wtorek, 10 grudnia 2013

18. Chce jakoś pomóc i chyba mam już nawet pomysł, tylko potrzebuję pani pomocy.

Louis POV
Do późna siedziałem u Emilie. Nie potrafiłem jej zostawić, widząc, w jakim jest stanie. Przez długi czas płakała, powtarzając wciąż, że nie chce wracać do poprawczaka. Widząc jej reakcje, domyślałem się, co ona tam przeżyła.
Zbliżała się już północ, gdy zmęczona płaczem dziewczyna w końcu zasnęła. Na moim sercu zaciskała się lodowata pięść, na widok zapuchniętej od płaczu, twarzy Emilie. Ona naprawdę mocno to wszystko przeżyła. To zbyt wiele dla kogoś tak młodego.
Wbrew pozorom, Emilie wcale nie była taka twarda, jak zgrywała przed ludźmi.  W środku wciąż była małą dziewczynką, która bała się tego, że ktoś ponownie ją skrzywdzi i rozczaruje, tak jak już wcześniej zrobili to jej rodzice.
Nie chcąc jej budzić, jak najciszej wyszedłem z jej pokoju, wcześniej przykrywając ją szczelnie ciepłym kocem. Chciałbym móc zostać z nią do rana, jednak wiedziałem, że to nie jest najlepszy pomysł. Nie chcę, żeby przeze mnie miała kolejne problemy.
Kiedy schodziłem po schodach, zobaczyłem, że z kuchni wydobywa się słabe światło. Miałem nadzieję, że w pomieszczeniu zastanę panią Parker. Chciałem z nią porozmawiać na temat rodziców Emilie oraz tej całej rozprawy. Nie mogłem siedzieć bezczynnie. Chciałem jakoś pomóc, albo przynajmniej spróbować.
Tak jak się spodziewałem, to właśnie ona siedziała przy stoliku, z kubkiem prawdopodobnie zimnej już kawy. Na mój widok uśmiechnęła się blado.
- Już wychodzisz? – spytała.
- Tak. Emilie zasnęła, więc już pójdę, ale chciałem jeszcze z panią porozmawiać. – powiedziałem siadając naprzeciwko kobiety.
- O czym?
- Chodzi o rodziców Emilie. – zacząłem. – Wiem, że to wszystko jest z mojej winy. To ja nalegałem na ten wyjazd, bo nie mogłem patrzeć, jak Emilie cierpi przez to, że nie może zobaczyć się z siostrą, ale teraz jest jeszcze gorzej. Chce jakoś pomóc i chyba mam już nawet pomysł, tylko potrzebuję pani pomocy.
- To miłe, że chcesz pomóc Louis. – powiedziała kobieta, klepiąc mnie lekko po dłoni. - Widzę, jak bardzo zależy ci na Emile i dziękuję ci, że tak o nią dbasz, ale to nic nie da. Rodzice Emilie to uparci głupcy. W ogóle nie obchodzą ich uczucia ich własnej córki. Nie rozumiem jak można być tak bardzo nieczułym wobec swoich dzieci. Interesują się tylko pieniędzmi. Materialiści.
- Rozumiem, co pani ma na myśli. – westchnąłem. – Tak czy inaczej chcę spróbować. Dla Emilie. Potrzebny mi będzie numer adwokata rodziców Emilie.
Pani Parker zamrugała kilkakrotnie zdziwiona tym, co powiedziałem.
- Co zamierzasz zrobić? – spytała ostrożnie.
- Porozmawiać. – mruknąłem wzruszając ramionami. – A może nawet spotkam się z tym mężczyzną. Zrobię wszystko, żeby Emilie więcej nie płakała.
- Jesteś dobrym chłopcem. Cieszę się, że Emilie cię poznała. – szepnęła ściskając moją dłoń. – Poczekaj tu chwilę.
Wstała od stołu i wyszła do salonu. Czekałem w ciszy, bawiąc się swoimi palcami. Miałem nadzieję, że uda mi się coś załatwić już jutro z samego rana. Nie chciałem z tym długo czekać.
Podskoczyłem przestraszony, kiedy pani Parker położyła przede mną na stole karteczkę z napisanym na niej numerem telefonu. Gdy spojrzałem jej w oczy, uśmiechnęła się lekko.
- Zrób z tego pożytek. – powiedziała.
- Dziękuję.

* * *
Emilie's POV
- Jak Joe zareagował, gdy pojawiłaś się wczoraj w pracy, po tym jak ostatnio go wystawiłaś? – spytała Abby, gdy zatrzymałyśmy się przy mojej szafce.
Spojrzałam na przyjaciółkę, z całych sił starając się nie ziewnąć. Byłam kompletnie nie wyspana, jednak nie żałowałam tego, bo mogłam spędzić trochę czasu z Louis’em.
- Wiesz, wolałabym, żeby po prostu na mnie nawrzeszczał, a tak to przez cały czas spoglądał na mnie z mordem w oczach. To było straszne. – powiedziałam udając, że drżę z przerażenia.
