niedziela, 19 stycznia 2014

20. To nie może być prawda.

Od samego rana byłam w cała w skowronkach. Dziś po południu chłopcy mieli wrócić do kraju po miesięcznej nieobecności. Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo się z tego cieszę. Okropnie tęskniłam za tymi wariatami. Nawet za Harry’m, co jest raczej dziwne.
Gdy ich poznałam, nawet nie pomyślałam, że tak mocno uzależnię się od ich obecności. One Direction jest jak najlepszy narkotyk. Po jednej dawce masz ochotę na więcej i więcej, aż w końcu jest za późno, by się wycofać.
Dopiero teraz zaczynam rozumieć, dlaczego te wszystkie dziewczyny, a także chłopcy, tak bardzo za nimi szaleją. Pomimo, że broniłam się przed tym rękami i nogami, sama pokochałam tych pięciu chłopaków, którzy odmienili moje życie, chociaż znamy się naprawdę krótko.
Siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach i przeglądałam skrzynkę mailową oraz twittera. Nie robiłam tego, odkąd przeczytałam tamte wiadomości od fanek zespołu. Bałam się. Nie byłam pewna, czy zniosę kolejną dawkę ich jadu.
Teraz dopiero zebrałam się na odwagę. W głębi duszy miałam nadzieję, że ta interwencja chłopców w telewizji cokolwiek dała i że nie jestem już tą najbardziej znienawidzoną przez fandom dziewczyną. Często zastanawiałam się, czy dziewczyny Zayn’a i Liam’a mają takie problemy. Ciekawe, jak radzą sobie z tą nienawiścią.
Byłam kompletnie zaskoczona, gdy pośród wielu złośliwych wiadomości, znalazłam także takie, w których były słowa otuchy i pocieszenia. Dużo osób mnie przepraszało za wcześniejsze słowa. Z jednej strony poczułam ulgę, jednak z drugiej, wiedziałam, dlaczego to robią i to już nie było takie miłe.
Pewnie powiecie teraz, że przecież sama tego chciałam i że za wiele wymagam, ale ja nie zrobiłam nic, przez co te dziewczyny mogą mnie tak nienawidzić. A teraz, gdy Louis publicznie wyraził swoje zdanie na ten temat, nagle wszyscy mnie lubią. To chore i tyle.
Odpisywałam właśnie na jedną z wiadomości, gdy usłyszała, że jakiś samochód zatrzymuje się na podjeździe. Momentalnie zerwałam się na równe nogi i podbiegłam do okna. Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, gdy rozpoznałam czarnego Range Rovera.
W podskokach wybiegłam z pokoju, gdy do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka. Niewiele brakowało, gdym zabiła się na schodach, chcąc dobiec do drzwi przed Marią.
Pisnęłam uradowana, na widok stojącego za drzwiami Louis’a. Dopiero teraz, gdy stał przede mną, naprawdę czułam, jak bardzo było mi go brak przez ten miesiąc.
- Louis!
Rzuciłam mu się na szyję, niemal wywracając go na chodnik. Chłopak ledwie utrzymywał równowagę, przytulając mnie mocniej do siebie. Ten gest pokazywał, że on również za mną tęsknił, a to wiele dla mnie znaczyło.
- Cześć. – mruknął podnosząc mnie lekko do góry.
- Strasznie cię przepraszam. – szepnęłam. – Żałuję, że tak wtedy na ciebie naskoczyłam. Chciałeś dobrze, a ja znowu zachowałam się jak gówniara.
Louis ścisnął mnie mocniej, przez co ciężko mi było oddychać, jednak miałam to gdzieś. Liczyło się tylko to, by wynagrodzić mu moje dziecinne zachowanie.
- Już mnie przepraszałaś. – powiedział, gdy w końcu mnie puścił. – Nie mam do ciebie pretensji.
- Wiem. – odparłam, patrząc mu w oczy. – Uznałam, że przeprosiny twarzą w twarzą znaczą więcej niż wypowiedziane przez telefon, gdy dzielą setki kilometrów.
Chłopak uśmiechnął się ciepło i pstryknął mnie w nos. Zazwyczaj mnie to denerwuje, ale nie dzisiaj. Teraz byłam zbyt szczęśliwa, że tutaj jest, by się na niego gniewać.
