wtorek, 31 grudnia 2013

19. Przykro mi, że zamiast przejmować się osobami, którym naprawdę na tobie zależy, interesują cię tylko ludzie, którzy od zawsze mieli cie gdzieś.

Siedziałam na środku łóżka i z lekkim uśmiechem na ustach wpatrywałam się w kolarz zdjęć, który skończyłam tworzyć parę minut temu.
Przygryzłam opuszkę kciuka, nie mogąc oderwać spojrzenia od mojego wspólnego zdjęcia z Louis’em, które zrobiliśmy na naszej pierwszej „randce”. Znajdowało się ono na środku i było największe ze wszystkich.
Pomimo, że było ono bardzo niewyraźne, gdyż robiłam je swoim telefonem, kochałam je najbardziej na świecie, ponieważ przypominało mi o jednym z najlepszych dni w moim życiu. To tamtego dnia tak naprawdę zrodziła się moja przyjaźń z Tomlinsonem.
Na innych zdjęciach była Abby i reszta zespołu One Direction. Podczas tamtej próby, tydzień temu, zrobiliśmy sobie wiele bardzo fajnych zdjęć, które nieźle się prezentowały na mojej ścianie.
Wciąż się dziwię, że Maria pozwoliła mi zrobić ten kolarz. Jeszcze nie tak dawno temu nie było mi wolno zawiesić na ścianie głupiego plakatu z Taylorem Lautnerem, żeby nie zniszczyć farby. Zapewne wyrażając zgodę, Maria chciała wynagrodzić mi to całe bagno, w jakie wpakowali mnie moi właśni rodzice.
Co do tego bagna. Nadal nie potrafię zrozumieć, czemu moi rodzice tak po prostu zmienili zdanie. Maria tamtego dnia nie umiała powiedzieć mi więcej na ten temat niż wtedy przez telefon. Wiedziała tylko tyle, że moi rodzice doszli do wniosku, iż ich reakcja była zbyt gwałtowna i postanowili mi odpuścić, ale pod warunkiem, że nigdy więcej nie zbliżę się do ich domu w Holmes Chapel.
Chcąc nie chcąc musiałam się zgodzić na ten układ. Bolało mnie, że nie zobaczę się więcej z Allie, ale z drugiej strony, nie wylądowałam ponownie w poprawczaku. Cóż, przynajmniej jedna dobra wiadomość w tej całej historii.
Wzdychając cicho rzuciłam się na poduszkę, wtulając twarz w miękki materiał. Nie potrafiłam powstrzymać absurdalnie szerokiego uśmiechu, przypominając sobie próbę chłopaków, na której byłyśmy z Abby. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak dobrze będę bawić się w ich towarzystwie.
Wciąż miałam przed oczami piątkę chłopaków, którzy bez koszulek biegali po całej hali, pokazując nam układy sceniczne i przedziwne ruchy. W ciągu godziny przekonałam się, że nie są oni typowym boysbandem, ubranym w jednakowe ciuchy i wykonującym równy układ. Oni po prostu byli sobą.
Przekręciłam się na plecy i odgarnęłam z twarzy zbłąkany kosmyk włosów. Przygryzłam wargę przypominając sobie, jak Louis na mnie patrzył, kiedy śpiewali nam kilka piosenek ze swojego najnowszego albumu, który miał się pojawić dopiero na zimę.
Miałam wrażenie, że te wszystkie słowa naprawdę są skierowane tylko do mnie. Wiem, że to niedorzeczne, ale dzięki temu poczułam się dużo lepiej. Jakbym naprawdę była dla kogoś ważna i to nie tylko dlatego, że tak powinno być, bo na przykład jesteśmy rodziną. Niesamowite uczucie.
Abby również była w niebo wzięta, ale zdecydowanie z innego powodu niż ja. Ona po prostu cieszyła się, że może być na próbie swoich idoli. Wiele dziewczyn mogłoby zabić, żeby znaleźć się na jej miejscu.
Usiadłam gwałtownie, słysząc ciche pukanie do drzwi. Po chwili do środka wszedł uśmiechnięty Louis. Ucieszyłam się na jego widok. Już jutro mieliśmy się rozstać na prawie cztery tygodnie, gdyż chłopcy lecą do USA.
- Cześć. – mruknął siadając obok mnie. – Widzę, że skończyłaś ten kolarz.