Abby zaśmiała się melodyjnie, jak to ona ma w zwyczaju. Pokręciłam głową i otworzyłam drzwiczki szafki, chcąc wyciągnąć potrzebną książkę. Niestety ze środka wystrzelił na mnie balon pełen wody, który w zderzeniu z moim ciałem pękł, oblewając mnie lodowatą wodą. Zaskoczona wciągnęłam głośno powietrze, jednocześnie czując, że moje policzki zalewają się rumieńcem.
Uczniowie, którzy znajdowali się na korytarzu, wybuchnęli głośnym śmiechem, przez cały czas pokazując na mnie palcami. Zacisnęłam mocno powieki i zacisnęłam dłonie w pięści, chcąc zapanować nad gotującą się we mnie złością.
- Wszystko w porządku? – wykrztusiła Abby.
Zerknęłam na nią, czując jak woda kapie z moich włosów oraz z ubrania.
- A jak myślisz? – warknęłam.
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek ogłaszający zakończenie przerwy i na szczęście wszyscy zaczęli rozchodzić się do klas. Zdenerwowana zatrzasnęłam drzwiczki i poprawiłam pasek torby, która wciąż zsuwała mi się z ramienia. Chciałam sobie iść, jednak wtedy dostrzegłam karteczkę leżącą w kałuży pod moimi nogami. Kucnęłam szybko i podniosłam ją, uważając, by się nie rozdarła.
-Odpierdol się od Louis’a i reszty chłopaków, bo pożałujesz. – przeczytałam cicho.
Spojrzałam na Abby, która głośno przełknęła ślinę na dźwięk tych słów. Przyznam szczerze, że sama byłam w ogromnym szoku. Wiedziałam, że ten cały wywiad nic nie da, że to może tylko pogorszyć sprawę. No i proszę. Kto miał rację?
- Kto mógł to napisać? – spytała moja przyjaciółka.
- To mógł być każdy Abby. – westchnęłam. – Nie chcę się nad tym teraz zastanawiać. Jadę do studia.
- Ale przecież mamy lekcje. – powiedziała dziewczyna.
- Nie pójdę do klasy w takim stanie. – mruknęłam wyrzucając kartkę do kosza. – Widzimy się później, okej?
Abby skinęła głową, jednocześnie zabawnie marszcząc czoło. Chyba nie była przekonana, co do moich wagarów, jednak wiedziała, że nie może mi tego zabronić. Cmoknęłam ją szybko w policzek na pożegnanie i skierowałam się do głównego wyjścia.
- Dobrze, że niedługo zakończenie roku. – wymamrotałam pod nosem.

* * *
- Wpadłaś do fontanny, czy co?  - spytała mnie Annie na wejściu. – I co robisz tu tak wcześnie?
- Nie jestem w nastroju do żartów. – warknęłam w odpowiedzi. -
Ściągnęłam z siebie przemoczoną koszulkę z logo Guns’n’Roses oraz dżinsy i wrzuciłam je do torby, a następnie z jednego z wieszaków ściągnęłam krótką sukienkę w kwiatki, bez rękawów oraz dżinsową kurteczkę i ponownie się ubrałam. Związałam jeszcze włosy w luźną kitkę i znowu wyglądałam względnie normalnie.
- Co się stało? – dociekała Annie, gdy usiadłam na jednej z kanap.
Podała mi kubek z jakimś parującym napojem i usadowiła się naprzeciwko mnie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Ktoś w szkole bardzo mnie nienawidzi. – powiedziałam wzruszając nonszalancko ramionami. – Z mojej szafki, jakimś cudem wyleciał balon napełniony wodą.
- Chodzi o tego kolesia z One Direction i o to, że tak trąbią o waszym rzekomym związku? – zapytała. – Mówiłaś, że ich nie cierpisz. – zauważyła.
Wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok na kubek, który ściskałam w dłoniach. Grając na czas zaczęłam powoli sączyć napój, który jak się okazało był gorącą czekoladą. Annie wie, co dobre.
Dziewczyna zmrużyła oczy i pogroziła mi palcem, dobrze wiedząc, co kombinuję. Niesamowite jest to, że Annie wie, co chcę zrobić, zanim ja sama podejmę jeszcze ostateczną decyzję.
- Nie lubię ich jako zespołu, to prawda, ale jakoś tak wyszło, że ja i Louis jesteśmy teraz przyjaciółmi. – wymamrotałam w końcu.
- Nieźle. – gwizdnęła.
- Między nami nic nie ma, jeśli o to chodzi. To prasa szuka sensacji na siłę. – burknęłam.
- Spokojnie. Wierzę ci.- zapewniła Annie.
Podciągnęłam nogi do góry i usadowiłam się wygodniej. Cieszyłam się, że nie muszę na siłę przekonywać Annie do swojej wersji. Tak było od samego początku naszej znajomości. Annie nigdy nie wierzyła w plotki, które ktoś wymyślał. Chyba właśnie dlatego tak bardzo ją lubiłam i darzyłam wielkim szacunkiem.
- Jakieś sesje na dzisiaj? – spytałam i wzięłam łyk czekolady.