- Nie ważne jak, ważne, żeby przeprosiny były szczere. – mruknął.
Nie mogłam nie przyznać mu racji, co nie zmienia faktu, że dla mnie przeprosiny powiedziane prosto w twarz są ważniejsze, mają większe znaczenie.
- Dzień dobry Louis. – oboje odwróciliśmy się w stronę kuchni, skąd właśnie wyszła Maria. – Jak pobyt w Ameryce?
- Dzień dobry. – chłopak uśmiechnął się szeroko. – Było fantastycznie, jak zawsze, ale cieszę się, że już wróciliśmy. – mruknął posyłając mi przyjazne spojrzenie.
Serce załomotało mi mocniej w piersi na ten widok. Tak bardzo mi go brakowało!
- Dobrze, że już wróciliście. Dziewczyny były nie do wytrzymania. – powiedziała Maria uśmiechając się łagodnie.
Louis wybuchnął śmiechem, a ja wywróciłam oczami. Wiedziała, jak bardzo cieszy go każda, choćby najmniejsza wzmianka o tym, że naprawdę ich lubię i przejmuję się wszystkim, co jest z nimi związane. Mnie osobiście strasznie to irytowało. Nie chciałam ich lubić, chciałam znienawidzić ich jeszcze bardziej, jednak gdy poznałam ich lepiej, zrozumiałam, że to po prostu niemożliwe.
- Zjecie coś? Zaraz kończę obiad.
- Za moment przyjdziemy. – mruknęłam, łapiąc Louis’a za rękę. – Muszę ci coś pokazać. – dodałam widząc jego pytające spojrzenie.
Pociągnęłam go na górę, ciesząc się jak dziecko z tego, że znowu mogę to zrobić. Gdy tylko znaleźliśmy się w moim pokoju, pokazałam mu kilka wiadomości, które otrzymałam od ich fanek. Chłopak był wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Widzisz, a ty mówiłaś, że ten wywiad nic nie pomoże.
- Zrobiły to tylko dla was, żebyście się nie denerwowali. – mruknęłam odkładając laptopa.
- Czy to ważne, dlaczego to zrobiły? – zdziwił się Louis. – Teraz już będziesz mieć spokój.
- Nie rozumiesz o co mi chodzi. – westchnęłam. – One zostawiły na razie tę sprawę, bo między nami nie ma nic więcej oprócz przyjaźni. Jeśli na przykład ogłosilibyśmy teraz, że jednak jesteśmy parą, one by mnie zniszczyły.
- Ale nie jesteśmy parą. – powiedział po prostu, jakby tym zdaniem rozwiązywał cały problem.
Poczułam coś dziwnego, gdy wypowiedział te słowa, jednak nie potrafiłam tego określić. Zignorowałam te odczucia, uznając je za mało ważne.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy. – jego głos wyrwał mnie z rozmyśleń. – Nie pozwolę, by ktoś cię skrzywdził. – ścisnął moją dłoń.
- Wiem. – uśmiechnęłam się lekko. – Dlatego tak wiele dla mnie znaczysz. Jako jedna z niewielu osób naprawdę się o mnie troszczysz.
- Tak wiem. Jestem uroczy. – wzruszył ramionami, uśmiechając się niewinnie.
 Dałam mu sójkę w bok, na co odpowiedział mi śmiechem. Tęskniłam za tym dźwiękiem. Był jak muzyka dla moich uszu.
- I do tego skromny. – dodałam.
Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy niż przed sekundą. Wyglądał trochę jak mały chłopiec, ale ten zarost trochę psuł efekt.
- Idziemy na dół? Jestem strasznie głodny. – mruknął Louis gdy minął mu napad śmiechu.
- Ach, czyli tylko o to ci chodziło, kiedy tu przyjechałeś. – powiedziałam ze śmiechem.
- Nie no, za tobą też się trochę stęskniłem. – odparł.
Uderzyłam go w ramię, wywołując u niego kolejny napad śmiechu. Tak, zdecydowanie mi go brakowało.