- Tak. W końcu znalazłam motywację do tego. – zaśmiałam się. – Widząc, ile jest tych zdjęć odechciewało mi się wszystkiego. – dodałam uśmiechając się lekko.
- Fajnie to wygląda. – powiedział kładąc dłoń na moim kolanie.
Wzruszyłam ramionami i przechyliłam głowę przyglądając się swojemu dziełu. Nie byłam stuprocentowo przekonana. Ewidentnie czegoś mi tam brakowało, jednak nie byłam w stanie stwierdzić, o co chodzi.
- Może być. – burknęłam w końcu. – Spakowałeś się już? – zmieniłam temat.
Jutro z samego rana chłopcy mieli samolot do Nowego Jorku. Źle się czułam z tym, że nie zobaczymy się przez prawie cały miesiąc, ale z całych sił starałam się nie okazywać swojego smutku przed Louis’em. Widok jego chłopięcego uśmiechu, gdy mówił o tym wyjeździe sprawiał, że jakoś to znosiłam.
- Pewnie. – mruknął szczerząc się jak dzieciak. – Już się nie mogę doczekać. Występ w xfactorze, wywiady, sesje zdjęciowe, koncert, gala. Będzie ekstra.
Pokręciłam głową.
- Nie rozumiem, czym się tak ekscytujesz. Przecież to nie jest wasza pierwsza wizyta w USA.
- No tak  – przyznał. – ale USA jest niesamowite. Zupełnie inny świat. Jak samo jak Japonia.
- Londynowi też niczego nie brakuje. – wymamrotałam pod nosem.
Louis wybuchnął gromkim śmiechem, opadając na materac. Klepnęłam go w tors, wywołując u niego jeszcze większy napad śmiechu. Ten chłopak naprawdę jest niemożliwy.
- Jak się trzymasz? – spytał, gdy w końcu udało mu się uspokoić.
Nie musiałam pytać, żeby wiedzieć, iż chodzi mu o tą całą sytuację z moimi rodzicami i poprawczakiem. Zmarszczyłam czoło, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
- Daję radę. – mruknęłam. – Wiesz, cieszę się, że mam to już z głowy. Dobrze, że moim rodzicom wrócił rozum i odpuścili. Wolę nawet nie myśleć, co by się stało, gdyby doszło do tej całej rozprawy. – zamyśliłam się na moment. – Po tym, co się stało, wydaje mi się, że moim rodzicom zależy na mnie. Może nie tak, jakbym tego chciała, ale zawsze coś. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
Zerknęłam na Louis’a akurat w momencie, gdy jego twarz, wykrzywił grymas niezadowolenia, jakby nie do końca zgadzał się z moimi słowami. Kiedy spostrzegł, że na niego patrzę, momentalnie się uśmiechnął, ale jego uśmiech nie był przekonujący. Od razu wiedziałam, że coś przede mną ukrywa.
- Co jest? – spytałam siadając wygodniej.
- Nie powinnaś robić sobie żadnych nadziei. – bąknął. – Wystarczająco już wycierpiałaś przez swoich rodziców.
- Niby dlaczego? – nie dawałam za wygraną. – To, co zrobili jest dowodem, że myślą o mnie i że w jakimś stopniu zależy im.
- To, co zrobili jest dowodem na to, że zależy im wyłącznie na pieniądzach! – krzyknął siadając gwałtownie.
Nagle zamarł, zdając sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział. Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczami, kompletnie zaskoczona jego zachowaniem. Louis jeszcze nigdy tak się nie zachowywał w mojej obecności.
- Co masz na myśli? – spytałam zbita z tropu, jednak prawie natychmiast wszystko zrozumiałam. – To ty. Zapłaciłeś im, żeby nie wnosili oskarżenia, prawda?
Louis milczał, a to tylko utwierdzało mnie w tym, że mam rację. Przeczesałam dłonią włosy, nie wiedząc, czy mam płakać czy raczej śmiać się. Czułam się, jakby uderzył mnie pięścią w brzuch, albo spoliczkował.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam, czy jestem bardziej wściekła czy raczej smutna.
- Jak mogłeś zrobić coś takiego? – wychrypiałam, czując napływające do oczu łzy. – Nie jestem pieprzonym towarem, za który się płaci! Jestem człowiekiem i mam uczucia do cholery! Co ty sobie w ogóle myślałeś?
