niedziela, 14 lipca 2013

9. Co ty tu u licha robisz, Louis?

- To nie prawda! Ja jej nic nie zrobiłam! Oni kłamią! Nienawidzą mnie i chcą mnie pogrążyć!
Wrzaski Amber było słychać nawet w gabinecie sekretarki, w którym siedziałam razem z Abby i tamtymi dwoma chłopakami. Ten który, pomagał wstać, miał na imię Carter, natomiast ten, który odciągał ode mnie wściekłą Amber, miał na imię Will.
Nasi towarzysze okazali się naprawdę świetnymi kolesiami. Najwyraźniej nie wiedzieli o mojej opinii w szkole, albo nie przeszkadzało im to, bo traktowali mnie jak każdego innego człowieka. To była naprawdę miła odmiana, nie słyszeć wyzwisk od osób, które tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą.
Przygryzłam mocno wargę i zdenerwowana zerknęłam na Abby. Jeśli ta cała sprawa za moment się nie wyjaśni, spóźnię się na sesję zdjęciową. Właściwie już byłam spóźniona i Anny mnie zabije, kiedy tylko mnie zobaczy. Obiecałam jej, że się nie spóźnię i jak zwykle wszystko schrzaniłam.
- Niech ona wreszcie odpuści! – mruknęłam zrywając się z niewygodnego stołka. – Już jestem spóźniona!
- Ems spokojnie. Dyro na pewno jej nie odpuści, choćby nie wiem, co mówiła. – Abby próbowała mnie pocieszyć. – Masz mnóstwo świadków. Właściwie całą szkołę.
- Szkołę, która mnie nienawidzi. – burknęłam zakładając ręce na piersiach.
Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili syknęłam głośno z bólu, nieświadomie dotykając świeżych zadrapań, o których zapomniałam, przez ten chaos, panujący wokół mojej osoby. Co jak co, ale paznokcie to Amber ma niczym szpony.
- Powinnaś iść do pielęgniarki. – zauważył Carter.
- Nie mam na to czasu. – bąknęłam. – Oh, kiedy ona wreszcie stamtąd wyjdzie? Naprawdę nie może już sobie darować tej szopki? Naprawdę muszę już iść. Mam ochotę iść tam i powiedzieć, że to ja ją sprowokowałam czy coś. 
- Nawet o tym nie myśl! – zganiła mnie moja przyjaciółka. – Jeśli będzie trzeba, to przytrzymam cię tu siłą.
Uniosłam brew i zmierzyłam ją zdziwionym spojrzeniem. Nie rozumiem, co w nią ostatni wstąpiło. Zachowuje się zupełnie jak nie ona i szczerze mówiąc trochę mnie to martwi.
W tym momencie drzwi gabinetu dyrektora otworzyły się na oścież i z pomieszczenia wyszła wściekła Amber, a za nią podążał, jak zawsze poważny pan Collins. Wszyscy spojrzeliśmy na niego wyczekująco, a najbardziej oczywiście ja. Cała już się rwałam, żeby wybiec ze szkoły.
Amber zatrzymała się przede mną i zmierzyła mnie zimnym, pogardliwym spojrzeniem.
- Przez ciebie zostałam zawieszona na dwa tygodnie. Starzy mnie zabiją. Dzięki Fitzroy. – warknęła.
- Panno King! – ryknął dyrektor, który najwyraźniej słyszał to, co powiedziała.
Blondyna prychnęła pod nosem i szybkim krokiem opuściła sekretariat, przy okazji trzaskając drzwiami.  Wszyscy odprowadziliśmy ją wzrokiem, ale nikt nie odezwał się ani słowem, dopóki nie zniknęła nam z oczu.
Dyrektor odchrząknął znacząco i na powrót skupiliśmy uwagę na nim. Założyłam ręce na piersiach i mocno przygryzłam wargę, czekając aż pan Collins w końcu się odezwie. Czy on naprawdę musi to przeciągać?
- Panno Parker. Powiadomiłem już twoich opiekunów o całym zajściu. Tak jak słyszałaś, panna King, za swoje skandaliczne zachowanie, została zawieszona na dwa tygodnie w prawach ucznia. Ty naturalnie nie poniesiesz żadnych konsekwencji. Wiele osób zeznało, że to Amber zaatakowała ciebie. – powiedział wyjątkowo spokojnym tonem.
- Dziękuję. – wydukałam niepewnie. Ten facet zawsze mnie przerażał. – Czy mogę już iść?
- Oczywiście. Nalegam, żebyś wcześniej odwiedziła gabinet pielęgniarki. Te rany na twarzy nie wyglądają dobrze. – burknął, a po chwili zniknął w swoim gabinecie.
Chwyciłam swoją torbę, która wisiała na krześle i szybko wybiegłam z sekretariatu, wcześniej żegnając się ze wszystkimi krótkim „cześć”. Nie chciałam, żeby ktoś znowu mnie zatrzymywał i próbował namówić, żebym poszła do pielęgniarki. Nie miałam na to czasu. Byłam już potwornie spóźniona. Anny na sto procent mnie zabije.