* * *
Razem z Abby, dostałyśmy od Joe wybór, że albo we wakacje będziemy pracować trzy razy w tygodniu od godziny dziewiątej do piętnastej, albo będziemy musieli się pożegnać. Jako, ze pieniądze nie rosną na drzewach, byłyśmy zmuszone zrezygnować ze spania do późna i ogólnego leniuchowania całymi dniami, na rzecz naszych finansów.
Dzisiaj był dopiero pierwszy dzień, a ja już miałam serdecznie dość pracy. Myślałam, że jedną część wakacji spędzę w łóżku, a drugą na wygłupach z Abby, ale jak zwykle moje plany legły w gruzach.
- Widziałaś się wczoraj z Niall’em? – spytałam przyjaciółkę opierając się łokciami o ladę.
Abby spojrzała na mnie spod rzęs, jednocześnie wycierając mokre ręce w służbowy fartuszek. Na jej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, co było dla mnie wystarczającą odpowiedzią.
- Tylko przez chwilę. – odparła. – Gdyby moi rodzice się dowiedzieli, na pewno by mnie zabili.
- Myślałam, że to moi starzy są chorzy, a tu się okazuje, że twoi są nie lepsi. – burknęłam.
W tym momencie do lady podszedł młody chłopak, mniej więcej w naszym wieku. Miał długie do ramion, kręcone czarne włosy, duże zielone oczy, a gdy się uśmiechał, pokazał swoje białe troszkę krzywe zęby.
Mimo, że był całkiem przystojny i najwyraźniej wzbudziłam jego zainteresowanie, nie miałam nawet ochoty pytać go o imię. Nie miał w sobie tego czegoś, co z kolei wzbudziłoby moje zainteresowanie jego osobą. W ostatnim czasie zrobiłam się okropnie wybredna.
Kiedy zawiedziony chłopak odszedł ze swoim zamówieniem, odetchnęłam z ulgą. Nie czułam się komfortowo, gdy mierzył mnie swoim gorącym spojrzeniem.
- Dlaczego do niego nie zagadałaś? – zdziwiła się Abby. – Był niezły.
- Nie był w moim typie. – mruknęłam wymijająco.
- Czyżby? Nie tak dawno  temu, właśnie taki był twój typ. – powiedziała spoglądając za chłopakiem.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Nie miał w sobie tego czegoś, okej? – burknęłam.
- Nie był Louis’em?
- Że co? Nie porównuje chłopaków do Louis’a. Po co miałabym to robić? Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie gadaj, że ci się nie podoba. – Abby uniosła brew, czekając na moją odpowiedź.
- Jest przystojny, ale powtórzę po raz setny, jesteśmy tylko przyjaciółmi. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- To dlaczego olałaś tamtego słodziaka!?
- Abby! – krzyknęłam poirytowana.
Dziewczyna wzruszyła ramionami z miną niewiniątka. Naprawdę, kocham ją, ale któregoś dnia zrobię jej krzywdę. Albo sobie. Muszę to jeszcze przemyśleć.
Całe szczęście w Milk Shake City zrobił się całkiem spory ruch i przez prawie dwie godziny nie miałyśmy z Abby czasu nawet na krótką pogaduszkę. Nie rozumiem, o co jej chodzi. Dlaczego u licha tak strasznie czepia się tego, że nie zagadałam do tamtego chłopaka? Związek nie jest mi teraz do niczego potrzebny. Nie mam na to czasu ani ochoty.
Właśnie miałyśmy krótką przerwę, gdy w drzwiach knajpki zobaczyłyśmy dwie, dobrze znane postaci. Spojrzałyśmy po sobie, zastanawiając się, co oni tutaj robią.
- Cześć dziewczyny. – mruknął Niall i cmoknął Abby w policzek.
Twarz dziewczyny zrobiła się cała czerwona, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Uroczo razem wyglądali.
- O której kończycie? – spytał Louis siadając na jednym ze stołeczków.
- Za jakieś dwie godziny. – wymamrotała Abby. Nadal była bardzo nieśmiała, gdy chodziło o chłopców.
- A co? Chcecie się umówić na podwójną randkę? – zakpiłam.