- Emilie posłuchaj, musiałem coś zrobić. – powiedział Louis patrząc mi prosto w twarz. - Nie mogłem patrzeć jak cierpisz..
- A teraz możesz? – weszłam mu w słowo. Zaklęłam pod nosem, z całych siły powstrzymując łzy. – Wiesz, co jest najgorsze? Że przez ten cały czas mnie okłamywałeś.
- Wiedziałem, że się wściekniesz, dlatego nic nie mówiłem. – wtrącił. – Wiem, jak bardzo kochasz swoich rodziców, mimo, że tak bardzo cię skrzywdzili. Nie chciałem dopuścić, żebyś cierpiała jeszcze bardziej.
- No to ci się nie udało! – wycedziłam przez zaciśnięte zęby
Louis chciał coś powiedzieć, jednak z jego ust nie wydobyło się ani jedno słowo. Usiadłam w obrotowym fotelu i spuściłam wzrok, nie mogąc znieść spojrzenia chłopaka.
- Chcę zostać sama. – szepnęłam.
- Emilie..
- Louis wyjdź! Chcę zostać sama! – krzyknęłam. – Proszę. – dodałam ciszej.
Chłopak długo patrzył na mnie w milczeniu. W końcu skinął głową, jednocześnie wstając, a następnie skierował się do drzwi. Zatrzymał się, trzymając rękę na klamce, jakby się wahał. Spojrzał na mnie przez ramię.
- Przykro mi, że zamiast przejmować się osobami, którym naprawdę na tobie zależy, interesują cię tylko ludzie, którzy od zawsze mieli cie gdzieś. – powiedział cicho.
Serce zamarło mi w piersi, słysząc ból w jego głosie. Otworzyłam usta, jednak natychmiast je zamknęłam, nie wiedząc, co powiedzieć. Louis pokręcił głową i wyszedł z pokoju, mocno trzaskając drzwiami.
Po chwili zorientowałam się, że po mojej twarzy spływają łzy. Starłam je gniewnym gestem, czując się jeszcze gorzej niż przed sekundą. Wszystko schrzaniłam. Gratulacje Emilie.

* * *
Wyszłam ze swojego pokoju dopiero, gdy Maria zawołała mnie na kolację, czyli około godziny dziewiętnastej. Od momentu, gdy Louis wyszedł, nie ruszałam się nawet z łóżka.
Było mi źle, czułam się rozdarta. Z jednej strony byłam na niego potwornie wściekła o to, że mnie okłamał, ale z drugiej już mi go potwornie brakowało, a ponownie mieliśmy się spotkać dopiero za miesiąc.
Kiedy usiadłam przy stole, wszyscy spojrzeli na mnie takim wzrokiem, jakby mi co najmniej druga głowa wyrosła. Na sto procent słyszeli moją kłótnię z Louis’em, ale na całe szczęście żadne nie poruszyło tego tematu.
- Będziesz jadła tosty, czy zrobić ci sałatkę? – spytała Maria stawiając talerz na stole.
- Zjem tosty. – mruknęłam nalewając sobie sok do szklanki.
Hunter trącił mnie ramieniem, przez co prawie rozlałam napój. Spojrzałam mu w oczy, marszcząc brwi i poczułam ucisk w żołądku, na widok troski i zrozumienia w jego tęczówkach.
Szybko odwróciłam wzrok, nie chcąc się znowu rozpłakać i skupiłam się na jedzeniu. Wiedziałam, że moi bliscy będą się o mnie martwić, ale nie miałam pojęcia, że aż tak. I wtedy zrozumiałam, co miał na myśli Louis.
- Przepraszam. – szepnęłam zrywając się na równe nogi. Nagle odechciało mi się jeść.
Maria patrzyła na mnie ze smutkiem, wyraźnie zatroskana. Próbowałam się do niej uśmiechnąć, jednak wyszedł z tego raczej grymas.
- Porozmawiam z nią. – usłyszałam głos Huntera, gdy wspinałam się po schodach.
Kiedy znalazłam się z pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko i wtuliłam nos w poduszkę. Nie wiem jak to możliwe, ale wyczuwałam na niej zapach perfum Louis’a. Wzdrygnęłam się, gdy po kilkunastu sekundach poczułam dotyk dłoni na ramieniu.