 * * *
Kiedy dojechałam na miejsce, gdzie miała odbyć się sesja, wszystko było już gotowe. Brakowało tylko mnie. Anny nerwowo krążyła po niewielkim parkingu i gdy tylko mnie spostrzegła, od razu rzuciła się w moją stronę z zaciętą miną. Westchnęłam cicho, a następnie wyskoczyłam z samochodu i mocno zatrzasnęłam drzwiczki.
- Gdzieś ty się podziewała dziewczyno!? Mówiłam ci przecież, żebyś się nie spóźniła! – zatrzymała się przede mną gwałtownie i wytrzeszczyła oczy. – Chryste! Co ci się stało?
- Amber się na mnie rzuciła, nic takiego. – mruknęłam i lekceważąco machnęłam ręką.
Obeszłam samochód i wyciągnęłam torbę z aparatem i wszystkimi obiektywami. Przez cały czas czułam na sobie spojrzenie mojej koleżanki.
- Dlatego się spóźniłaś? -  spytała.
- Gdybym poszła do pielęgniarki, spóźniłabym się jeszcze bardziej. – bąknęłam. – Powiedz szczerze, naprawdę jest tak źle? Trochę boli, ale bez przesady. – odezwałam się, kiedy zmierzałyśmy w stronę planu zdjęciowego.
- Masz wielką, czerwoną szramę pod lewym okiem. Chyba nie wda się żadne zakażenie. – wzruszyła ramionami. – A tak drastycznie zmieniając temat. Zgadnij, komu będziesz robić zdjęcia.
- Nie jestem w nastroju na tą zabawę.
- Ty to potrafisz wszystko zepsuć. – burknęła zakładając ręce na piersiach. – Little Mix. Mówi ci to coś?
Zerknęłam na nią, chcąc się upewnić, czy nie robi sobie ze mnie żartów, ale Annie uśmiechała się tylko wesoło, jak to ona ma w zwyczaju.
- Pewnie, że mi mówi. Strasznie lubię ten zespół. Grają świetną muzykę. – powiedziałam. - Do tego są takie śliczne.
- W takim razie, będziesz miała okazję je poznać.

 * * *
Sesja trwała przez ponad dwie, prawie trzy godziny, ale rezultat był tego wart. Zdjęcia wyszły naprawdę dobrze. Dziewczyny świetnie się spisały i muszę przyznać, że dobrze mi się z nimi pracowało. Mogłyby być profesjonalnymi fotomodelkami. Nie robiły żadnych problemów, przez to, że jestem młoda czy tym podobne. Po tym dniu, nabrałam do nich jeszcze więcej respektu. 
- Dziękuję za sesję. Zdjęcia są rewelacyjne. Już się nie mogę doczekać, kiedy pojawią się w czasopiśmie. – powiedziałam z uśmiechem.
- My również dziękujemy. – odezwała się Perrie. – Fajnie się z tobą pracowało, jak jeszcze z nikim innym. Jesteś naprawdę dobra, jak na tak młody wiek.
- Ile właściwie masz lat? – zagadnęła Jesy.
- Szesnaście.
- Nieźle. – Jade uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- To ile mam lat nie ma znaczenia. Po prostu kocham to, co robię i staram się, aby wszystko wychodziło jak najlepiej. – wzruszyłam ramionami.
- Musimy się już zbierać. – mruknęła Leigh Anne. – Jeszcze raz wielkie dzięki za sesję. Zdjęcia są naprawdę świetne. Mam nadzieję, że następne zdjęcia również ty będziesz robiła.
W odpowiedzi posłałam im łobuzerski uśmiech. Wystarczył czas spędzony w ich towarzystwie, oraz krótka rozmowa z nimi, bym na serio je polubiła. Dziewczyny na żywo są zabawne i wesołe, dokładnie takie jak w wywiadach czy teledyskach. Nie udają kogoś, kim nie są.
- Hej Perrie. – zagadnęłam dziewczynę, zanim zdążyła pójść do samochodu.
- Tak?
- Jesteś dziewczyną tego Mulata z One Direction, prawda? – spytałam niepewnie.
- Zayn’a.
- Znasz resztę chłopaków?
- Do czego zmierzasz? – stała się podejrzliwa.
- Spokojnie. Nie jestem żadną psychofanką, nie będę cię prosić o ich autografy czy coś w tym stylu.  – wyjaśniłam. – Znam ich trochę, jeśli mogę tak powiedzieć. Chciałam tylko zapytać, jacy oni są.
- Jacy oni są? – zamyśliła się. – Mocno zakręceni, mają mnóstwo szalonych pomysłów. Czasami są bardzo niepoważni, trochę jak małe dzieci, ale mimo to, można na nich polegać. – powiedziała z delikatnym uśmiechem. – Dlaczego o to pytasz?
- Z ciekawości. – wymamrotałam.
Przyjrzała mi się uważnie, ale po chwili tylko skinęła głową, chociaż na sto procent mi nie uwierzyła.
- Nie mów nikomu, że cię o to pytałam.
- W porządku. – uśmiechnęła się. – Muszę już iść. Do zobaczenia.
Kiedy zostałam sama, zastanowiłam się chwilę nad słowami Perrie. „Czasami są bardzo niepoważni, trochę jak małe dzieci, ale mimo to, można na nich polegać.” Czy ja naprawdę chcę się w to pakować? Może powinnam powiedzieć Louis’owi, że nie chcę się z nimi zadawać i definitywnie odciąć się od tego? Oh, dlaczego moje cudowne, nudne życie musiało się tak skomplikować?