- Brzmi kusząco, ale nie. – odparł Louis takim samym tonem. Wywróciłam oczami. – Pomyśleliśmy, że może wpadniecie dziś do nas.
- Po co? – spytałam głupio.
- Macie wakacje, my w pewnym sensie też, więc moglibyśmy zrobić u nas taką małą imprezę. – powiedział Niall.
- Ale impreza? Dzisiaj?
- To nie będzie impreza, tylko raczej towarzyskie spotkanie. Będzie nasza piątka, wy dwie, będzie też Perrie i Danielle.
- A alkohol? – bąknęłam.
- Zapomnij. Nie masz osiemnastu lat. – Louis pokazał mi język.
- Czemu nie. – mruknęła Abby po chwili ciszy.
- A ty czasem nie mówiłaś mi, że twoi starzy by cię zabili gdyby się dowiedzieli, że.. – nie było mi dane dokończyć, bo dziewczyna zakryła mi usta dłonią.
Zmroziła mnie spojrzeniem, jednak ja udawałam, że nie rozumiem o co jej chodzi.
- Przepraszamy na moment. – powiedziała i pociągnęła mnie na bok. – Emilie zgódź się, proszę. Jeśli powiem rodzicom, że wychodzę z tobą nic nie zrobią, a to może być moja szansa, no wiesz z Niall’em.
Zerknęłam na chłopaków, którzy również o czymś szeptali. Nie byłam przekonana, czy chcę tam iść, zwłaszcza, że miała być tam Perrie, a nie wiedziałam, czy ona nadal mnie pamięta, ale wiedziałam, że muszę pomóc przyjaciółce.
- Dobra niech będzie. – westchnęłam.
Klasnęła w dłonie i uściskała mnie radośnie.
- Kocham cię, wiesz?
- Nie podlizuj się. – burknęłam, uśmiechając się pod nosem.

* * *
- Dalej nie wiem, czy to dobry pomysł. Nie chcę, żeby moja twarz znowu była na pierwszych stronach gazet.  – mruknęłam Abby do ucha, gdy po południu znaleźliśmy się w domu chłopców.
Dom, to raczej nie jest odpowiednie słowo. One Direction mieszka w ogromnej i mega wypasionej willi z przepięknym ogrodem i basenem. W środku było jeszcze lepiej.
Gdy przyglądałam się tej wolnej i bogato urządzonej przestrzeni, mimowolnie przez głowę przemknęło mi, że choćbym miała pracować do końca życia, nigdy nie będzie mnie stać na coś takiego.
- Dlaczego zawsze wszystko widzisz w czarnych kolorach? – spytała również się rozglądając.
- Wiesz, życie już kopnęło mnie w tyłek zbyt wiele razy. – wymamrotałam.
- I jak wam się podoba? – obok nas zmaterializował się Louis.
Spojrzałam na niego przelotnie, a potem raz jeszcze rozejrzałam się po wnętrzu wielkiego budynku.
- Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego gwiazdy kupują takie wypasione domy. Jakby to było im do czegoś potrzebne.
- Właściwie nie przebywamy tutaj zbyt często. – mruknął Louis. – Głównie każdy z nas siedzi w swoim domu czy mieszkaniu. – wyjaśnił.
- A jakżeby inaczej. Każdy ma swój dom. Pewnie takie same jak ten. – burknęłam pod nosem, kierując się w stronę, gdzie przed chwilą zniknęła Abby z Niall’em.
Louis zaśmiał się cicho, idąc za mną. Niby przypadkiem uderzyłam go łokciem w brzuch, a z jego gardła wydobył się jęk. Uśmiechnęłam się chytrze, zerkając na niego przez ramię.
Nagle zatrzymałam się gwałtownie, gdy zobaczyłam siedzącą w salonie Perrie, a także tamtą tancerkę, która miała sesję w studio, Danielle. Wiedziałam, że skądś ją kojarzę!
- Cześć. – mruknęłam, niepewnie podchodząc bliżej.
- Hej, ty jesteś tą dziewczyną.. – zaczęła Perrie, ale ledwo zauważalnie pokręciłam głową, żeby nic nie mówiła. –… o której pisali, że spotyka się z Louis’em. – dokończyła uśmiechając się do mnie przyjaźnie. – Jestem Perrie. – wyciągnęła do mnie rękę.