- Co się dzieje mała? – spytał Hunter.
- Jestem do niczego. – wymamrotałam. – Wszystko tylko psuję.
- Chodzi o Louis’a? – spytał, a ja pokiwałam głową. – Mama słyszała, jak się kłóciliście. O co poszło?
- Zapłacił moim starym, żeby nie wnosili oskarżenia. – szepnęłam, a kilka łez spłynęło po moim policzku.
Chłopak milczał przez chwilę, jednocześnie cały czas pocierając moje ramię, chcąc w ten sposób dodać mi otuchy.
 - Nie płacz, nie ma powodu. – mruknął kładąc się obok mnie. – Między waszą dwójką jest silna więź i jedna kłótnia tego nie zmieni. Jestem pewien, że szybko się pogodzicie. Od razu widać, że nie możecie bez siebie wytrzymać. – zaśmiał się.
Uśmiechnęłam się przez łzy. W tym temacie Hunter miał całkowitą rację.
- Dziękuję. Chyba było mi to potrzebne. – szepnęłam, obracając się w jego stronę. Zaśmiałam się słabo. – To dziwne, kiedy stoisz po jego stronie. Myślałam, że go nie lubisz.
Hunter wyszczerzył zęby w szerokim, zawadiackim uśmiechu
- Fakt, przyjaciółmi na pewno nigdy nie będziemy, ale nam obu chodzi o jedno. O twoje dobro. – wyjaśnił widząc jak marszczę brwi. – Okej, Louis źle się do tego zabrał, ale robił to, żeby ci pomóc.
Wtuliłam twarz w tors chłopaka, czując zawstydzenie. Nawet Hunter wiedział, że Louis zrobił to wszystko, żeby mnie chronić.
- Myślisz, że mi wybaczy? – spytałam.
- Tak. – mruknął przytulając mnie mocniej. – Ale oboje musicie dać sobie trochę czasu, żeby ochłonąć.
Za to właśnie kochałam Huntera. Zawsze umiał mnie pocieszyć, choćby sytuacja była naprawdę do dupy. Był niesamowity. Będzie z niego genialny psycholog. Ludzie pokochają go tak samo jak ja.

* * *
Minęły już trzy dni, odkąd chłopcy polecieli do USA. Nawet się z nimi nie pożegnałam, ale może to i lepiej. Dzięki temu lepiej będzie mi znieść rozłąkę. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Od tego czasu, nawet nie próbowałam się kontaktować z Louis’em. Tak jak mówił Hunter, postanowiłam dać nam czas, na ochłonięcie po naszej pierwszej prawdziwiej kłótni. Kto wie? Może to naprawdę pomoże naszej przyjaźni.
Przyznam, że było mi bardzo trudno. Strasznie tęskniłam za Tomlinsonem. Odkąd się poznaliśmy, prawie cały czas spędzaliśmy razem. Jedynym moim pocieszeniem było to, iż nie jestem w tym sama. Abby również przeżywała rozłąkę z Niall’em. Wspierałyśmy się wzajemnie, dzięki czemu trochę łatwiej było znosić to wszystko.
Boże, przecież od początku było wiadomo, że chłopcy ciągle będą gdzieś wyjeżdżać. Wiedziałyśmy, w co się pakujemy, powinnyśmy być na to przygotowane, a jednak… i tak bolało.
Siedziałyśmy razem z Abby w jej pokoju, z niecierpliwością czekając na występ chłopców w amerykańskim X Factorze. Z tego, co mówiła Abby, mieli oni rozpoczynać całe show.
Benjamin, tłusty bury kocur Abby leżał pomiędzy nami na łóżku i pochrapywał cichutko, z zadowoleniem. Głaskałam jego miękkie futro i drapałam go po główce, czując się dzięki temu dziwnie odprężona, jakby całe napięcie z kilku ostatnich dni całkowicie ze mnie uleciało.
- Kiedy się zaczyna? – spytałam.
- Zostało jeszcze jakieś piętnaście minut. – odparła Abby zerkając na swojego pupila.
Przygryzłam wargę i prawie natychmiast ją puściłam. Nie mogłam się doczekać, gdy w końcu zobaczę chłopaków w akcji. Wolną ręką potarłam czoło, czując nagły ból głowy.
- Dobrze się czujesz? – spytała Abby kładąc laptopa na końcu łóżka.