- Jakaś grupa taneczna ma przyjść. Albo to po prostu jakieś tancerki, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Gdzieś miałam zapisane ich imiona i nazwiska. – wzruszyła ramionami. – W każdym razie musisz zrobić zdjęcia do artykułu o nich. – mruknęła. – I chyba będzie jeszcze Ed Sheeran.
- Naprawdę?
- Tak. Będzie albo dzisiaj albo za tydzień. – powiedziała. – Super nie? Strasznie go lubię. Te jego rude włoski.
- Jesteś szalona. – zaśmiałam się.
Annie teatralnie poprawiła grzywkę, przy tym zabawnie poruszając brwiami. Po chwili obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem, jednak ja szybko się uspokoiłam, nagle przypominając sobie coś, co kiedyś powiedziała mi Abby na temat Sheerana.
- Cholera. – wymamrotałam.
- O co chodzi?
- Nie mogę zrobić tych zdjęć. Sheeran przyjaźni się z chłopakami z One Direction. – powiedziałam. – Tak przynajmniej mówiła mi moja przyjaciółka. – mruknęłam marszcząc brwi. – Na pewno mnie rozpozna i powie chłopakom, że tu pracuję.
- To oni o niczym nie wiedzą? – zdziwiła się Annie.
- Nie i wolę, żeby tak zostało. Chcę, żeby to miejsce było tylko moje, rozumiesz? Nie chcę, żeby prasa czy fanki zespołu zaczęły tu węszyć. – szepnęłam.
- Emilie, robienie zdjęć znanym muzykom czy aktorom zwiększa twoje szanse na warsztaty w Nowym Jorku. Nie możesz zaprzepaścić takiej szansy przez jakiś zespół.
Wzruszyłam ramionami, czując się kompletnie przytłoczona tym wszystkim. Nie potrafiłam myśleć o swojej przyszłości w Nowym Jorku, nie wiedząc, co może się wydarzyć następnego dnia. A to wszystko dzięki moim kochanym rodzicom. W ostatnim czasie dzieje się zbyt wiele rzeczy i powoli przestaję sobie z tym radzić.
Annie westchnęła przeciągle, pocierając palcem wskazującym podbródek. Marszczyła przy tym czoło, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Wpatrywałam się w nią, nieświadoma tego, że zaczęłam obgryzać paznokcie.
- Wiem! – krzyknęła nagle, klaszcząc w dłonie.
Podskoczyłam zaskoczona, prawie oblewając się ciepłym wciąż napojem. Annie zerwała się na równe nogi i po chwili zniknęła gdzieś w garderobie. Wstałam powoli, odkładając kubek na stoliczek, a następnie wolno skierowałam się w tym samym kierunku, co dziewczyna. Miałam właśnie przekroczyć próg, gdy z pomieszczenia wypadła Annie, ściskając w jednej ręce blond perukę, natomiast w drugiej trzymała okulary kujonki.
- To rozwiąże twoje problemy. – powiedziała dumna z siebie.
- Peruka i okulary? – zaśmiałam się. – Nie ma opcji. Kocham swoje włosy, a w okularach wyglądam fatalnie, dlatego noszę soczewki.
- Chcesz zrobić sesję zdjęciową Eda czy nie? – spytała wymachując swoimi zdobyczami tuż przed moim nosem.
Przygryzłam wargę, nie mogąc się zdecydować. Z jednej strony wiedziałam, że ta sesja może zwiększyć moje szanse na wyjazd do Nowego Jorku, jednak z drugiej, nie byłam pewna, czy w ogóle jest jakiś sens. Jeśli moi rodzice nie odpuszczą i tak będę musiała pożegnać się ze studiem.
- Dawaj to. – burknęłam biorąc od niej rzeczy.
- Tak trzymaj mała! – krzyknęła za mną, gdy szłam do lustra, żeby założyć na siebie swój „strój roboczy”.

* * *
Byłam totalnie zaskoczona tym, jaki efekt zrobiła zwykła peruka oraz okulary. Gdy stanęłam przed lustrem, w ogóle nie rozpoznawałam dziewczyny, którą w nim zobaczyłam. Teraz wyglądałam na trochę starszą i zdecydowanie poważniejszą niż jestem w rzeczywistości. Przyznam, że podobało mi się to.
Szybko przekonałam się, że to przebranie jest strzałem w dziesiątkę, a mianowicie, gdy do studia przyszedł Mark, który tak jak ja „walczył” o staż w Nowym Jorku. Ma mój widok skamieniał, a po chwili słyszałam, jak pyta Annie, kim jestem. Ledwie powstrzymałam wtedy chichot, Annie zresztą też. Musiałam przyznać Annie rację, co do tego, że jej pomysł był naprawdę dobry. Dziewczyna aż pokraśniała z dumy.
Mark’owi powiedziałyśmy, że ten kostium mam na sobie, ponieważ w ten sposób przygotowuję się do roli w szkolnym teatrze. Wymówka była banalna, jak w jakimś durnowatym filmie, jednak Mark przyjął ją, jak gdyby nigdy nic.