- Wiem. Uwielbiam twój zespół. – uścisnęłam jej dłoń. – Emilie. – dodałam.
- Cześć, jestem Danielle. – powiedziała druga dziewczyna.
Uśmiechnęłam się do niej i uścisnęłam dłoń. Teraz wydawała mi się jeszcze ładniejsza niż wtedy, gdy ją widziałam. Tamtego dnia jej oczy nie błyszczały tak jak teraz. Kiedy zobaczyłam, jak patrzy na Liama, od razu zrozumiałam, kto za tym stoi.
Usiadłam na jednej z wielu kanap, jednak prawie natychmiast tego pożałowałam, gdy zorientowałam się, że obok mnie siedzi nie kto inny tylko Harry. Chłopak uśmiechnął się szeroko, napotykając moje spojrzenie i przerzucił ramię przez oparcie, tym samym obejmując mnie.
- Wiedziałem, że do nas wpadniesz. – mruknął. – Będziemy mieli więcej czasu, by się bliżej poznać. – dodał i zabawnie poruszył brwiami.
Zerwałam się na równe nogi i najnormalniej w świecie usiadłam Louis’owi na kolanach, byle być jak najdalej od Stylesa. Ten chłopak czasami naprawdę mnie przerażał. Zastanawiałam się nawet, czy z nim aby na pewno wszystko jest okej.
Wszyscy zaczęli się śmiać, widząc moją gwałtowną reakcję. Oczywiście największy ubaw miał Harry. Widząc jego kpiący uśmiech pokazałam mu środkowy palec. Ale z niego palant!
- Pójdziesz ze mną po coś do picia? – zwróciła się do mnie Perrie. Byłam jej za to wdzięczna.
- Pewnie. – mruknęłam.
Cieszyłam się, że przynajmniej przez krótką chwilę nie będę musiała oglądać gęby Stylesa.
- Dlaczego nie chcesz, żeby chłopcy wiedzieli, czym się zajmujesz? – spytała Perrie, gdy zostałyśmy same.
Wyciągnęłam sok z lodówki i podałam go dziewczynie, a ona zaczęła go nalewać do wyciągniętych wcześniej szklanek.
- Jakimś cudem udało mi się to ukryć przed całym światem. – powiedziałam. – Nie chcę, żeby przed budynkiem czekały na mnie rozwścieczone fanki zespołu. Chcę, żeby to było tylko moje, rozumiesz? Dzięki temu wciąż czuję się sobą.
- Prędzej czy później będziesz musiała powiedzieć prawdę. Nie uda ci się tego ukrywać w nieskończoność. Fanki chłopaków potrafią znaleźć naprawdę każdą informację, jeśli na czymś im zależy. – odparła dziewczyna.
- Wiem. – westchnęłam. – Ale wolę, żeby to było później. Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.
Perrie skinęłam głową ze zrozumieniem. Może to dziwne, ale podczas tej krótkiej rozmowy utworzyła się między nami jakaś nić porozumienia. Miałam wrażenie, że ta dziewczyna naprawdę mnie rozumie i to była wspaniałe.
Oprócz tego, że Harry wręcz doprowadzał mnie do szału, musze przyznać, że wieczór był całkiem udany. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i graliśmy w dziwne gry wymyślone przez chłopaków. Fajnie było spędzić czas ze znajomymi. Już prawie zapomniałam, jak to jest. Na szczęście ta piątka wariatów wiedziała jak mi o tym przypomnieć.

* * *
Podczas naszej małej imprezy z okazji rozpoczęcia wakacji, Louis, gdy zobaczyłam w ich willi pianino, obiecał mi, że nauczy mnie na nim grać.
Jako, że akurat nie pracowałam, nasze lekcje rozpoczęły się już następnego dnia. Byłam naprawdę podekscytowana. Od zawsze chciałam nauczyć się grać na jakimś instrumencie, ale nigdy nie było okazji, aż do teraz.