- Tak. – mruknęłam uśmiechając się blado.
- Nadal martwisz się tą kłótnią z Louis’em, prawda? – przyglądała mi się uważnie. Spuściłam wzrok. – Zadzwoń do niego.
- Kiepski pomysł. – wymamrotałam.
- Niby dlaczego? – Abby była zdziwiona. – Masz zamiar nie odzywać się do niego przez całe cztery tygodnie i marudzić mi, jak bardzo żałujesz, że na niego nawrzeszczałaś?
Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, jednak natychmiast je zamknęłam. Abby uniosła brwi, uśmiechając się pod nosem.
- Masz. – podała mi mój telefon. – Poczujesz się lepiej.
Zrezygnowana pokiwałam głową, biorąc od niej komórkę. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, jednocześnie wybierając odpowiedni numer. Zanim wcisnęłam zieloną słuchawkę, wzięłam głęboki wdech. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy czekałam, aż odbierze.
- Cześć.
Do oczu napłynęły mi łzy, gdy w końcu usłyszałam jego znajomy głos.
- Cześć. – wychrypiałam.
- Coś się stało? – spytał. – Nie mam za dużo czasu. Zaraz mamy występ.
- Tak wiem. – szepnęłam i uśmiechnęłam się słysząc w tle głosy reszty chłopaków. – Chciałam cię przeprosić… za to jak cię potraktowałam. Byłam niesprawiedliwa. Chciałeś dobrze, a ja znowu zachowałam się jak gówniara. Dopiero Hunter mi to uświadomił. 
- Miałaś prawo tak zareagować. Nie mam ci tego za złe. – odparł. – Powinienem był ci powiedzieć od razu. – urwał, kiedy ktoś zaczął krzyczeć. – Muszę kończyć.
- Jasne. – poczułam pod powiekami szczypiące łzy. – Dajcie czadu.
Zaśmiał się cicho, a ten dźwięk był jak balsam na moją zbolałą duszę.
- Dzięki.
Kiedy się rozłączyłam, byłam szczęśliwa, mimo iż nadal chciało mi się płakać. Spojrzałam na Abby, a ona uśmiechnęła się szeroko, z radością, widząc uśmiech na mojej twarzy.
Usiadłam na łóżku, obok przyjaciółki, ściskając kurczowo telefon. Abby uścisnęła mnie spontanicznie i wyciągnęła mi komórkę z dłoni, widząc jak zbledły mi knykcie.
- Zaraz się zaczyna. – mruknęła biorąc laptopa. – Ciekawe, co zaśpiewają. Niall nie chciał mi powiedzieć. Stawiam, że Little Things. – powiedziała z rozmarzeniem w oczach.
Może to dziwne, ale podzielałam jej podekscytowanie. Wzięłam Benjamina na kolana i przytuliłam go mocno, aż zaczął protestować miaucząc głośno.
Gdy w końcu się zaczęło, Abby aż pisnęła z podekscytowania, widząc na ekranie Niall’a. Cóż, ja nie byłam lepsza, bo również ucieszyłam się widząc swojego przyjaciela. Tylko tyle, że ja nie piszczałam jak napalona nastolatka.
Abby miała nosa, zgadując, którą piosenkę zaśpiewają chłopcy. Przyznam, że ucieszyłam się, gdyż była to jedna z niewielu ich piosenek, które naprawdę mi się podobały. Okej, nie tak całkiem ich piosenka, ale to nie zmienia faktu, że trafiała ona wprost do mojego serca.
Zaśmiałam się, gdy Abby trąciła mnie ramieniem, ciesząc się razem ze mną solówką Louis’a. Wpatrywałam się w niego oczarowana i chyba nawet nie mrugałam powiekami, nie chcąc nic stracić.
Na koniec swojej solówki, Louis uśmiechnął się szeroko i puścił oczko, wywołując ogromny hałas w studiu. Pewnie zwariowałam, ale w głębi serca wiedziałam, że ten gest był skierowany do mnie. W ten sposób chciał pokazać mi, że między nami wszystko okej.
- Boże! – krzyknęła Abby, gdy śpiewał Niall. – Czyż on nie jest cudowny? Jejku, jak on bosko wygląda!