Koło godziny czternastej w studio pojawiły się dziewczyny, tancerki, o których wcześniej wspominała mi Annie. Na samym wejściu zrobiły na mnie dobre wrażenie. Były piękne, zgrabne i wyglądały na inteligentne, co potwierdziło się, gdy zaczęłyśmy rozmawiać na temat zdjęć. Oczywiście nie znały się na fotografii, jednak wiedziały, czego chcą i nie udawały słodkich idiotek jak niektóre dziewczyny, z którymi wcześniej pracowałam.
- To jest Ivy Lorens, Amanda Jobs, Danielle Peazer i Jesy Daniels. – Annie przedstawiła mi dziewczyny.
Gdy podawałam rękę trzeciej dziewczynie, w mojej głowie zaświeciło się czerwone, ostrzegawcze światełko. Wydawało mi się, że już kiedyś ją widziałam, jednak ja nic w świecie nie potrafiłam sobie przypomnieć, gdzie i kiedy to było. Możliwe, że występowała w jakimś teledysku, trudno mi powiedzieć.
Sesja minęła mi zdecydowanie zbyt szybko. Fotografia to moja prawdziwa pasja i mogłabym robić zdjęcia całymi dniami. Dziewczyny okazały się bardzo fotogeniczne i w ekspresowym tempie udało nam się zrobić naprawdę świetne fotografie, które na pewno będą nieźle wyglądać we wszystkich czasopismach. Tak wiem, jestem bardzo skromna.
Razem z Annie i Mark’iem właśnie szykowałyśmy wszystko na kolejną sesję, która miała odbyć się lada moment, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka mojego telefonu, dobiegający gdzieś z końca studia. Szybko pobiegłam do stolika, gdzie zostawiłam torbę i wyciągnęłam z niej urządzenie. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy na wyświetlaczu zobaczyłam imię Louis.
- Cześć Emilie! – usłyszałam jego wesoły głos, gdy tylko odebrałam.
- Hej. – powiedziałam cicho odchodząc na bok. – Czy przypadkiem nie masz teraz próby? – spytałam.
- Taaak. – mruknął ze śmiechem. – Mamy teraz przerwę. – dodał.
- Och, stęskniłeś się za moim głosem? – powiedziałam ironicznie.
Przygryzłam wargę, słysząc jego głośny śmiech. Czułam się tak, jakby stał obok mnie.
- Może. – odparł nadal chichocząc. – A tak serio to chciałem zapytać, czy nie miałabyś ochoty tu do nas przyjechać.
- Ale teraz? – spytałam starając się, aby mój głos nie stał się piskliwy. – Na razie jestem troszeczkę zajęta. – mruknęłam zerkając na Annie, która przyglądała mi się z uśmiechem. – I właściwie, po co ja jestem tam potrzebna? Nie chcę oglądać tego buca Harry’ego.
Louis zaśmiał się, słysząc jak nazywam jego przyjaciela z zespołu.  Cóż, nie miałam najmniejszego zamiaru udawać miłej wobec tego zboczeńca. Oj tak, nadal pamiętam jak ten dupek złapał mnie za tyłek. Nigdy mu tego nie daruję.
- Nie przejmuj się Harry’m. – mruknął. - Zrób to dla mnie. Naprawdę chcę, żebyś tu teraz była. – powiedział czule.
Westchnęłam zrezygnowana. Nie potrafiłam mu odmówić.
- Mogę chociaż wziąć ze sobą Abby? – spytałam marudnie.
- Jasne. Nialler na pewno się ucieszy. – powiedział ze śmiechem.
Słysząc wzmiankę o Niall’u i Abby nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Byłam strasznie ciekawa, jak ci dwoje będą zachowywać się w swoim towarzystwie. Przyznam, że naprawdę zależało mi na tym, aby ta dwójka była razem. Pasowali do siebie i to bardzo.
Louis podał mi dokładny adres, jednocześnie przestrzegając mnie, abym nie podjeżdżała pod główne wejście, gdzie na sto procent będą tłumy fanek i fotoreporterów, a następnie pożegnał się, gdyż musiał wracać do pracy.
Nie byłam do końca przekonana, czy powinnam jechać. Wiedziałam, że zespół jest bardzo zajęty i ma napięty grafik. Na początku przyszłego roku wyruszają w kolejną trasę, a teraz mają próby i kończą nagrywanie piosenek na nową płytę.  Czułam, że będę tam tylko przeszkadzać, jednak z drugiej strony, chciałam zobaczyć się z Louis’em. Jego obecność zawsze poprawia mi humor, a to było mi teraz potrzebne.

* * * 
- Nie mogę uwierzyć, że będziemy na próbie One Direction – pisnęła Abby, kiedy tylnym wejściem wchodziłyśmy do budynku, o którym mówił mi Louis. – Jeszcze kilka tygodni temu mogłam tylko o tym pomarzyć.
- Naprawdę cieszysz się z powodu tej próby czy raczej z tego, że zobaczysz się ze swoim chłopakiem? – spytałam zgryźliwie, poprawiając ramiączko torby.
- Po pierwsze, Niall nie jest moim chłopakiem, a po drugie, czy ty zawsze musisz być taka wredna? – spytała.