* * *
Weszłam do kuchni i od razu skierowałam się do lodówki. Wyciągnęłam z niej butelkę gazowanej wody, a następnie, w podskokach poszłam do salonu, z zamiarem oglądnięcia telewizji.  Zatrzymałam się w progu i rozbawiona uniosłam brew, kiedy zobaczyłam Marię, która stała przy oknie, schowana za firanką i ze zmarszczonym czołem, przyglądała się czemuś na ulicy.
Podeszłam do niej cichutko, wciąż uśmiechając się głupkowato pod nosem. Gdy stanęłam obok niej, spojrzała na mnie przelotnie i dalej wgapiała się w okno.
- Na co tak patrzysz? – spytałam z uśmiechem.
- Mam wrażenie, że mężczyzna w tamtym samochodzie obserwuje nasz dom. – wymamrotała cicho, jakby się bała, że ktoś ją usłyszy.
Również wyjrzałam przez okno i momentalnie spostrzegłam czarnego Range Rovera, stojącego po drugiej stronie ulicy. Moje serce zamarło na chwilę, a po kilku sekundach zaczęło bić szybciej. Od razu rozpoznałam, czyj to jest samochód. Nie było mowy o pomyłce. Po chwili jednak ogarnęła mnie złość. Co on u licha sobie wyobraża? Jakim prawem pojawia się pod moim domem?
- Wiem, kto to jest. – burknęłam przez zaciśnięte zęby. – Załatwię to.
Postawiłam butelkę na stoliku do kawy, wzięłam z kanapy swoją szarą bluzę z kapturem i założyłam ją na siebie, naciągając kaptur na głowę i wyszłam z domu, trzaskając drzwiami.
Powoli przeszłam przez ulicę i podeszłam do boku samochodu, z którego wydobywała się głośna muzyka. Przygryzłam wargę, widząc w środku znajomą sylwetkę. Niewiele myśląc zapukałam mocno w szybę, gdyż najwyraźniej chłopak nawet się nie zorientował, że tu stoję.
Chłopak podskoczył gwałtownie, uderzając głową w dach samochodu. Przestraszony spojrzał w moją stronę. Na mój widok, na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech. Gestem nakazałam mu, aby otworzył okno. Kiedy w końcu to zrobił, warknęłam ostro:
- Co ty tu u licha robisz, Louis?


_________________________________
Uff, nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo się męczyłam z tym rozdziałem. Ale w końcu jest! Trochę krótki, wiem, ale nie mogłam wykrzesać z siebie więcej. 
Informuję, że blog http://but-everything-you-do-is-magic.blogspot.com/ został tymczasowo zawieszony. 
Pozdrawiam
@Twinkleineye 

6 komentarzy:

  1. Świetny! Cieszę się, że w końcu dodałaś ; ) . Dobrze że ta suka została zawieszona ! Mam nadzieję, że kolejny dodasz szybciej ;) xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, ale szkoda, że przerwałaś w tym momencie. Pozdrawiam i życzę weny, @hideanemptyface

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział ! Oczywiście najciekawsze musi być na końcu i urywać się w połowie.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny. Hahaha, ach ten Louis. Hehe czekam na nn. Świetne

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawy rozdział, nie mogę się doczekać następnego! :)

    OdpowiedzUsuń

Z całego serducha dziękuję za wszystkie komentarze, zarówno te miłe jak i negatywne.Bardzo motywują mnie one do dalszej pracy i poprawiania swojego stylu. Kocham was ♥