Zaśmiałam się, widząc błysk w jej oczach. Mogła mówić, co chciała, ale ja wiedziałam, że to, co jest między nimi, nie jest tylko przyjaźnią. Każdy głupi od razu zauważy, że ona jest w nim zakochana i nie mam na myśli zwykłego zauroczenia idolem.
Gdy występ dobiegł końca i chłopcy zeszli ze sceny, zamknęłyśmy laptopa i odłożyłyśmy go na szafkę nocną. Spojrzałam na Abby i zobaczyłam, że była cała zarumieniona i roześmiana. Ciekawe, jakby wyglądała, gdyby Niall był tutaj i śpiewał tylko dla niej.
- Niall jest taki przystojny w garniturze. – westchnęła. – W ogóle jest przystojny i taki słodki. I ten jego głos. Aż mam ciarki na całym ciele.
- Lecisz na niego i to ostro. – mruknęłam.
- To nie ma znaczenia. – opadła na poduszkę. – On może mieć każdą.
- Cholera, ale spotyka się z tobą. – burknęłam. – Sama mi mówiłaś, że odkąd powstał zespół, nie spotykał się z żadną dziewczyną. Może mieć każdą i najwyraźniej chce ciebie.
 - W porządku, może masz rację, ale jak niby to miałoby wyglądać? Gdybyśmy tylko stali się oficjalną parą, jego fanki zjadłyby mnie żywcem. Wiesz, że nie radzę sobie z czymś takim. Wystarczy, że Amber zmierzy mnie tym swoim przerażającym wzrokiem, a już się trzęsę ze strachu, że coś mi zrobi. Żyjąc tak, osiwiałabym w wieku dwudziestu lat!
Rozumiałam ją i to bardzo dobrze. Doskonale pamiętam, jak się czułam, gdy fanki zespołu wysyłały mi pełne nienawiści wiadomości. A ja jestem znacznie silniejsza psychicznie niż Abby. Wolę nie wiedzieć, co te dziewczyny mogłyby zrobić z moją zawsze radosną przyjaciółką.

* * *
- Dzisiaj ostatni dzień szkoły! Czujesz to!? – krzyknęła podekscytowana Abby, gdy tylko znalazła mnie na szkolnym korytarzu.
Uśmiechnęłam się, widząc dziecięcą radość swojej przyjaciółki. Obie dobrze wiedziałyśmy, że wcale nie chodzi o zakończenie roku szkolnego, tylko o fakt, że już jutro wieczorem wracają chłopcy. Cały miesiąc odliczałyśmy dni do tego wydarzenia.
Nie mogłam się już doczekać momentu, gdy znowu będę mogła przytulić Louis’a. Przez te cztery tygodnie rozmawialiśmy ze sobą ze trzy razy i to tylko po kilka minut.
Chłopcy wciąż mieli sesje, występy i wywiady, a gdy w końcu wracali do hotelu, od razu kładli się spać. Kilka razy byli również na jakichś imprezach, bo przecież nie mogli sobie tego odpuścić. Przez to wszystko mieli naprawdę mało czasu, żeby wykonać głupi telefon.
- Pewnie, że czuję. – mruknęłam ze śmiechem.
W zamyśleniu rozglądałam się po korytarzu. Wszyscy uczniowie byli podnieceni tym, że już dzisiaj zaczynają się wakacje. Planowali wyjazdy nad może, ogniska za miastem czy podróże za granice. To wszystko wydawało się takie normalne, w porównaniu z tym, jak miały wyglądać moje wakacje w towarzystwie gwiazd popu. Chryste, nawet sobie tego nie wyobrażam.
Cóż, poprzednie wakacje spędziłam zamknięta w zakładzie poprawczym, więc tegoroczne tak czy inaczej będą lepsze od poprzednich. No bo, co takiego może się stać?
- Liczysz na wakacyjną miłość? – spytała Abby podskakując radośnie jak szczeniaczek.
- Tak, z tobą słonko. – rzuciłam cmokając do niej.
Wystawiła mi język, a ja w odpowiedzi wywróciłam oczami. Gdy zatrzymałyśmy się przy mojej szafce, na mojej twarzy zagościł szeroki, kpiący uśmiech. Odwróciłam się i wzrokiem zaczęłam przeszukiwać cały korytarz.
- Amber! – krzyknęłam widząc rozczochraną blond fryzurę dziewczyny.