Wzruszyłam ramionami, rozglądając się do na boki. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie mamy się kierować. Louis tylko podał mi adres budynku, ale nic poza tym. Czułam się dziwnie, gdy ktoś nas mijał w tym wąskim korytarzu i patrzył na nas, jak na przybłędy. Sądząc po minie mojej przyjaciółki, ona miała podobne odczucia.
Gdy przechodziłyśmy obok jednych z wielu drzwi, usłyszałyśmy głośne krzyki połączone ze śmiechem kilku osób.  Razem z Abby popatrzyłyśmy na siebie zdziwione. Podskoczyłyśmy gwałtownie, gdy nagle drzwi się otworzyły i tuż przed naszymi twarzami przeleciała piłka, uderzając z hukiem o ścianę.
Z uniesionymi brwiami zajrzałam do pomieszczenia, z którego wyleciała piłka. Wcale nie byłam zaskoczona, gdy po chwili ujrzałam w środku Louis’a, Niall’a oraz Zayn’a, którzy rozglądali się za swoją zgubą.
- Emilie! – krzyknął Louis, gdy tylko mnie spostrzegł.
Nawet się nie zorientowałam, kiedy znalazłam się w jego żelaznym uścisku. Mimo, że trudno mi było oddychać, nie chciałam, żeby mnie puszczał. Naprawdę potrzebowałam jego obecności, może nawet bardziej niż tlenu.
- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę. – wymamrotałam, gdy mnie puścił
- Wszystko dobrze? – spytał cicho, tak że tylko ja go słyszałam.
Skinęłam głową, nie chcąc go ponownie martwić. Może to głupie, ale ciężko było mi powiedzieć, że jest mi bardzo trudno w związku z całą tą chorą sytuacją. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że moi rodzice są aż tak wielkimi egoistami.
Po chwili ktoś przytulił mnie od tyłu i gdy wykręciłam lekko głowę, zobaczyłam, że tym ktosiem jest Niall. Z trudem obróciłam się twarzą do chłopaka i uściskałam go serdecznie.
Gdy następnie podszedł do mnie Zayn, by również mnie uścisnąć, kątem oka widziałam, jak Niall przytula moją przyjaciółkę, która zarumieniła się słodko, wtulając twarz w jego obojczyk.
- Tak właśnie wygląda wasza próba? – spytałam podnosząc piłkę z podłogi.
Cała trójka wyszczerzyła zęby w wesołym i trochę łobuzerskim uśmiechu. Wywróciłam oczami, również się uśmiechając. Oni są jak małe dzieci, serio.
Weszliśmy razem na halę, rzucając między sobą piłkę. Niby nic takiego, ale sprawiało nam wszystkim wiele radości. Przy nich chyba zaczęłam cofać się w rozwoju.
- Emilie, musisz poznać ostatniego członka zespołu. – odezwał się Zayn rzucając do mnie piłkę.
Wtedy zorientowałam się, że podszedł do nas jeszcze jeden chłopak. Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, a mi zrobiło się cieplej na sercu. Od razu wzbudził we mnie sympatię. Wydawał się taki normalny, w porównaniu z resztą. Sama jego obecność dawała poczucie spokoju i bezpieczeństwa.
- Cześć. Jestem Liam. – powiedział wyciągając w moją stronę rękę.
- Emilie. – odparłam z uśmiechem, ściskając jego dłoń.
Mimowolnie, nie potrafią zapanować nad ciekawością, zaczęłam rozglądać się na boki i zacisnęłam zęby, gdy zobaczyłam stojącego kilka metrów od nas Harry’ego. Chłopak patrzył na mnie zmrużonymi oczami, jednak na jego ustach błąkał się cień łobuzerskiego uśmiechu. Po paru sekundach, z wahaniem ruszył w naszą stronę.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. – wymruczał stając obok mnie. – Cześć. Miło cię znowu spotkać Emilie.
Uniosłam brew, próbując rozgryźć, o co znowu mu chodzi. Zdecydowanie nie byłam teraz w nastroju do kłótni z tym bęcwałem.
- Ciebie również… Harry. – powiedziałam słodkim głosikiem.
- Harry odpuść. – burknął Louis stając pomiędzy nami. – Serio musisz zachowywać się jak dupek? Oboje jesteście moimi przyjaciółmi i nie chcę, żebyście się kłócili.
Widziałam, że wszyscy na nas patrzą, przez co czułam się, co najmniej dziwnie. Nie chciałam rozpoczynać niepotrzebnej kłótni, jednak co miałam poradzić na to, że ten chłopak tak strasznie działa mi na nerwy?
- W porządku. – wymamrotał Harry, nawet na mnie nie patrząc.
Zerknęłam na Abby, która po prostu wzruszyła ramionami. Przekrzywiłam głową, widząc, że ona i Niall dyskretnie trzymają się za ręce. Cóż, chyba jednak nie tak dyskretnie, skoro to zauważyłam.
Nagle podszedł do nas jakiś mężczyzna, z udawaną dezaprobatą patrząc na piątkę chłopaków. Oni uśmiechnęli się do niego, jak gdyby nigdy nic.
