamilkł na moment. – Co mam zrobić, żebyś przestała się w końcu na mnie gniewać? Nie lubię, gdy się złościsz.
Milczałam przez chwilę, po prostu na niego patrząc. Mimo, że nadal byłam na niego zła, potrzebowałam go jak niczego innego.
- Po prostu bądź przy mnie i nigdy więcej niczego przede mną nie ukrywaj. – szepnęłam wierzchem dłoni wycierając łzy.
- Mogę cię przytulić? – zapytał robiąc niepewny krok w moją stronę.
Z ogromnym trudem powstrzymałam się przed parsknięciem śmiechem.
- Zabiję cię, jeśli mnie nie przytulisz. – mruknęłam przez łzy.
Chłopak również się uśmiechnął, a już po chwili zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Wtuliłam twarz w jego tors, jednocześnie wdychając jego męski zapach, który już na zawsze wyrył się w moim mózgu.
- Wiesz, że przed chwilą jadłaś masło orzechowe, prawda? – spytał przytulając mnie mocniej do siebie.
- Nawet mi o tym nie przypominaj. – burknęłam krzywiąc się lekko.
Chłopak zaśmiał się głośno i cmoknął mnie w czubek głowy, tak jak lubiłam.


 ____________________________________________
Strasznie was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale odkąd mój laptop się zepsuł i muszę dzielić komputer z resztą rodziny, prawie w ogóle nie mam kiedy pisać. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się usunąć tą niedogodność.
Ogóle rozdział mi się podoba, chociaż do tej trzeciej części nie jestem stuprocentowo przekonana. Tak w ogóle rozdział udało mi się w końcu skończyć dzięki tej piosence. Dzięki niej mam wiele pomysłów do dalszych rozdziałów ;)
Pozdrawiam was serdecznie i raz jeszcze przepraszam xxx
Kolejny rozdział =15 komentarzy 

17 komentarzy:

  1. Widziałam że w końcu któreś z nich się zakocha!! Szczerze mówiąc to myślę że oboje coś do siebie czują... poczekamy i zobaczymy jak to się rozwinie.
    Naprawdę uwielbiam twoje blogi, czytam prawie wszystkie tę twoje historie bo są cudowne i zdecydowanie kocham twój styl pisania! <3
    Życzę dużo weny i czekam na następny ;*
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. wzielam sie za to bo myslalam ze skonczony ale sie pomylilam ;o
    ale i tak nie zaluje bo jest genialny !!! ;-))
    tylko szkoda ze bede musiala czekac na nastepne....
    ale nie poddawaj sie genialne jest to co robisz i pisz pisz ;d
    trzymam kciuki i mam nadzieje do do nastepnego ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. no i najważniejsze, uwielbiam ! ;D
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. jak dobrze,ze się nadal się przyjaźnią i wszystkoe ejst okey

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczyna się coś pomiędzy nimi rozkręcać... ona już uświadomiła sobie co do niego czuje, teraz kolej na Louisa.
    Rozdział cudowny! Jak każdy napisany przez ciebie <3


    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział super :D Czekam na kolejne..

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział super :D Czekam na kolejne..

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku, rozdział the best :3 niech Emilie wyzna Louis'owi że go kocha, błagam!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. mam nadzieję że będą ze sobą :D
    czekam z niecierpliwością na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytając ten rozdział widzę duże postępy w sposobie Twojego pisania! Rozdział ten jest pisany spójnie i interesująco. Pomimo tego, że jest krótki i nic właściwie w nim się nie dzieje przelałaś do niego dużo uczuć i to czuć ;) Bardzo mi się podoba, więc życzę więcej takich przypływów twórczości.
    http://www.youtube.com/watch?v=8IjWHBGzsu4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *i to prawdziwych
      Dopiero teraz zauważyłam błąd ;p

      Usuń
  11. O mamusiu! Świetny rozdział!! *.* Czekam co dalej!!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezuuu... to jest świetne!
    tak trzymaj kochana ;)
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;3

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam, że komentarz dodaję tak późno, ale dopiero teraz znalazłam chwilę czasu.
    A więc rozdział jest po prostu cudny <3 Eleanor... Tak myślałam, że się pojawi w akurat w tym momencie. Jak ja jej nie lubię. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham to opowiadanie, jedno z najlepszych o 1D <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Byłam przekonana, że obserwuję twojego bloga i cały czas zastanawiałam się, dlaczego nic nie dodajesz. W końcu postanowilam wejść na twoja opowiadanie i taki szok, ze nie mam cię w obserwowanych. No więc zaczęłam poszukiwania i w końcu odnalazlam twój adres :D
    Ostatnie rozdziały są świetne! Teraz tylko będę musiala w męczarniach czekać na nowy :(
    Sądzę, że Emilie w końcu pęknie przy Louisie. No i wtedy się będzie działo. Ale za to to by chyba znaczylo że opowiadanie zmierza do końca, a to by było straszne :o

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