Na korytarzu zrobiło się dziwnie cicho, jak nigdy wcześniej, jednak nie zwracałam na to uwagi. Amber King powoli wyłoniła się z tłumu i podeszła do mnie, mrużąc gniewnie oczy.
Uśmiechnęłam się krzywo, mierząc jej różowy topik bez ramiączek, odsłaniający brzuch i krótkie dżinsowe spodenki. W tym stroju na luzie mogła iść pod latarnię.
- Fitzroy. – mruknęła stając na wprost mnie. – Czego chcesz? – wysyczała.
- Chciałam powiedzieć, że będę bardzo za tobą tęsknić. – powiedziałam słodkim tonem. - I mam dla ciebie malutki prezencik.
Zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc, o co mi chodzi. Zrobiła się bardzo podejrzliwa, bo nie wiedziała, czego się po mnie spodziewać. I o to mi właśnie chodziło.
- Prezent?
Wszyscy patrzyli na nas, jakby oczekiwali, że za moment rzucimy się sobie do gardeł. Chwyciłam Amber za łokieć i podprowadziłam do swojej szafki. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki.
- Nie zrobisz tego. – próbowała mi się wyrwać.
Abby zrozumiała, o co mi chodzi i otworzyła drzwiczki od mojej szafki. Puściłam Amber i zrobiłam krok w tył, w momencie, gdy balon napełniony lodowatą wodą rozbił się na jej ciele. Ja również trochę oberwałam, ale nie przejmowałam się tym.
Po korytarzu rozniosło się echo śmiechów uczniów, którzy znajdowali się na korytarzu. Zgięłam się w pół, widząc jak woda spływa z twarzy dziewczyny wraz z pokaźną tapetą. Oczywiście jej kusa bluzeczka również była cała przemoczona, ukazując jej nagie piersi. Chłopcy mieli niezły ubaw.
- Udanych wakacji kochana. – powiedziałam uśmiechając się przy tym słodko.
Zatrzasnęłam drzwi szafki, złapałam Abby pod rękę i ruszyłyśmy korytarzem w stronę stołówki pod ostrzałem ciekawskich, roześmianych spojrzeń.
- Skąd wiedziałaś o tym balonie? – spytała. – To twoja sprawka?
- Magik nigdy nie zdradza swoich tajemnic. – odparłam zarzucając włosami jak jakaś diva.
Abby odrzuciła głowę do tyłu, zanosząc się głośnym śmiechem. Nie ma co, te wakacje zaczęły się naprawdę dobrze.



________________________________
Cześć kochani! ;)
Chciałam zrobić wam taki mały prezent na nowy rok, więc wzięłam się w garść i skończyłam dzisiaj kolejny rozdział.  
Przyznam, że jestem z niego całkiem zadowolona, co jest dziwne, jeśli o mnie chodzi. 
Mam nadzieję, że wam też się spodoba ;)
Przy okazji życzę wam szczęśliwego nowego roku i żeby ten nowy rok 2014 był jeszcze lepszy od tego. 
Pozdrawiam was cieplutko!  
@Twinkleineye 
PS. Robi ktoś z was szablony? xd

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam twój styl pisania ! Fabuła opowiadania jest świetna :) '
    Szczęśliwego nowego roku !

    OdpowiedzUsuń
  2. swietny rozdzial! Wzajemnie :* niestety, ale nie robie szablonow. Wpisz sb w googlach jakids szablonarnie xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Emilie, coś Ty narobiła! Przecież Louis chciał tylko dobrze, ale na szczęście zrehabilitowała się i później do niego zadzwoniła. :) Mam nadzieję, że nic się między nimi nie zmieni jak chłopcy wrócą z USA. A ta akcja na końcu hahaha, o paanie! Najlepsze! :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)
    Love .x
    @barcelonasheart

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem! Czytając rozdział pierwszy i ostatni widać jak wielkie postępy zrobiłaś. :)
    Sądzę, że wystarczy jak napiszę: BĘDĘ TU ZAGLĄDAĆ CODZIENNIE W NADZIEI NA KOLEJNY ROZDZIAŁ. Sądzę, że to wyrazi więcej niż puste 'ochy' i 'achy'. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog jest naprawdę świetny. I wiem, ze to nie będzie wylewny komentarz, ale akurat teraz nie mam czasu, a poza tym on i tak idealnie oddaje wszystko ;)
    Z necierpliwością czekam na nowy rozdział i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