- Chłopaki, musimy wracać do pracy. – powiedział do nich.
- Dziewczyny, to jest nasz choreograf Paul. – mruknął Zayn.
- Macie choreografa? – zdziwiłam się. – Po co? Przecież na koncertach nie tańczycie, z tego, co zauważyłam.
- Nie chodzi o taniec, tylko o ruchy sceniczne. – wyjaśnił Louis, zanim Harry zdążył rzucić jakiś komentarz. – Taniec to nie jest nasza mocna strona. – powiedział ze śmiechem, a reszta mu zawtórowała, nawet ich choreograf.
- Koniec tych pogaduszek. – zarządził mężczyzna. – Jeszcze dużo pracy przed nami. Zaśpiewacie kilka piosenek i przećwiczycie choreografie. Tylko tym razem bez wygłupów. Niedługo macie koncert w USA.– mruknął uśmiechając się cierpko. – Później przećwiczycie kilka piosenek z nowej płyty i spróbujemy zaplanować jakieś ruchy.
Nie musiałam nawet patrzeć na Abby, żeby wiedzieć, jak bardzo jest tym wszystkim podekscytowana. Właśnie się dowiedziała, że usłyszy nowe piosenki swojego ukochanego zespołu, kilka miesięcy przed ich oficjalną premierą. Wiele dziewczyn pewnie dałoby się pociąć za taką możliwość.
- Powiecie później, co myślicie? – zwrócił się do nas Paul.
- Pewnie. – wymamrotała Abby ledwo panując nad swoją radością
Chłopaki skierowali się na wyznaczone przez Paula miejsca, wciąż popychając się jak dzieci i podśmiechując się pod nosem. Przyznam, że ciekawie było patrzeć, jaką radość to wszystko im sprawia. Oni naprawdę kochają swoją pracę i widać to we wszystkim, co robią.
Razem z Abby usiadłyśmy z boku, skąd miałyśmy doskonały widok na wszystko, co się działo. Jako fotograf nie potrafiłam się powstrzymać przed wyciągnięciem aparatu, który z jakiegoś powodu tutaj wzięłam ze sobą, i zrobieniem zdjęć wygłupiającym się chłopakom. Przez dość długi czas nie zorientowali się, że są przeze mnie fotografowani, gdyż byli bardzo skupieni na śpiewaniu, więc zdjęcia wyszły bardzo naturalne.
- Skoro ty i Niall nie jesteście razem, to dlaczego trzymaliście się za ręce? – spytałam cicho Abby.
- Ty i Louis często trzymacie się za ręce, ale jakoś nie jesteście parą. – mruknęła nie odrywając spojrzenia od chłopaków.
- Może i tak, ale ja nie jestem zakochana w Louis’ie ani on we mnie. – burknęłam.
Policzki dziewczyny powoli zrobiły się całe czerwone, jednak uparcie nie spoglądała w moją stronę. Czułam narastającą we mnie irytację i z trudem powstrzymywałam się przed krzyknięciem na przyjaciółkę. Dlaczego u licha, aż tak bardzo broni się przed tym, by powiedzieć mi prawdę?
- Abby? Czemu nie chcesz mi nic powiedzieć?
- Bo nie ma o czym mówić.- szepnęła.- Sama nie wiem, co tak właściwie jest między nami. – powiedziała cicho. – Piszemy ze sobą, spotykamy się, trzymamy za ręce i przytulamy, ale to chyba nic nie znaczy. To tak jak między tobą i Louis’em. Tylko przyjaźń.
Zrobiło mi się przykro na widok smutku widocznego w oczach dziewczyny. Ona naprawdę liczyła, że coś z tego będzie. Wiedziałam, że to, co ona czuje do Niall’a, nie jest już tylko zwykłym zauroczeniem, jakim darzy się idola.
- Nie wierzę w to. Niall nie jest taki. Nie robiłby ci nadziei, wiedząc, że nic z tego nie będzie. Po prostu za krótko się znacie.
- Może masz rację. – wzruszyła ramionami. – Nie chcę się na razie nad tym zastanawiać. Chcę się cieszyć tym, co już mam.
Uśmiechnęłam się do niej wesoło i trąciłam ją ramieniem, na co ona odpowiedziała mi tym samym. Wiedziałam, że jest jej trudno udawać taką wyluzowaną, ale przynajmniej się starała i nawet dobrze jej to wychodziło.
Widząc, jak chłopaki stoją blisko siebie i wykonują jakiś dziwny taniec, przyłożyłam oko do wizjera, ustawiłam odpowiednią ostrość, a następnie nacisnęłam spust migawki, by zrobić zdjęcie. Kiedy niespodziewanie błysnęła lampa, wszyscy spojrzeli na prosto mnie. Uśmiechnęłam się niewinnie i zarazem przepraszająco, widząc karcącą minę Paula, jednak wtedy było już za późno, bo chłopcy już pędzili w naszą stronę. Nawet Harry, co trochę mnie zdziwiło.
- Nie chwaliłaś się, że robisz zdjęcia. – burknął Louis z wyrzutem.