Okazało się, że jestem bardzo pojętną uczennicą. Wszystko bardzo szybko wchodziło mi do głowy. A może to dlatego, że Louis umiał dobrze tłumaczyć? W sumie, opowiadał mi kiedyś, że chciał być nauczycielem. Cóż, na pewno by się do tego nadawał. Mimo, że często był roztrzepany, umiał także być cierpliwy i wyrozumiały.  
- Przestań się popisywać. – burknęłam i klepnęłam go w ramię.
Chłopak zaśmiał się głośno, ale i tak przerwał grę.
- Dobra, przećwiczymy jeszcze raz tą pierwszą piosenkę. – zarządził. 
Skinęłam głową ochoczo zabierając się za grę. Przez cały czas trącaliśmy się ramionami, chcąc przeszkodzić drugiemu i śmialiśmy się przy tym jak małe dzieci.
W pewnym momencie nasze dłonie zetknęły się na klawiszach, a przez moje ciało przeszedł rozkoszny prąd. Zadrżałam i zaskoczona własną reakcją na ten dotyk, natychmiast przerwałam grę.
- Wymiękasz? – zaśmiał się Louis.
- Nie. – burknęłam, nie rozpoznając własnego głosu.
Serce waliło mi jak oszalałe, w brzuchu czułam mrowienie, a dłonie zaczęły się pocić. Zerknęłam na Louis’a, jednak on wyglądał normalnie, jakby nic się nie stało. Bo przecież tak było, prawda?
- Dasz radę powtórzyć to sama? – spytał.
- Pewnie. – wymamrotałam. – Muszę się czegoś napić.
- To ja coś przyniosę, a ty ćwicz. – mruknął podnosząc się na równe nogi.
Pokiwałam głową, jednak jego słowa jakby wcale do mnie nie docierały. Zamiast tego, w mojej głowie odbijały się słowa Abby.
- Nie miał w sobie tego czegoś, okej?
- Nie był Louis’em?
Nie był Louis’em? Czy to właśnie dlatego żaden chłopak nie zwraca mojej uwagi? Bo przez ten cały czas widzę ich przez pryzmat mojego przyjaciela?
Po chwili wszystko zrozumiałam. Byłam zakochana w Louis’ie! No, ale przecież… Jak? Dlaczego? Kurwa!
- To nie może być prawda. – szepnęłam.


___________________________________
Cześć kochani! ;)
Nie chciałam tego nigdy robić, bo nie bardzo mi się to podoba, ale teraz jestem do tego zmuszona. Coraz mniej osób komentuje rozdziały, a przez to coraz mniej chce mi się je pisać, dlatego kolejny rozdział będzie dopiero, gdy pod tym będzie 15 komentarzy.
Kochani, szanujmy pracę innych, naprawdę. Wymyślanie i pisanie kolejnych rozdziałów czasami nie jest takie proste jak się wydaje, a jeden głupi komentarz naprawdę bardzo pomaga.
Okej, na dzisiaj tyle ode mnie.
Pozdrawiam xxx


17 komentarzy:

  1. Boski, piękny, cudowny, po prostu brak słów! Masz naprawdę wielki talent.
    Emilie zakochała się w Louis'ie! Kocham ich <3
    Rozumiem Cię, też prowadzę bloga, i naprawdę czasami trudno jest mi wymyślić ciekawego i sensownego, a następnie złożyć to w ładną całość.
    Pozdrawiam i życzę dalszej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. mega mega ! Lou wrocil! Szipuje .. LOUMILIE XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam że ona się w końcu zabuija w Lou !! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako,że jestem na telefonie nie będzie to jakiś długi i piękny komentarz,ale wiedz,że uwielbiam Twoje opowiadanie i z niecierpliwościa czekam na kolejne rozdzialy!!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. boski *.* czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. boski *.* czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdzial boski:D czekam na kolejny:p

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku, rozdział świetny!!! :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. blagam cie dodaj nastepny, kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boski, cudowni i seietny! Szybko dodawaj nastepny! :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Słuchaj, kocham twoje opowiadanie, ale jeśli Eleanor się teraz zjawi i wszystko zepsuje, to znajdę Cię i zabiję, rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, prędzej czy później Eleanor i tak się pojawi ;p

      Usuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