- Nie ma czym. – wymamrotałam zerkając na Abby. – Nie jestem jakoś specjalnie dobra.
Za to jestem świetna w kłamaniu, pomyślałam z ironią.
Chłopcy zaczęli przeglądać zdjęcia, które im zrobiłam, wzajemnie naśmiewając się ze swoich min czy póz, w jakich ich uchwyciłam. W duchu cieszyłam się, że będąc w studio, zgrałam wszystkie zdjęcia z aparatu na laptopa Annie.  
- Hej, a jakby wrzucić te zdjęcia na stronę? – zaproponował Zayn. – Fanki na pewno by się ucieszyły.
- Niezły pomysł. – zgodził się Liam.
- A może byście tu wrócili? – krzyknął do nich Paul.
Cała piątka wywróciła oczami, jednak bez słowa ruszyli z powrotem na swoje miejsca.
- Chłopaki! – krzyknęłam za nimi, przygotowując aparat.
Wszyscy, jak jeden mąż odwrócili głowy i właśnie wtedy wcisnęłam spust migawki, na moment oślepiając ich światłem lampy błyskowej. Gdy spojrzałam na wyświetlacz, nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu. Nie chwaląc się, zdjęcie wyszło naprawdę świetnie. Chłopcy ze skórą błyszczącą od potu, mokrymi włosami, błyszczącymi oczami i zmęczonymi, ale zadowolonymi uśmiechami to jest to, co na pewno spodoba się ich fankom. To było prawdziwe One Direction, a nie wylansowane przez telewizję i Internet sztuczne gwiazdki.
Niechętnie muszę przyznać, że dobrze się bawiłam, patrząc na próby chłopaków. To właśnie tutaj było widać, jacy oni są naprawdę. Zwariowani, szaleni, z masą dziwnych pomysłów w głowach. Ale to chyba dlatego byli tak bardzo kochani przez miliony dziewczyn na całym świecie.
Po godzinie śpiewania i „tańczenia”, chłopcy zrobili sobie krótką przerwę na odpoczynek. Louis rzucił się na podłogę tuż obok mnie, ściskając w dłoni butelkę z wodą. Spojrzałam na niego unosząc brwi, na co on odpowiedział uroczym, chłopięcym uśmiechem.
- I jak ci się podoba? – spytał i pociągnął łyk z butelki.
- Jest okej. – mruknęłam chcąc się z nim podrażnić.
- Tylko tyle? – burknął marszcząc brwi.
- A czego się spodziewałeś? – zaśmiałam się. – To ona jest waszą fanką. – dodałam i skinęłam na Abby, która była zajęta rozmową z Niall’em.
Louis patrzył na mnie podejrzliwie, a ja widząc jego poważną minę, nie potrafiłam powstrzymać śmiechu. Nie wiem czemu, ale przy Tomlinsonie od razu zapominałam o swoich problemach. On chyba tak działa na ludzi.
- Osz ty. – powiedział oburzony.
Zerwał się na równe nogi, a następnie podciągnął mnie do góry i nim zorientowałam się, co się dzieje, Louis przerzucił mnie sobie przez ramię. Zaczęłam piszczeć jak szalona i okładałam chłopaka pięściami. Słyszałam, jak wszyscy się śmieją z nas, przez co moja twarz zrobiła się cała czerwona, a może to dlatego, że wisiałam głową w dół?
- Louis idioto puść mnie! – krzyknęłam starając się, aby mój głos brzmiał groźnie.
Chłopak prychnął pod nosem, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Warknęłam zdenerwowana i klepnęłam go w tyłek, jednak nie był to dobry pomysł, bo Louis odwdzięczył mi się tym samym, tyle że z większą siłą. Z mojego gardła wydobył się głośny pisk oburzenia, który najwyraźniej bardzo wszystkich bawił.
Okej, byłoby całkiem zabawnie, gdyby nie fakt, że to ja byłam obiektem, z którego wszyscy się śmiali. Cholera, a ja tak strasznie nie lubię być w centrum uwagi!
Louis, który wyraźnie znudził się już zwykłym staniem, zaczął obracać się wokół własnej osi, oczywiście nadal trzymając mnie w takiej samej pozycji, co wcześniej. W tym momencie nie wiedziałam, czy jestem bardziej wściekła czy wesoła. Chyba i jedno i drugie.
- Louis!
Kiedy w końcu się zatrzymał, miałam wrażenie, że zwymiotuję. Czułam się, jakbym właśnie zeszła z Rollercoastera. W sumie, to było trafne porównanie. Louis jest trochę jak Rollercoaster, szalony i nieprzewidywalny.
- Idiota. – burknęłam, wciąż odczuwając zawroty głowy.
- Nie przesadzaj. – zaśmiała się Abby. – Ładne zdjęcia wyszły. – wzruszyła ramionami.
- Co takiego? – prawie krzyknęłam.
Abby pokazała mi aparat i gdy tylko spojrzałam na ekran, zaczęłam się śmiać. Zdjęcia może nie były najlepszej jakości, jednak dla mnie i tak były wspaniałe. Ale i tak najbardziej kocham pierwsze wspólne zdjęcie moje i Louis’a, bo przypominało mi ono o jednym z lepszych dni w moim życiu.
- Dobrze, że ta sukienka nie jest aż taka krótka. – burknęłam mimowolnie zerkając na swoje nogi.
Louis zaśmiał się, widząc moją minę, która musiała być bezcenna. Podałam aparat Abby, a ona od razu zrobiła kolejne zdjęcie mi i Louis’owi. Chciałam coś powiedzieć, jednak wtedy zaczęła dzwonić moja komórka. Szybko wyciągnęłam ją z torebki, a widząc na wyświetlaczu znajomy numer pani Marii, odeszłam na bok i wcisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć. Wiesz coś nowego? – spytałam.
- Tak, spotkałam się dzisiaj z adwokatem twoich rodziców. – powiedziała kobieta.
- I? – spytałam zniecierpliwiona. Czułam, jak moje dłonie i nogi drżą.
- Twoi rodzice nie wniosą żadnego oskarżenia.
- Ale jak to? – spytałam z niedowierzaniem. – Dlaczego zmienili zdanie?
Zerknęłam przez ramię, słysząc kroki. Obok mnie zatrzymał się Louis i uśmiechnął się do mnie ciepło. Chwycił moją dłoń i uścisnął ją lekko, dodając mi otuchy. Byłam mu za to wdzięczna.
- Tego nie wiem kochanie. – odparła Maria. - Porozmawiamy, gdy wrócisz do domu.
 - Okej. – westchnęłam odczując ulgę. – Dzięki, za telefon.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę, odwróciłam się do Louis’a i rzuciłam mu się na szyję, czując, że łzy napływają mi do oczu.
- Hej, co się dzieje? – spytał zaniepokojony Louis.
- Moi rodzice nie wniosą oskarżenia. – szepnęłam śmiejąc się przez łzy.
Louis zaśmiał się radośnie i przygarnął mnie mocniej do siebie. Byłam tak strasznie szczęśliwa, chociaż w głębi duszy, zastanawiałam się, dlaczego rodzice tak szybko zmienili zdanie. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Miałam nadzieję, że może jednak Maria wie coś na ten temat, tylko nie chciała o tym mówić przez telefon.


_________________________________
Myślałam, że już nigdy nie skończę tego rozdziału. Chyba jeszcze nigdy nie pisało mi się z takim trudem.
Jesteście tu jeszcze w ogóle?
Nie do końca jestem zadowolona z tego rozdziału, ale w sumie mogło być gorzej. Mam nadzieję, że chciaż wam się podoba.
Zapraszam na http://another-wworld.blogspot.com/ ;)
Przy okazji, może ktoś z was robi szablony, albo zna jakąś stronę? Potrzebuję szablon na bloga powyżej. Byłabym wdzięczna za jakiekolwiek informację. Z góry dziękuje ;)
Pozdrawiam
@Twinkleineye


8 komentarzy:

  1. rozdział super <3 (mam tylko jedną uwagę-chociaż nie wiem czy nie jestem w błędzie-czy przypadkiem 1D nie robili sobie zdjęć w tym studio Emilie?)
    sorki jeśli coś pokręciłam, ale wolałam się upewnić :)
    a rozdział zaje*isty, pisz dalej :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamuniu! Rozdział jest genialny. Cieszę się z tego, że Lou pomaga Emilie. To bardzo miłe z jego strony i widać, że mu zależy. I jest jeszcze kwestia Abby i Nialla <3 Tych dwoje idealnie do siebie pasuje i mam nadzieję, że w końcu zostaną parą.
    Wracając do Emilie- ten numer z balonem to świństwo. Oby ta kretynka, która to zrobiła dostała nauczkę i dla jej własnego dobra to powinien być jej ostatni taki numer.
    Jeszcze raz- GENIALNY ROZDZIAŁ

    Pozdrawiam i czekam na następny

    Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ten Louis ma jakiekolwiek wady ja się pytam?! Taki dobry człowiek z niego, że aż się cieplej na sercu robi jak się to wszystko czyta. :) Cieszę się, że wszystko udało się załagodzić i jej ekhm 'rodzice' nie wniosą żadnego oskarżenia przeciwko niej. Ale pewnie będzie musiała teraz uważać, bo kolejnym razem może już tak łatwo nie pójść. :( Ale ważne, co jest teraz, a robi się lepiej. No wyjątkiem może być ten balon i karteczka.. Ale myślę, że to też da się jakoś załatwić, a przynajmniej mam taką nadzieję. :) Rozdział wcale nie jest zły, czy cokolwiek, nawet nie waż się tak mówić, bo jest cudowny! I z niecierpliwością czekam na kolejny!
    PS. Jak zwykle przepraszam za moje opóźnienie w komentowaniu (chociaż rozdział przeczytałam w terminie), ale mam nadzieję, że zrozumiesz, klasa maturalna. :(
    Love .x
    @barcelonasheart

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu. Tem blog jest boski
    prosze pisz jak najszybviej kolejny rozdzialik

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